Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

(6)

Graliśmy tak do czasu aż nie zrobiło się ciemno. Spłukałam się ze wszystkich drobniaków. Ale za to teraz mogłam wsiąść tego wielkiego misia na którego poluję.

- Poproszę tego wielkiego misia. -

Facet zaczął liczyć punkty.

- Brakuje pani jednego punkta. -

Czy to jest jakiś piepsz*ny żart! Wtedy ktoś na stole położył masę punktów.

- Poproszę tego wielkiego misia. -

No to jestem w dupie... w wielkiej, czarnej dupie.

- Miś dla ślicznej pani. -

Powiedział chłopak wyciągając w moją stronę upragnioną nagrodę.

- Na prawdę chcesz mi go dać?-

Zapytałam.

- Bież widziałem że go chcesz a brakuje ci jednego punkta. -

Uśmiechnął się do mnie. Szczeże wyglądał troczę jak Tom ale ma mniejsze oczy. Wzięłam od niego misia.

- Dzięki. -

- Nie ma sprawy a tak wo gule Jon jestem.

- [T/i]. -

- A co taka dziewczyna jak ty tutaj robi? -

Zapytał.

- "Przyjechał" z kolegami i bratem. A taki chłopak jak ty co tutaj robi? -

Uśmiechnęłam się do niego.

- Szczęścia szukam. -

Zapadła chwilowa cisza po której oboje wybuchliśmy śmiechem. Dobrze mi się z nim gadało. Wymieniliśmy się numerami telefonów. Oddałam mu te wszystkie punkty które ja uzbierałam, on się strasznie wypierał ale powiedziałam że jak ich nie weźmie to mu je wepchnę w gardło, zadziałało. I pewnie gadalibyśmy dalej gdyby nie pewna czwórka chłopaków o różnych kolorach bluz. Pierwszy zareagował Tord.

- Hej wam. To jest Jon. Poznałam go przed chwilą i dał mi tego ogromnego misia. -

Wyciągnęłam misia przed siebie.

- Ta. -

Jednak Tomek jest oschły. Ciekawe tylko który z tej dwójki Tomów jest prawdziwy. Wesoły i milusi czy oschły i nie czuły.

- Chodźcie do domu. -

- No okej. -

Przytaknęliśmy.

- Dobra to ja też się będę zbierał. -

Jon się nachylił i dał mi buziaka w policzek. Wszystkich zamurowało a Tom i Tord wyglądali jakby mieli zaraz się na niego rzucić.

- Zadzwonię potem. -

Wyszeptał mi do ucha po czym się odsunął.

- To na razie. -

I odszedł jakby nigdy nic. Ja złapałam chłopaków za kaptury ich bluz i zaczęłam ciągnąć w stronę wyjścia. Oczywiście miś dalej był grzecznie pod moją pachą. Stałam przed autem a chłopaki dalej nie kontaktowali.

- Halo ja jeszcze nie mam prawa jazdy. -

Machałam im rękami przed twarzą. Nagle wszyscy się tak jakby "obudzili" z jakiegoś snu. Wsiedliśmy i jechaliśmy w ciszy. Ja sobie nuciłam jakoś muzyczkę a reszta siedziała jak na szpilkach. (Lol chłopaki na szpilkach XD ) Dojechaliśmy do domu. Ja byłam w bardzo dobrym nastroju. Weszłam do domu.

- Chłopakiiii to co robimy? -

Zapytałam kładąc się na kanapie.

- Rozmawiamy. -

Odparł Edd bardzo poważnym głosem. To do niego nie podobne.

- A o czym chcecie rozmawiać? -

Chłopcy spojrzeli po sobie i równocześnie mi odpowiedzieli.

- O Jonie. -

- No dobra a o czymś dokładniej? -

- Czy was coś łączy? -

Zapytał Tord.

- Nie,... -

Odetchnęli z ulgą.

-...jeszcze nie. -

Kurde chyba dodawanie tego było błędem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro