37 |Inna Maria|
Myślę, że jest coś takiego w samotności, że nie przyjmujemy jej do wiadomości.
Traktujemy ją, jak coś przejściowego bądź dobrego dla nas. Twierdzimy, że ona pozwala nam skupić się na sobie i stać się kimś lepszym.
Uważam, że samotność prowadzi nas do czegoś innego.
Ona pozwala nam udawać, że wyższe cele są ważniejsze od tych mniejszych, że jeśli zrobimy coś wielkiego, samotność zejdzie na dalszy plan, bo będzie liczył się sukces i ludzie, którzy nas w nim utwierdzą.
Jednak, gdy wrócisz do domu, nikt nie będzie się z tobą śmiał z najgłupszej rzeczy na świecie, nikt nie będzie całował cię za samo bycie obok.
Wielkie sukcesy nie są tym, co czyni nas szczęśliwym na dłuższą metę.
Myślę, że samotność uderzała we mnie tak długo, bo nie pozwalałam sobie na cieszenie się z głupot, jakby to było niewystarczająco dobre.
Jednak jestem tu z tym teoretycznie niewystarczającym dla świata człowiekiem i czuję się wystarczająca.
Nawet gdy ginę w jego świecie z gładką skórą i zbyt drogimi sandałkami, czuję się dobrze, przez jego dłoń złączoną z moją dłonią.
– Tylko nie ucieknij z płaczem.
– Gdzie chcesz tatuaż?
– Palec wskazujący.
– Co? – Nie powiem, że nie jestem zaskoczona. – Czy to nie za mało miejsca?
– Nawet najmniejsza złota rybka spełnia trzy życzenia, po co robić z niej wielkoluda?
– Przyznaj się, nie masz miejsca gdziekolwiek indziej.
– Chcę po prostu robić te sztuczkę z ruszającym palcem. Płynąca rybka, no wiesz.
– Komu będziesz ją pokazywał?
— Zazdrosna? – W jego oczach widziałam coś na kształt nadziei na twierdzącą odpowiedź.
Przyleciał tu dla mnie, a ja nawet nie powiedziałam o co chodzi. Po prostu przebył dla mnie te całą drogę, za sprawą jednego telefonu.
Kto tak robi?
Nie jest tylko młodym mężczyzną z tatuażami, jest kimś dużo więcej.
– Możemy zaczynać?
– Tak. – Wiem, że często jest niezdecydowany, byłam tego świadkiem wiele razy, ale tym razem słychać w jego głosie pewność.
Gdy tatuator oczyszcza jego skórę, a następnie przykłada do jego skóry maszynkę wygląda na zrelaksowanego, jakby robił coś dla siebie, jakby to go uszczęśliwiało.
– Wszystkie opowiadają historie, prawda?
– Ta, to z powodu niej jesteśmy tym kim jesteśmy. Nie chcę o tym zapomnieć.
Myślę, że nie zawsze i nie przez cały czas da się żyć w zgodzie z przeszłością.
Jednak po to są wtedy ludzie z teraźniejszości, żeby poradzić sobie z tym gównem.
W końcu to ja siedzę na fotelu i wiercę się ze zdenerwowania. Ściskam rękę Luke'a chyba nieco zbyt mocno, bo widzę, jak się krzywi.
– Nie musisz tego robić.
– Ale chcę. – Idąc na szczyt, napotkasz na różne trudności, przeciwności, ale i dobre chwile. Tatuaż jest wyzwaniem, ale i czymś dobrym.
Mieć przy sobie zawsze swoją złotą rybkę? Kto tak może?
– Gdzie chcesz tatuaż?
Myślałam o nadgarstku, ale strasznie spodobał mi się jego pomysł...
Wymachuję w jego kierunku palcem.
– No to do działa.
Luke staje przede mną. Jedną dłoń kładzie na moim kolanie, drugą głaszczę nasze splecione ręce.
Jestem przerażona.
Pochylam się do niej, całuję jej czoło i zostawiam tam usta.
Jestem samolubny, bo cieszę się, że zapamięta te chwile ze mną, że ilekroć spojrzy na swoją dłoń, pomyśli o mnie, a nie o jakimś innym dupku, który ma, przecież do zaoferowania więcej.
Chris nie był czułym typem przed Marią.
Myślę, że spotkałem własną Marie.
I po raz pierwszy od śmierci Chrisa, sam z siebie, nie z powodu kogoś innego, wiem, że nie chcę skończyć, jak on.
Przepraszam, Chris.
Przepraszam, przyjacielu.
To nie tak miało być.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro