Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 66. BŁOGI SPOKÓJ


Weszłam szybkim krokiem do przestronnego holu w szpitalu dla Ucieleśnionych i podeszłam do recepcji.
— Dzień dobry. — zaczęłam po angielsku, ale na tym kończyła się moja znajomość tego języka więc przeszłam na angielski wybijając troszeczkę sekretarkę z rytmu. — Jakąś godzinę temu przyjęli państwo postrzelonego chłopaka z Emocją w postaci rysia chciałam się dowiedzieć gdzie...
— LIVID! — krzyknął ktoś za moimi plecami więc odwróciłam się. Biegła ku mnie Alex z Tenim u boku. Była blada jak ściana. Zostawiłam sekretarkę bez wyjaśnienia i podeszłam do nich.
— Gdzieś ty do cholery byłaś?! — krzyknęła Alex opadając mnie z policzkami zalanymi łzami. — Yaku umiera, a ty się szlajasz?!
— Nie umiera... — zaczęłam, ale przerwał mi Teni:
— Właśnie jest operowany, Cara nam próbowała wyjaśnić, ale nikt nic nie rozumie. Jak mogłaś tak odejść bez słowa, Livid?!
— Gdzie jest reszta? Chodźcie, opowiem wam.
Alex i Teni zaprowadzili mnie do korytarza gdzie mały tłum okupował wszystkie dostępne krzesła przy ścianach. Gdy tylko mnie zobaczyli każdy zerwał się z krzesła i sześciu chłopaków, Maru, Hwan i rodzice Yaku doskoczyli do mnie żądając wyjaśnień. Trochę się speszyłam widząc rodziców Yaku. Co prawda miałam okazję ich poznać, Yaku, gdy się spotykaliśmy przedstawił mnie, oczywiście było to przed wymazaniem wszystkim wspomnień, więc obecnie byłam dla nich obcą dziewczyną. Prześlizgnęłam się po twarzach pozostałych i uznałam, że większość zrozumie przekazane informację więc powiedziałam wprost.
— Yaku przeżyje, możecie odetchnąć z ulgą. Osobiście opuściłam ciało i sprawdziłam go do żywych. Jedyne co się wydarzyło to jego śmierć kliniczna. Był martwy przez ponad trzy minuty, ale wiem, że już najgorsze minęło. Przeżyje.
Prawie wszyscy odetchnęli z ulgi i odeszli na swoje miejsca. Tylko rodzice dale stali przede mną i piorunowali mnie wzrokiem.
— A ty niby skąd to wszystko wiesz? — warknęła mama Yaku. Była ode mnie niższa, ale i tak poczułam respekt. — Nie było cię przecież na sali operacyjnej, nie jesteś lekarzem.
— Kim ty w ogóle jesteś? — spytał ojciec.
— Jestem jego dziewczyną. — odparłam podnosząc dumnie głową — To ja ocaliłam mu życie.
Nastało milczenie. Matka Yaku prychnęła odwróciła się na pięcie i usiadła z torebką na podołku.
— Jedyne komu uwierzę to lekarz. — zakomunikowała i znieruchomiała. Nic nie odpowiedziałam tylko podeszłam do Cary, która trzymała się z dala od grupy. Stała oparta o ścianę ze spuszczoną głową.
— Hej, jak się czujesz? — zagadnęłam ją. Wiedziałam, że to nie Yaku w tym momencie przechodził największy kryzys, a właśnie Cara.
Dziewczyna drgnęła i czym prędzej wytarła łzy wierzchem dłoni. Pociągnęła nosem i spojrzała na mnie.
— Tak, nic mi nie jest. — powiedziała uśmiechając się sztucznie.
— Wiem, że to małe pocieszenie i może nie zbyt dobry moment, ale chcę, abyś wiedziała, że nie obwiniam cię. Nie byłaś sobą.
— Przepraszam. — szepnęła znów spuszczając głowę i na siłę powstrzymując łzy. Zagarnęłam ją za ramię i odeszłam kawałek dalej by móc spokojnie porozmawiać.
— Jedyną osobą, która powinna w tym momencie przepraszać jest Aulus. To on ci to wszystko zrobił.
— Gdybym była silniejsza — jęknęła Cara — gdybym miała więcej silnej woli to mogłabym się mu oprzeć. Dla mnie wydawało się to słuszne. Jego darem było właśnie narzucanie własnej woli i kłamanie, że te wszystkie złe rzeczy, jakie zrobiłam wam były słuszne i potrzebne. Nawet nie starałam się z tym walczyć.
— Byłaś marionetką, to nie twoja wina, uwierz mi.
Cara pokręciła głową, ale nic nie powiedziała.
— Jak chcesz możesz zamieszkać u mnie na Aurum. Nie wiem gdzie wolisz mieszkać, ale wiedź, że Aurum też jest twoim domem.
— Jesteś dla mnie za dobra Livid. Nie zasługuję na to. Przekaż Yaku, że życzę mu zdrowia.
I nim zdążyłam otworzyć usta odeszła pozostawiając mnie w stanie głębokiego współczucia.
Wróciłam do reszty, ale jakoś nie miałam z nikim, o czym rozmawiać. Nadal czekaliśmy na przybycie lekarza. Kiedy w końcu przybył chciałam wstać jako pierwsza, ale rodzice, Hwan i chłopaki mnie wyprzedzili. Pozwoliłam im na to, ja już wiedziałam, że nic mu nie jest.
— Były pewne komplikacje — zaczął lekarz, a matka Yaku osunęła się na krzesło z pomocą męża. — proszę się nie denerwować wszystko jest pod kontrolą. Był moment, w którym serce państwa syna się zatrzymało. Chłopak przeżył śmierć kliniczną. Serce stanęło na trzy minuty, obecnie jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Gwałtowny wiwat przeciął ciszę szpitala, a lekarz zmiażdżył ich wzrokiem od razu uciszając.

— Proszę o ciszę. — warknął i kontynuował — Jedyne co może niepokoić to utrata pamięci. Przez ten czas, gdy jego serce stało do mózgu nie docierał tlen, wynikiem temu jest zanik komórek kory mózgowej, która jest odpowiedzialna za między innymi pamięć.
— Chce pan powiedzieć, że może nie poznać własnej matki?
— Trudno jednoznacznie określić, w jakim rejonie wspomnienia zaniknął. Jednak podejrzewam, że nie ma pani się, o co martwić, raczej nie będzie pamiętał ostatnich wydarzeń, ale jak powiedziałem pewność będziemy mieli jak się wybudzi. Myślę, że za jakąś godzinę będzie już przytomny.
— Czy możemy go zobaczyć? — spytał ojciec Yaku.
— Tak proszę. — Lekarz poprowadził rodziców korytarzem, a pozostali obejrzeli na mnie. Remo stojący najbliżej pokrótce przetłumaczył mi to, co powiedział lekarz. Uśmiechnęłam się do nich wszystkich widząc w ich oczach, o czym myślą.
— Najważniejsze, że żyje, reszta nie ma znaczenia. — powiedziałam i poszłam śladami rodziców.
Gdy doszłam do odpowiednich drzwi nie weszłam do środka. Nie uśmiechało mi się być w tym samym pomieszczeniu co jego rodzice. Nie pamiętali mnie, dla nich byłam obca. Usiadłam więc na krześle i czekałam.
Niespodziewanie moje czekanie przerwał Zemi. Podszedł do mnie i spytał, czy może usiąść obok. Skinęłam głową zastanawiając się, po co przyszedł.
— Muszę ci coś powiedzieć. — zaczął nerwowo skubiąc swoje palce.
— O co chodzi?
— Zacznijmy od tego, że widziałem wszystko, co robiłaś. To polowanie na Yaku, każde spotkanie się z innymi członkami jakbyś chciała ich do czegoś namówić albo przekupić. Wizyta w twoim świecie, mimo że jestem ucieleśniony to był dla mnie szok, nadal jest. Byłem na ciebie wściekły, bo powoli zabierałeś mi przyjaciół. Wracali z Aurum jak po praniu mózgu. Zmieniłaś Teniego z dupka w chłopaka do rany przyłóż. Nie rozumiałem tego. Chciałem ci powiedzieć, zagrozić, że jak nie odczepisz się od nich to porozmawiam inaczej. Nawet myślałem o pójściu na policję, ale z drugiej strony nie bardzo wiedziałem co miałbym im powiedzieć. Poza tym zawsze mogłaś uciec do swojego świata. Zresztą chłopaki sami z siebie lgnęli do ciebie. Namukoto szczególnie. Ta twoja książka czy raczej można to nazwać pamiętnikiem była czymś nie do zaakceptowania. Opisywałaś takie szczegóły naszego życia, jakie wiedzieliśmy tylko my. Nawet jakbyś była największą stalkerką to nie byłabyś w stanie dowiedzieć się o naszych Emocjach. Szukałem, głowiłem się jak to jest możliwe, ale nie znalazłem odpowiedzi. Nadszedł moment, w którym nawet myślałem, że to ja wariuje, albo śnię, nawet nasz manager w pewnym momencie lubił cię bardziej niż swój zespół. Totalnie nie trzymało się to kupy. Byłem wściekły nie chciałem mieć nic wspólnego z tobą ani z całym tym światem. Wtedy zadzwonił do nas telefon z informacją, że przyprowadziłaś do szpitala postrzelonego Yaku. Ruszyłem do szpitala najszybciej jak się dało będąc przekonanym, że jak cię tam spotkam uduszę gołymi rękami. Byłem pewny, że gdyby nie ty, Yaku nic by się nie stało, byłby cały, zdrowy i szczęśliwy. To ty byłaś problemem. Jednak nie zastałem ciebie w szpitalu, tylko Carę, która powiedziała, że poleciałaś ratować jego życie. Niby jak, skoro jest na sali szpitalnej. Chodziłem po tym korytarzu jak pijany nie mogąc sobie znaleźć miejsca. W jakiś dziwny sposób wiedziałem, że Yaku może już nie wrócić, byłem zielony z przerażenia. Płakałem wewnętrznie, drżałem na samą myśl, że mój najlepszy przyjaciel może stracić życie. Wtedy to nastał przełom. Uderzyła mnie pewna myśl, zobaczyłem ją tak realną jakbym oglądał film na ekranie kina. Byliśmy my wszyscy w naszym świecie staliśmy na moście i widziałem Yaku i ciebie, trzymaliście się za ręce. Byłem pewny, że to nie była moja kreacja, nie wymyśliłem tego. To było wspomnienie. W następnej sekundzie film przyspieszył, aż musiałem usiąść. To było jak retrospekcja mojego innego wcielenia. To uczucie, jak gdybym już to przeżył. Siedziałem i gapiłem w przestrzeń, nic do mnie nie docierało byłem jak zahipnotyzowany. Gdy film się skończył wiedziałem, że odzyskałem wszystko, co kiedyś mi zabrałaś. Livid ja cię tak przepraszam, nie wiedziałem.
Położyłam mu rękę na jego dłoniach by przestał mówić. Zemi podniósł głowę i napotkał moje spojrzenie.
— Wszystko już jest w porządku. — powiedziałam uśmiechając się. Po tym, co przeszłam nic mnie już nie zdziwi. Skoro zwykłe (niezwykłe) słowo „kocham cię" było w stanie przywrócić lawinę wspomnień, to moment skrajnego przerażenia i lęk o przyjaciela również był zdolny do odblokowania pamięci. W przypadku Zemiego był to strach, ale była to forma miłości, lęk przed utratą kogoś, kogo się kocha. Idealny przykład, że nawet pod strachem kryła się miłość jak w każdej emocji, jaka nas dotykała. Tylko ja byłam taka tępa i komplikowałam swoje życie. Dopiero opuszczenie ciała dało mi klarowny obraz jak żyć i postępować. Nie bać się emocji.
— Naprawdę opuściłaś ciało? — zagadnął po chwilowej ciszy.
— Tak, dużo się działo przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny. — zaczęłam i w trakcie czekania aż Yaku się wybudzi opowiedziałam mu co się wydarzyło.
— Pamiętam Aulusa, znaczy z opowiadań. Niebywałe, że przeżył. — powiedział Zemi, gdy skończyłam opowieść.
— Całe szczęście już nam nie zagraża. A właśnie! — rzekłam dobitniej przypominając sobie coś — Gdy byłam w Kronikach Osobliwości dowiedziałam się czegoś o Kiko. Dziewczyna ponoć jest w niebezpieczeństwie. Musimy ją odnaleźć, bo chce się zabić.
— Poważnie? Ale jak?
— Ty się znasz bardziej na Internecie ponoć dodawała kiedyś covery na YouTube, ale spotkała się z hejtem. Bo widzisz fakt, że przeszła na Ziemię sprawiło, że teraz cierpi na bielactwo i nie akceptuje siebie.
— W porządku, jak tylko Yaku dojdzie do siebie to jej poszukamy.
Przez następne piętnaście minut siedzieliśmy w ciszy obserwując tętniące życiem korytarze szpitala. Jedyną różnicą, jaką ten szpital się wyróżniał była obecność przechadzających się zwierząt.
— Obudził się? — zagadnęła Alex wychodząc zza rogu korytarza wraz z resztą. Nie był tylko Maru, która gdy upewniła się, że Yaku nic nie jest nie chciała robić niepotrzebnego tłumu i wróciła na Aurum.
— Jeszcze nie. — powiedziałam cicho. Powoli łapało mnie zmęczenie. Oparłam głowę na jej ramieniu, gdy się przysiadła i przymknęłam oczy. Nie na długo, bo drzwi się otworzyły i wyszła mama Yaku. Każdy wyprostował się.
— Yaku chce cię widzieć. — burknęła obrażona i schowała się z powrotem. Rozejrzałam się po wszystkich czując jak czerwienieją mi policzki.
— Może wy powinniście pierwsi... — zaczęłam sama nie wiedząc czemu nagle tak się zmieszałam.
— Idź Livid. — szepnął Zemi cicho. Alex wypchnęła mnie z siedzenia więc nie miałam wyjścia jak ruszyć do drzwi. Na sztywnych nogach weszłam do środka sali szpitalnej i zamarłam.
Były dwa łóżka. Jedno zajmował Yaku przykryty do pasa z obandażowanym torsem i z poprzyczepianymi rurkami. Drugie łóżko zajmował Canis również z kroplówką, ale na rysiu nie dostrzegłam żadnych oznak przebytej operacji. Jedyny odgłos, jaki dolatywał do moich uszu było miarowe pikanie kardiogramu. Przy oknie stali rodzice Yaku a ja czułam się jak pod ostrzałem, gdy mama Yaku prześlizgnęła się wzrokiem po moim ciele.
— Liv. — szepnął Yaku wyciągając ku mnie rękę. Widać, że był słaby, bo ledwo trzymał otwarte oczy. Podeszłam ku nie mu i chwyciłam wyciągniętą rękę. Nie zdążyłam nic powiedzieć, ani o nic zapytać, gdy Yaku przysunął moją dłoń do swoich ust i pocałował jej wierzch. W następnej chwili opadłam na kolana i już dławiłam się łzami opierając czoło o jego czoło. Nic nie mówiłam, słowa były w tym momencie tak cholernie ograniczające i puste. Byłam pewna, że bardziej zrozumie mój płacz niż jakiekolwiek zdanie. Pogładził mnie lewą ręką po włosach i stęknął z bólu. Podniosłam się nie chcąc uciskać go w ranę i przyjrzałam jego twarzy. Yaku uśmiechnął się i splótł nasze palce. Nadal nic nie powiedział więc odgadłam, że mówienie przyprawia go o ból.
— Muszę to wiedzieć Yaku, proszę dla samego potwierdzenia, pamiętasz?
Chłopak wolno pokiwał głową. Zaśmiałam się, a nowe łzy pociekły mi po policzkach. Yaku podniósł lewą rękę i gestem poprosił, bym się schyliła. Uczyniłam to od razu.
— Uważaj! — krzyknęła jego matka — zrobisz mu krzywdę!
Yaku odwrócił głowę w kierunki swojej mamy i przyłożył palec do ust, po czym wrócił spojrzeniem do mnie, przyłożył dłoń do mojego policzka i delikatnie poprosił o pocałunek. Musiałam się naprawdę mocno kontrolować, by nie rzucić się na niego, przyciągnąć do siebie i tulić jak utracony skarb. Udało mi się jednak dotknęłam jego warg po raz pierwszy od prawie trzech lat, tylko dotknęłam, wręcz musnęłam i by nie oddać mu za wiele jak na jeden raz, przywarłam ustami do czoła tam już znacznie silniej.
Nie byłam w stanie określić ile czasu tam spędziłam, bardzo dużo. Yaku nie był długo przytomny. Zmęczony moją wizytą ponownie odpłynął w sen, a ja zaległam na kanapie i nie wiedzieć kiedy też zasnęłam. Gdy się ocknęłam pierwszą twarzą, jaką zobaczyłam była Noba.
— Mamo — szepnęłam chcąc wstać, ale mama usiadła obok mnie i zmusiła, bym położyła głowę na jej udach.
— Yaku śpi, ty też jeszcze powinnaś spać. Dużo przeszłaś. — rzekła przeczesując palcami moje włosy. Dopiero gdy zaczęła to robić dotarło do mnie jak bardzo mi tego brakowało. Nareszcie był ktoś, kto o mnie dbał i przy kim nie musiałam udawać silnej. Nic nie mówiłam, leżałam z zamkniętymi oczami i skupiałam się na jej dotyku. Chciałam zasnąć, ale sen jakoś ze mnie uleciał. W końcu powiedziałam: 
— Spotkałam tatę.
— Naprawdę?
— Tak, przyszedł do nas, gdy byłam poza ciałem. Nie wierzyłam, że jeszcze kiedyś dane mi będzie go zobaczyć.
— Kochanie, on zawsze jest z nami. Kocha nas najmocniej na świecie.
— Tęsknisz za nim?
— Oczywiście, każdego dnia, ale przychodzi do mnie w snach. Jestem pewna, że nie chciał, byśmy się smuciły z jego powodu.
— Ciesze się, że jesteś, mamo. — powiedziałam i wtuliłam się mocniej w jej nogi. Noba zachichotała i pogładziła po plecach.
Wszystko szło w jak najlepszym kierunku i po raz pierwszy czułam w sercu rozlewający się spokój. 

_______________________

Zapraszam na moje social media:

Jeśli chcesz mnie wesprzeć, kup moje książki, linki w bio na Wattpadzie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro