Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3 {Twój ojciec}

Gdy zostajemy same, postanawiam wspomnieć o dziwnym spotkaniu z Luke'm.

– Widziałam dzisiaj Luke'a.

– Ta? Gdzie?

– Na siłowni.

– Ashton wspominał coś, że pytał go, czy pójdzie z nim, ale wczoraj tylko mu pokazał, gdzie to.

Nie dodaje, że był zbyt zajęty nią, żeby iść z przyjacielem.

– Nie pamiętam, żeby ćwiczył przed wyjazdem, ale wtedy nie miał też tatuaży. Jest gorący, co nie?

– Jest dziwny.

Miley chichocze na moje oświadczenie.

– Dziewczyno, nie masz pojęcia, jak się dłużyłam w tym dziwaku, zanim nie zakochałam się w Ashtonie. Jako szesnastolatek był...

– Luke czy Ashton?

– Niegrzeczny – mówi z dziwnym błyskiem w oku. – Podobało mi się to, ale on nigdy nie spojrzał na mnie w ten sposób...

– Czyli Luke.

Kiwa głową.

– Chciał mnie zabrać na śniadanie, ale potem nagle uciekł.

Wybucha śmiechem.

– To cały Luke. W jednej chwili chce czegoś, a w drugiej zmienia plany. Nigdy nie było można go znaleźć, tak szybko się przemieszczał – wspomina.

– Czy był wtedy też taki nerwowy?

– Też to zauważyłaś? – odpowiada szybko. – On po prostu nie może wysiedzieć na miejscu. Jest pod tym względem trochę do ciebie podobny, wiesz? W końcu spotkaliście się o szóstej rano na siłowni.

– On będzie teraz częścią paczki? – pytam, jak niepewny swego dzieciak.

– Och, głupia. – Obejmuje mnie ramieniem. – On jest jej przywódcą.

Przewracam oczami na to oświadczenie, co tylko ją rozbawia.

– Jest alfą, betą i omegą dla naszego stada – mówi z uśmiechem. – Nikt nie potrafi być wszystkimi na raz poza nim.

To brzmi, jak wyzwanie.

– Kto chce być betą?

– Żeby być alfą trzeba rozumieć betę. Poza tym alfa kiedyś była betą...

– Miley! Oglądasz za dużo Nastoletniego Wilkołaka.

– Cholera, myślisz, że one naprawdę istnieją? - za ten humor właśnie ją lubię.

– Cześć, dziewczyny – To on, znowu. – Chodzicie na zajęcia z religii świta?

– Dla rozluźnienia – Miley podchodzi do niego i krótko go ściska. – Mmm, kokos, dlaczego pachniesz kokosem?

– Pomyliłem mydło brata z mydłem jego dziewczyny. – Całuje Miley niechlujnie w policzek. – Dosyć tego ściskania, do cholery.

– Lubię cię drażnić, nieczuły typie. – Szturcha go dłonią w brzuch.

– Twój facet wie, jaka z ciebie flirciara?

Jest inna przy nim.

– Chciałam poczuć te twarde mięśnie... – chce go dotknąć, ale on odsuwa jej dłoń.

– Miley, nie dotykaj mnie – To zdecydowanie brzmi, jak ostrzeżenie.

– Tylko żartuję. – Teraz to ona całuje go w policzek. – Chodźmy.

– Idziesz? – pyta mnie jego osoba.

– Tak, to też moje zajęcia.

Luke jakimś cudem siada pomiędzy nami.

– Jak ja lubię otaczać się pięknymi kobietami. – Jest w tym zdaniu coś sprzecznego, nie wiem jeszcze co, ale słyszę to w jego głosie.

– Uważasz nas za piękne, no ładnie. – Miley jest kokietką, wie o tym także jej chłopak i do tej pory nie było to problemem.

– Nie pamiętam, żebyś była taka przemądrzała.

– Nie zwracałeś na mnie uwagi – burczy. – Mieliście coś w rodzaju męskiego kodeksu i męskich wypadów, gdzie nie byłam dopuszczana. Nawet nie wiem, co tam się działo. – Jest ciekawska, ale w jej głosie słychać też złość.

Luke uśmiecha się pod nosem, jednak widzę, jak spina ramiona, jakby walczył ze sobą o starał się coś ukryć.

– Każdy facet musi mieć trochę wytchnienia.

– Zabawne, wytchnieniem nazywasz pieprzenie wszystkiego, co popadnie?

– Miley, ile razy powtarzałem ci, żebyś nie wytykała nosa w nie swoje sprawy? – W tym ostrzeżeniu jest coś więcej niż jego twarde spojrzenie i jej poszerzający się grymas.

– Zawsze zastanawiałam się, co robicie...

– Z jakiegoś powody, do cholery nie wiesz – warczy na nią. – Skończmy już te rozmowę o przeszłości.

– Dalej jesteś dupkiem. – Moja przyjaciółka zawsze musi mieć ostatnie słowo.

Luke uśmiecha się szerzej, jakby ten komentarz był wszystkim, co chciał usłyszeć.

– Mam nadzieję, że w końcu wbijesz to sobie do głowy.

Miley coś odbąkuje, ale nie słyszę wyraźnych słów.

Jeśli Luke jest tak bardzo fanem tajemnic, sekretów i zamkniętego grona. W jego osobie jest coś niepokojącego, coś co o wiele bardziej odpycha niż przyciąga. Ma wypisane na twarzy kłopoty. Może dziewczyny pragną go w łóżku, ale nie sądzę, że pozwala sobie robić za dużą czy małą łyżeczkę.

Nie pasuje do tej grupy.

Oni są poukładani, normalni, pragnący zwyczajnych rzeczy, oglądający tatuaże w Internecie, ale nigdy ich nie robiący. Są typowymi dzieciakami z uczelni, a on taki nie jest.

Bije od niego niebezpieczeństwo i coś w rodzaju starej duszy.

– Gapisz się, do cholery.

Nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy.

– Ona ma racje, jesteś dupkiem. – Zazwyczaj nie mam potrzeby oświadczania takich rzeczy, zazwyczaj nie spotykam też tego rodzaju dupków.

– Spróbuj żyć w mojej skórze. – Wstaje i wychodzi z sali. Tak po prostu.

Luke Ainsworth

Dlaczego tu wróciłem?

Dlaczego postanowiłem mierzyć się z przeszłością?

Tak bardzo nienawidzę wracać do tamtego momenty mojego życia.

Może i Chris pokazał mi, że nie jestem taki, jak moja rodzina, ale jednocześnie zniszczył mnie doszczętnie.

Nie wiem, kim jestem, a gdy tylko próbuję być miłym... nie potrafię robić tego gówna, nie po tym, co się wydarzyło. Nie po tym, co zrobiłem. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro