Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 39. SUPERGIRL


https://youtu.be/WeVykZXY0Rw

Już mi się nie nudziło. Po powrocie z ogniska i pożegnaniem się trochę sucho z Wapim przeszłam na Ziemię by nikt mi nie przeszkadzał. Padłam na łóżko nawet się nie przebrawszy i zagapiłam na sufit.
W sekundzie po tym, jak dowiedziałam się, że Wapi wie kim jestem i ma możliwość podróży poza ciało chciałam go zasypać tysiącami pytań począwszy od „Czy pomoże mi odzyskać wspomnienia Yaku", ale Vivid wtedy warknął ostrzegawczo w mojej głowie przywracając mnie do porządku. Nie mogłam mu powiedzieć wszystkiego, wtedy Wapi wiedziałby o mnie za dużo, a wtedy zaczęłyby się szantaże. Nie wiedziałam przed czym ucieka, ale zdawało się to coś, o czym nie chciał mówić. Jedno pozostawało pewne Wapi na ten moment był moim rozwiązaniem.
Westchnęłam przekręcając się na brzuch i wstając, by się rozebrać.
Nie rozmawiałam z Vividem, oboje byliśmy zgodni co do jednego. Trzeba będzie tak poprowadzić rozmowę z Wapim by nie dowiedział się za wiele. Z jednej strony czułam się szczęśliwa, że znalazłam prawdziwy punkt zaczepienia. A z innej, czułam skrajne przerażenie na myśl o tym, co Wapi jeszcze o mnie może wiedzieć. Obecnie na głowie miałam wizytę Yaku. Tak jak jeszcze rano nie mogłam się jej doczekać, tak teraz marzyłam, by odbyła się w przyszłym tygodniu. Niestety tak jak Yaku obiecał zajechał na teren stajni o dziewiątej wieczorem następnego dnia.
Ubrałam się ciepło i zeszłam nawet nie kwapiąc się zamknąć drzwi, i tak nikt się tutaj nie kręcił.
— Cześć. — przywitałam go wsiadając do samochodu.
— Cześć.
— To gdzie chcesz mnie zabrać? — zagadnęłam, by to on mówił. Mnie jakoś słowa nie chciały przechodzić przez gardło.
— Ty pokazałaś mi swój świat, a ja chcę ci pokazać mój. — powiedział z nerwowym uśmiechem wyjeżdżając ze stajni. Od razu wiedziałam gdzie chciał mnie zabrać, spytałam, by nie wzbudzać podejrzeń.
— Czuję się zaszczycona.
— E tam. Wiem, że tak będzie fair. Tylko Livid, mój świat może cię troszkę przerazić.
— Czemu?
Yaku odchrząknął i poprawił uścisk na kierownicy.
— Jest tam coś, czego nie umiem nazwać.
— Nie rozumiem. — odparłam szczerze.
— Sama niedługo zobaczysz.
Milczałam więc oczekując tych niezwykłości. Po dziesięciu minutach skręciliśmy w prawo w leśną drogę, którą tak dobrze znałam i Yaku zatrzymał się na środku polanki.
— Znam to miejsce. — powiedziałam wychodząc z auta.
— Jak to? — zdziwił się również trzaskając za sobą drzwiami.
— Mieszkam niedaleko. Kiedyś znalazłam to miejsce jak byłam na konnej wycieczce. Poza tym ten diabelski młyn widać ode mnie z dachu. — uśmiechnęłam się do zdziwionego Yaku i zaczęłam się przechadzać.
— W takim razie mój świat cię nie zaskoczy. Jest prawie taki sam jak to miasteczko.
— Nie mogę się doczekać. 
Yaku znów odchrząknął i złapał się za prawą pierś. Sekundę później pojawił się ryś, a ja poczułam wzruszenie w gardle. Gdyby był to sen już bym go ściskała i tuliła do swojej piersi, ale niestety to była koszmarna rzeczywistość i tylko mogłam na niego patrzeć zachowując własne uczucia dla siebie.
— Nie jest zbyt rozmowny — powiedział Yaku podchodząc do auta. — może wejdziemy na dach?
Kiwnęłam głową nie widząc w tym nic dziwnego. Kiedyś już mi to zaproponował, więc tym razem bez większych problemów wdrapałam się na niego.
— Mówiłeś, że coś miało mnie przerazić. — powiedziałam rozglądając się. Nic przerażającego nie dostrzegłam. Właściwie jego świat był prawie taki sam tak jak go zapamiętałam. Nie było tylko róż, huśtawki i starej wyświechtanej kanapy.
— Bardzo rzadko odwiedzam to miejsce, kiedyś było normalnie, ale zaczęła nawiedzać mnie zjawa.
— Co? — Spojrzałam na niego zdziwiona faktycznie czując poddenerwowanie. Zjawa? To nie wróżyło niczego dobrego.
— Właściwie nic nie robi tylko przemyka wśród drzew, ale panicznie się jej boję.
— Widziałeś jak wygląda?
— Nie. Nie widzę jej twarzy, ale Canis mi powiedział, że wygląda jakby uciekła z psychiatryka. Kitel ma podarty i poplamiony krwią. Nie daje się podejść za blisko. Po prostu jest i mnie straszy. Powinna się zjawić za kilka chwil.
Kiwnęłam głową wzdychając wewnętrznie nie mogąc pogodzić się z faktem, że wiem więcej niż on. Z pewnością była to zjawa mnie samej. Mimo że Yaku nie pamiętał nic z naszego wcześniejszego życia, nie oznaczało, że te wydarzenia nie wywołały śladu na jego psychice. On nadal posiadał wspomnienia tylko tak głęboko, że nie potrafił do nich dotrzeć. Ta zjawa musiała być jakimś przeciekiem, lękiem, którego bał się najbardziej.
— Przecież tu nic nie może cię skrzywdzić. Jedyne co jest obecne w twoim świecie pochodzi od ciebie, nic nie ma prawa się przedostać.
Przemilczałam zdolności Gari, bo w tym momencie nie miało to znaczenia.
— Mówisz?
— Ja na twoim miejscu bym się zmierzyła z tą zjawą. Na pewno jest tu z jakiegoś powodu.
— Może masz racje. — westchnął siadając wygodniej w siadzie skrzyżnym. Oboje milczeliśmy jakiś czas, w którym to odleciałam myślami do Wapiego i opuszczania ciała.
— Jak twoja noga? — spytał wyrywając mnie z zamyślenia.
— Co? A w porządku. Trochę swędzą mnie strupy, ale to znaczy, że się goi.
— To dobrze. Szczerze to martwiłem się o ciebie.
— Daj spokój. — machnęłam ręką czując jak policzki mnie palą. Yaku też zdawał się zawstydzony.
— Rozumiem czemu nie chcesz mnie już tam zabierać, mam nadzieje jednak, że ty również nie pchasz się poza swoją krainę.
— Nie no skąd. — prychnęłam mając nadzieję, że nie zabrzmiało to sarkastycznie.
— Właściwie to chciałem ci podziękować. — zaczął, a ja aż na niego spojrzałam taki miał ton. Czyżby szykowało się wyznanie?
— Za co?
— Trochę się skomplikowało to moje życie i od kilku tygodni ty i cały twój świat jest dla mnie jak wybawienie.
Nie wiedziałam jak na to zareagować. Byłam dla niego odskocznią? Jeśli tak to czy było mi z tym dobrze, czy nie? Ukłucie w sercu poczułam, że nie jestem numerem jeden, ale z drugiej strony ciągnęło go do mnie co było oczywiście plusem.
— Nie zrozum mnie źle, ja... — zająknął się. — Chodzi o Carę.
— To znaczy? — zachęciłam go by nie uciekł. Yaku westchnął. Czułam jego zażenowanie, że znów porusza ten temat.
— Coś mi się wydaje, że długo z nią nie pociągnę.
— Czemu? — spytałam i warknęłam na Vivida by przestał tańczyć salsę po wnętrzu mojego mózgu.
— Nie ma w tym związku miłości. Mam wrażenie, że z tobą dogaduję się lepiej niż z własną dziewczyną. Po prostu — westchnął pocierając kark jak zawsze, gdy był zdenerwowany. — nie wiem co mam robić.
— Ja ci niestety w tym nie pomogę. — powiedziałam cicho.
— Czemu? — spojrzał na mnie, a ja po raz setny utonęłam w jego skośnych smutnych oczach.
— Bo ja w tej kwestii nie jestem obiektywna.
— To znaczy? — zmarszczył brwi. Już miałam mu powiedzieć. Byłam gotowa nachylić się, powiedzieć mu to pocałunkiem, wszak między nami było zaledwie kilka centymetrów, ale w tej samej chwili za naszymi plecami pękła z trzaskiem gałązka. Drgnęłam wraz z Yaku i obejrzeliśmy się na las.
— To ona. — szepnął zdjęty przerażeniem. — zjawa.
Stanęłam na dachu śledząc wzrokiem szamotanie w krzakach. Co chwilę widziałam biały skrawek materiału. Poruszała się szybko, ale zawsze pozostawała w cieniu drzew.
— Weszła kiedyś na polanę? — spytałam zeskakując z samochodu.
— Co ty wyrabiasz? — syknął Yaku sam zeskakując z auta.
— Czy weszła na polanę? — ponowiłam pytanie śledząc wzrokiem przemykającą od drzewa do drzewa postać. Włosy miała ciemne, czymś posklejane, i faktycznie nie widać było twarzy.

To ja. Muszę to być ja, mruknęłam w duchu podchodząc powoli do linii drzew.

Zostaw Livid, to nie twoje lęki.
— Nie! — krzyknął Yaku łapiąc mnie za rękę i powstrzymując. Drgnęłam wracając na ziemię. Zerknęłam wpierw na nasze złączone dłonie, a potem na niego. Yaku zakłopotał się i puścił mnie.
— Wybacz. Może chodźmy stąd. Mój świat nie nadaje się, by w nim przesiadywać.
Odwrócił się i ruszył do samochodu gdzie czekał na niego Canis. Patrzyłam smutnymi oczami jak ryś wraca do niego, a chłopak stoi ze spuszczoną głową. Wypowiedziałam jego imię, a gdy spojrzał na mnie puściłam się biegiem i objęłam w pasie.
— To nic... — szepnęłam, gdy stał jak zaczarowany z otwartymi ramionami. — to nic nie znaczy. Ja tylko... tak dawno nikt mnie nie przytulał. Przepraszam. — szepnęłam już go puszczając, ale w tym samym momencie Yaku objął mnie delikatnie i pogładził po plecach.
— Nie jestem zły. — powiedział z lekkim chichotem. — przyjacielskie uściski też są potrzebne.
— Właśnie. Też tak sobie to tłumaczę. — westchnęłam odklejając się od niego i pociągając nosem.

Ty mi to zrobiłeś, prawda? Sama w życiu bym go nie przytuliła.

Impuls, mruknął Vivid z cichym chichotem.
— Wsiadaj, odwiozę cię. — rzekł Yaku.
— Ale jedźmy okrężną drogą. Nie chcę jeszcze się z tobą żegnać. — powiedziałam wsiadając do auta. Yaku nie odpowiedział tylko włączył silnik i wyjechał na asfaltówkę. Gdy skręcił w prawo wiedziałam, że się zgodził. Milczałam długo obserwując las nocą i to jak drzewa szybko przemykają za szybą. Myślałam o Yaku i było mi smutno, ale gdy myślałam o Wapim czułam niecierpliwość. Chciałam już działać. Chłopak obok był na wyciągnięcie ręki, a teraz po raz pierwszy od dwóch lat czułam się najbliżej odzyskania ich wspomnień.
— Małomówna dziś jesteś. — powiedział wyrywając mnie ponownie z własnego świata.
— Wybacz, dużo się ostatnio dzieje.
— Jak chcesz możemy pomilczeć.
— Z przyjemnością. — uśmiechnęłam się do niego czując błogość. Wspólne milczenie to było jedno z naszych hobby.
— Radio ci nie przeszkadza?
— Skąd, puszczaj.
Yaku włączył radio i ściszył, by było tylko tłem. Ja dalej wpatrywałam się w widok za oknem. Po dwudziestu minutach, gdy Yaku powoli zaczął zbliżać się do mojego mieszkania w radio puścili piosenkę Supergirl, a ja opadłam na oparcie fotela i zamknęłam oczy.
— Nie lubisz tej piosenki? — spytał obserwując mnie.
— Ja ją uwielbiam.
Yaku zaśmiał się pogłaśniając tak, że czułam piosenkę w klatce piersiowej. Śpiewałam pod nosem chłonąc trwającą chwilę i marząc by trwała wiecznie.
— Zawsze sobie wyobrażałam, że to ja jestem tą Supergirl. — zaśmiałam się, gdy piosenka się skończyła. — Że jestem tak odważna i wiem co robić.
— Przecież jesteś. — Yaku spojrzał na mnie poważnie. — W życiu nie spotkałem tak odważnej dziewczyny co ty.
Uśmiechnęłam się półgębkiem, wiedząc, że to nie prawda. Byłam tchórzem i tyle. Nie wiedziałam też co mam robić.
Wjechaliśmy na teren stajni i Yaku zatrzymał auto. Nie zgasił silnik, ale spojrzał na mnie ciepłym miękkim wzrokiem.
— Jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Osobą, na której zawsze mogę polegać. Jesteś moją ostoją Livid, błagam zrób coś dla mnie i nigdy w siebie nie wątp.
Nakrył dłońmi moje ręce i ścisnął.
— Dobranoc moja Supergirl. — szepnął.
Wysiadłam z auta bez słowa tylko się szczerząc, bo mój mózg był obecnie w stanie płynnym i nie wykazywał żadnych funkcji intelektualnych. Zdawało się, że samo stanie względnym pionie było szczytem jego możliwości. Pomachałam tylko na pożegnanie i starając się nie skakać z radości ruszyłam do mieszkania.
Jeszcze kilka takich spotkań i będzie mój. Widziałam w jego oczach, że to nie jest zwykła przyjaźń. Czułam od niego rosnące do mnie uczucie. Musiałam wytrwać w tym, nie spieszyć się, bo obecnie Yaku obwiniał się za spotykanie się ze mną. Widziałam w jego postawie to rozdarcie, bardzo chciałam mu pomóc, wskazać odpowiednią drogę, ale sam musiał się z tym uporać.
Byłam jednym wielkim szczęściem, bo w tym momencie przed sobą widziałam autostradę do celu. Miałam Wapiego, który był kluczem do wspomnień oraz miałam Yaku, który budził się i przechodził na moją stronę. Dlatego, gdy zobaczyłam własne drzwi od mieszkania wrzasnęłam i odskoczyłam natrafiając na ścianę. Sekundę temu była autostrada, a teraz widziałam znak: „ślepa uliczka". Serce mi przyspieszyło, a z gardła wyrwał się jęk protestu i niedowierzania.
Wiedziałam kto to zrobił, wiedziałam, że tylko jedna osoba na tym świecie była w stanie desperacji napisać mi na drzwiach:

„TO MOJE PIERWSZE I OSTATNIE OSTRZEŻENIE. ZOSTAW GO, SZMATO!"

Czerwona szminka, jaką zostało napisane ostrzeżenie był jak podpis, bo kto inny jak Cara malował usta na krwisty kolor?

___________________________

Zapraszam na moje social media:

Jeśli chcecie mnie wesprzeć kupujcie moje książki, linki w bio na Wattpadzie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro