Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26 |pieprzone gofry|

Luke wyjął tonę owoców z lodówki. Oboje byliśmy zdziwieni, gdy okazało się, że Josh to wszystko ma. Jednak szybko przestaliśmy przejmować się jego bratem i rozpoczęliśmy prace nad naszymi goframi. Ja robię syrop, bo on uważa, że jest lepszy w cieście. Chociaż do syropu także wtyka swój nos.

– Dodaj trochę winogron.

Krzywię się.

— Tutaj masz truskawki, mango, trochę banana i winogrono? Czy to nie najobrzydliwsza rzecz na świecie?

– Zaufaj mi.

Wzrusza ramionami i dodaję nieco winogron. Trudno jest zrobić syrop, bez zrobienia hałasu, dlatego, gdy dodaję cukru, a Luke dodaje jego drugie tyle, podaje mi blender.

– Obudzimy wszystkich – mówię.

– Pieprzyć to. – Tak, tego właśnie mogłam się spodziewać.

– Na twoją odpowiedzialność. – Wymachuję palcem w jego stronę. – Ale zjem te gofry, czy twój brat mnie stąd wyrzuci, czy nie.

– Pieprzyć mojego brata. – Wymachuje palcem w moją stronę, tak jak ja przed chwilą w jego. – Ty nie będziesz tego robić. Nigdy.

– Myślałam, że powiedziałeś.

– Mam ci to przeliterować? – Jego dłoń ściska mój policzek. – Żadnego pieprzenia mojego brata, .

– A kogoś innego?

– No tak, wcale nie jesteś moja, co? Co najwyżej pieprzenie bogatego sukinsyna, który wyjechał do Nowej Zelandii i cię tu zostawił.

– To jego praca – mówię.

– Widać, że nie doceniasz uczucia, jakim jest miłość. To największy problem cholernych bogaczy.

– To co tu ze mną robisz?

– A ty co robisz tu ze mną?

Jakbyśmy nie mieli na to wpływu.

Jakbyśmy nie potrafili powiedzieć po prostu ‚stop'.

Jakbyśmy udawali, że nie wiemy, jak bardzo możemy siebie zniszczyć.

– Jestem w rzeczywistości bardzo terytorialny, bo niewiele pragnę dla samego siebie. – Ściska mocniej mój policzek. – Cóż, skoro nie mogę całości, to potrzebuję chociaż części. – Jego kciuk pieści moje usta, zaznaczając o co mu chodzi. – Bardzo, kurwa, terytorialny.

Ledwo oddycham.

Nie potrafię wydusić z siebie słowa.

Nie wiedziałabym, co mam mu powiedzieć.

– Ja chyba nie rozumiem.

– Uwierz mi, że ja tez jeszcze do tego nie doszedłem.

Włącza blender, który jest niesamowicie głośny i ignoruje śpiącego brata. Opieram głowę na jego ramieniu, przytulając się do jego bicepsa.

Nie powinnam.

Jednak nikt chyba lepiej nie rozumie mojego wewnętrznego sporu z tym, co dobre, a co złe, z tym, co zmieni mnie w oczach świata, nie tylko w jego. Jego zdanie tak naprawdę się nie liczy, nie jest kimś czyjś głos pokona cały świat. Nie jest silny, w sposób, który obchodzi świat.

Go nie obchodzi świat.

Mnie obchodzi za bardzo.

– Przestań myśleć – mówi ponad dźwiękami blendera.

– Co tu się dzieje? — Obracam głowę w kierunku męskiego głośny. Josh jest ubrany w bawełniane spodnie i gładką koszulkę.

– Robimy gofry na śniadanie, brachu.

– O czwartej nad ranem?

– Przynajmniej to nie godzina duchów. – Zdecydowanie nie mają dobrych relacji. – Chcesz zjeść trochę gofrów z przepisu Chrisa?

– Wyłącz to. Chcemy spać. — No tak on nie jest tu sam. – Zrobisz je o przyzwoitej godzinie i zjemy wszyscy razem.

– Jestem głodny teraz, do cholery. Sam kazałeś mi jeść.

– Jesteś naćpany? Mary Jane, jest naćpany?

– To moja wina. – Nie wiem, dlaczego się wtrącam. – To ja byłam głodna i miałam ochotę na gofry. Przepraszam. Luke robi to dla mnie.

– Przestań – mówi Luke.

– Przepraszam, Josh. Tak mi głupio.

Jego brat patrzy na mnie, jakby nie mógł uwierzyć, że tu jestem. Ocenia mój strój i pewnie się zastanawia, czy tutaj spałam.

– Już przestajemy.

Dalej na mnie patrzy.

– Już wystarczy, nic się nie stało. Myślałem, że jest szalony. Cieszę się, że Luke spotyka się z kimś takim, jak ty. Róbcie te gofry i możecie coś nam zostawić.

– Na pewno, Josh. – Uśmiecham się do niego, a on pomimo zaspanego wyglądu odwzajemnia uśmiech.

– Pieprz się. – Słowa mu nie wystarczają. Bierze pieprzoną miskę z ciastem i rzuca nią w Josha. Jednak jego brat się odsuwa, misja rozbija się o ścianę.

– Co ty robisz?!

– Nienawidzę tego, że jesteś moim bratem! Nienawidzę cię! Tak samo, jak ty nienawidzisz mnie! Nie jestem wystarczająco dobry, co ? Ale z nią jestem? Może ona mnie naprowadzi na pieprzoną właściwą drogę?! – Bierze blender i rozbija go o ziemie. – Pieprz się! Nie jestem pijany, naćpany, jestem tylko sobą!

– Dlaczego zawsze musisz się zachowywać z takim brakiem szacunku?! – krzyczy Josh. – Dlaczego niszczysz moje rzeczy?! Dlaczego nie możesz być dobrym bratem i posłuchać swojej dziewczyny?!

Luke wybucha gorzkim śmiechem.

– Dlaczego ja nie jestem wystarczająco dobry? – wrzeszczy na niego.

– Bo jesteś kawałkiem gówna, Luke. Zobacz, co sobie zrobiłeś. Dlaczego w końcu tego nie zrozumiesz? Zniszczyłeś naszą rodzinne!

– To wy zniszczyliście mnie! – wrzeszczy. – Chciałem zrobić pieprzone gofry, ale nie jestem na to dostatecznie dobry, co?

– Jest środek pieprzonej nocy! – krzyczy Josh.

– Gdybyś był dobrym bratem, nie spałbyś ze mną, pomagałbyś mi sobie z tym poradzić, robiąc głupie gofry!

– A co by było, gdybyś to ty w końcu był dobrym bratem?

– Nigdy nie będę dostatecznie dobry na to miano. – Luke podchodzi do Josha. – Wychodzimy, Mary Jane.

– Musisz to posprzątać – mówi mu brat. – Nie zostawisz mi tego. Wystarczająco dużo razy sprzątałem już twoje gówno.

A wtedy Luke robi coś czego nikt się nie spodziewał.

Pluje Joshowi w twarz.

Kim właściwie jest Luke Ainsworth i jego rodzina? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro