ROZDZIAŁ 50. LEPIEJ PÓŹNO NIŻ WCALE
— Czemu my nie wpadliśmy na to wcześniej? — krzyknął Namukoto waląc się dłonią w czoło. — Jedyną osobą, która jest w stanie zapanować nad nimi wszystkimi jest Hwan!
— Dlatego pomyślałam, że można by było go odczarować teraz. — Alex wypięła dumnie pierś uradowana, że udało jej się wymyślić coś dobrego. — Tak sobie myślałam, jakby tu ich wszystkich przekonać, i wpadł mi do głowy właśnie wasz manager, że przynajmniej jego się słuchacie.
— Masz rację, Alex — rzekłam grzejąc się przy kominku w mojej katedrze. Jeszcze nie zdążyłam odtajać po nocnym locie, a Vivid nadal był tak zestresowany, że nie oddawał tak ciepła w locie, jak zawsze.
— Teraz możecie szaleć. Mamy tyle robaków, że możemy odczarować pół miasta. — Wapi uśmiechnął się upijając łyk ze swojego parującego kubka. Siedział na fotelu cały zadowolony z siebie, że misja się powiodła. Fakt, pomijając przykry epizod z topiącym się Vividem, wszystko poszło zgodnie z planem i nie potrafiłam się teraz na niego gniewać, a raczej musiałam schować dumę głęboko w siebie, jeśli jakiś żal nadal we mnie tkwił.
— Proponuję zrobić tak jak z Carą, tylko może nie tak brutalnie, co? — Alex kontynuowała swoją wypowiedź najwyraźniej nadal bardzo z siebie zadowolona.
— Im szybciej to załatwimy, tym lepiej. — dodał Namukoto wychylając się zza głowy Maru. Dziewczyna nic nie mówiła odkąd się spotkaliśmy wszyscy w pokoju kominkowym i cały czas nie opuszczała kolan chłopaka. Nie miałam teraz czasu, by zastanawiać się nad zmianą zachowania rogatej, ale obiecałam sobie w duchu, że gdy tylko znajdę moment rozgryzę co się stało z Maru.
Pomimo że to nie ja wpychałam sobie do ucha białe larwy, to i tak denerwowałam się przed odwiedzeniem Hwana. Nie wiedziałam go tak długo, a z pewnością teraz w jego oczach miałam słabą reputację, byłam pewna, że reszta zespołu o to zadbała. Stałam teraz przed wejściem do wytwórni i czekałam na Koto.
— Mamy mało czasu — rzekł Wapi obserwując nabrzmiałe robaki w słoikach. — zaczynają się wiercić. Nie mógłby się pospieszyć?
— Jakbym miała telefon to bym zadzwoniła — odparłam — masz Alex...
— Nie trzeba, już jest. — Alex skinęła na przyciemnianą szybę drzwi wejściowych, za którymi majaczyła postać Koto. Otworzył je i wpuścił nas do środka.
— Mamy mało czasu, zaraz idzie na jakieś spotkanie w centrum.
— Tym lepiej, bo nasi biali przyjaciele już się niecierpliwią.
Wjechaliśmy na piąte piętro i Koto poprowadził nas do gabinetu Hwana, w którym miałam już przyjemność być wiele lat temu.
— Ostrzegam tylko, że Hwan uważa cię Livid za psychofankę, więc nie wystrasz się. — uprzedził mnie Koto i zapukał do drzwi. Usłyszeliśmy zaproszenie i całą czwórką weszliśmy do środka.
— Szybko Namukoto, zaraz mam spotkanie. — powiedział rzeczowo nawet na nas nie patrząc.
— Mamy sprawę do ciebie.
— O co chodzi? — Hwan odwrócił się i od razu poczerwieniał. — Co ona tu robi?! — Warknął od razu, gdy tylko mnie zobaczył. Poczułam na plecach zimny pot.
— Zaufaj mi. — powiedział Namukoto starając się jakoś rozładować napięcie w pokoju, które gwałtownie rosło.
— Jakim prawem wprowadziłeś ją tutaj! Ma przecież zakaz zbliżania się.
Naprawdę mam taki zakaz? — zdziwiłam się wewnętrznie unosząc brwi.
Może wydali jakieś oświadczenie, gdy ty latałaś z Wapim w chmurach, odparł wcale nie proszony Vivid. Prychnęłam tylko i wróciłam do Hwana.
— Czy zechcesz nas wysłuchać? — zaczęłam, ale Hwan był tak rozjuszony, że nic do niego nie docierało.
— Jeszcze ma czelność zwracać się do mnie na „ty." Zabierz ja stąd Namukoto albo wezwę ochronę.
— Nie mamy czasu Livid. — Wapi syknął mi na ucho. Zaczęłam tracić nadzieję, że uda się zrobić to po dobroci. Szykowałam się na ostateczność.
— Bardzo przepraszam za najście i kłopot, jaki sprawiłam całemu zespołowi, ale gdyby zechciał mnie pan wysłuchać, może doszlibyśmy do porozumienia...
— Jakim prawem przychodzisz tu po tym, co zrobiłaś. Cały zespół mi się wali, a o niczym innym nie gadają tylko o tobie. Musiałem błagać ludzi by zostali po twojej akcji na próbie, a i tak większość złożyła wypowiedzenie w trybie natychmiastowym. Zdajesz sobie sprawę ile mnie kosztowały te twoje wybryki?!
Nie miałam wyjścia, facet totalnie nie dawał mi dojść do słowa. Wiedząc, że później mogę tego żałować w ułamku sekundy nauczona doświadczeniem zdjęłam z pleców łuk i strzałę, po czym napinając cięciwę wycelowałam w Hwana.
— Co do jasnej...?! — przeklął widząc grot strzały centymetr od swojego nosa.
— Proszę usiądź. — powiedziałam cicho podchodząc krok. Tęgi mężczyzna opadł na fotel i gapił się przerażony na wszystkich po kolei. — Naprawdę chciałam po dobroci, ale nie dajesz mi wyboru. Mam nadzieje, że gdy będziesz znał prawdę to mi wybaczysz.
— To totalna wariatka. — syknął Hwan blady na twarzy.
— Dawaj Wapi. — ponagliłam chłopaka. Wapi odkręcił słoik i podszedł z boku Hwan, który od razu drgnął i odsunął się widząc białego tłustego robaka.
— Nie ruszaj się — Koto podszedł do managera i przytrzymał jego głowę.
— Co to ma być do cholery?! Żądam wyjaśnień.
— Oddajemy ci tylko to, co twoje. Przepraszam, że w ten sposób. — powiedziałam nadal w niego celując.
— Nie będzie to przyjemne, ale da się wytrzymać. — Wapi nie zwracając uwagi na szamotanie się mężczyzny, wpakował mu robaka do prawego ucha. Manager zaczął krzyczeć.
— Alex, zamknij drzwi! — krzyknęłam do niej bojąc się, że ktoś może usłyszeć. Cały czas gapiłam się w przerażone oczy Hwana i przepraszałam bezsłownie nadal celując w jego pierś by nie przyszło mu do głowy, by wstać.
Gdy pierwszy robak zniknął Wapi od razu wsadził drugi, trzymając w pogotowiu trzeci.
— Powiem wam, że udało nam się w ostatniej chwili. Ten już zaczyna wypluwać wspomnienia. No szybciej właź! — Wapi ponaglił palcem drugiego robaka i czym prędzej wepchnął ostatniego.
— A co by się stało, gdyby wypluł wspomnienia za nim wyszedł z mózgu? — spytał Namukoto ciekawskim tonem jakby w ogóle nie zauważał szamoczącego się managera. Całe szczęście już nie krzyczał.
— Pewnie zacząłby posilać się jego mózgiem. — odparł Wapi obchodząc Hwana z drugiej strony. Mężczyzna wyglądał teraz jak przy słabym ataku padaczki. Drżał na całym ciele, a z jednego kącika ciekła ślina.
— Tak ma to wyglądać? — zaniepokoiła się Alex.
— Przypominał ci, że jedzie na żywca. Nie jest ani uśpiony, ani sparaliżowany, a zapewniam cię, że uczucie nie przypomina masażu.
Alex wzdrygnęła się.
— Pierwszy wyłazi! — krzyknął Namukoto, a Wapi czym prędzej nadstawił słoik, do którego wpadł cieniutki jak sznurówka robaczek.
Jeśli teraz oczekiwałam jakieś zmiany to się przeliczyłam. Hwan nadal drżał, a oczy uciekły pod powieki. Zaciśnięta szczęka jasno wskazywała, że zmaga się z potwornym bólem.
Dopiero gdy drugi robak wypadł z lewego ucha, Hwan rozluźnił się, ale oczy otworzył, dopiero gdy trzeci i ostatni robak opuścił jego ciało. Westchnął potężnie i otworzył oczy. Ja opuściłam łuk.
— Livid... — rzekł na wydechu rozdziawiając usta. Pot skapywał mu z nosa, ale zdawał się tego nie zauważać. Chciał wstać, ale nogi nadal mu drżały.
— Może lepiej nie wstawaj, jeszcze jesteś słaby. — powiedziałam nieśmiało jeszcze nie wiedząc, czy pamięta mnie, czy nie. Wyciągnął do mnie rękę, a gdy uścisnęłam ją pociągnął ku sobie, tak że musiałam zwalić się na niego całym ciałem. Tulił mnie do swojej piersi jak ojciec, a ja byłam tak zaskoczona, że nie znalazłam ani słowa, by coś powiedzieć. Czułam zapach potu i perfum, które zmieszały się ze sobą. Koszula przykleiła się do jego ciała, przez co miałam mokre dłonie.
— Pamiętasz mnie? — spytałam odnajdując w końcu słowa, które chciałam wypowiedzieć.
— Oczywiście, że tak. — rzekł nadal mnie nie puszczając. — dziecko drogie, uratowałaś moich chłopaków!
Puścił mnie więc stanęłam na własnych nogach. Hwan pochylił się ku mnie i złapał za dłonie.
— Ile to trwało, dziecino? — spytał ściskając moje dłonie. Jego czułość obudziła we mnie wzruszenie, przez co w oczach stanęły mi łzy.
— Ponad dwa lata.
Mężczyzna przetarł twarz i rozejrzał się.
— Namukoto, a ty pamiętasz?
— Wszystko. Byłem jednym z pierwszych, którzy odzyskali wspomnienia.
— A kto jeszcze pamięta?
— Ja. — mruknęła Alex spod drzwi.
— Alex, moja droga, a twój Teni pamięta?
— Mój Teni? — Alex zmarszczyła brwi więc czym prędzej włączyłam się do rozmowy.
— Nie pamięta wszystkiego. — rzekłam szeptem, by Alex jak najmniej usłyszała — Teniego, uważa za gwałciciela.
— Faktycznie kłopotliwa sprawa. — Hwan zamyślił się, po czym gwałtownie spojrzał na mnie. — O Boże drogi... przecież ty i Yaku.
Spuściłam głowę nie potrafiąc mu przytaknąć.
— Wiedziałem od początku, że ta Cara mi nie pasuje. Popraw mnie, jeśli coś ominąłem, ale Cara to Careula tak?
— Zgadza się, pamięta też wszystko z tego, co wiemy, ale nadal uczepiła się Yaku.
— No cóż... nie na długo. — rzekł Hwan wstając. — Yaku może i jest pewny siebie i się ze mną kłóci, ale nie zmienia to faktu, że rządzę tu ja.
Wyprostował się a ja zachichotałam.
— Tak się cieszę, że mam cię z powrotem! — pisnęłam i przytuliłam go. Hwan nie wahał się ani chwili, objął mnie mocno i pogładził po głowie. Przerwało nam niestety pukanie. Alex mało nie zemdlała ze strachu.
— Hwan, wszystko w porządku?
— Tak Zemi, zaraz przyjdę! — okrzyknął i puścił mnie. — Idźcie już, wymyślę coś i dam znać jak rozwiązać nasz problem. Nie martw się Livid, ja już ich przywrócę do porządku. A ty to kto? — spytał zdziwiony patrząc na Wapiego. — czy powinienem cię znać?
— Mnie każdy zna, prze pana.
— Przestań, Wapi. — cmoknęłam trącając go w ramię. — To nasz nowy członek paczki. Dzięki niemu każdy odzyskuje wspomnienia.
— W takim razie miło mi cię poznać. Mów mi Hwan.
— Wala Amatus Paldin...
— Wapi, po prostu Wapi. — przerwałam mu zdecydowanym tonem. Chłopak prychnął.
— Dobrze, idźcie już, jak coś wymyślę dam znać. Koto idziesz z nimi?
— Tak, obiecałem Maru, że jej wszystko opowiem.
— Faktycznie, Maru! — Hwan przytknął sobie dłoń do ust. — Jak mogłem o niej zapomnieć. Przepraszam cię bardzo Koto, ale czy ty i Maru... — odchrząknął znacząco.
— Na to wygląda. — Namukoto zaśmiał się oblewając rumieńcem.
— Tyle mnie ominęło! — krzyknął znów Hwan — Idźcie już.
Otworzyłam przejście na Aurum i po kolei wpuszczałam przyjaciół, a gdy już sama miałam wejść Hwan zawołał mnie.
— Livid, odzyskasz go! Masz moje słowo.
— Dziękuję. — powiedziałam ze łzami w oczach i zniknęłam z jego gabinetu.
***
— Chodź, zaczyna się! — krzyknęła dziewczyna, siedząc z nosem przed laptopem. Poprawiła okulary i wlepiła oczy w monitor. W tym samym momencie do jej pokoju weszła druga dziewczyna z miską popcornu usiadła obok przyjaciółki.
— Jak myślisz Enif będzie czy nie? — zagadnęła ta pierwsza.
— Mam nadzieje, bo martwię się o niego. Ostatnio nie było go na koncercie.
— Dobra są! I jest Enif! — Obie przysunęły się jeszcze bliżej laptopa.
— Coś mi się nie podoba w jego twarzy. — druga wsadziła sobie garść popcornu do budzi. — Widzisz, jakie ma nieobecne spojrzenie?
— Pewnie jest zmęczony.
Oglądały chwilę w milczeniu puki cały zespół nie pojawił się na zapleczu studia. Namjoon zaanonsował i zespół skłonił się na przywitanie. Przedstawili się i prowadzący zadał im pytanie.
— Podobno było kiepsko z Nifim, powiedz mi, czy już dobrze się czujesz?
— Tak powoli wracam do formy. — odparł chłopak, uśmiechając się, jak dla siedzących przed komputerem przyjaciółek sztucznie.
— Czyli dziś pokażesz nam pełen zakres swoich możliwości.
— Akurat... — prychnął nagle Teni robiąc niesmaczną minę. Chyba chciał to zrobić po cichu, ale akurat prowadzący przekazywał mikrofon stojącemu dalej Nifiemu i każdy usłyszał komentarz Teniego. Chłopaki udali, że nic takiego nie miało miejsca i kontynuowali wywiad, ale dwie dziewczyny siedziały sztywne i gapiły się oniemiałe w ekran.
— Słyszałaś?
— On go wyśmiał. Teni go wyśmiał!
— Przecież... — zaczęła ta w okularach.
— Widziałaś jego minę, to była ewidentna kpina. Co jest z nimi nie tak?
— Nie wiem, ale to nie pierwszy raz. Pamiętasz, jak Zemi zaczął warczeć na Koto, a potem Teni się przyłączył?
— Tak, nawet nie wiemy, o co poszło, ale widziałam jak oboje się kłócą i widać było, że Koto jest przez nich osaczony.
— Trochę mnie to przeraża. Może oni się rozpadają?
— Przestań... nie gadaj głupot pewnie są zmęczeni.
— Wiele razy było tak, że padali z nóg, a nie wyzywali się przed kamerami.
— Na razie zobaczmy jak będą się zachowywać pod koniec.
Nie było niczym dziwnym, że wygrali dzisiejszy program, ale nie to było na pierwszych stronach tuż po zakończeniu programu. Nie dało się tego nie zauważyć. Enif rzucił się widząc jak jedna z prowadzących podaje kwiaty, a że Yaku miał zajęte ręce trzymając trofeum i mikrofon nie mógł ich przejąć. Niestety, ale Teni podstawił nogę, przez co Enif przewrócił się i wyrżną brodą o scenę. Reszta rzuciła się, by go podnieść, ale od razu widać było, że sam nie był w stanie ustać na nogach. Namukoto wraz z Altim czym prędzej odprowadzili go na zaplecze. W telewizji oczywiście tego nie pokazali, ale fanki od razu wynalazły nieoficjalne nagranie jak Teni uśmiecha się zajadle pod nosem gapiąc się na Enifa znikającego za kulisami.
— No to teraz masz swój dowód. — rzekła dziewczyna z popcornem, który zamarł jej w połowie drogi do ust. — Oni sobie podstawiają kłody i to publicznie!
— Nie wierzę... — szepnęła ta w okularach, w oczach miała łzy. — po prostu nie wierzę.
***
— GDZIE ON JEST? — ryknął Hwan i wparował do garderoby. Cały sztab ludzi szykujących zespół na występ jakiś się pochował i w pomieszczeniu byli tylko chłopaki. Enif leżał na kanapie z głową na kolanach Koto i zimnym ręcznikiem na brodzie, reszta udawała, że wszystko jest w porządku.
— Jak mogłeś mu to zrobić? Przyjacielowi! — ryknął Hwan Teni wzruszył ramionami.
— Nie mogłem się powstrzymać.
Manager pozieleniał na twarzy widząc obojętność u Teniego.
— Co się z wami ostatnio dzieje? Zachowujecie się jak najwięksi wrogowie.
— To nie nasza wina. — warknął Teni, a Zemi mu przytaknął — ta laska wszystko namieszała.
— Jeśli chodzi ci o Livid... — zaczął Hwan.
— Wepchnęła się między nas bez pytania. — dodał Yaku jakby robił to wbrew siebie. Hwan doskonale wiedział czemu tak właśnie jest. Nie spojrzał na chłopaka nie potrafił dojrzeć w jego oczach niechęci do Livid.
— Zostawmy na razie Livid. Wy chyba nie rozumiecie, w co żeście wdepnęli. Ja rozumiem, że możecie się nie zgadzać i kłócić, ale by podstawiać świnie na wizji? Ile wy macie lat?
— To impuls. — Teni dalej starał się usprawiedliwiać. Hwan zmierzył go uważnym spojrzeniem. A może to, co mu zrobili parę lat temu w psychiatryku ma jakiś wpływ na jego teraźniejsze zachowanie? Nie tak go zapamiętał i jeszcze ten kolczyk... pff. Jakim cudem w ogóle się na to zgodził?
— Nie myślcie sobie, że zostawię to tak bezczynnie. Cały zespół odpowie za dzisiejszy wybryk Teniego.
— Co?!
— Nie zgadzam się!
— To nie fair!
Hwan uniósł palec.
— Nie chcę tego słuchać. Jesteście jednym organizmem i tak macie się zachowywać, a teraz proszę bardzo Teni przepraszać Enifa.
— Wykluczone...
— Ja się ciebie nie pytam. — warknął manager.
— A jak nie przeproszę?
— To w trybie natychmiastowym zespół zostanie pozbawiony jednego członka, zgadnij Teni, którego...
— Nie śmiałbyś. — Teni znów prychnął.
— Nie? No to patrz. — Hwan odwrócił się na pięcie i ruszył zdecydowanie do drzwi. Słuchał ożywionej dyskusji za plecami jak wszyscy przemawiają Teniemu do rozumu.
— Dobra. — syknął w końcu Teni, a Hwan zatrzymał się i odwrócił. Chłopak wstał ociężale i podszedł do Enifa.
— Przepraszam — rzekł wyciągając rękę. Enif bez słowa ją uścisnął i szybko puścił. Nie wydawało się, by uderzenie było tak silne, ale chłopak ewidentnie był słaby.
— To ja rozumiem, a teraz zbierać się i do domu, a ja idę się zastanowić nad waszą karą. — powiedział Hwan i wyszedł z garderoby.
— Dupek. — fuknął Teni, ale tego manager już nie usłyszał.
______________________
Zapraszam na moje social media:
Jeśli chcesz mnie wesprzeć kup moje książki, linki w bio na Wattpadzie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro