Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

(8)

P.O.V. Tom

[T/i] uśmiechnęła się do mnie smutno i zaczęła lecieć na podłogę. Szybko ją złapałem i próbowałem za wszelką cenę zatamować krwawienie. Boże ja ją normalnie za to zabiję!! To ja powinienem dostać tę kulkę!! Szybko ściągnąłem bluzę i zacząłem tamować krew ale było wciąż za mało.

- KOMUNISTO!!! LEĆ PO APTECZKĘ!!! - 

Komuch szybko poleciał po apteczkę i równie szybko wrócił. Bez słowa dał mi apteczkę. Wiedział że jeżeli by coś powiedział to skończył by albo za oknem albo z moim harpunem wbitym w ten jego pusty łeb. Szybko zacząłem opatrywać (nie wiem jak to się odmienia ale wiecie o co chodzi) ranę. 

- EDD!! CO Z TĄ KARETKĄ!! -

- Tom... spokojnie już jedzie. -

Edd widać że też był spanikowany. Co kur*a "spokojnie". Jak w tym momencie można być spokojnym gdy osoba którą się kocha wykrwawia się na śmierć!!!

- JAK JA KURDE MAM BYĆ TERAZ SPOKOJNY!! - 

Wziąłem delikatnie [T/i] na ręce i zaniosłem na dwór. Reszta moich przyjaciół... i komunista poszli za mną. Przekazałem ją lekarzom a sam wydarłem się że wsiadamy do auta. Teraz to akurat mam w dupie czy ktoś mnie usłyszy albo czy komuś nie przeszkadzam... w sumie wcześniej zawsze to miałem w dupie do puki ona się nie pojawiła. Ja i Edd wsiedliśmy do auta. Stwierdziliśmy że Matt zostanie by przypilnować domu a Tord zostaje by przypilnować Matta.

~Time Skip~

Siedziałem przed salą gdzie zabrali moją księżniczkę. Byłem tak zrozpaczony że zapomniałem dojebać temu komuniście. Edd cały czas mi towarzyszył. W sumie jest jej bratem. Wtedy z sali wyszła pielęgniarka. Równocześnie się zerwaliśmy.

- Co z nią!! -

- Mogę udzielić informacji tylko rodzinie dziewczyny. -

- Ja jestem jej bratem. -

Powiedział Edd. 

- Aha. W takim razie... dziewczyna jest w stanie krytycznym... na nasze nieszczęście pocisk przebił żołądek i zatrzymał się na kręgosłupie... aktualnie lekarze walczą o jej życie... współczuję. -

Łzy same mi leciały tak jak Eddowi.

- Dobrze... może wy jedźcie do domu odpocząć a jeśli coś się zmieni to ja zadzwonię, proszę tylko zapisać mi swój numer. -

Kobieta podała Eddowi kartkę i ołówek. Edd zapisał numer ale parę łez skapnęło na kartkę. Gdy tylko pielęgniarka odeszła Edd rzucił się aby mnie przytulić. Normalnie zaczął bym się drzeć że co on wyprawia, ale tym razem oddałem przytulas. Staliśmy tak jakieś 5 min. Potem Edd się ode mnie oderwał. Pociągnął nosem, przetarł oczy.

- Dobra wracamy do chłopaków. -

~Time Skip~

- Jesteśmy. -

Powiedział słabo Edd wchodząc do domu.  W korytarzu natychmiast pojawił się Matt.

- I co z nią?! -

Ty on martwi się o kogoś kto nie jest nim. Ja go nie poznaję. Edd znowu się rozpłakał i wtulił się w rudzielca. Ten chyba nie ogarną o co chodzi. 

- No ale co z nią?... -

Chyba do niego dotarło bo jemu też zaczęły lecieć łzy.

- Spokojnie Edd. Wiem co czujesz ja to czuję za każdym razem jak mi pęknie lusterko. -

Nie no ja z nim nie mogę.

- Tom? Czy ty płakałeś? -

Narcyz patrzył na mnie z wypisanym znakiem zapytania na twarzy.

- Tak! Płakałem! I chuj ci do tego!! -

Wydarłem się na niego i skierowałem się na górę. Nagle gdy przechodziłem obok pokoju komunisty ze środka usłyszałem coś... jakby... płacz... nie to nie możliwe przecież komuch nie ma uczuć. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro