3 {Twój ojciec}
Gdy zostajemy same, postanawiam wspomnieć o dziwnym spotkaniu z Luke'm.
– Widziałam dzisiaj Luke'a.
– Ta? Gdzie?
– Na siłowni.
– Ashton wspominał coś, że pytał go, czy pójdzie z nim, ale wczoraj tylko mu pokazał, gdzie to.
Nie dodaje, że był zbyt zajęty nią, żeby iść z przyjacielem.
– Nie pamiętam, żeby ćwiczył przed wyjazdem, ale wtedy nie miał też tatuaży. Jest gorący, co nie?
– Jest dziwny.
Miley chichocze na moje oświadczenie.
– Dziewczyno, nie masz pojęcia, jak się dłużyłam w tym dziwaku, zanim nie zakochałam się w Ashtonie. Jako szesnastolatek był...
– Luke czy Ashton?
– Niegrzeczny – mówi z dziwnym błyskiem w oku. – Podobało mi się to, ale on nigdy nie spojrzał na mnie w ten sposób...
– Czyli Luke.
Kiwa głową.
– Chciał mnie zabrać na śniadanie, ale potem nagle uciekł.
Wybucha śmiechem.
– To cały Luke. W jednej chwili chce czegoś, a w drugiej zmienia plany. Nigdy nie było można go znaleźć, tak szybko się przemieszczał – wspomina.
– Czy był wtedy też taki nerwowy?
– Też to zauważyłaś? – odpowiada szybko. – On po prostu nie może wysiedzieć na miejscu. Jest pod tym względem trochę do ciebie podobny, wiesz? W końcu spotkaliście się o szóstej rano na siłowni.
– On będzie teraz częścią paczki? – pytam, jak niepewny swego dzieciak.
– Och, głupia. – Obejmuje mnie ramieniem. – On jest jej przywódcą.
Przewracam oczami na to oświadczenie, co tylko ją rozbawia.
– Jest alfą, betą i omegą dla naszego stada – mówi z uśmiechem. – Nikt nie potrafi być wszystkimi na raz poza nim.
To brzmi, jak wyzwanie.
– Kto chce być betą?
– Żeby być alfą trzeba rozumieć betę. Poza tym alfa kiedyś była betą...
– Miley! Oglądasz za dużo Nastoletniego Wilkołaka.
– Cholera, myślisz, że one naprawdę istnieją? - za ten humor właśnie ją lubię.
– Cześć, dziewczyny – To on, znowu. – Chodzicie na zajęcia z religii świta?
– Dla rozluźnienia – Miley podchodzi do niego i krótko go ściska. – Mmm, kokos, dlaczego pachniesz kokosem?
– Pomyliłem mydło brata z mydłem jego dziewczyny. – Całuje Miley niechlujnie w policzek. – Dosyć tego ściskania, do cholery.
– Lubię cię drażnić, nieczuły typie. – Szturcha go dłonią w brzuch.
– Twój facet wie, jaka z ciebie flirciara?
Jest inna przy nim.
– Chciałam poczuć te twarde mięśnie... – chce go dotknąć, ale on odsuwa jej dłoń.
– Miley, nie dotykaj mnie – To zdecydowanie brzmi, jak ostrzeżenie.
– Tylko żartuję. – Teraz to ona całuje go w policzek. – Chodźmy.
– Idziesz? – pyta mnie jego osoba.
– Tak, to też moje zajęcia.
Luke jakimś cudem siada pomiędzy nami.
– Jak ja lubię otaczać się pięknymi kobietami. – Jest w tym zdaniu coś sprzecznego, nie wiem jeszcze co, ale słyszę to w jego głosie.
– Uważasz nas za piękne, no ładnie. – Miley jest kokietką, wie o tym także jej chłopak i do tej pory nie było to problemem.
– Nie pamiętam, żebyś była taka przemądrzała.
– Nie zwracałeś na mnie uwagi – burczy. – Mieliście coś w rodzaju męskiego kodeksu i męskich wypadów, gdzie nie byłam dopuszczana. Nawet nie wiem, co tam się działo. – Jest ciekawska, ale w jej głosie słychać też złość.
Luke uśmiecha się pod nosem, jednak widzę, jak spina ramiona, jakby walczył ze sobą o starał się coś ukryć.
– Każdy facet musi mieć trochę wytchnienia.
– Zabawne, wytchnieniem nazywasz pieprzenie wszystkiego, co popadnie?
– Miley, ile razy powtarzałem ci, żebyś nie wytykała nosa w nie swoje sprawy? – W tym ostrzeżeniu jest coś więcej niż jego twarde spojrzenie i jej poszerzający się grymas.
– Zawsze zastanawiałam się, co robicie...
– Z jakiegoś powody, do cholery nie wiesz – warczy na nią. – Skończmy już te rozmowę o przeszłości.
– Dalej jesteś dupkiem. – Moja przyjaciółka zawsze musi mieć ostatnie słowo.
Luke uśmiecha się szerzej, jakby ten komentarz był wszystkim, co chciał usłyszeć.
– Mam nadzieję, że w końcu wbijesz to sobie do głowy.
Miley coś odbąkuje, ale nie słyszę wyraźnych słów.
Jeśli Luke jest tak bardzo fanem tajemnic, sekretów i zamkniętego grona. W jego osobie jest coś niepokojącego, coś co o wiele bardziej odpycha niż przyciąga. Ma wypisane na twarzy kłopoty. Może dziewczyny pragną go w łóżku, ale nie sądzę, że pozwala sobie robić za dużą czy małą łyżeczkę.
Nie pasuje do tej grupy.
Oni są poukładani, normalni, pragnący zwyczajnych rzeczy, oglądający tatuaże w Internecie, ale nigdy ich nie robiący. Są typowymi dzieciakami z uczelni, a on taki nie jest.
Bije od niego niebezpieczeństwo i coś w rodzaju starej duszy.
– Gapisz się, do cholery.
Nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy.
– Ona ma racje, jesteś dupkiem. – Zazwyczaj nie mam potrzeby oświadczania takich rzeczy, zazwyczaj nie spotykam też tego rodzaju dupków.
– Spróbuj żyć w mojej skórze. – Wstaje i wychodzi z sali. Tak po prostu.
Luke Ainsworth
Dlaczego tu wróciłem?
Dlaczego postanowiłem mierzyć się z przeszłością?
Tak bardzo nienawidzę wracać do tamtego momenty mojego życia.
Może i Chris pokazał mi, że nie jestem taki, jak moja rodzina, ale jednocześnie zniszczył mnie doszczętnie.
Nie wiem, kim jestem, a gdy tylko próbuję być miłym... nie potrafię robić tego gówna, nie po tym, co się wydarzyło. Nie po tym, co zrobiłem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro