×~10~×
•Charlotte Pov•
Ranek. Obudziłam się. Zobaczyłam...ciemne drzwi. No tak, mieszkam w małym składziku obok mojego gabinetu. I jedyne co mam tu, to łóżko, lampka, i budzik.
Wyszłam ze składziku, i ruszyłam do gabinetu. Szybko się przebrałam w mon mundur, i zeszłam do "ogrodu". Nazbierałam pare ładnych kwiatów oprócz róż, i zrobiłam z nich bukiet. Szybko poszłam dać je do dzbanka z wodą, aby nie zwiędły, i obok niego dałam karteczkę z napisem "nie tykać". Okej, jak wszystko zrobione, czas przygotować plan B. To ten, mam kij, i mam już uszyty przez Antonię duży biały wełniany prostokąt. Hmm...czas zrobić flagę.
~time skip~
Po jakiejś godzinie byłam gotowa.
-Ludzie, jeść! -usłyszałam głos Antonii z dołu. Od razu zeszłam, i na dole byli już wszyscy. Szybko coś zjadłam, i poszłam po Storm.
-Generale. -stanęłam obok niej.
-Pani Marszałek! -uśmiechnęła się.- To..już mam iść się przygotować?
-Nie, możesz iść tak jak jesteś teraz. Czekam w gabinecie. -odparłam i poszłam do gabinetu. Po chwili pojawiła się nasza generał.
-To gdzie idziemy?
-Zobaczysz. -powiedziałam biorąc bukiet kwiatów, i wychodząc. Storm poszła za mną.
~time skip~
Całą drogę nic nie mówiłyśmy, a już powoli dochodzimy do tego miejsca.
-Czy to jest bunkier Chloë i Rozy? -spytała się.
-Oui, oui, oui, spostrzegawcza jesteś. -odparłam, i zapukałam do drzwi. Po chwili otworzyła sama Chloë- Chloë, słuchaj, to chyba czas, żebyśmy się pogodziły, i skończyły tą wojnę!
•Storm Pov•
-Chloë, słuchaj, to chyba czas, żebyśmy się pogodziły, i skończyły tą wojnę! -usłyszałam od pani Marszałek. Bukiet był wyciągnięty w stronę Nazistki, która po usłyszeniu tego zdania z pokerface'em zamknęła drzwi.
No jedyne o czym teraz mogę myśleć na zakończenie tej sytuacji, to to:
Idealne.
Ale to nie koniec bo Charlie mnie prosi o pomoc.
Postanowiłam powalić w te drzwi.
-Czego?! -otworzyła zirytowana Chloë.
-Mogę słówko? -spytałam z uśmiechem i mordem w oczach.
-Czemu nie? -odparła, i wpuściła mnie do środka.
-Dobra, słuchaj, mam dosyć tej wojny. Masz przyjąć te kwiaty, i podpisać umowę pokojową, bo większość z nas chce mieć normalne życie. Wiesz w ogóle ile się to ciągnie?! -zaczęłam, a uśmiech znikł mi z twarzy.
-Jakieś....pare tygodni? -odpowiedziała niepewnie. Walnęłam ją lekko w głowę.
-Dzisiaj mija rok! -krzyknęłam.- Więc wyjdziemy tam teraz, przyjmiesz te kwiaty, i będzie koniec wojny. Jasne?
-T-tak... -szepnęła. Wow, ona się mnie boi?
Tak czy inaczej, wyszłyśmy, a Chloë zrobiła to o co prosiłam. Yay~
################
Ostatni rozdział. Teraz tylko zakończenie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro