Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 3. MARZENIE SPEŁNIONE, ALE NIE TO CO TRZEBA.


Przed wkroczeniem na Aurum stresowałam się okropnie. Było to, co prawda absurdalne, bo przecież to moja kraina, ale od kiedy przebywała tam Alex, ja wolałam być w innym miejscu, najlepiej na innej półkuli.
Wylądowaliśmy przed katedrą tydzień później, o zmierzchu. Ja wypoczęta po locie zeskoczyłam na ziemię. Starałam się spać jak najwięcej, by nie myśleć o przykrych rzeczach. Teraz po przebudzeniu rzeczywistość dopadła mnie z całą mocą i na drżących nogach ruszyłam do domku Maru.
Aurum zmieniło się i to bardzo. Teraz było miastem, a nie wsią. Ludzi nie było za wiele, co skutkowało tym, że żyli w zgodzie. Domy nie były już drewniane a murowane, oczywiście te najbliżej katedry. Im bliżej morza tym domki były mniejsze, bardziej przestronne. Powstał też Uniwersytet, gdzie powoli tworzyły się konkretne dziedziny nauk. Stacjonował tam też Hanonim, który na moją prośbę przeniósł się tutaj, by nauczać o zwierzętach, jakie żyją na Motus, ale również, by mnie uczyć, jakimi prawami kieruje się cała planeta. Jego wiedza była ogromna, zwłaszcza o zwierzętach, a ja mając zainteresowania bardziej lekarskie, zwoziłam mu najróżniejsze zwierzęta, martwe lub żywe, by potem je kroić lub badać ich zachowanie. Tak powstał pierwszy kierunek Medycyna Zwierząt Magicznych, wykładana przeze mnie i Hanonima. Były też kierunki jak rzemieślnik, czy kowal, ale mniej rozchwytywane. Prawo Tworzenia i Specjalistyka Darów Osób Ucieleśnionych cieszyło się zdecydowanie największym powodzeniem.
Mój wzrok prześlizgnął się po wysokim kwadratowym budynku, ozdobionym łacińskimi napisami i gargulcami. Jak zawsze poczułam dumę, że sama coś takiego stworzyłam.
— Właśnie! Sama stworzyłaś osobny świat — mruknął Vivid idąc obok mnie i odczytując moje myśli — a boisz się zagadać do dziewczyny?
— Słuchaj, lepiej się zamknij, bo to brzmi dziwnie.
— To ty temu nadajesz takie znaczenie — powiedział Vivid z lekkim chichotem w głosie, odbił się i zniknął gdzieś za budynkiem uniwersytetu.
Westchnęłam i wspięłam się po trzech stopniach do małego, dwupiętrowego domku, gdzie mieszkała Maru. Nie przyjaźniłyśmy się blisko, po prostu traktowała mnie jako właściciela miejsca, w którym mieszka. Była uprzejma, ale wiedziałam, że nie darzy mnie ciepłym uczuciem. Co innego Alex.
Zapukałam do drzwi ściskając w garści diamencik.

Wrzuć do wody, poczekaj aż się rozpuści i daj do wypicia.

Zabrzmiały mi w głowie słowa legendy już po raz chyba dziesiąty.
Drewniane drzwi otworzyły się, więc wróciłam na ziemię.
— A to ty. — Alex zmierzyła mnie surowym spojrzeniem, a mi serce zawirowało. Wyglądała jak kopia Maru. Wyższa co prawda i z blond włosami, ale kompletnie ten wygląd nie pasował. Miała dwa warkocze zaplecione tuż przy głowie, znacznie cieńsze niż warkocze Maru, ubrana była w obcisłe, czarne jeansy z dziurami na kolanach. Na butelkowozieloną koszulkę założyła skórzaną kurtkę z licznymi rzemieniami, a oczy miała pomalowane grubą czarną kreską, co jeszcze bardziej uwydatniało jej duże zielone oczy. W ogóle nie przypominała mojej starej Alex. Tamta była delikatna i dobra, a ta ostra i wyniosła.
— Przyszłam do Maru — powiedziałam, patrząc się na nią z dołu. Nie lubiłam jej za to, że za każdym razem jak się spotykałyśmy zmuszała mnie do tego bym się jej podlizywała. Nie potrafiłam tego wyłączyć. Wiązało się to zapewne z faktem, że pamiętałam jaka była kiedyś, jako moja przyjaciółka i nie potrafiłam odnosić się do niej tak, jak ona odnosiła się do mnie.
— No przecież, że nie do mnie — prychnęła i łaskawie wpuściła mnie do środka.
Wnętrze domu było przestronne. Wyglądało jak po remoncie. Białe ściany wraz z surowym drewnianym stołem z czterema krzesłami, kuchnia w tym samym miejscu, ale teraz z piecem kamiennym oraz kranem, tworzyły wiejski, nieco średniowieczny klimat. Na górę prowadziły ładnie wyrzeźbione schody. Widać było, że Maru dbała o ten dom, co dodawało mi otuchy.
— Livid? Po co przyszłaś? — spytała Maru, gdy usiadłam przy stole. Niska młoda dziewczyna o czarnych jak smoła warkoczach stała przy kuchni i mieszała coś w garnku. Po zapachu od razu odgadłam, że to ramen.
— Od kiedy gotujesz koreańskie dania? — spytałam od niechcenia, bardziej skupiając się na dzbanku z wodą, który stał na stole. Teraz zlokalizować kubki.
— Od kiedy Alex zabrała ją na ramen — odpowiedziała za Maru blondynka, również siadając przy stole z jedną nogą nonszalancko opartą o drugą. Aż poczułam dreszcz na plecach. Dało mi to też motywację, by wstać i z blatu wziąć dwa kubki. Wróciłam do stołu i nalałam sobie wody.
— Chcesz? — zwróciłam się do Alex, czując jak podlizywanie wycieka ze mnie, ale nic nie mogłam poradzić. Alex wzruszyła ramionami. I tak jej nalałam, po kryjomu wrzucając mały diamencik do środka. Woda lekko zamusowała jakby była gazowana, po czym się uspokoiła. Podsunęłam kubek Alex, ale dziewczyna go zignorowała. Poczułam przypływ paniki.
— Po co przyszłaś Livid? — Maru odwróciła się ku mnie a ja napotkałam jej niebieskie spojrzenie, które zawsze w pewnym sensie onieśmielało.
— W sumie to po nic, dopiero wróciłam z Silvanu, odkryłam tam interesujący las i... — ale Maru, ani nawet Alex mnie nie słuchały. Maru właśnie zanurzyła łyżkę do swojej zupy i siorbnęła trochę by spróbować. Do jej oczu momentalnie naleciały łzy w kolorze indygo. Pomachała przed twarzą wywalając język i chłodząc się machnięciami. Alex ryknęła śmiechem.
— Mówiłam, że będzie ostre! — krzyczała waląc się dłonią po udzie. Maru nie słuchała tylko podleciała do stołu i porwała pierwszy z brzegu kubek.
— Maru, nie! — krzyknęłam zrywając się tak gwałtownie, że aż przewróciłam krzesło, ale było już za późno. Dziewczyna zdążyła wychłeptać cały kubek wody i teraz zabierała się za mój. Stałam gapiąc się na nią oniemiała, a Alex gapiła się na mnie zdegustowana.

Czy ty właśnie zmarnowałaś naszą jedyną szansę na odzyskanie pamięci u Alex? — odezwał się Vivid w moich myślach. Nie odpowiedziałam mu czując, że choćby najmniejsza jeszcze prowokacja doprowadzi do mojego kompletnego rozpadu.
Nadal przyglądałam się Maru, która wypiła właśnie drugi kubek wody i westchnęła potężnie czując ulgę. Wtedy to jej oczy stanęły w słup, jakby doznała gwałtownej retrospekcji swego życia. Kubek wyślizgnął jej się z dłoni i upadł na ziemie z głuchym drewnianym tąpnięciem.
— Ty, weź nie świruj — Alex przysunęła się bliżej i szturchnęła ją palcem w ramie. Zero reakcji. Nadal przeżywała coś w stylu reminiscencji. Nawet przestała mrugać, ale za to pojawił się kot, a jej warkocze przemieniły się w rogi. Angulis usiadł na stole, a dziewczyna machinalnie pogłaskała go po całej długości, od głowy po sam ogon.
— Mo — szepnęła jak automat.
— Co? — powiedziałyśmy jednocześnie ja i Alex.
— Pamiętam Mo.
— Kto to Mo? — spytała Alex unosząc brwi.
— Moja młodsza siostra.
— Przecież ty nie masz siostry.
— Miałam i... — urwała, by przenieść na mnie wzrok, a potem przytknęła sobie dłonie do ust. — Namukoto.
Wybałuszyłam oczy nie mogąc się jednocześnie powstrzymać od uśmiechu.
— Pamiętasz — rzekłam na wydechu, a Maru pokiwała wolno głową.
— O czym wy bredzicie? — Alex patrzyła to na jedną to na drugą, kompletnie wybita z rytmu.
— Myślę, że powinnaś już iść, Alex. — powiedziała spokojnie Maru nadal stojąc w tym samym miejscu.
— Co? Przecież dopiero przyszłam — oburzyła się prostując na krześle.
— Wiesz jak trafić do przejścia. Później ci wyjaśnię.
Alex prychnęła i zerwała się z krzesła. Ruszyła do drzwi, ale gdy zrównała się ze mną nachyliła i wycedziła przez zęby.
— Nie myśl sobie, że nie wiem co kombinujesz. Znajdź sobie własnych przyjaciół, a nie kradniesz innym.
Spojrzałam na nią z lekkim zdziwieniem, ale w jej oczach nie widziałam żartu. Była tam tylko nienawiść. Zmierzyła mnie krytycznym spojrzeniem i wyszła z domu. Przełknęłam urazę i smutek, po czym wróciłam do Maru.
— Wszystko pamiętasz? — spytałam spokojnie.
— Skąd mam wiedzieć, czy wszystko pamiętam? — Maru po omacku odsunęła krzesło i osunęła się na nie wyglądając na zmęczoną.
— Była wojna... z bogami. — zaczął Angulis nadal siedzą na stole. Ja uspokoiwszy trochę emocje usiadłam na miejscu Alex i słuchałam dalej — Wygraliśmy. Ty nas Livid ocaliłaś.
Pokiwałam smętnie głową.
— Ale jakim kosztem. — dodała Maru patrząc na mnie. — jak długo to trwa, ta moja niepamięć?
— Półtora roku.
— Byłaś sama przez półtora roku? Odczyniłaś innych?
Pokręciłam głową.
Maru miała cięty język, ale gdy była w szoku chyba o nim zapominała, bo teraz mówiła prawie z troską.
— Jak tego dokonałaś? Ta woda, co w niej było?
— Poleciałam na Silvam, gdzie żyją Rzewne Wróble, znalazłam czarnego, który płacze diamentami. Zgodnie z legendą diament rozpuszczony w wodzie jest w stanie spełnić jedno życzenie.
— To one istnieją? Myślałam, że to mit.
— Już nie, przez nas jakby to ująć, jedyny czarny wróbel został zabity. To była ostatnia łza, jaką uronił.
— I miała być dla Alex, tak? — Maru spojrzała na mnie z lękiem.
Kiwnęłam głową.
— Przepraszam cię Livid, nie wiedziałam.
— W porządku, cieszę się, że na ciebie zadziałało. Nie jestem sama.
— A reszta?
— Pytasz się o chłopaków? — spojrzałam na nią wymownie — ja od dwóch miesięcy nie byłam na Ziemi, nie mam pojęcia co z nimi.
— To jak chcesz im zwrócić pamięć? Musisz się z nimi spotkać.
— Nie wiem. Ta opcja była, jakby, moją ostatnią szansą — wskazałam ręką na pustą szklankę.

Nie jedyna opcja.
Prychnęłam, a Maru uniosła brwi.
— Vivid, twierdzi, że powinnam się zmierzyć z nimi bezpośrednio, ale ja nie umiem. Nie mogę stanąć przed nim i udawać, że wszystko jest okej. Ledwo wytrzymuję tę wersje Alex, a jak Yaku też się zmienił?
— Przestań. — warknęła. Już wracała stara Maru. — wolisz zostać w cieniu przepełniona bólem, czy walczyć o tego, którego kochasz?
— Ale ja...
— Boisz się, wiem. To znaczy, że ci zależy — Maru wstała i wyciągnęła rękę do Angulisa. Kot od razu wskoczył na jej ramię a dziewczyna ruszyła do drzwi.
— A ty dokąd? — spytałam śledząc ją wzrokiem.
— Przypomnieć Koto o moim istnieniu. — powiedziała ostro.
— Nie boisz się?
— Bardzo się boję, ale na nim zależy mi jeszcze bardziej — powiedziała i wyszła, zostawiając mnie samą w cichym pomieszczeniu.

***

Zapraszam na moje social media:

Jeśli chcesz mnie wesprzeć kup dwie pierwsze części Ucieleśnionych. Link w bio na Wattpadzie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro