Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25. Emocje podarowane burzy.

Yaku wszedł do swojego apartamentu i zrzucił torbę z ramienia. Było cicho, nikt go nie przywitał. Rozejrzał się po mieszkaniu i spostrzegł, że wszystko wyglądało jak w dniu kiedy wyjechał. Nawet kubek z kawą był w tym samym miejscu.
Westchnął i ze ściśniętym gardłem wszedł do sypialni. Łóżko było pościelone, a posłanie Gebi tak samo wygniecione jakby dopiero co w nim spała. Tyle, że Gebi nigdzie nie było. Yaku był sam i świadomość tego coraz bardziej do niego docierała.
Obejrzał się jeszcze raz po sypialni i spostrzegł, że portal na Aurum znikł. Był odcięty.
—  Raczej to Livid odcięła się od ciebie —  powiedział chłopiec materializując się nagle w drzwiach —  szczerze to wcale jej się nie dziwię.
Byłoby kłamstwem mówiąc, że Yaku zignorował chłopca, bo czegoś takiego nie da się po prostu olać. Dlatego bez zastanowienia wyjął telefon i zadzwonił do Alex.
—  Masz u siebie portal na Aurum? —  spytał lekko zdenerwowany. Czuł się głupio, bo raz: Alex zapewne wolała ten czas spędzić tylko z Tenim, a dwa: było mu jeszcze bardziej głupio, bo był chłopakiem królowej, a musiał błagać o przejście do jej świata. Coraz bardziej upewniał się w przekonaniu, że dzieci mają rację. Ona go już nie kochała. Yaku nie czuł złości z tego powodu, ale smutek. Był odrzucony, ale rozumiał jej postawę, skrzywdził ją tyle razy że należała mu się kara.
—  Tak, zapraszam. —  odpowiedziała jak zawsze pogodna Alex. Był jej wdzięczny, że nie zapytała się czemu w jego mieszkaniu nie ma przejścia. Rozłączył się i spojrzał na chłopca w drzwiach.
—  Będziesz tego żałował. —  rzekł cicho z demonicznym błyskiem w oczach i rozpłynął się w powietrzu.
Yaku jechał do mieszkania Alex i Teniego jak w transie. Instynktownie zatrzymywał się na światłach, wymijał wolniejsze auta czy włączał kierunkowskaz. Był wręcz apatyczny. Jedynie mdlący skurcz w żołądku przypominał mu jak bardzo stresuje się spotkaniem z Livid.
Wszedł niespiesznie do ich mieszkania i przywitał się z Alex uściskiem. Teni z synem na rękach wyszedł z pokoju chwilę później.
—  Zapomniałam, że Livid zamknęła portal u was w mieszkaniu. —  powiedziała Alex prowadząc Yaku do sypialni.
—  Ciekawe czemu?
—  By ją nie kusiło. —  Alex parsknęła w tajemniczy sposób.
—  Chcesz bym poszła z tobą? —  spytała Alex, a Yaku był jej za to wdzięczny. Kiwnął głową i we dwójkę przeszli na Aurum.
Yaku ze zdziwieniem stwierdził, że nie znaleźli się w katedrze, a tuż przed chatą w cieniu drzew. Chatą Wapiego.
—  Zanim zapytasz, to tak Livid wraz z Nobą od jakiegoś czasu mieszkają z Wapim.
—  A nie mówiłem? —  mruknął chłopiec stojąc pod oknem chaty. Yaku zadrżał. Miał wrażenie, że wszyscy widzą tego chłopca i wiedzą, że należy do Yaku. Był jego wstydem.
—  Czemu? —  spytał by jakkolwiek ciągnęła się rozmowa.
—  Ktoś dwa razy spróbował pozbyć się Livid. Nie martw się nic jej nie jest. Dom Noby spłonął dlatego przeniosły się tutaj.
—  Przecież Livid ma katedrę. —  zauważył coraz bardziej podejrzany.
—  Powiedziała, że nie chce tam mieszkać. Że za pusto w niej. Z resztą co ja ci będę mówić. Sam z nią pogadaj, pewnie jest w środku. A no i ma dla ciebie wielką niespodziankę. —  Alex posłała mu niecierpliwe spojrzenie, a jej szczery uśmiech wzbudził w Yaku najgorsze przeczucia. Podszedł i zapukał do drzwi.
Usłyszał kroki, po czym drzwi otworzyły się i stanęła w nich Livid w totalnym szoku.
—  WRÓCIŁEŚ! —  pisnęła rzucając mu się na szyję. Wciągnęła go do środka i tuliła tak, że na chwilę Yaku stracił dech. Poczuł jej zapach, czuł jak jej serce obija się o jego klatkę piersiową. Objął ją równie silne co ona i już miał się rozpłakać ze szczęścia gdy dotarło do niego coś dziwnego. Livid było jakoś tak... za dużo.
Wziął ją za ramiona i odsunął kawałek. Posłała mu znaczące spojrzenie. Yaku zbladł i poczuł mdłości. Coś tu było bardzo nie tak.
—  Bardzo chciałam zobaczyć twoją minę gdy się dowiesz, dlatego nie napisałam ci nic. Dowiedziałam się zaraz po tym jak wyjechałeś. Gratulację Yaku! —  pisnęła skacząc w miejscu. Chłopak nadal blady jak ściana drżącą ręką dotknął brzucha Livid i ugięły się pod nim kolana. Livid pomogła mu usiąść na krześle.
—  Mówiłem? —  syknął chłopiec w kącie.
—  Mieszka z nim. —  dodał drugi siedzący na łóżku.
—  Dziwne, że zaszła akurat jak wyjechałeś... —  trzeci chłopiec wszedł na stół.
—  Minęły dwa miesiące, a ona ma bebech jak przynajmniej w połowie ciąży.
—  Nie bądź idiotą.
—  To nie twoje dziecko!
—  Mydli ci oczy, nie widzisz tego?
Dzieci zbliżały się do niego z każdym słowem. Livid coś do niego mówiła kucając przed nim, ale jej nie słyszał. Wrzawa dzieci była zbyt wszechogarniająca. Yaku tylko mógł kręcić głową i modlić się by cały świat dał mu spokój.
—  Yaku powiedz coś, błagam! —  załkała Livid widząc jego twarz. Wyszarpnął się wstając. Prześlizgnął się po niej wzrokiem gdy klęczała u jego stóp po czym wybiegł z chatki Wapiego.
—  Yaku STÓJ! —  Livid puściła się za nim biegiem już teraz nie hamując płaczu. Prawie go dogoniła, ale gdy przekroczył portal została na Aurum. Słyszał jej ryk stojąc w sypialni Alex i Teniego. Nawoływała go i płakała krztusząc się łzami. Zamknął oczy zsuwając się po ścianie i utkwił twarz w dłoniach.
—  Chodź Livid, wiesz, że nie możesz przejść. —  doleciał go głos Alex.
—  NIE! JA MUSZĘ MU WYJAŚNIĆ! YAKU BŁAGAM!
Yaku wbił sobie paznokcie w dłonie by ból pomógł mu trzeźwo myśleć. Musiał stąd odejść, ale nie znalazł na to siły.
—  Wstań Yaku. —  usłyszał głos Teniego, zza drzwi dalej dolatywały go wrzaski Livid. Yaku spojrzał czerwonymi oczami na przyjaciela i złapał jego wyciągniętą dłoń.
—  Co się stało? —  spytał łagodnie Teni.
—  Livid jest w ciąży. —  szepnął drżąc na całym ciele. Spazmy strachu i szlochu wstrząsały nim co sekundę.
—  To fantastycznie! —  Tae rozpromienił się, na co Yaku rzucił mu ciężkie spojrzenie.
—  Wygląda jakby dość długo była w tej ciąży. Na pewno nie dwa miesiące.
Teni zbladł gdy zrozumiał co Yaku do niego mówi.
—  Yaku BŁAGAM! —  znów krzyk Livid przerwał ciszę, a Yaku zacisnął powieki.
—  Chodź stąd. —  Teni złapał go za rękę i wyprowadził. Wyprowadził go z mieszkania tak by nie słyszał krzyków Livid. Zawiózł z powrotem do mieszkania Yaku i pomógł wejść do środka.
—  Naprawdę myślisz, że mogła zrobić ci coś takiego? Przecież cię kochała. —  spytał Teni podając Yaku szkocką z lodem. Znał go na tyle dobrze by wiedzieć, co Yaku teraz najbardziej potrzebuje.
—  Biologia nie kłamie. Dotknąłem jej brzucha. Ginekologiem nie jestem, ale ciąża tak nie wygląda w drugim miesiącu czy nawet trzecim.
—  Masz podejrzenie z kim...
—  Podejrzenia nie mam, ale za to mam pewność. Z tym dupkiem Wapim. Wiedziałem od samego początku, że to idiota nawet gdy nie miałem wspomnień. Wyczułem go od razu. Pieprzony łajdak! —  zaklął i upił łyk gorzkiego alkoholu.
—  Ale to by się nawet zgadzało, przecież nie raz widzieliśmy jak Wapi sypia z Ofelią i innymi dziewczynami. Pewnie zbajerował Livid. Poza tym już raz się całowali, nie?
—  Sam widzisz, że mówię prawdę. Nie mogę uwierzyć że tak łatwo mu się dała i jeszcze wmawiała mi, że to moje dziecko rozumiesz?
—  Co ty gadasz?
—  No, pewnie gdy powiedziałem jej, że nie chce dzieci to poszła do kogoś kto chce.
Ich rozmowę przerwał telefon Teni. Chłopak odebrał i od razu odsunął słuchawkę od ucha. Nawet Yaku siedzący po drugiej stronie stołu usłyszał wrzask Alex.
—  GDZIE TY DO DIABŁA JESTEŚ?
—  Z Yaku. —  odparł spokojnie Teni.
—  W TEJ CHWILI WRACAJ DO DOMU! BEZ YAKU JEŚLI ŁASKA.
Alex rozłączyła się bez pożegnania, a Tae odłożył telefon i spojrzał przepraszająco na Yoongiego.
—  Idź, nic mi nie będzie. —  rzekł Yaku upijając kolejny łyk.
—  Jesteś pewny?
—  Jasne. Upiję się i pójdę spać.
—  Nie rób nic głupiego, proszę. —  błagał Teni wstając.
—  Nie martw się o to.
Teni klepnął przyjaciela w plecy i sam poszedł do drzwi. Gdy trzasnęły, Yaku oparł ręce na stole ukrył w nich twarz i rozpłakał się.

***

Wybiegłam za Yaku z chaty i widziałam jak tuż przed oczami chłopak przekracza stworzony przeze mnie portal i znika za drzwiami sypialni Alex.
—  Yaku STÓJ! —  krzyknęłam już gotowa przejść przez portal zaraz za nim. Jednak czyjeś dłonie oplotły mnie za ramiona i zwaliłam się na ziemię centymetry od portalu.
—  MUSZĘ MU WYJAŚNIĆ —  darłam się orząc ziemię paznokciami.
—  Livid nie możesz! Wiesz dobrze, że nie!
—  PUSZCZAJ! JA MUSZĘ MU WYJAŚNIĆ! YAKU BŁAGAM!
Szarpałam się jednocześnie starając czołgać w kierunku Ziemi, a Alex na moich plecach z każdą sekundą słabła.
—  POMOCY! —  krzyknęła nie będąc w stanie dłużej mnie utrzymać. —  WAPI!
—  NIE! —  wyszarpałam się z jej uścisku i wstałam na nogi wolna, gotowa by przejść na Ziemię. Niestety, ale i tym razem, ktoś mi w tym przeszkodził. Zobaczyłam wysoką postać, a znacznie silniejsze dłonie odciągnęły mnie od portalu.
—  Chodź Livid. —  szepnął Wapi wraz z Alex odciągając od portalu gdzie zniknął Yaku. Nie mogłam uwierzyć w to co zrobił.
Zmęczenie zaatakowało mnie z taką siłą, że prawie omdlałam w ramionach Wapiego. Oczy nadal utkwiłam w tej wyrwie czasoprzestrzeni gdzie widziałam łóżko i kawałek drzwi. Wlekli mnie ku chacie, a ja już nie miałam siły z nimi walczyć.
—  Dlaczego? —  wyszeptałam do portalu gdy powoli zniknął za drzwiami, po tym jak Wapi wciągnął mnie do izby i Alex zamknęła drzwi.
—  Co się stało? —  spytała od razu. Wapi posadził mnie na łóżku i przykląkł by jego twarz znalazła się na tym samym poziomie co moja. Alex podeszła chwilę później i usiadła obok otulając mnie ramieniem.
—  U...uciekł ode mnie. —  szepnęłam nadal dławiąc się łzami. Ręce mi drżały więc utkwiłam w nich wzrok jakby to miało jakoś pomóc.
—  Jak to uciekł?
—  Dotknął mojego brzucha i...i wybiegł z chaty. Wyglądał jakby nie...nie wierzył, że to jego dzieci.
—  Nie wierzę w to! —  powiedziała Alex zdecydowanie kręcąc głową. —  wykluczone.
—  Nie widziałaś jego twarzy! —  krzyknęłam patrząc na nią ciężkim wzrokiem —  W jego oczach jasno wyczytałam, że nie wierzy w to. Myśli, że go zdradziłam! Jak on mógł?! —  załkałam ukrywając twarz w dłoniach. Szloch wstrząsnął mną tak mocno, że nawet Alex drżała tuląc mnie do siebie. Płakałam nie mogąc zaakceptować tego co zobaczyłam w oczach Yaku. Wolałabym gdyby przyszedł i po prostu poderżną gardło. Taki rozwój wypadków zdawał mi się o wiele lepszy niż widok obrzydzenia w jego oczach. Brzydził się mnie, bo myślał, że go zdradziłam.
Vivid. szepnęłam w głowie. Tylko on mógł zabrać ode mnie ten ból.
Jestem na zewnątrz, chodź do mnie.
Wyrwałam się gwałtownie z objęć Alex, a gdy wstałam oboje złapali mnie za ręce i nie pozwolili odejść. Spojrzałam na nich przepełniona rozpaczą zapłonęłam zlotym ogniem. Obje krzyknęli strzepując płomienie z własnych dłoni co pozwoliło mi bez problemu wyjść z chaty.
—  Livid stój! —  krzyknęła Alex.
—  On nie jest tego wart! —  dodał Wapi i wybiegli z chaty, ale gdy zobaczyli Vivida przed domem, żadne z nich nie ruszyło się z miejsca.
Ja nadal otoczona swoimi płomieniami opadłam smokowi na pysk. Płakałam ponownie nie potrafiąc znaleźć słów opisujących mój stan. Całe szczęście nie było to potrzebne, Vivid wiedział doskonale co myślę i co czuję. Jemu jedynemu na całym świecie nie musiałam nic tłumaczyć. Dlatego też bez słowa chwycił mnie w swoje przednie łapy i podsadził bym wdrapała na jego grzbiet. Przylgnęłam płasko do złotej łuski i nawet nie zauważyłam gdy Vivid łagodnie wzbił się w powietrze.
Chłodny wiatr uderzył mnie w twarz ostatecznie gasząc płomienie i ścierając łzy. Zamknęłam oczy chłonąc całą sobą ulgę jaką przyniósł mi Vivid. Pod udami i brzuchem czułam gładki i miękki ruch skrzydeł, po bokach błony skrzydłowe wydymały się niczym balony zaprzęgając wiatry we władanie, rozkazując powietrzu by posyłał nas wyżej.
Przewróciłam się na plecy gdy Vivid wyrównał lot. Zamknęłam oczy i znów zapłakałam gładząc swój brzuch. Moje dzieci nie były temu wszystkiemu winne, ale przez głupotę ojca musiały teraz odczuwać mój żal, niezgodę i rozpacz. Przepraszałam je za nie swoje zbrodnie i modliłam się by nie czuły się odrzucone. Były mną, więc zmusiłam siebie by odpędzić bezsilność, by smutek i żal przemienić w siłę. Musiałam znaleźć ujście.
Otworzyłam oczy i spostrzegłam, że Vivid nie opuścił kopuły z chmur. Byłam pewna, że ukryje nas nad dywanem z puchu, ale najwyraźniej wcześniej odkrył moje zamiary, albo to był jego pomysł, który zdradził podświadomie mi.
Zrób to! Rzekł zdecydowanie Vivid. Poczułam dreszcz na plecach, ale zdecydowanie nie spowodowany zimnem. Oczy miałam przykute do przepływających nade mną chmur, które z każdą chwilą robiły się coraz ciemniejsze. Rosły w górę niczym na przyspieszonym filmie meteorologicznym, ale to nie był film, to była moja wyobraźnia. Emocje które przeistoczyłam w swój własny świat, tak by oszczędzić siebie. Smutek, złość i rozpacz podarowałam burzy.
Pierwszy grzmot uderzył w katedrę. Huk rozniósł się echem odbijany od gór, a gdy spadł na nas pierwsze krople deszczu zamknęłam oczy oddychając z ulgą. Vivid nie był zachwycony moknięciem, ale robił to dla mnie. Czekał, aż wypłacze deszczem wszystkie niezgody i smutki by dzieci rosnące we mnie nie musiały ich przeżywać. Na tym etapie rozwoju bezsilność nie była im potrzebna. Pozbyłam się trudnych emocji by móc obdarować ich miłością i dobrocią. Odsunęłam od siebie wszystkie myśli o Yaku, w tym momencie nie mogłam zaprzątać sobie nim głowy, bo kojarzył mi się z bólem, a to ból w tym momencie nie był mi potrzebny. Najważniejsze było dobro dzieci, musiałam być ich siłą i miłością, gdybym sama się posypała one nie miałyby oparcia.
Zostawiłam burzę by mogła się wylać na Aurum wszystkie podarowane przeze mnie emocje i sama skryłam się w komnacie gdzie postanowiłam pozostać aż do porodu.

Bardzo lubię ten rozdział po mimo smutnego wydźwięku. Jestem z niego bardzo dumna szczególnie z opisu burzy. Dajcie znać czy też wam się rozdział podobał <3

Zapraszam na mojego twt tam często dodaje luźne tweety odnośnie Ucieleśnionych 🥰

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro