Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25 |ciasto na gofry|

Po cichu wkradamy się do mieszkania jego brata. Nigdy mi nie powiedział, dlaczego ma problemy ze snem, ale wiążę to z utratą jego przyjaciela. Nie wypytywałam o to. Wolę zaczekać.

– Robimy śniadanie? – Łapie mnie za rękę i ciągnie w głąb mieszkania. Nie jestem tu pierwszy raz, trafię do kuchni, ale mu najwidoczniej nie podoba się ten pomysł.

– W środku nocy?

– Na dachu możemy zobaczyć wschód i coś zjeść.

To najwyższy budynek na kampusie. Znajduje się w nim kilkupiętrowa biblioteka, a na samej górze, jest właśnie to mieszkanie, które jest ogromne. Nie wiedziałam, że cokolwiek znajduje się na dachu, ale do momentu, gdy go poznałam nie wiedziałam nawet, że ktoś tu mieszka.

– Chcesz mnie zrzucić z góry?

– A kogo bym wtedy całował? – Gdzieś w tym wszystkim łapie moją szczękę i daje mi buziaka.

Tak, to zdecydowanie nie ten rodzaj pocałunków, do których u niego przywykłam.

– Prawdziwy z ciebie romantyk.

– Łamacz serc. – Kolejny buziak. – Zobaczmy, co mój braciszek ma w lodówce. – Czuję, że nie utożsamia się z tym miejscem, może z żadnym.

– Jesteś dla mnie niezdrowy.

Luke tylko się uśmiecha.

– Masz ochotę na coś niezdrowego? Gofry z toną słodkiego gówna?

– Nie jem takich rzeczy, Luke.

– Nie spotykasz się też z takimi facetami, jak ja.

– O jedno szaleństwo za dużo.

Luke wykonuje kolejne w postaci posadzenia mnie na blacie.

– Nie mów, że nigdy tego nie robiłaś. – Chyba w tej chwili miałabym zbyt dużo takich rzeczy.

– Siedzenie na cudzych blatach nie jest wysoko na liście moich priorytetów.

– Pewnie też nigdy nie robiłaś ciasta na gofry, co? Panna bogata, która nigdy nie gotowała?

– Skąd wiesz, że jestem bogata?

– Bo jesteś wszystkim przed, czym do cholery uciekam.

Dlaczego nie może być bardziej oczywisty? W kółko rzuca we mnie szyfrem.

– Za to mogę zjeść gofra.

– Jak cholera, więcej niż jednego.

Wyszczerzam usta w uśmiechu, a on robi to samo.

To raczej on inicjuje wszystko, co nas dotyczy. Dlatego gdy nasze spojrzenia się krzyżują, a ja ciągnę go za koszulkę, zmuszając, zachęcając, żeby się do mnie przysunął, widzę w jego oczach zaskoczenie. Nie odrywamy od siebie wzroku, gdy się do mnie zbliża. W tej dobrze urządzonej kuchni, która nie na w sobie nic, co sugerowałoby, że znajduje się na kampusie przysuwa się do mnie, póki nie rozstawia moich nóg i nie staje pomiędzy nimi. Zaciskam kolana na jego biodrach, a on kładzie dłonie na moich udach.

– Bliżej – szepczę.

– Musiałbym być, kurwa, nagi, żeby być bliżej.

Zaplatam ręce wokół jego talii, przyciągając go bliżej. Opieram głowę o jego pierś, a on niezręcznie kładzie dłonie na mojej głowie, delikatnie mnie po niej gładząc.

– Znienawidzisz mnie – szepczę. – Ja czasem siebie nienawidzę.

– Myślę, że nikogo nie mogę nienawidzić bardziej, niż samego siebie.

Unoszę głowę, żeby na niego spojrzeć. Jego dłonie ściskają moje policzki.

– Raz, dwa, trzy, uciekaj.

Z jakiegoś powodu nie potrafię.

Opiera swoje czoło o moje, zaciskam dłonie na jego koszulce. Czuję się krucha i przerażona, bo wiem, że cały świat zgadza się z tym, żebym uciekała, ale ja nie potrafię.

Kręcę głową, chcąc przekonać samą siebie, on kręci głową razem ze mną, ocierając się nosem o mój nos.

On chyba też ma delikatną stronę.

– Gofry. – Całuje mnie w czoło i się odsuwa. Przyciągam go bliżej. Nie mam odwagi powiedzieć więcej, ale on to wie, bo daje mi serie buziaków w czoło. – Przyjmujesz wyzwanie kto zrobi lepsze ciasto?

– A może moglibyśmy współpracować?

– Lubisz współpracę? – pyta, chyba znając odpowiedzieć.

– Chcę ci pomóc, bo to ty nie umiesz zrobić ciasta. – Odpycham go od siebie.

– Ja? Robiłem ciasto cholernie wiele razy z Chrisem i Marią.

– Chcesz o tym pogadać?

– Uczcijmy jego pamięć najlepszymi goframi na świecie.

Nie znałam Chrisa, ale wydaje mi się, że ten mężczyzna jest wszystkim, co Luke uważał za swoje prawdziwe życie.

– Co jeszcze robił dobrego?

Luke się uśmiecha.

– Miał taki przepis na kurewsko dobry przepis na syrop do naleśników. Nie jestem pewien, czy powtórzę jego smak. – Coś zmienia się w wyrazie jego twarzy, jakby kryło się za tym jeszcze więcej.

– Możemy stworzyć własny.

– Czy to twoje życzenie?

Opieram brodę o jego bark.

Kręcę głową.

– Dobrze. Zróbmy własny pieprzony syrop.

– Owocowy?

– Z dużą ilością czekolady? – odmrukuje.

– Jest środek nocy!

– Mary Jane. – Pochyla się do mojego ucha. – Zawsze jest pora na czekoladę i seks. – Całuje mnie w ucho i odsuwa od siebie. – Skoro nie mogę mieć obu na raz.

– Mmmm, kocham czekoladę.

To go rozbawia.

Tak długo czekałam za Nathanem, żeby mój pierwszy raz był wyjątkowy, idealny, godny zapamiętania, a teraz już nie wiem.

Dlaczego, gdy czekasz za czymś idealnym spotyka cię takie gówno?

– Za dużo myślisz – mówi Luke. – Z czego chcesz ten syrop?

Jak tak nagle po prostu mogę zadowalać się czymś, co różni się wszystkim od tego, co chciałam? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro