Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

33 |Spiderman|

Nie jestem fanką leżenia i nic nierobienia. Jednak czasem, gdy chce się tylko porozmawiać to jest dobre. Tak, jak, teraz, gdy leżymy na plaży, smażąc się na słońcu i co chwile na siebie zerkamy, jakby to dalej było zabronione. Nathan siedzi i popija piwo, gdy ja przyglądam się małym falom rozwijającym się o brzeg, no i co chwile zerkam na Nathana.

Kipi od niego pewność siebie i świadomość tego skąd pochodzi i kim jest. Widać to w wyrazie jego twarzy i sposobie w jaki się porusza. Niczego mu nie brakuje, wszystko już ma i jest pewny tego, czego chce. Nie szuka innej drogi, nie ma wielu twarzy, to wszystko, co ma do zaoferowania wszystkim ludziom.

Jego dłoń ściska moje udo i przyciąga mnie do siebie.

– Jesteś za daleko.

– Całe życie brakowało mi tego jednego kroku do ciebie.

Nathan uśmiecha się przy szyjce butelki.

– Ta, to było frustrujące, prawda?

– Nie masz pojęcia, jak bardzo. – Całuję go w nagą pierś, a moja dłoń gładzi mięśnie jego brzucha. Nathan zatrzymuje moją dłoń.

– Nie lubię być wylewanym wśród ludzi, w porządku?

– Och, jasne.

Zabieram rękę, ale on nie do końca mi na to pozwala. Splata ze mną palce i kładzie nasze złączone dłonie pomiędzy nami.

Uśmiecham się na te małą rzecz.

Z głową na jego ramieniu i splecionymi palcami, mogę tak leżeć w pieprzoną nieskończoność.

No dobrze, to kłamstwo, zbyt szybko się nudzę, żeby leżeć tak nie wiadomo, ile.

Nie wiem, ile czasu mija, zanim wyciągam rękę do tyłu i oplatam nią kark Nathana, trochę się wiercę przesuwając na jego barku. Może nawet wyciągam język, żeby dotknąć jego skóry...

Nienawidziłam takich wakacji z rodzicami, gdzie jeździliśmy w odległe zakątki po to, żeby poleżeć na basenie w drogim hotelu.

Musiałam wymyślać sobie tonę głupich zajęć, żeby tylko nie oszaleć podczas tych wyjazdów.

To się nie zmieniło, nie lubię bezczynności.

– Co robisz?

Uśmiecham się, ale nie jestem pewna, czy on może to zobaczyć.

– Zróbmy coś fajnego, proszę.

Obracam się, kładąc brodę na jego barku. Nathan obraca głowę, żeby spojrzeć w moje oczy. Wyciągam język i dotykam nim jego nosa.

– Prawdziwa Mary Jane była kompletnie drętwa i nudna. Tak naprawdę to nie wiem, co Spiderman w niej kochał. Drażniła mnie. – Marszczę nos. – Czy pokochałaby Petera Parkera, gdyby nie był superbohaterem? Jak myślisz?

– Myślałem, że kochasz ten film – mówi.

– No i co? Nie mogę widzieć jego wad?

– Powinniśmy przeczytać komiksy.

– Oooo, super. Idziemy do sklepu?

W oczach Nathana iskrzy rozbawienie.

– Myślę, że Mary Jane nie zasługuje na Petera Parkera, ponieważ wszystko, co ona robi to sprawia, że czuje się kochany, nie rozumie go, a chce od niego o wiele więcej, po swoim związku z bogaczem. Mary Jane jest kimś kto daje Peterowi pewność siebie, co jest zabawne, bo przecież jest Spidermanem, prawda? – kocham rozmawiać z Nathanem – Nie chodzi o to, żeby ona kochała go za bycie superbohaterem, ale o to, żeby dawała coś od siebie.

– Myślisz, że nie daje? – pytam.

– Myślę, że Mary Jane ma tak niską samoocenę, że byłaby z każdym, kto byłby warty pokazania się z nią na ulicy.

– Hej! Więc dlaczego się w to bawimy?! Ja nie jestem taką Mary Jane! Ty nie jesteś takim Spidermanem! – Trochę za bardzo się unoszę.

– Niektóre rzeczy zostają od dzieciska, prawda?

– Koniec – mówię stanowczo. – Żadnych więcej porównań do chujowych bohaterów. Jesteśmy Mary Jane i Nathan, przyjaciele od zawsze i świeża para. Jesteśmy sobą.

Jak bardzo teraz mijasz się z prawdą, co? Diabeł na moim ramieniu nigdy nie cichnie.

– Przepraszam, kochanie, ale wszystko, co usłyszałem to chujowy.

– Pogódź się z tym, czasem przeklinam. – Może tej mojej twarzy nigdy nie widział. Właściwie na pewno, widzę to w jego oczach – Poza tym, skoro nie jestem tą nudną Mary Jane, możemy się stąd ruszyć i coś przeżyć?

– Nigdy nie mogłaś usiedzieć na miejscu – mówi rozbawiony.

– Za to mnie kochasz. – Całuję go szybko i wstaję. Wyciągam do niego rękę, ale on radzi sobie sam ze wstaniem.

– Twoja energia jest zaraźliwa, wiesz?

– Kolejny powód, żeby mnie kochać.

Gdzieś tam w mojej głowie pojawia się wyobrażenie, jak przyciska mnie do siebie i zgadza się ze mną, a potem mocno mnie całuje. Jednak w mojej głowie zawsze było za dużo wyobrażeń i dążenia do idealności. Dlatego odpuszczam te myśl. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro