Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 59. CAŁA PRAWDA


Minął mniej więcej miesiąc odkąd Pinna zamieszkała ponownie na Aurum. Cieszyłam się widząc ją razem z Altim i Ketu jak spacerują i bawią nad rzeką. Gdy chłopaka nie było, skrzydlata przesiadywała z Maru, która odkrywszy, że Pinna wróciła nie posiadała się z radości. Ja czując coś na kształt spokoju, przechadzałam się między domkami zastanawiając się jakby tu namówić Wapiego by pomógł mi odczarować Zemiego. Jeśli chodzi o Yaku to starałam się odsunął od siebie przerażające myśli, że nie dane mi będzie nigdy go do siebie przywrócić. Skoro Wapi mówił, że Yaku nie chce wspomnień to, co ja mogłam zrobić? Na razie chwytałam się nadziei na odczarowanie Zemiego.
Wiesz, jak już idziesz do Wapiego to możesz mu oddać tę piszczałkę, pamiętasz? — powiedział Vivid, na co od razu zawróciłam i weszłam na schody katedry.
— Faktycznie zapomniałam o niej. — powiedziałam wchodząc do środka i widząc smoka jak leży pod moim hamakiem. Przez jego obecność w pomieszczeniu było kilka stopni cieplej niż na zewnątrz. — Gdzieś to schowałam u ciebie w torbie.
Podeszłam do Vivida i zaczęłam grzebać w skórzanych torbach. Każda kieszeń była jednak pusta. Nie pamiętając gdzie dokładnie wkładałam drewnianą piszczałkę wyjęłam oko płazodrzewa, by zajrzeć pod spód.
— Livid! — krzyknął nagle smok, a mnie poderwało.
— Czego mnie straszysz?! — syknęłam łypiąc na niego groźnie, ale gdy dostrzegłam widok jego pyska podążyłam za jego wzrokiem i przyjrzałam się oku.
To nie było oko. To, co trzymałam w dłoniach było jedynie szklaną kulą przypominającą bańkę mydlaną. Zimny pot zalał mi plecy, a kula ześlizgnęła się kilka centymetrów, gdy spociły mi się dłonie. Złapałam ją pewniej myśląc gorączkowo.
— To Wapi... — rzekł Vivid, na co ja zerwałam się i wybiegłam z katedry. Smok krzyczał coś w mojej głowie, bym nie była pochopna, ale mną w tym momencie kierowała furia. Pieprzony dupek zabrał mi oko płazodrzewa i jeszcze bezczelnie zachowuje się jak gdyby nigdy nic. Przecięłam miasteczko i wybiegłam na łąkę prowadzącą do jego domku na skraju lasu.
— Wapi!! — ryknęłam waląc pięścią w drzwi. — OTWIERAJ W TEJ CHWILI!
Nic się nie wydarzyło więc będąc cała wściekła kopniakiem wywarzyłam drzwi. Ignorując fakt, że drzwi znajdowały się teraz na podłodze wpadłam do środka.
— Wapi!!
Zero odzewu. Wbiegłam na górę i dostrzegłam łóżko. Leżał tam Wapi z Ofelią w objęciach i oboje smacznie spali.
— TY DUPKU! — wrzasnęłam ściągając z nich pościel. Wapi drgnął i wraz z Ofelią poderwali się.
— O dzień dobry, Livid — mruknął ziewając. Ofelia nie przejmując się faktem, że jest naga patrzyła się na mnie pytająco.
— To twoja dziewczyna? Już drugi raz ma do ciebie problem.
Wapi wstał i wyminął mnie również nie mając problemu, że był goły. Wciągnął spodnie i spojrzał na mnie znudzonym głosem.
— Gdzie jest oko płazodrzewa? — warknęłam pokazując mu szklaną kulę. Chłopak zmieszał się i uciekł wzrokiem co dało mi do zrozumienia, że to on mi je podwędził.
— Nie wiem. — powiedział.
— O czym wy gadacie?! — zdenerwowała się Ofelia. Zignorowaliśmy ją.
— Pozwalam ci mieszkać w mojej krainie, masz dach nad głową, jesz co chcesz, żyjesz jak książę, a i tak mnie okradasz? Po raz ostatni pytam się ciebie, gdzie jest oko płazodrzewa!
— Nie mam pojęcia.
Tracąc resztki cierpliwości cisnęłam szklaną kulą pod nogi Wapiego, a ta roztrzaskała się na milion drobnych kawałków. Ofelia krzyknęła. Wapi widząc mój stan przygryzł wargę nie wiedząc co zrobić. Ostatecznie postanowił uciec. Złapał pierwszą lepszą koszule, wciągnął przez głowę i zbiegł ze schodów.
— Wracaj w tej chwili! — puściłam się za nim w pogoń i dopadłam na zewnątrz. Obróciłam ku sobie i wyszarpnęłam sztylet. — gadaj!
Wapi pokręcił głową. Już chciałam przyłożyć mu nóż do gardła, gdy usłyszeliśmy tętent kopyt i przed nami sfrunęła czarna skrzydlata łania. Rogat widząc, że jego przywódca jest w parszywym położeniu zeskoczył z grzbietu swej Emocji i podszedł do nas.
— Co tu się dzieje?
— Ten dupek, nie chce powiedzieć prawdy. — syknęłam sztyletując go nie tylko nożem, ale i oczami.
— O Yaku? — zdziwił się Rogat. Spojrzałam na niego.
— Jak to o Yaku? — pisnęłam teraz totalnie nic nie rozumiejąc.
— No właśnie nie o Yaku. — wycedził przez zęby Wapi wściekle. Rogat chyba zrozumiał, że powiedział coś, czego nie powinien, bo wycofał się.
— Wybacz stary, to ja już sobie pójdę.
Rogat odszedł, a my dalej staliśmy jak wcześniej. Ręka nawet mi nie drgnęła, a koniuszek ostrza łaskotał Wapiego w krtań. Wapi przetoczył wzrok na mnie i westchnął zrezygnowany.
— Nie wypuścisz mnie teraz puki nie powiem ci wszystkiego, mam racje?
— Ależ ty bystry. — prychnęłam.
Wapi skinął na mnie i wszedł z powrotem do domu. Ofelia już ubrana od razu zapytała, o co chodzi.
— Idź do gospody na śniadanie. Załatwię sprawę z Livid i przyjdę. — powiedział. Ofelia rzuciła nam niechętne spojrzenie i wyszła. Wapi znowu westchnął i usiadł na krześle.
— Gadaj. — warknęłam drżąc ze zdenerwowania.
— Za nim zacznę chcę byś mi obiecała, że nie zrobisz nic głupiego, gdy dowiesz się prawdy.
Zmarszczyłam brwi.
— Ja obiecałem ci coś, teraz proszę o to samo w zamian. — rzekł. Po raz pierwszy był poważny, co wcale nie dodało mi pewności.
— Obiecuje.
— Dobrze. Dodam jeszcze, że twoja przysięga, którą złożyłem tam w górach nadal działa. Oznacza to, że nie zrobiłem nic, by tobie zaszkodzić, a jedynie by ciebie chronić.
— Mów wreszcie. Co z Yaku?
— Okłamałem cię, przyznaje. — rzekł wyginając palce. — Powiedziałem, że nie zaglądam w przyszłość. Faktycznie przez wiele lat miałem takie postanowienie. Jedynak, gdy poprosiłaś mnie bym zdobył wspomnienia Yaku, jego istota zabrała mnie w przyszłość. — Wapi zająknął się, a mnie zrobiło się nie dobrze. Co on takiego tam zobaczył?
Wapi odchrząknął i ciągnął dalej.
— Wszystko, co robiłem, chciałem, byś jak najmniej cierpiała, ale też pragnąłem, byś z każdą chwilą coraz bardziej zapominała Yaku.
— Chyba śnisz...
— Wiem, Livid, ja rozumiem, że to wydaje ci się nie możliwe, ale uwierz mi, gdyby mógł zmienić bieg wydarzeń zrobiłbym to natychmiast.
— Co ty bredzisz?
— Widziałem jego śmierć.
Parsknęłam śmiechem.
— Przestań wygadywać głupoty.
Wapi wstał i podszedł biorąc mnie za ramiona.
— Pamiętasz, że na temat śmierci nie żartuje. Jego istota zdradziła mi, że cokolwiek bym zrobił jego los jest przesądzony. Dlatego nie mogłem oddać mu wspomnień, gdybym to zrobił jego śmierć przyszłaby szybciej. Nie oddając mu wspomnień oddalam od niego moment śmierci.
— Jak zginie? — spytałam gapiąc się tępo w podłogę.
— Tego nie wiem. Wiem tylko, że zostało mu maksymalnie pół roku. Śmierć ma być gwałtowna, więcej nie wiem.
Cofnęłam się patrząc mu w oczy. Szukałam najmniejszej, najdrobniejszej oznaki żartu, czy czegokolwiek w tym stylu. Wapi miał aż łzy w oczach co przekonało mnie, że nie kłamał. Pokręciłam głową.
— Nie wierzę ci. — szepnęłam, choć tym razem to jak kłamałam.
— Livid, błagam nie rób nic głupiego. Robiłem wszystko byś odzyskała przyjaciół, byś nie cierpiała tak bardzo. Przepraszam, że nie oddałem ci tego, którego tak kochasz.
Spojrzałam na niego i zadrżałam niekontrolowanie.
— Mylisz się. Yaku będzie żyć.
— Livid, błagam, widziałem przyszłość. Każda moja wizyta poza ciałem była też próbą znalezienia jakiegokolwiek wątku, w którym Yaku żyje, ale niestety.
— Udowodnię ci, że się mylisz! — krzyknęłam i wybiegłam z jego domu.
Wpadłam do katedry i ślizgając na posadzce podleciałam do Vivida. Smok widząc mój stan sam już machał nerwowo skrzydłami. Bez słowa dotknął nosem mojej prawej piesi i zniknął. Byłam skrajnie przerażona, nie myślałam logicznie. Wiedziałam jedno, że jeśli w ciągu następnych kilku minut nie zobaczę Yaku to ja będę martwa, a nie on. Spłonęłam z Aurum i od razu pojawiłam się w samym środku ich wytwórni. Miałam gdzieś, że to nie grzeczne, nie obchodziło mnie czy ktoś mnie zobaczy. Biegłam oświetlonym korytarzem wprost do jego studia i bez zastanowienia zadzwoniłam do drzwi. Nie wierzyłam w ani jedno słowo Wapiego. Nie chciałam w nie wierzyć, ale powaga jego oczu przyprawiały mnie o dreszcz. Czułam, że przez emocje płoną mi dłonie i faktycznie tak było, bo gdy zaczęłam jednocześnie dzwonić i pukać w przeszklone drzwi studia Yaku, wierzch moich rąk lizały złote płomyczki.
Drzwi otworzyły się nagle, a mnie to tak wystraszyło, że odskoczyłam dwa korki. Nawet nie sądziłam, że może być w studio. Było późno, równie dobrze mogłam tu się stać pół nocy i nic nie osiągnąć, ale teraz stałam naprzeciwko niego i drżałam powstrzymując szloch.
— Livid? — Yaku widząc mnie całą w emocjach od razu zapytał co się stało. Dla mnie widok tej ukochanej twarzy sprawiło, że zwaliły się na mnie wszystkie wspomnienia, wszystko, co razem przeszliśmy, jakbym miała tych wspomnień za dużo. Czułam się tak jakbym to ja uwięziła w sobie jego wersje naszych wspomnień i momentów przez to teraz widząc go jednocześnie znając jego los nie potrafiłam nic powiedzieć. Zakryłam twarz w dłoniach i załkałam kręcąc głową.
— Hej, co się stało? — słyszałam, że był przerażony. Dotknął mnie w ramie, po czym delikatnie nakłonił, bym wsparła na jego ramieniu. Nie kontrolując swojego ciała objęłam go za szyję i zawyłam:
— Ja już nie wiem co mam robić!
Yaku zapewne odpowiedziałby coś mądrego, coś, co nawet w takiej chwili podniosłoby mnie na duchu, ale niestety nie zdążył, bo coś za jego plecami huknęło, rozległ się dodatkowy trzask i pogrążyliśmy się w ciemności. Przez chwilę serce wraz z żołądkiem miałam w gardle, bo myślałam, że ktoś właśnie zabił Yaku na moich oczach, ale na szczęście wysiadły tylko korki.
— Prąd wysiadł. — mruknął puszczając mnie. Nie widziałam go dobrze, po chwili jednak zapalił latarkę w telefonie i rozejrzał się.

— Przepraszam, to mogło być przeze mnie. — powiedziałam pociągając nosem.
— Że niby ty wysadziłaś korki? — zdziwił się wchodząc z powrotem do studia.
— Czasem tak działam na elektryczność, gdy przeżywam skrajne emocje. Przepraszam naprawdę, nie powinnam była w ogóle przychodzić. — Cała ta sytuacja wydawała mi się teraz nie na miejscu. Co ja sobie wyobrażałam przychodząc do niego, gdy nic nie pamiętał, a nawet uważał mnie za wariatkę.
Vivid zabierz mnie stąd, jęknęłam płaczliwie w myślach nie mając siły na cokolwiek, nawet, by przenieść się na Aurum.
Nie. Zostań z nim. Zostań tak długo, jak będziesz w stanie. Może to ostatni raz jak go widzisz.
Zsunęłam się po ścianie i załkałam ponownie. Yaku czując się rozdarty nie wiedząc co robić wyszedł ze studia z kurtką w ręce.
— Wstań Livid. — powiedział podając mi rękę, ale jej nie dostrzegłam. Złapał mnie więc za dłonie i pociągnął. — wchodź, pogadamy.

Zagarnął mnie taką płaczącą i wprowadził do studia. Posadził na skórzanym tapczanie i nakrył kocem, bo nadal się trzęsłam. Łzy ciekły mi po policzkach. Wiedziałam, że się wkopałam i to mocno. Yaku zapewne zażąda teraz odpowiedzi, ale miałam to w nosie. I tak miałam go stracić. Zamierzałam mu powiedzieć wszystko, absolutnie wszystko.

***


Yaku zapalił dwie świeczki na szafce rozjaśniając odrobinę pomieszczenie ciepłym światłem. Czuł obecność Livid za plecami, słyszał jak pociąg nosem Nie miał zielonego pojęcia co się stało, ale wyglądało na to, że dziewczynę dotknęła jakaś tragedia. Od razu przypisał to Carze, tylko ona miała powody, by zaszkodzić Livid, ale odkąd z nią zerwał Cara siedziała cicho. Może u Livid w rodzinie stało się coś złego? Jeśli tak było, to czemu przyszła do niego, miała tylu przyjaciół, on zdawał się ostatnią osobą, z którą mogła się w tej sprawie spotkać.
Yaku odwrócił się przodem do dziewczyny, uśmiechnął pocieszająco i usiadł na krześle przysuwając się bliżej. Zapytał się jej co do picia, ale pokręciła głową.
— No dobrze, to teraz powiedz co się stało.
Livid westchnęła wycierając oczy trzecią chusteczką i oblizała usta.
— Miałam okropny sen. — zaczęła — śniłeś mi się, że umierasz i musiałam sprawdzić, czy nic ci nie grozi. Przepraszam.
Yaku pokręcił głową mówiąc, że absolutnie nie ma za co przepraszać.
— Wiem doskonale jak to jest mieć koszmary. Choćby ta zjawa w moim świecie. Rozumiem Livid. Jak widzisz nic mi nie jest, jestem cały i zdrowy. — uśmiechnął się do niej pocieszająco. Livid wydała z siebie dźwięk coś pomiędzy szlochem a śmiechem. Spuściła głowę.
— Powiem ci, że już nie mam tej zjawy.
— Naprawdę? — Livid uniosła brwi. Zdawała się czuć ulgę, że zaczynają rozmawiać o czymś innym.
— Tak, co prawda mało nie zszedłem na zawał, ale Canis mi pomógł. Pamiętasz Canisa?
— Oczywiście.
— Zastanawia mnie tylko jedno. Bo widzisz. — Yaku odchrząknął lekko zmieszany — ta zjawa wyglądała jak ty.
Livid nie wydawała się zaskoczona.
— Nie mam zielonego pojęcia, czemu to byłaś ty, ale...
— Ja wiem. — zaczęła przerywając mu.
— Skąd?
— Yaku... — poprosiła błagalnie patrząc się na niego ni to przepraszającym, ni to winnym wzrokiem. — wiesz doskonale kim dla mnie jesteś. Znaczy co do ciebie czuje.
Chłopak zmieszał się. Za każdym razem, gdy dochodziło do pierwszych relacji damsko-męskich on się wycofywał. Zwłaszcza że ona zachowywała się jakby kochała go od dawna.
— Jestem gotowa ci powiedzieć wszystko, co chcesz wiedzieć. — dodała otulając się szczelniej kocem. Utkwiła wzrok w jego twarzy i czekała. Wydawała się taka bezbronna.
— No dobrze. Skoro doszło do naszego spotkania myślę, że to dobry moment, by sobie wszystko wyjaśnić. Na początek powiem ci tylko tyle, że z Carą to koniec. Zerwałem z nią ostatecznie po tym, jak cię potraktowała.
— To znaczy?
— Nie wchodziłaś do Internetu, prawda?
— Nie, odkąd opuściliście Aurum ja się stamtąd nie ruszałam.
— Cara, w geście zemsty dodała nasze zdjęcie jak mnie przytulasz w wesołym miasteczku i podpisała to jako „psychofanka zaatakowała swojego idola". Cały nasz fandom jakby to powiedzieć...
— Nienawidzi mnie. — odpowiedziała za niego.
— Właśnie.
— Za co Cara właściwie chciała się zemścić?
— Ubzdurała sobie, że byłem zazdrosny o twoje relacje z Wapim. To chore, bo ja tylko nie rozumiałem czemu on tam był. Tak naprawdę nadal nie rozumiem. Przecież cię skrzywdził.
— Rozumiem jak to wygląda z twojej perspektywy, ale Wapi jest mi szalenie pomocny. Dzięki niemu odzyskuje przyjaciół.
— Nie rozumiem.
— Okej — odchrząknęła co dało Yaku do zrozumienia, że zapowiada się długi wykład. — Pamiętasz jak Cara czytała moją książkę wtedy na próbie?
— Tak.
— To, co się wydarzył w tej książce to nie fikcja. Opisałam wszystko, co się wydarzyło naprawdę. Całe te wydarzenia zapoczątkowało spotkanie z wami. Wystąpiłam w waszym teledysku, a potem — Livid zająknęła się — a potem zamieszkałam w Korei ucząc jazdy konnej i pracując jako weterynarz. To ty po raz pierwszy pokazałeś mi świat wyobraźni.
— Ja?
— Canis był pierwszą ucieleśnioną Emocją, jaką zobaczyłam w życiu. Wcześniej nie miałam pojęcia, że ucieleśnieni istnieją.
— Czemu ja tego nie pamiętam?

— Cały twój zespół, ja oraz kilka innych osób zostało wrzucone w sam środek bitwy. Ucieleśniłam się i okazało się, że jestem jedyną osobą zdolną do pokonania wroga. Jednak przeciwnik nie był tylko namacalny. Byli to bogowie, a z bogami można walczyć tylko w jedne sposób. Po ich fizycznym pokonaniu rzuciłam czar na obie planety Ziemię oraz Motus tak by każda osoba na ich powierzchni zapomniała wszystkie wydarzenia związane z bogami.
— Yhm... — zaczął Yaku nie bardzo wiedząc co powiedzieć. — A czemu właściwie ja byłem pierwszy, który pokazał ci Emocję?
— Przez przypadek trafiłam do twojego świata. Wyjaśniłeś mi wtedy wszystko, na czym polega świat wyobraźni. Byłam tym wszystkim tak oczarowana, że wybłagałam cię byś pozwolił mi odwiedzać twój świat częściej. Jednak nigdy nie pozwoliłeś mi dotknąć Canisa. Nie rozumiałam dlaczego, ale szanowałam twoją decyzje. W głębi duszy wszystkie te wizyty u ciebie były poprzedzane szalejącym we mnie stresie, bo byłam w tobie zakochana. Wyznałam ci uczucie, a potem pozwoliłeś mi dotknąć Canisa. Wtedy wszystko stało się jasne. Pierwszą emocją, jaką poczułam od rysia była najprawdziwsza miłość, jaką mnie wtedy darzyłeś.
Yaku zmieszał się i zaczerwienił. O czym ona do diabła mówiła?
— Chcesz powiedzieć, że my...
— Byłeś mój. — jęknęła płaczliwie. Ten jej jęk sprawił, że Yaku poczuł wzruszenie w gardle. Ona naprawdę kochała go całym sercem.
— Gdy byłem u ciebie w mieszkaniu, wtedy co zepsuł mi się samochód, mówiłaś, że straciłaś kogoś, miałaś na myśli...
— Ciebie. Od prawie trzech lat staram się odzyskać twoją pamięć, ale nie potrafię. Wapi ma dar opuszczania ciała i wraz ze mną znalazł sposób jak przywrócić wspomnienia reszcie. Został tylko Zemi i ty.
— Chcesz powiedzieć, że większość mojego zespołu pamięta jak my byliśmy razem?
— Tak.
— W takim razie czemu nie odzyskałaś moich wspomnień jako pierwszych?
— Bo nie mogę. Wapi nie potrafi odnaleźć twoich wspomnień poza ciałem. Nie potrafię ci tego wytłumaczyć dokładnie, bo sama nie opuściłam nigdy ciała, ale Wapi też rozkłada ręce. Dlatego nie wiem co mam robić. Przepraszam, że jestem taka bezpośrednia, ale widzę cię przed sobą, ale nie jesteś mój. Pamiętam każdą sekundę naszego związku, a ty uważasz mnie za wariatkę, ale to tak cholernie boli i...
Yaku złapał ją za rękę tylko po to by przestała mówić. Widział w niej desperację i brak nadziei. Gdyby potrafił wymusić z siebie wymazane wspomnienia to by to zrobił, ale nie wiedział jak. Była dla niego ważna i serce mu się krajało widząc ją taką roztrzęsioną.
— Nie wiem Livid jak mam cię pocieszyć. Gdybym potrafił przypomnieć sobie to był to zrobił, ale nie umiem. Boli mnie widząc cię taką.
Livid machnęła ręką.
— To nie twoja wina. Sama sobie to zrobiłam. Zdaję sobie sprawę, jakie to musi być niezręczne słuchać od prawie obcej dziewczyny, że kocha cię nad życie. Choć zapewne słyszałeś to nie raz od fanek.
— Przestań. Nie uważam cię za fankę. Widzę jak to przeżywasz. Jesteś dla mnie bardzo ważna, w życiu nie spotkałem tak odważnej dziewczyny, jak ty.
— Mam do ciebie prośbę, dobrze. — powiedziała nagle.
— Słucham.
— Proszę nie czuj się w obowiązku dawać mi coś. W sensie wiem, że zabrzmi to dziwnie, ale nie chcę być na siłę starał się mi oddać miłość, której do mnie nie masz. Nie potrafiłabym być z tobą wiedząc, że nie pamiętasz, przez co przeszliśmy.
— Obiecuję, że tak nie zrobię. — powiedział i ścisnął je dłoń. W tym momencie Yaku był pewny, że czuje coś do Livid. Czy to była miłość, czy tylko zauroczenie, tego nie wiedział. Niesamowite było to jak dobrze go znała. Faktycznie przeszło mu przez głowę, by umówić się z nią. Spróbować. Dać jej uczucie i to, czego tak pragnęła, ale od razu odrzuciła jego propozycję, wcześniej niż zdążył jej to zaproponować. Ścisnął ją za to za rękę jeszcze czulej i mocniej niż poprzednio.
— Opowiedz mi, przez co razem przeszliśmy. — poprosił. Nie robił tego, by ją pocieszyć, naprawdę był ciekawy.
— Opowiem ci moje ulubione moment, dobrze? Będzie tego sporo, ale...
— Zamieniam się w słuch. — rzekł odchylając się na krześle.
— Pierwszy pocałunek mieliśmy na diabelskim młynie u ciebie w świecie. Nie chciałeś powiedzieć reszcie, że jesteśmy razem. Ostatecznie jednak się przyznaliśmy. Wszyscy byli w szoku. Kochałam się z tobą w tym właśnie studio po raz pierwszy i były to jedne z najcudowniejszych momentów w całym moim życiu.
Yaku zmieszał się i poczuł jak czerwienieją mu policzki. Dobrze, że w studio było ciemno.
— Wiem, że jestem bezpośrednia, ale byliśmy idealni, a ja nie zamierzam ukrywać momentów, przez które moje serce roztapia się za każdym razem. Za miłość się nie przeprasza. Uratowałeś mnie z psychiatryka. Bogowie mnie porwali, a ty narażając własne życie ocaliłeś mnie. Po tym zdarzeniu naprawiałeś mnie przez wiele miesięcy. Ukryłam w sobie Vivida i nie potrafiłam tworzyć. Przywróciłeś go do mnie w momencie, gdy ja już byłam pewna, że umarł. Gdy dowiedziałeś się, że zamierzam wyczyścić pamięć parsknąłeś i powiedziałeś, że mnie nie da się zapomnieć. Obiecałam ci wtedy, że zrobię wszystko by cię odzyskać.
Czuł dreszcz na ramionach, a łzy na jej policzkach, w jego gardle ponownie wywołały wzruszenie. Czuł się bezsilny zapewne tak jak ona, ale jemu, tak czy inaczej, było łatwiej. Nie wiedział jak jej pomóc, jak ulżyć w tym nieszczęściu, a gdy ich spotkanie dobiegało końca wstał i podszedł do niej.
— Livid, posłuchaj mnie — zaczął stając przed nią. Livid patrzyła mu prosto w oczy, co troszkę go onieśmielało, ale wytrzymał to spojrzenie. — Obiecaj mi proszę, że jak tylko odzyskasz wspomnienia to od razu do mnie przyjdziesz, zgoda?
— Oczywiście. — skinęła głową.
— Pamiętaj też proszę, że zawsze, gdy czujesz się źle możesz do mnie przyjść. Teraz gdy wiem, przez co przechodzisz, jestem dla ciebie. — nachylił się biorąc jej twarz w dłonie i pocałował długo w czoło. Livid zachłysnęła się łzami. Objął jej głowę i przytulił do siebie. Drżała w jego ramionach jak osierocone dziecko i znów nie potrafiła się uspokoić.
— Kocham cię Yaku! — krzyknęła szeptem oplatając go w pasie i ukrywając twarz w jego szyi. Yaku nic nie mógł na to poradzić, tak żałował, że nie mógł odpowiedzieć jej tym samym. Gładził jej włosy sam czując łzy na policzkach, aż w pewnym momencie poczuł, że stoi sam, a Livid powoli w ciepłym suchym powietrzu rozpływa się i zniknęła. Poczuł jeszcze większy smutek. Czy to nie przez takie emocje przechodziły ich fanki? Widząc swojego idola na wyciągnięcie ręki, czasem mogąc go nawet dotknąć. Był pewny, że mieszkał w życiu tysięcy jak nie milionów osób na świecie, a i tak nie był ich. Gdyby mógł podzielić siebie na miliony kawałków i je obdarować to by to zrobił. Czy był kiedyś Livid, czy nie, teraz nie miało to znaczenia, Yaku był smutny i bezsilny. Nie wiedział co robić, bo czuł coś do Livid, ale z drugiej story, czuł coś do każdej fanki. Doszedł do wniosku, że to nie jest to samo uczucie, podobne, ale nie to samo. Nie pragnął Livid jako osoby, pragnął jej ulżyć i pomóc, a czy to równało się z miłością nie miało to dla niego znaczenia.

_____________________

Zapraszam na moje social media:

Jeśli chcesz mnie wesprzeć kup moją książkę, link w bio na Wattpadzie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro