Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

38. Własne mroki.




— Proszę do mnie wrócić! — krzyknęła Pinna starając się wpłynąć jakkolwiek na syna. Ketu wpadł w głupawkę i latał po izbie śmiejąc się na cały głos i zgrabnie unikając rąk Pinny. W izbie było ciepło, w kominku trzaskał ogień, a przed nim stała wielka bala wypełniona parującą wodą. Pinna od dziesięciu minut starała się zmusić Ketu do kąpieli. Jedyne co osiągnęła to, że teraz biegał nagi.
Nagle drzwi otworzyły się, a śnieg zawirował w wejściu. Ketu pisnął i schował pod kołdrę, bo nagle temperatura w izbie spadła o kilka stopni. Na szczęście nie na długo, drzwi zamknęły się i wtedy Ketu wystrzelił z łóżka i dzikim krzykiem:
— TATA!
Alti złapał go w ostatniej chwili, bo chłopiec rzucił się mu na szyje.
— A co to za golas! — zaśmiał się stawiając Ketu ponownie na ziemi.
— Od dziesięciu minut staram się go wykąpać. — jęknęła Pinna wstając, by przywitać się z mężem. Alti objął ją w pół i pocałował czule.
— Ketu proszę w tej chwili do bali! Woda ci wystygnie i będziesz się kąpał w zimnej.
— Ale ja nie chcę!
Alti zobaczył, że Pinna jest na granicy cierpliwości, więc postanowił sam się zająć synem.
— Chodź kolego, mama każe się wykąpać więc idziemy się kąpać bez dyskusji.
Ketu nawet nie starał się wyrwać. Posłusznie wkroczył do bali i usiadł. Zaczął się pluskać ze śmiechem, a Alti usiadł na podłodze jednocześnie grzejąc plecy od ognia. Pinna usiadła na krześle i odetchnęła. Widział, że była zmęczona, skrzydła opuściła smętnie do samej ziemi, a głowę oparła na ręce. Alti starał się przychodzić do nich jak najczęściej, ale miał też prace, z której nie mógł zrezygnować. Pinna to rozumiała, ale bał się, że któregoś dnia Ketu wytknie mu, że go z nim nie było. Dlatego teraz bawił się myjąc syna dodając do tego tyle afektu na ile było go stać. Ketu pluskał się i śmiał na całe gardło zarażając obojga rodziców.
Po skończonej kąpieli cała posadzka, jaki i Alti był mokry, a Ketu siedział owinięty ręcznikiem na kolanach Pinny, która dodatkowo otuliła go własnymi skrzydłami by nie zmarzł. Alti wytarł twarz i usiadł na krześle. Okrył stopy Ketu, które jakimś cudem nadal pozostały odkryte i uśmiechnął do Pinny.
— Daj mi go. Zaniosę go do łóżka. — szepnął wstając kilka minut później, gdy Ketu spał z otwartymi ustami przyciśnięty do Pinny. Pinna bez słowa podniosła się i przekazała syna Altiemu. Chłopak ruszył na górę po skrzypiących schodach i wszedł do maleńkiego pokoiku po lewej stronie. Wewnątrz było jak w saunie, bo jedną ścianę zajmował komin i teraz cegły oddawały ciepło. Alti ułożył nadal śpiącego syna do jego łóżka i okrył go szczelnie puchową kołdrą. Narzucił skórę zwierzęcia i ucałował prosto w czarne jak jego samego włosy. Zostawił jedną świecę w oknie, po czym wyszedł uśmiechając się do samego siebie.
— Proszę. — powiedziała Pinna podając mu kieliszek z winem. Uśmiechnął się i przejął trunek. Był mocny, ale i tak wypił połowę za jednym razem. Usiadł na łóżku i przyciągnął Pinnę za skrzydło. Usiadła obok niego, a on czym prędzej objął ją w talii.
— Przepraszam, że tak rzadko do was przychodzę.
— Wcale nie przychodzisz rzadko, masz pracę, która jest wymagająca i ja to rozumiem. Jesteś z nami tak często, jak możesz.
Alti spuścił głowę.
— Nie martw się, kochany. Naprawdę niczego nam nie brakuje. — szepnęła całując go w policzek. Zsunęła się niżej i oparła głowę o jego klatkę piersiową. Alti zaczął bawić się jej długimi blond włosami. Już żadne nic nie powiedziało. Dalej pieścił jej włosy, ale jego ręka stawała się coraz cięższa. Wino rozluźniło w Altim wszystko, a zwłaszcza powieki i nawet nie wiedział, kiedy jego głowa opadła na bok i zasnął.
Nie potrafił powiedzieć ile spał, ale ocknął się z bolącym karkiem i ze zdrętwiałą ręką. Za oknem nadal było ciemno, więc nie spał długo. Przełknął ślinę nadal o smaku wina i delikatnie chwycił Pinnę. Mruknęła coś pytając przez sen.
— Śpij, tylko cię przekręcam. — szepnął otulając ją futrami i przygładził włosy. Dziewczyna momentalnie znieruchomiała. Alti usiadł na łóżku i rozruszał zdrętwiałą rękę. Wstał i dorzucił kilka polan do gasnącego ognia. Odwrócił się, by popatrzeć na śpiącą Pinnę, gdy nagle go zobaczył.
Stał pod oknem schowany tak by nie padała na niego łuna ognia z kominka. Altiego sparaliżowało. To nie był pierwszy raz, gdy go widział. Mały chłopiec mający maksymalnie sześć lat świdrował Altiego nienawistnym spojrzeniem.
— Ciekawe, że Yaku ma czas dla Livid. — syknął wchodząc w blask ognia. Alti cofną się. — Gadasz, że taki jesteś zapracowany, a robisz dokładnie to samo co Yaku. On ma czas dla swojej dziewczyny, a ty unikasz i żony i syna.
— Przestań — szepnął przerażony Alti.
— Olewasz ich. Wolisz zespół od własnej rodziny. Zobaczysz skończy się tak, że Pinna się zmęczy. A przypominam, że twój brat jest niezłą alternatywą. Gdyby nie ty już by była jego. — zachichotał chłopiec.
— Zamknij się! — krzyknął Alti.
— Tato?
Alti obejrzał się i zobaczył kolejnego chłopca. Strach go sparaliżował, nie panował nad sobą. Ruszył ku niemu i zaczął krzyczeć:
— ZOSTAW MNIE W SPOKOJU! ZNIKAJ STĄD!
Następnie stało się coś, czego Alti kompletnie się nie spodziewał. Chłopiec zaczął płakać.
— Co ty wyprawiasz Alti? — Pinna wstała i ruszyła do niego. Alti zamrugał i z przerażeniem stwierdził, że to nie był chłopiec a Ketu. Jak mógł nie rozpoznać własnego syna?
Ketu wył jak ranione zwierze i będąc czystym przerażeniem wplątał się matce w szyję. Pinna popatrzyła na Altiego z wyrzutem bujając się z synem na rękach.
— Co w ciebie wstąpiło?
— Przepraszam. — mruknął, a w gardle poczuł łzy. Opadł na krzesło i przeczesał włosy palcami. W izbie dalej słychać było płacz Ketu.
— Przepraszam — powtórzył. Czuł się jak sparaliżowany, serce waliło mu w piersi, a w ustach czuł kwaśny posmak. Wstał. Podszedł do nich i pogładził syna po plecach. Ketu spiął się i rozpłakał jeszcze bardziej. Pinna usiadła na łóżku i nawet nie próbowała odkleić od siebie Ketu. Alti nie wiedział, co robić. Bał się, że właśnie zaprzepaścił całą relację z synem. Zmusił się, by usiąść obok nich i ponownie przeprosił.
— Ketu nie chciałem. Proszę wybacz mi.
Ketu już nie płakał a chlipał co chwilę wstrząsany czkawką. Pinna w końcu odkleiła go od siebie i posadziła na kolanach tak, że Alti zobaczył jego zapłakaną twarz. Chwycił jego rączkę i odetchnął z ulgą, gdy Ketu jej nie zabrał.
— Przyszedłem pić. — mruknął przepraszającym tonem, a Alti jęknął.
— To nie twoja wina. Ja popełniłem błąd. — powiedział ścierając łzy z jego policzków. Ketu nagle wyciągnął ku niemu rączki a Alti ze ściśniętym gardłem uściskał syna przegryzając wargę, by się nie rozpłakać. Doskonale zdawał sobie sprawę, że Pinna mu nie daruje i gdy tylko Ketu ponownie zaśnie obrzuci go pytającymi spojrzeniami żądając wyjaśnienia.
Pomylił się tylko w jednym. Gdy Ketu znów zasnął w jego ramionach nie spojrzała na niego, nawet nie zabrała mu syna od razu zapytała, a raczej zażądała odpowiedzi. Alti bał się tego panicznie, ale musiał jej powiedzieć. Nie miał wyjścia jak opowiedzieć jej o swoich mrocznych dzieciach.
— Nie potrafię powiedzieć, kiedy to się zaczęło, ale... — zaczął wzdychając. Czuł jej obecność obok siebie, mimo że nie dotykała go. Skrzydła złożyła na plecach i czekała.
— Zaczął mnie nawiedzać, przychodzić do mnie niczym duch i szeptać straszne rzeczy. Mały chłopiec mniej więcej w wieku Ketu. Dzisiaj pojawił się tam w kącie. Szeptał okropne rzeczy, kazałem mu zniknąć, ale nie chciał odejść. Byłem przerażony. Odwróciłem się i zobaczyłem Ketu. Nie myślałem racjonalnie, byłem pewny, że to znów ten chłopiec. Straciłem panowanie i krzyknąłem. Pinna ja wiem, jak to brzmi, ale musisz mi uwierzyć. — Ostatnie zdanie powiedział głośniej i dobitniej, bo dziewczyna wstała i usiadła przy stole tyłem do niego. Alti wcale jej nie winił, gdyby ktoś powiedział mu takie brednie też by nie uwierzył, ale co miał począć? Chłopca przecież widział naprawdę.
Pinna dalej siedziała przy stole z głową opartą na rękach. Jej ramiona drżały widział to po piórach jak dygoczą w blasku kominka. Alti znów poczuł skurcz w żołądku. Przeniósł Ketu na skóry, okrył go szczelnie i podszedł do Pinny. Gdy jej dotknął podskoczyła i spojrzała na niego. Płakała. Alti ukląkł przed nią i wziął jej dłonie.
— Przepraszam Pinna. Chciałem być z tobą szczery. Wiem, że mi nie wierzysz...
— Wierzę. — szepnęła przez łzy. Pociągnęła nosem i odwróciła ku niemu. — Wierzę, bo ja też widziałam dziecko.
— Co?
Ale nie powiedziała nic więcej, bo płacz odebrał jej mowę. Oplotła ramionami jego szyję i wyła ze strachu. Alti przerażony i jednocześnie zdziwiony gładził ją pod skrzydłami starając się zrozumieć to, co powiedziała mu Pinna. Jak to też widziała dziecko?
— Pinna popatrz na mnie. — poprosił. Zrobiła to, ale z trudem. Łkała wpatrując się w jego twarz, a oczy były duże i mokre od łez.
— Jak to widziałaś dziecko?
— Dziewczynkę. Miała skrzydła i groziła mi. Szeptała okropne rzeczy. Osobliwości, Alti myślałam, że zwariowałam. — Utkwiła twarz w dłoniach i dalej płakała. Alti usiadł na piętach i zamyślił się. Skoro ona widziała dziewczynkę, a on chłopca...
— Mówiłaś, że dziewczynka miała skrzydła?
Pinna pokiwała głową.
— W takim razie oznaczałoby to, że zobaczyłaś samą siebie jako dziecko.
— Co?
— To też wyjaśnia, dlaczego myślałem, że Ketu to ten chłopiec. Przecież jest do mnie taki podobny. Te dzieci to my.
Pinna popatrzyła na Alti z przerażeniem.
— Ale skąd się wzięły? Jeśli to faktycznie my, to czemu tak trują nam życie?
— Nie mam pojęcia, ale trzeba porozmawiać z resztą.
— Nie! — syknęła łapiąc go za przedramię, jakby się bała, że zerwie się i poleci, by krzyczeć światu o mrocznych dzieciach. — Nie rób tego, proszę. Nie chcę by ktokolwiek wiedział.
Alti pokiwał głową.
— Dobrze nie powiem. Obiecuje.
Pinna przetarła twarz i zadrżała. Alti wstał z kolan i pomógł jej wstać. Poprowadził do łóżka i oboje zmęczeni wydarzeniami położyli się mając Ketu w środku. Było ciasno, ale Alti był pewny, że żadne z nich nie było na tyle głupie, by zostawić syna samego po przykrych wydarzeniach, zwłaszcza że dookoła czyhały mroczne dzieci.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro