#1 Molly i Snow
>>>HARRY<<<
Stałem na dziedzińcu i oglądałem jak znowu katują Zayna. Sam powinienem tam stać już tysiące razy, jednak udało mi się uciec
-To jest lekcja! Którą zapamiętacie! Żeby nie robić protestów!- dowódca Snow odszedł zostawiając go na kolanach przywiązanego za nadgarstki do drewnianego pala na środku dziedzińca. Spojrzałem na Liama i jednym porozumiewawczym spojrzeniem ruszyliśmy na środek.
-Dajcie deskę!- Liam krzyknął, a tłum nadal stał.
-Nie słyszycie!? Trzeba go stąd zabrać!- jakiś niski blondyn wyłonił się z tłumu z deską. Odwiązałem nadgarstki mojego przyjaciela i położyłem. Zaynowi łzy płynęły po twarzy, ale próbował być silny.
-Zayn nie płacz. Zaraz przestanie boleć.-Liam ścisnął jego rękę.
-Pomóżcie mi go zanieść do Clarie.- powiedziałem i złapałem z blondynem za dwa końce deski. Liam szedł obok nas trzymając Zayna za rękę.
-Buntownicy....- słyszę szepty w okół.
-Zostaną straceni...- szepty nie ucichają, wręcz na odwrót. Wchodzimy do domu Clarie.
-Co się stało?!- krzyknęła 25-latka.
-Obronił dzieciaka.- powiedział Liam, a Clarie wstrzyknęła morfinę w plecy mojego przyjaciela. Zayn sapnął i ścisnął rękę Liama tak, że była sina.
-Teraz Liam zostanie. Wy idźcie. Jeszcze posądzą was o spisek.- powiedziała. Po czym wyszedłem z blondynem z jej domu. Spojrzałem na niebo i otoczenie. ,,Policja" zaganiała już wszystkich do domu, bo za pół godziny będzie godzina policyjna.
-Nie zdążę do domu- mruknąłem. Przecież do domu mam godzinę, nie wyrobie się.
-Ja też. W ogóle jestem Niall.- powiedział i zaczął się gorączkowo rozglądać. Złapałem jego nadgarstek i przycisnąłem za zakrętem dalej do ściany. Obok nas przeszła grupka policjantów,a Niall odetchnął z ulgą. Odsunąłem się od niego i wyjrzałem za róg. Jakiaś 10-letnia, może 9-letnia dziewczynka uciekała przed żandarmerią.
-Zostań tu Niall... -szepnąłem i ruszyłem w ukryciu. Dziewczynka opadała z sił, a straż cały czas ją ścigała. W końcu byłem na tyle blisko żeby ją złapać. Oplotłem dłonie na jej brzuchu i ustach. Ona zaczęła się wyrywać i piszczeć.
-Cicho... nie chcesz żeby żandarmeria nas złapała... jestem Harry. Nie wyrywaj się i nie krzycz nic cie nie zrobię- szepnąłem jej na ucho a ona przestała wierzgać.
-Jestem Molly..- szepcze i łapie moją rękę- boję się-szepnęła. Przytuliłem ją i wziąłem na ręce.
-Nie bój się. Wezmę cię ze sobą do domu, a rano wrócisz do mamy okej?- ona tylko pokiwała głową, a ja zacząłem iść w stronę blondyna.
*Następny dzień*
-Harry... Hazza wstań. Jestem głodna.- Molly szturchnęła mnie w ramię. Otworzyłem oczy i spojrzałem na godzinę. 7.00.
-Już Molly. Chodzisz do szkoły?- zapytałem. Mentalnie przybiłem sobie faceplama. Oczywiście że chodzi.
-Tak. Chodze. Co to za pytanie?-zapytała zdziwiona.
-Rano nie ogarniam. Wybacz. Byłaś juz budzić moją siostrę?
-Nie. - odpowiedziała krótko i ruszyła w strone małej kuchni.
-Harry? Co robi jakaś dziewczyka w naszej kuchni?- Gemma krzyknęła. No to jestem w dupie.
-To Molly. - zacząłem jej tłumaczyć caly wczorajszy wieczór i to jak katowali Zayna. Właśnie! Zayn!
-Gemma musze wyjść. Zaprowadź Molly do szkoły. Pa. - pocalowalem moją siostre i dziewczynkę i ruszylem w stronę domu Clarie.
____________________________________________
Witam. Mam nadzieje ze nie spieprzyłam pierwszego rozdziału. :/ Okej. To podoba się??? :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro