Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13 |inny|


Następnego dnia, po nieprzespanej nocy u unikaniu myślenia o Luke'u i o tej dziwnej sytuacji, następuje kolejna dziwna sytuacja.

Przed moim akademikiem stoi mężczyzna oparty o maskę czarnego BMW. Nie jestem w stanie go ominąć, bo już mnie zauważa.

– Cześć – mówi, gdy do niego podchodzę. – Szukałem cię, ale ciebie nie było.

Denerwuje się, łatwo to po nim rozpoznaję. Znam go przez całe moje życie i starałam się zapamiętać i zrozumieć wszystko, co robi, żeby zawsze móc tu być dla niego.

– Cześć. – To wszystko, co jestem w stanie powiedzieć. Zakładam włosy za ucho, po czym powtarzam te czynność.

– Idziesz na siłownie, prawda? – Jest szósta rano. – Myślisz, że możesz ją sobie odpuścić i zabiorę cię na kawę? Wiem, że już jedną wypiłaś, więc oferuję też jakieś śniadanie?

– Co tu jeszcze robisz, Nathan?

Wzrusza ramionami, co jest do niego niepodobne.

– Tęskniłem za tobą – mówi, tak po prostu. – Tęsknie za tobą, za każdym razem, gdy mnie tu nie ma.

– Nathan...

– Wiem, że zapytasz, dlaczego teraz, ale myślę, że po prostu w końcu zrozumiałem, że nie umiem żyć bez ciebie.

Nasze spojrzenia się krzyżują.

– Nie wierzę, że chcesz kogoś takiego, jak tamten facet. Wiem, co dzielimy, Mary Jane. Jestem twoim Spidermanem, jesteś mi do cholery pisana.

Łzy zbierają się w moich oczach, ale po ostatniej masakrze z makijażem na pewno się nie rozpłaczę.

– Daj mi, proszę szansę. – Wyciąga do mnie dłoń i splata ze mną palce, pozwalam mu na to, ten gest zawsze mnie uspokajał.

– Ty nie rozumiesz – szepczę.

– Czego, Mary Jane? Myślisz, że nie wiem? Że nie rozumiem, dlaczego każesz mi wyjść z pokoju, dlaczego ukrywasz emocje? Dlaczego wszystko dusisz w sobie? Wiem, Mary Jane.

– Wiesz? – Mój głos się łamie, gdy on kiwa głową.

– To moja wina – mówi pewnie. – Powinienem dawno zapomnieć o różnicy wieku i sięgnąć po to czego pragnę.

Przyciąga mnie bliżej. Staję pomiędzy jego nogami, ledwo powstrzymując łzy.

– Daj mi szanse. – Jest stanowczy. – Nie musisz niczego przede mną ukrywać.

– Ty jesteś...

– Beznadziejnie w tobie zakochany – szepcze. – Ostrożny, bo nie wiem, co siedzi ci w głowie, gdy całujesz innego wytatuowanego gościa na moich oczach, ale jestem beznadziejnie w tobie zakochany.

– Nathan.

Bierze mój policzek w swoją dużą dłoń. To zwyczajny opis sytuacji ręka - policzek, ale zapominamy, że nawet duże ręce mają różne rozmiary. To trochę, jak z ubraniami szytymi na miarę, a tymi z sieciówki. Niby nosisz S, jak milion osób, ale gdy pójdziesz do krawca okaże się, że twoje S jest różne od innych S.

– Mary Jane, przestań się przede mną ukrywać, bo ja i tak nie przestanę cię kochać.

Czekałam na te słowa. Jednak zamiast się nimi cieszyć w mojej głowie pojawia się tona nowych pytań.

– A gdyby...

– Nawet wtedy. Widziałem, jak całujesz innego faceta, nawet wtedy.

Nie potrafię się tak po prostu rozpłakać. Nawet jeśli moje oczy tego chcą, to i tak się nie dzieje.

– Kawa, śniadanie?

– Jestem nieodpowiednio ubrana.

Patrzy na mój sportowy strój, coś iskrzy w jego oczach.

– Wyglądasz całkiem pięknie.

– Przestań. – Szturcham go w ramie.

– Podoba mi się, że nosisz to cały czas. – Zahacza palcem o naszyjnik. – Nawet idąc się trochę spocić. – ‚Trochę' to złe słowo. – W ten sposób wiem, że też. – Kręci głową. – To tylko dla ciebie ładny prezent, prawda?

Biorę jego policzek w dłoń, starając się zapomnieć, gdzie się tego nauczyłam i kręcę głową.

Muskam jego wargi swoimi.

– Pamiętam, jak to zrobiłaś. Wtedy to nie było właściwe, ale teraz jest.

Ignoruję jego słowa, skupiając się na byciu w tym najlepszą.

On oddaje pocałunek.

Nathan oddaje pocałunek.

To cholernie fantastycznie.

Jego palce muskają moją szyje, jego dłoń mocniej ściska moją, gładzę jego policzki i skupiam się na smaku jego miękkich warg.

Tak długo na to czekałam.

Tak bardzo tego pragnęłam.

Od zawsze.

Wie, że nie jestem idealna i dalej mnie chce. Może nie podał żadnych szczegółów, ale to wie. To mi wystarcza. Pozwala mi spróbować.

Kocha nawet to, czego jeszcze nie widział.

O Boże.

Uśmiecham się, on także się uśmiecha.

Opiera swoje czoło o moje.

– Tak długo na to czekałem – szepcze. – Przepraszam, że tak długo kazałem ci czekać.

Zaplatam ręce wokół jego szyi. Uśmiech nie chce zejść z mojej twarzy.

– Pocałuj mnie jeszcze raz, proszę.

– Też o tym marzę, ale masz za dwie godziny zajęcia, a jeszcze muszę cię nakarmić. – Całuje mnie w czoło. – Później, okej?

On wie lepiej.

Chce dać mi szanse.

Nie zamierzam się sprzeciwiać.

Otwiera mi drzwi, jak przystało na idealnego partnera i idzie do drzwi kierowcy.

Gdy tylko odjeżdża, jestem bardzo zachłanna jego dotyku, więc sięgam po jego dłoń i układam na swoim kolanie.

– Hej, potrzebuję obu, żeby prowadzić samochód, Mary Jane.

Pozwalam mu ją zabrać, nie pokazuję mojego rozczarowania.

Jednak pewna część mojego umysłu, której szczerze nienawidzę, podpowiada mi, że Spiderman potrafi prowadzić jedną ręką.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro