Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#2 Ból

>>>Harry<<<

Wszedłem do domu Clarie. Jej dom wykonuje funkcje szpitala. Ona jest tak jakby naszą lekarką i pielęgniarką. Zayn leżał w kuchni na stole. W okładach. Obok niego Liam na taborecie spał.

-Liam... Liam.... - powiedziałem mu do ucha, a on zaczął otwierać oczy.

-Ym... Harry... Z nim nie jest dobrze... która godzina? - zaczął mówić bez sensu, jak zawsze po przebudzeniu.

-Stary ocknij się. - wylałem mu na głowę szklankę wody.

-Co? Harry co się dzieje??? Deszcz pada? - dotknął swoich włosów, a ja roześmiałem sie z jego reakcji.

-Nie Liam. Świeci słońce. Ta woda to ze szklanki. Zaraz szkoła. Spróbuj sie ogarnąć. - powiedziałem i zaciągnąłem wolno okłady z pleców Zayna. Jego oczy się otworzyły i momentalnie płynęły z nich łzy. Zwilżyłem okłady i położyłem na jego plecach. Zayn zasyczał i zagryzł warge. Wziąłem morfine i wstrzyknąłem mu ją w plecy.

-Harry... to boli - zacisnął pięści, a łzy z jego oczu leciały strumieniami.

-Wybacz Zi. - spojrzałem na niego. Ból który te rany mu sprawiały... nie mogłem na to patrzeć wiec wyszedłem. Ale szybko tego pożałowałem.

>>>Louis<<<

Wyszedłem z domu, a na dziedzińcu kogoś odstrzeliwano. Kilka osób. Dwie kobiety. Chyba od Styles'ów. Jej syn przedarł się przez tłum kiedy Snow wycelował broń w dziewczynkę.

-Zostaw je Snow!!! One nic ci nie zrobiły!!! Puść je!!!- krzyczał lokowaty chłopak, który powstrzymywał łzy. Jakiś rudy chłopak starał się go utrzymać. On natomiast wyrywał się cały czas, by pomóc swojej rodzinie.

>>>Harry<<<

Kopnąłem Ed'a w kolana i dopadłem Snow'a. On wystrzelił i trawił w moją matkę. Dokładniej w jej serce. Rzuciłem nim i oswobodziłem płaczącą Gemme. Podszedłem do mojej bladej mamy, rozwiązałem jej ręce. Usiadłem i zacząłem się z nią bujać, płacząc. Ona otworzyła lekko oczy. Jeszcze żyła.

-Harry kocham cię i Gemme. Pilnuj jej.- powiedziała, a w jej oczach pojawiła się pustka, a z ust popłynęła strużka krwi.

-Nie... proszę... mamo... nie zostawiaj nas... błagam cię... mamo...- szlochałem, nie przejmując się że całe miasto na mnie patrzy. Gemma usiadła koło mnie i wtuliła się.

-Harry jej już nie ma. Chodź.- podciągnęła nosem dziewczynka. Chciałem na nią krzyczeć że mama żyje. I niech sobie pójdzie. Ale to nie jej wina. Ed pociągnął Gemme spowrotem w tłum i wysłał mi smutne i ostrzegające spojrzenie. Snow stał koło mnie z pistoletem przystawionym do mojej głowy.

-Zabij mnie!! No dalej!!!- odłożyłem ciało matki na ziemie i wstałem, a Snow cały czas miał pistolet koło mojej głowy. Usłyszałem wystrzał, zacisnąłem oczy , ale nic nie poczułem. Jedynie powietrze koło mojego ucha. I świst. Pocisk przeleciał koło mnie.

- Prosze. Boisz się! Jak każdy! Boisz się śmierci! A twoja matka?! Chciała uratować dzieciaka i zginęła!!! Ja tu żądze! Nikt tego nie zmieni!- wyrzykiwał, a mi sięchciało rzygać od tych jego bzdur.

- To ty się boisz!!! Ty się boisz że jeśli ktoś odbierze ci władze, będziesz nic nie wartym człowiekiem. To ty się najbardziej boisz!! Zabijasz bo boisz się śmierci- krzyknąłem mu w twarz.

-To ja jestem śmiercią. Nie boje się jej. Ja nie boję się niczego.- powiedział mi na ucho i odszedł. Zostawiając mnie na dziedzińcu. Ed podbiegł popchnął w stronę autobusu, który jechał do szkoły.

>>>Louis<<<

Kiedy chłopak o zielonych oczach wsiadł do busa wszyscy zaczęli mu bić brawo. Nie wiem z jakiego powodu, ale dołączyłem do nich. Nie wiem czy bylbym w stanie uratowac moje rodzenstwo. Jasne ze poswiecilbym im zycie i kocham ich, ale strach moglby mnie sparalizowac.

-Harry! Co z Zayn'em?-zapytal go blondyn a loczek usiadl kolo niego. Siedzieli na tyle blisko mojego miejsca ze moglem slyszec ich rozmowe.

-Zle. Liam jest zrozpaczony, a Zayn ciagle cierpi. Clarie nie ma odpowiednich lekow. Potrzebna masc z rumianku i jakis tam kwiatow.-powiedzial smutny, a mi na jego smutek tez jakos smutno sie zrobilo.

-Moja ciotka ma taka!-dosiadl sie do nich ten rudy. Chyba Ed. Tak Ed. Znam go ze szkoly.

-Gdzie mieszka?- chlopak z brazowymi oczami wszedl do busa, ktory ruszyl.

-Jakies 10 lilometrow stad Liam. Mozemy sie tam przejsc dzisiaj.-powiedzial, na co brazowooki potwierdzil energicznie glowa.

Rozmowy ucichly i zaczelismy sluchac relacji z Igrzysk Smierci. Z naszego dystryktu wybrali Katnise Ewerdy i Pete Malarck. Weatchnalem. Znam ich z widzenia. Ciekawe jak to sie wszystko skonczy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro