Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

39 |bez słów|

– Cześć i jak się macie?

Wiem, że Mary Jane uważnie słucha mojej rozmowy przez telefon.

– Jakbym trafiła do zupełnie innego świata. – Nie wiem, czy to źle, czy to dobrze. – Tu jest tak ładnie, Luke.

– O to chodziło – Maria jest mieszanką delikatności i suki. Przez większość czasu pokazuje tylko to pierwsze, co mi pasuje, bo nie chcę się z nią kłócić.

– To za dużo.

– Przestań narzekać. Przepraszam, że musiałem wyjechać, zajmiemy się resztą, gdy wrócę.

– Jaką resztą? – Słyszę zaskoczenie w jej głosie. – Nie musisz tego robić.

– A kto to dla was zrobi, skoro nie ja? On nie może i zrobiłbym wszystko, żeby mógł. Jednak teraz, to moja odpowiedzialność.

– Dobrze, mała się obudziła, muszę iść.

– Zrób jej trochę gofrów. – Sam jej je zrobię, gdy wrócę.

– Jesteś dobrym człowiekiem, Luke.

To zmywa uśmiech z mojej twarzy i szybko pojawia się na niej grymas.

– Pieniądze nie czynią mnie dobrym człowiekiem, powiedz to, gdy zrobię dla was coś więcej.

– Jesteś taki sam, jak on.

– Chciałbym.

Kończymy rozmowę, a ja obracam się w stronę Mary Jane, która w tej chwili robi balony z gumy z do żucia.

– Tego też mi nie powiesz, prawda?

– Co się stało, że od niego odeszłaś? – Brak odpowiedzi. – Tak myślałem.

– Czy to coś złego?

– Mogę zadać to samo pytanie.

– Chcesz tam jechać? – pyta ciszej niż zazwyczaj.

– To, że nie chcę ci mówić wszystkiego, nie znaczy, że nie chcę spędzać z tobą czasu.

– Kłamstwa i zdrady też będziesz przede mną ukrywać?

– A ty? Będziesz przede mną ukrywać zdrady z bogaczami? – Zbliżam się do niej, wplatam palce w jej włosy, zmuszając ją do odchylenia głowy. – Nie tylko ja mogę cię oszukać.

Kiwa głową, jakby dopiero to sobie uświadomiła.

– Chcesz jechać w te góry dzisiaj? Czy może jutro z samego rana?

– Dlaczego jesteś dla mnie taki dobry? – Cieszy mnie, że tak uważa. Nie wiem na ile to prawda, a na ile on był tak zły dla niej.

– Bo przy tobie czuję się lepszy. – Nie mógłbym szczerzej odpowiedzieć.

W tej chwili znajdujemy się przed wypożyczalnią wszelkich pojazdów i na szczęście nie namawia mnie na samochód. Właściwie nawet jeszcze nie weszliśmy do środka.

Żadne z nas po tej małej wymienianie zdań, nie próbuje złapać drugiego za rękę. Wchodzimy tam obok siebie, nic nie mówiąc, tworząc widoczny dystans.

Jesteśmy kompletnie różni i oboje mamy do stracenia przede wszystkim swoją godność.

Nie zależy mi na konkretnym motocyklu. Pewnie nigdy bym na to nie wpadł, gdyby nie Mary Jane. Niektóre rzeczy zbyt mocno łączą się ze sobą.

Wytatuowany koleś? Na pewno jeździ na maszynie śmieci.

Gdy koleś wyprowadza nam motocykl i podaje mi dwa kaski.

Mary Jane wskakuje na niego bez zawahania. Wymachuje nogami i próbuje się nie uśmiechać, ale to jej nie wychodzi. Uśmiech rozjaśnia jej twarz.

– Skończmy te małą kłótnię pocałunkiem.

– Zaczynam myśleć, że kłócisz się ze mną tylko po to, żebym cię całował.

Wyciąga rękę, żeby złapać mnie za koszulkę.

– Chodź tu. – Zachęca, ale nie prosi.

– Wszystkie pieniądze świata nie dadzą moich pocałunków, co?

– Tak wysoko się cenisz? – Jeszcze nie wiem, co w niej jest takiego, ale nigdy się tak nie czułem.

Całuję ją w czoło, a ona odchyla głowę.

– Żeby było jasne, nieważne, gdzie, ważne od kogo.

– Kto by pomyślał, że z ciebie taka beznadziejna romantyczka, do cholery.

– Do cholery za dużo gadasz.

– Nikt mi nigdy...

Wyciąga ręce, zaplata je wokół mojej szyi i nie czeka dłużej na mnie, po prostu sama bierze to czego chce. Kładę dłoń na jej głowie i łatwo odzyskuję władze nad tym pocałunkiem. Udaje mi się bez oderwania ust od jej, przerzucić mogę przez maszynę i przycisnąć ją bliżej.

– Lubię się tylko całować. – Cokolwiek znaczy ‚tylko'.

– Więc przestań gadać.

– To ty...

Przygryzam jej szczękę, a ona wydaje z siebie uroczy jęk. Wracam ustami do jej ust i tak żałuję, że Chris jej nigdy nie pozna, ale także cierpię za niego, że już nigdy więcej nie pocałuje Marii. Ja mogę się tym cieszyć, gdy on nie żyje, a Maria jest nieszczęśliwa. Wszyscy zasługują na pieprzone szczęście. A ja czuję wyrzuty sumienia z jego powodu. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro