#2 Ból
>>>Harry<<<
Wszedłem do domu Clarie. Jej dom wykonuje funkcje szpitala. Ona jest tak jakby naszą lekarką i pielęgniarką. Zayn leżał w kuchni na stole. W okładach. Obok niego Liam na taborecie spał.
-Liam... Liam.... - powiedziałem mu do ucha, a on zaczął otwierać oczy.
-Ym... Harry... Z nim nie jest dobrze... która godzina? - zaczął mówić bez sensu, jak zawsze po przebudzeniu.
-Stary ocknij się. - wylałem mu na głowę szklankę wody.
-Co? Harry co się dzieje??? Deszcz pada? - dotknął swoich włosów, a ja roześmiałem sie z jego reakcji.
-Nie Liam. Świeci słońce. Ta woda to ze szklanki. Zaraz szkoła. Spróbuj sie ogarnąć. - powiedziałem i zaciągnąłem wolno okłady z pleców Zayna. Jego oczy się otworzyły i momentalnie płynęły z nich łzy. Zwilżyłem okłady i położyłem na jego plecach. Zayn zasyczał i zagryzł warge. Wziąłem morfine i wstrzyknąłem mu ją w plecy.
-Harry... to boli - zacisnął pięści, a łzy z jego oczu leciały strumieniami.
-Wybacz Zi. - spojrzałem na niego. Ból który te rany mu sprawiały... nie mogłem na to patrzeć wiec wyszedłem. Ale szybko tego pożałowałem.
>>>Louis<<<
Wyszedłem z domu, a na dziedzińcu kogoś odstrzeliwano. Kilka osób. Dwie kobiety. Chyba od Styles'ów. Jej syn przedarł się przez tłum kiedy Snow wycelował broń w dziewczynkę.
-Zostaw je Snow!!! One nic ci nie zrobiły!!! Puść je!!!- krzyczał lokowaty chłopak, który powstrzymywał łzy. Jakiś rudy chłopak starał się go utrzymać. On natomiast wyrywał się cały czas, by pomóc swojej rodzinie.
>>>Harry<<<
Kopnąłem Ed'a w kolana i dopadłem Snow'a. On wystrzelił i trawił w moją matkę. Dokładniej w jej serce. Rzuciłem nim i oswobodziłem płaczącą Gemme. Podszedłem do mojej bladej mamy, rozwiązałem jej ręce. Usiadłem i zacząłem się z nią bujać, płacząc. Ona otworzyła lekko oczy. Jeszcze żyła.
-Harry kocham cię i Gemme. Pilnuj jej.- powiedziała, a w jej oczach pojawiła się pustka, a z ust popłynęła strużka krwi.
-Nie... proszę... mamo... nie zostawiaj nas... błagam cię... mamo...- szlochałem, nie przejmując się że całe miasto na mnie patrzy. Gemma usiadła koło mnie i wtuliła się.
-Harry jej już nie ma. Chodź.- podciągnęła nosem dziewczynka. Chciałem na nią krzyczeć że mama żyje. I niech sobie pójdzie. Ale to nie jej wina. Ed pociągnął Gemme spowrotem w tłum i wysłał mi smutne i ostrzegające spojrzenie. Snow stał koło mnie z pistoletem przystawionym do mojej głowy.
-Zabij mnie!! No dalej!!!- odłożyłem ciało matki na ziemie i wstałem, a Snow cały czas miał pistolet koło mojej głowy. Usłyszałem wystrzał, zacisnąłem oczy , ale nic nie poczułem. Jedynie powietrze koło mojego ucha. I świst. Pocisk przeleciał koło mnie.
- Prosze. Boisz się! Jak każdy! Boisz się śmierci! A twoja matka?! Chciała uratować dzieciaka i zginęła!!! Ja tu żądze! Nikt tego nie zmieni!- wyrzykiwał, a mi sięchciało rzygać od tych jego bzdur.
- To ty się boisz!!! Ty się boisz że jeśli ktoś odbierze ci władze, będziesz nic nie wartym człowiekiem. To ty się najbardziej boisz!! Zabijasz bo boisz się śmierci- krzyknąłem mu w twarz.
-To ja jestem śmiercią. Nie boje się jej. Ja nie boję się niczego.- powiedział mi na ucho i odszedł. Zostawiając mnie na dziedzińcu. Ed podbiegł popchnął w stronę autobusu, który jechał do szkoły.
>>>Louis<<<
Kiedy chłopak o zielonych oczach wsiadł do busa wszyscy zaczęli mu bić brawo. Nie wiem z jakiego powodu, ale dołączyłem do nich. Nie wiem czy bylbym w stanie uratowac moje rodzenstwo. Jasne ze poswiecilbym im zycie i kocham ich, ale strach moglby mnie sparalizowac.
-Harry! Co z Zayn'em?-zapytal go blondyn a loczek usiadl kolo niego. Siedzieli na tyle blisko mojego miejsca ze moglem slyszec ich rozmowe.
-Zle. Liam jest zrozpaczony, a Zayn ciagle cierpi. Clarie nie ma odpowiednich lekow. Potrzebna masc z rumianku i jakis tam kwiatow.-powiedzial smutny, a mi na jego smutek tez jakos smutno sie zrobilo.
-Moja ciotka ma taka!-dosiadl sie do nich ten rudy. Chyba Ed. Tak Ed. Znam go ze szkoly.
-Gdzie mieszka?- chlopak z brazowymi oczami wszedl do busa, ktory ruszyl.
-Jakies 10 lilometrow stad Liam. Mozemy sie tam przejsc dzisiaj.-powiedzial, na co brazowooki potwierdzil energicznie glowa.
Rozmowy ucichly i zaczelismy sluchac relacji z Igrzysk Smierci. Z naszego dystryktu wybrali Katnise Ewerdy i Pete Malarck. Weatchnalem. Znam ich z widzenia. Ciekawe jak to sie wszystko skonczy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro