33 |Spiderman|
Nie jestem fanką leżenia i nic nierobienia. Jednak czasem, gdy chce się tylko porozmawiać to jest dobre. Tak, jak, teraz, gdy leżymy na plaży, smażąc się na słońcu i co chwile na siebie zerkamy, jakby to dalej było zabronione. Nathan siedzi i popija piwo, gdy ja przyglądam się małym falom rozwijającym się o brzeg, no i co chwile zerkam na Nathana.
Kipi od niego pewność siebie i świadomość tego skąd pochodzi i kim jest. Widać to w wyrazie jego twarzy i sposobie w jaki się porusza. Niczego mu nie brakuje, wszystko już ma i jest pewny tego, czego chce. Nie szuka innej drogi, nie ma wielu twarzy, to wszystko, co ma do zaoferowania wszystkim ludziom.
Jego dłoń ściska moje udo i przyciąga mnie do siebie.
– Jesteś za daleko.
– Całe życie brakowało mi tego jednego kroku do ciebie.
Nathan uśmiecha się przy szyjce butelki.
– Ta, to było frustrujące, prawda?
– Nie masz pojęcia, jak bardzo. – Całuję go w nagą pierś, a moja dłoń gładzi mięśnie jego brzucha. Nathan zatrzymuje moją dłoń.
– Nie lubię być wylewanym wśród ludzi, w porządku?
– Och, jasne.
Zabieram rękę, ale on nie do końca mi na to pozwala. Splata ze mną palce i kładzie nasze złączone dłonie pomiędzy nami.
Uśmiecham się na te małą rzecz.
Z głową na jego ramieniu i splecionymi palcami, mogę tak leżeć w pieprzoną nieskończoność.
No dobrze, to kłamstwo, zbyt szybko się nudzę, żeby leżeć tak nie wiadomo, ile.
Nie wiem, ile czasu mija, zanim wyciągam rękę do tyłu i oplatam nią kark Nathana, trochę się wiercę przesuwając na jego barku. Może nawet wyciągam język, żeby dotknąć jego skóry...
Nienawidziłam takich wakacji z rodzicami, gdzie jeździliśmy w odległe zakątki po to, żeby poleżeć na basenie w drogim hotelu.
Musiałam wymyślać sobie tonę głupich zajęć, żeby tylko nie oszaleć podczas tych wyjazdów.
To się nie zmieniło, nie lubię bezczynności.
– Co robisz?
Uśmiecham się, ale nie jestem pewna, czy on może to zobaczyć.
– Zróbmy coś fajnego, proszę.
Obracam się, kładąc brodę na jego barku. Nathan obraca głowę, żeby spojrzeć w moje oczy. Wyciągam język i dotykam nim jego nosa.
– Prawdziwa Mary Jane była kompletnie drętwa i nudna. Tak naprawdę to nie wiem, co Spiderman w niej kochał. Drażniła mnie. – Marszczę nos. – Czy pokochałaby Petera Parkera, gdyby nie był superbohaterem? Jak myślisz?
– Myślałem, że kochasz ten film – mówi.
– No i co? Nie mogę widzieć jego wad?
– Powinniśmy przeczytać komiksy.
– Oooo, super. Idziemy do sklepu?
W oczach Nathana iskrzy rozbawienie.
– Myślę, że Mary Jane nie zasługuje na Petera Parkera, ponieważ wszystko, co ona robi to sprawia, że czuje się kochany, nie rozumie go, a chce od niego o wiele więcej, po swoim związku z bogaczem. Mary Jane jest kimś kto daje Peterowi pewność siebie, co jest zabawne, bo przecież jest Spidermanem, prawda? – kocham rozmawiać z Nathanem – Nie chodzi o to, żeby ona kochała go za bycie superbohaterem, ale o to, żeby dawała coś od siebie.
– Myślisz, że nie daje? – pytam.
– Myślę, że Mary Jane ma tak niską samoocenę, że byłaby z każdym, kto byłby warty pokazania się z nią na ulicy.
– Hej! Więc dlaczego się w to bawimy?! Ja nie jestem taką Mary Jane! Ty nie jesteś takim Spidermanem! – Trochę za bardzo się unoszę.
– Niektóre rzeczy zostają od dzieciska, prawda?
– Koniec – mówię stanowczo. – Żadnych więcej porównań do chujowych bohaterów. Jesteśmy Mary Jane i Nathan, przyjaciele od zawsze i świeża para. Jesteśmy sobą.
Jak bardzo teraz mijasz się z prawdą, co? Diabeł na moim ramieniu nigdy nie cichnie.
– Przepraszam, kochanie, ale wszystko, co usłyszałem to chujowy.
– Pogódź się z tym, czasem przeklinam. – Może tej mojej twarzy nigdy nie widział. Właściwie na pewno, widzę to w jego oczach – Poza tym, skoro nie jestem tą nudną Mary Jane, możemy się stąd ruszyć i coś przeżyć?
– Nigdy nie mogłaś usiedzieć na miejscu – mówi rozbawiony.
– Za to mnie kochasz. – Całuję go szybko i wstaję. Wyciągam do niego rękę, ale on radzi sobie sam ze wstaniem.
– Twoja energia jest zaraźliwa, wiesz?
– Kolejny powód, żeby mnie kochać.
Gdzieś tam w mojej głowie pojawia się wyobrażenie, jak przyciska mnie do siebie i zgadza się ze mną, a potem mocno mnie całuje. Jednak w mojej głowie zawsze było za dużo wyobrażeń i dążenia do idealności. Dlatego odpuszczam te myśl.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro