26 |pieprzone gofry|
Luke wyjął tonę owoców z lodówki. Oboje byliśmy zdziwieni, gdy okazało się, że Josh to wszystko ma. Jednak szybko przestaliśmy przejmować się jego bratem i rozpoczęliśmy prace nad naszymi goframi. Ja robię syrop, bo on uważa, że jest lepszy w cieście. Chociaż do syropu także wtyka swój nos.
– Dodaj trochę winogron.
Krzywię się.
— Tutaj masz truskawki, mango, trochę banana i winogrono? Czy to nie najobrzydliwsza rzecz na świecie?
– Zaufaj mi.
Wzrusza ramionami i dodaję nieco winogron. Trudno jest zrobić syrop, bez zrobienia hałasu, dlatego, gdy dodaję cukru, a Luke dodaje jego drugie tyle, podaje mi blender.
– Obudzimy wszystkich – mówię.
– Pieprzyć to. – Tak, tego właśnie mogłam się spodziewać.
– Na twoją odpowiedzialność. – Wymachuję palcem w jego stronę. – Ale zjem te gofry, czy twój brat mnie stąd wyrzuci, czy nie.
– Pieprzyć mojego brata. – Wymachuje palcem w moją stronę, tak jak ja przed chwilą w jego. – Ty nie będziesz tego robić. Nigdy.
– Myślałam, że powiedziałeś.
– Mam ci to przeliterować? – Jego dłoń ściska mój policzek. – Żadnego pieprzenia mojego brata, .
– A kogoś innego?
– No tak, wcale nie jesteś moja, co? Co najwyżej pieprzenie bogatego sukinsyna, który wyjechał do Nowej Zelandii i cię tu zostawił.
– To jego praca – mówię.
– Widać, że nie doceniasz uczucia, jakim jest miłość. To największy problem cholernych bogaczy.
– To co tu ze mną robisz?
– A ty co robisz tu ze mną?
Jakbyśmy nie mieli na to wpływu.
Jakbyśmy nie potrafili powiedzieć po prostu ‚stop'.
Jakbyśmy udawali, że nie wiemy, jak bardzo możemy siebie zniszczyć.
– Jestem w rzeczywistości bardzo terytorialny, bo niewiele pragnę dla samego siebie. – Ściska mocniej mój policzek. – Cóż, skoro nie mogę całości, to potrzebuję chociaż części. – Jego kciuk pieści moje usta, zaznaczając o co mu chodzi. – Bardzo, kurwa, terytorialny.
Ledwo oddycham.
Nie potrafię wydusić z siebie słowa.
Nie wiedziałabym, co mam mu powiedzieć.
– Ja chyba nie rozumiem.
– Uwierz mi, że ja tez jeszcze do tego nie doszedłem.
Włącza blender, który jest niesamowicie głośny i ignoruje śpiącego brata. Opieram głowę na jego ramieniu, przytulając się do jego bicepsa.
Nie powinnam.
Jednak nikt chyba lepiej nie rozumie mojego wewnętrznego sporu z tym, co dobre, a co złe, z tym, co zmieni mnie w oczach świata, nie tylko w jego. Jego zdanie tak naprawdę się nie liczy, nie jest kimś czyjś głos pokona cały świat. Nie jest silny, w sposób, który obchodzi świat.
Go nie obchodzi świat.
Mnie obchodzi za bardzo.
– Przestań myśleć – mówi ponad dźwiękami blendera.
– Co tu się dzieje? — Obracam głowę w kierunku męskiego głośny. Josh jest ubrany w bawełniane spodnie i gładką koszulkę.
– Robimy gofry na śniadanie, brachu.
– O czwartej nad ranem?
– Przynajmniej to nie godzina duchów. – Zdecydowanie nie mają dobrych relacji. – Chcesz zjeść trochę gofrów z przepisu Chrisa?
– Wyłącz to. Chcemy spać. — No tak on nie jest tu sam. – Zrobisz je o przyzwoitej godzinie i zjemy wszyscy razem.
– Jestem głodny teraz, do cholery. Sam kazałeś mi jeść.
– Jesteś naćpany? Mary Jane, jest naćpany?
– To moja wina. – Nie wiem, dlaczego się wtrącam. – To ja byłam głodna i miałam ochotę na gofry. Przepraszam. Luke robi to dla mnie.
– Przestań – mówi Luke.
– Przepraszam, Josh. Tak mi głupio.
Jego brat patrzy na mnie, jakby nie mógł uwierzyć, że tu jestem. Ocenia mój strój i pewnie się zastanawia, czy tutaj spałam.
– Już przestajemy.
Dalej na mnie patrzy.
– Już wystarczy, nic się nie stało. Myślałem, że jest szalony. Cieszę się, że Luke spotyka się z kimś takim, jak ty. Róbcie te gofry i możecie coś nam zostawić.
– Na pewno, Josh. – Uśmiecham się do niego, a on pomimo zaspanego wyglądu odwzajemnia uśmiech.
– Pieprz się. – Słowa mu nie wystarczają. Bierze pieprzoną miskę z ciastem i rzuca nią w Josha. Jednak jego brat się odsuwa, misja rozbija się o ścianę.
– Co ty robisz?!
– Nienawidzę tego, że jesteś moim bratem! Nienawidzę cię! Tak samo, jak ty nienawidzisz mnie! Nie jestem wystarczająco dobry, co ? Ale z nią jestem? Może ona mnie naprowadzi na pieprzoną właściwą drogę?! – Bierze blender i rozbija go o ziemie. – Pieprz się! Nie jestem pijany, naćpany, jestem tylko sobą!
– Dlaczego zawsze musisz się zachowywać z takim brakiem szacunku?! – krzyczy Josh. – Dlaczego niszczysz moje rzeczy?! Dlaczego nie możesz być dobrym bratem i posłuchać swojej dziewczyny?!
Luke wybucha gorzkim śmiechem.
– Dlaczego ja nie jestem wystarczająco dobry? – wrzeszczy na niego.
– Bo jesteś kawałkiem gówna, Luke. Zobacz, co sobie zrobiłeś. Dlaczego w końcu tego nie zrozumiesz? Zniszczyłeś naszą rodzinne!
– To wy zniszczyliście mnie! – wrzeszczy. – Chciałem zrobić pieprzone gofry, ale nie jestem na to dostatecznie dobry, co?
– Jest środek pieprzonej nocy! – krzyczy Josh.
– Gdybyś był dobrym bratem, nie spałbyś ze mną, pomagałbyś mi sobie z tym poradzić, robiąc głupie gofry!
– A co by było, gdybyś to ty w końcu był dobrym bratem?
– Nigdy nie będę dostatecznie dobry na to miano. – Luke podchodzi do Josha. – Wychodzimy, Mary Jane.
– Musisz to posprzątać – mówi mu brat. – Nie zostawisz mi tego. Wystarczająco dużo razy sprzątałem już twoje gówno.
A wtedy Luke robi coś czego nikt się nie spodziewał.
Pluje Joshowi w twarz.
Kim właściwie jest Luke Ainsworth i jego rodzina?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro