ROZDZIAŁ 58. UCIECZKA PO PRAWDĘ.
Alti przekręcił się po raz czwarty na lewy bok. Westchnął naciągnął kołdrę na głowę i wrócił do lektury. Nie mieściło mu się w głowie to, co czytał, ale mimo to czytał dalej. Był święcie przekonany, że Livid była szurnięta. Mógł sobie za to rękę obciąć, ale...
Opisywała Argenti tak dokładnie i ze szczegółami, o których tylko władca mógł wiedzieć. Poza tym sam był w jej krainie, widział smoka i cały jej świat. Nie mogło być też przypadkiem, że chłopaki po kolei każdy zmieniał swoje zachowanie. Dosłownie jakby przeszli pranie mózgu. Alti wypierał wszystko, co dotyczyło się wspomnień. Wiedział, że nic co Livid im opowiadała albo zdradzała między wierszami się nie zdarzyło. Jednak Alti siedział od dwóch godzin pod kołdrą i czytał wydarzenia, jakie potencjalnie miały miejsce. Wykradł książkę Zemiemu i teraz nie był w stanie się oderwać, bo czytał o swoim ślubie z Pinną.
Kochać ją wiecznie i całować po stokroć.
Miłość odwzajemniać, okazywać dobroć.
Pod księżycem śluby złożyć, oddechy złączyć.
I na wieczność z nią się połączyć.
Przecież to było nie do pojęcia. Nie mógł być z Pinną, ona lada moment miała wyjść za Tayira. Przy następnej pełni miała być jego i Alti nic nie mógł na to poradzić. To dlaczego gapił się teraz w ekran telefonu i od dziesięciu minut nie przeczytał ani słowa tylko myślami galopował do Argenti i postaci Pinny. Nawet jej przecież nie lubił, non stop gubiła tego dzieciaka.
Alti przetarł twarz i ściągnął kołdrę z twarzy. Skoro Livid opisała, że Pinna wyszła za Altiego to by oznaczało, że Ketu...
— Nie możesz zasnąć? — spytał nagle Enif wyrywając Altiego z zamyślenia.
— Yhm... — burknął Alti nie patrząc na przyjaciela. Usłyszał jak Enif przekręca się na swoim łóżku.
— O co chodzi?
Alti westchnął i powiedział na wydechu.
— Tayir pojutrze się żeni i trochę mnie gryzie, że mnie tam nie będzie. To mój brat, wiem, że chciałby bym był z nim tego dnia.
— Poproś Hwana, niech da ci wolne.
— Co ty, nie teraz. Dopiero co mieliśmy wakacje.
— Zaufaj mi, jak mu powiesz, że chodzi o wesele twojego brata, jestem pewny, że pozwoli ci jechać.
Alti spojrzał na Enifa. Nie dostrzegł wyraźnie jego twarzy, ale mógł być pewny, że chłopak się uśmiechnął.
— Może masz rację. — westchnął Alti. — Jutro do niego zadzwonię.
Po tych słowach odwrócił się do ściany i zamknął oczy. Zasnął z szalonymi myślami. Że kocha Pinnę albo Ketu to jego syn.
Czy to nie powinno być tak, że jeśli nawet zapomniałbym dziewczynę, w której byłem zakochany to nawet po zapomnieniu powinna mi się podobać? Jej wygląd się przecież nie zmienił, a na ten moment nic do niej nie czuł. Alti podjął decyzję, że pojedzie na wesele tylko po to, by upewnić się, że Pinna wyjdzie za jego brata. Wtedy Alti będzie miał problem z głowy, a oni będą szczęśliwi.
— To ja, Alti. — powiedział, gdy Hwan odebrał następnego ranka. — Mam pytanie i prośbę. — Odchrząknął i zaczął: — Mój brat jutro ma wesele, w zamku... to znaczy w sali weselnej. Król... to znaczy mój ojciec życzy sobie bym też się tam pojawił. Dla Tayira to wielka chwila. Ja wiem, że dopiero co miałem wolne, ale... — Alti zaciął się i zaklął w myślach widząc jak żałosne było to tłumaczenie. Hwan coś odpowiedział, ale Alti tak się nastawił na negatywną odpowiedź, że aż stanął na środku pokoju po odpowiedzi managera.
— Że co?
— Powiedziałam, że możesz jechać. To wielki dzień dla twojej rodziny. — odpowiedział manager ze śmiechem w głosie.
— Yy.. dziękuję Hwan, naprawdę.
— Baw się dobrze. Prześlij najlepsze życzenia młodej parze.
— Oczywiście, przekażę.
Manager się rozłączył, a Alti patrzył na telefon nadal nie mogąc uwierzyć w przebieg rozmowy.
— No, więc? — zagadnął go Enif siedząc przez całą rozmowę na łóżku.
— Zgodził się.
— Mówiłem! Pakuj się kolego.
Alti odblokował się i zaczął zgarniać swoje rzeczy do plecaka. Oczywiście nie potrzebował ich wiele, byle by dojechać do Ulsan. Kupił bilet przez internet na dzisiejszy pociąg i pod dwóch godzinach podróży wysiadł na wieczorne miasto pachnące morzem. Wszedł do małej knajpki i czym prędzej przeszedł na zaplecze. Nie spodziewał się nikogo z rodziny, dlatego krzyknął, gdy przed nim wyrosła jego mama.
— Alti?! — też wrzasnęła i zażądała wyjaśnień.
— Przyjechałem na ślub. Dostałem wolne od Hwana.
— Synek! To wspaniale! — matka chwyciła go w ramiona i okręciła się całując jego głowę. — Czemu nic nie pisałeś, że będziesz.
— Sądziłem, że macie masę przygotowań i nie ma was na Ziemi.
— W porządku, chodźmy do Tayira, ucieszy się jak cię zobaczy. Poczekaj tylko pozamykam restaurację.
Dziesięć minut później, Alti zamknął się z matką w składziku na szczotki, by po minucie przejść na Motus do swojego rodzinnego miasta. Od razu doleciał go gwar rozmów, krzątanie służby i głośnie rozkazy. Altiego trafiło to, że gapi się na okno, przez które wpada więcej światła niż powinno. Zrozumiał po chwili, że okno było czyste.
— Umyliście okna? — spytał zerkając na matkę.
— No wiesz, nie dosłownie my, ale tak. Wszystkie lśnią czystością.
Alti zamrugał zszokowany tym faktem i zszedł do sali tronowej. Dwa tuziny służmy krzątały się ozdabiając salę srebrnymi i białymi wstęgami. Było pełno kwiatów, a dwa trony na końcu komnaty zniknęły. Długi biały dywan ciągnął się od głównego wejścia, aż po sam podest gdzie u sufitu zwieszał się baldachim z białego lekkiego płótna.
— Powinieneś odwiedzić Tayira, umiera pewnie ze stresu. Jutro wielki dzień. — powiedziała matka, a Alti bez słowa ruszył do pokoju swojego brata.
— Tayir? — zagadnął otwierając drzwi.
— Alti?! — krzyknął Tayir wyłaniając się za kotary przesłaniającej jego łóżko. — Na Osobliwość przyszedłeś! — I porwał Altiego w objęcia.
— Udało mi się wyrwać na samo wesele. Jak się trzymasz?
— Lekko przerażony, ale w porównaniu z Pinną to nic. Gada non stop, że to się nie uda, że jest przeklęta i nic to nie zmieni.
— Poważnie?
— Ta. Twierdzi, że przez to, co zrobiła w przeszłości, no wiesz, fakt, że ma syna sprawi, że księżyc stanie się krwisty i ze ślubu będą nici.
Alti zamilkł gapiąc się na brata spokojnym wzrokiem, ale jego mózg pracował na najwyższych obrotach. Czy zbieg okoliczności był aż tak dokładny? Czy ten ktoś, kto kieruje ich losami był aż takim jajcarzem, by zakpić w tak perfidny sposób? Pinna coś podejrzewała, twierdziła, że jest przeklęta, pytanie polegało na tym, czy znała prawdę i nie chciała jej zdradzić Tayirowi, czy były to jej tylko przypuszczenia? Gdyby jednak znała prawdę (oczywiście Alti w żadną prawdę nie wierzył), to nie powinna była go namawiać do małżeństwa? Jego, a nie Tayira. Alti zastanawiał się nawet przez chwilę czy nie porozmawiać z Pinną, ale z drugiej strony niby o czym mieliby rozmawiać. Co przyszedłby do niej i powiedział: „Hej, przeczytałem taką jedną książkę, w której wychodzi na to, że jesteś moją żoną, i to ze mną masz dzieciaka". Żenada.
— Alti, wszystko w porządku? — Tayir pomachał mu dłonią przed twarzą. Alti drgnął.
— Tak, jest okej. Nadal nie mogę uwierzyć, że się żenisz. Jesteś ode mnie młodszy. — fuknął z udawaną złością, a Tayir parsknął śmiechem.
— To nic nie zmienia, braciszku. Nadal będę cię bił na głowę w naszych pojedynkach.
— Zobaczymy. — Alti pokiwał głową z lekką ironią i wraz z bratem wyszedł z jego komnaty, by pójść coś zjeść.
Ceremonia zapowiadała się na najwspanialszą w historii Argenti. Rodzicie Altiego i Tayira zawsze mieli rozmach, ale zapraszać całe miasto na uroczystość wydała się Altiemu przesadą. Tłum wylewał się z zamku i całe ulice były sparaliżowane przez tysiące ludzi czekające na dobre nowiny. Alti stał na samym na przodzie między rodzicami, gdy Pinna odziana w śliczną srebrną sukienkę weszła do komnaty trzymając bukiecik w dłoniach. Jej wielkie białe skrzydła złożone na plecach sunęły po białym dywanie, a ich szum słychać było mimo przyciszonych rozmów. Alti nawet nie kłócił się ze sobą, oczywiste było, że wyglądała przepięknie. Tylko jej mina zdradzała jak bardzo była zdenerwowana. Tayir stojący na podwyższeniu pod baldachimem również przestępował z nogi na nogę. Wyciągnął ręce ku Pinnie, a ta tak się zdenerwowała, że upuściła bukiet. Jedna z dworek podleciała i czym prędzej zabrała kwiaty spod nóg pary młodej.
Gdy Pinna i Tayir stanęli na podeście w miejscu, gdzie ówcześnie stały trony, każdy spojrzał na wielki witraż, przez który mieli dostrzec wchodzący księżyc. Jakby na komendę pojedyncze chmury rozwiały się i przez witraż wpadły ostre zimne promienie księżyca. Alti poczuł dreszcz na plecach, że pomimo ciszy, scena była tak przejmująca. Świętość sceny aż krzyczała miłością i cnotą. Przez tłum przeszedł szmer podnieconych głosów, które prawie natychmiast przerodziły się w pojedyncze okrzyki niedowierzania. Alti aż rozdziawił usta, bo w momencie, gdy światło księżyca padło na parę, kolor zmienił się na krwisty. Wyglądało to jakby ktoś zmienił oświetlenie w komnacie. Gdyby padał deszcz, krople deszczu wydałyby się krwią. Jednak deszcz nie padał, a i tak każdy spanikował. Pinna rozglądała się na boki blada jak ściana. Tayir nadal trzymając Pinnę za ręce gapił się na czerwony księżyc i mamrotał pod nosem.
— Mówiła, że jestem przeklęta! — krzyknęła Pinna i wyrwała się Tayirowi. Chłopak chciał ją złapać, zanim ucieknie, ale król położył dłoń na ramieniu syna.
— Zostaw. Nie jest ciebie godna. — warknął, a jego twarz wyrażała oburzenie. Alti poszukał wzrokiem Pinny, ale wśród tłumu nie mógł jej dostrzec. Wykorzystał okazję, że każdy jest zajęty pocieszaniem Tayira i usprawiedliwianiem całej sytuacji, wymknął się wolno z komnaty i puścił biegiem na najwyższą z wież. Gdy chłodne powietrze uderzyło go w twarz wypuścił Aquila i czym prędzej wskoczył na jego grzbiet. Może działam instynktownie, a może czuł, że powinien jakoś wytłumaczyć Pinnie co się stało. Przez książkę Livid, zrobiło się mu żal dziewczyny. Oczywiście nadal nie wierzył, by to z nim Pinna wzięła ślub, ale prawda była taka, że księżyc zmienił kolor nie bez powodu. Był też pewny, że dziewczyna nie jest przeklęta.
Szybował na Aquilu obserwując rzekę ludzi na ulicach miasta. Nawet nie starał się jej dostrzec, jego wzrok w ciemności nie nadawał się do niczego. Całe szczęście jego orzeł miał rewelacyjny wzrok. Aquil machnął kilka razy skrzydłami, by wyrównać lot i zniżył się, tak by lecieć kilka metrów nad tłumem. Skrzeknął raz oznajmiając, że dostrzegł Pinnę i od tego momentu nie spuścił z niej wzroku.
Teraz i Alti mógł zobaczyć białą postać, jak przepycha się przez tłum w przeciwnym kierunku. Szła wolno, bo poinformowany już tłum wytykał ją palcami.
Wydostała się w końcu i zeskoczyła z niskiego murku, i zeszła do doków. Biegła w kierunku pomostu, a skrzydła gubiły pióra przy silnych podmuchach wiatru. Wbiegła na drewniany pomost, mijała przycumowane okręty, a Alti obserwował z sercem w gardle jak dobiega do końca pomostu. Był pewny, że Pinna rzuci się we wzburzone odmęty czarnej wody, ale ostatecznie zatrzymała się. Alti posłał Aquila w dół. Orzeł wylądował na kamiennej ulicy i złożył skrzydła. Chłopak zsunął się z jego grzbietu i wolno ruszył pomostem w kierunku białej postaci. Wiatr wiał mocno, choć na niebie nie było wiele chmur. Alti szedł wolno, tak by jej nie wystraszyć, a gdy podszedł na odległość dwóch metrów zawołał ją po imieniu. Dziewczyna drgnęła i odwróciła się.
— A to ty mój panie. — i od razu skłoniła się w pół. — przepraszam ja...
— Spokojnie. — rzekł Alti podchodząc bliżej i stając obok. Chciał mieć pewność, że nagle nie skoczy w odmęty czarnej wody.
— Mówiłam mu tyle razy, że ten ślub nie ma sensu. Nie chciał mnie słuchać. Przepraszam książę, zniszczyłam tak piękną uroczystość. Jestem przeklęta.
— Czemu właściwie ciągle to powtarzasz?
— Że jestem przeklęta? Panie, czyś nie widział księżyca jak zmienił kolor?
— Widziałem doskonale.
— Księżyc powiedział jasne, że nie mogę wyjść za Tayira.
— Tak, ale już wcześniej uważałaś, że ten ślub nie powinien mieć miejsca. Dlaczego?
— Z powodu mojej przeszłości. Dobrze wiesz, panie, że mam syna. Ja... — Pinna zająknęła się. — Ja... zrobiłam coś, czego nie powinnam była i przez to zostałam przeklęta.
— Co takiego zrobiłaś? — Alti wiedział, że jest niegrzeczny ciągnąc ją tak za język, ale był zdesperowany. Wykorzystywał swoją pozycje by dostać prawdę, tylko to się teraz liczyło. Gapiła się na Altiego szukając tam odpowiedzi, ale nic nie znalazła.
— Ketu, on... to znaczy ja?
— Nie wiesz, dlaczego go masz prawda? — spytał Alti, a Pinna załkała przytykając sobie dłoń do ust.
— Jest ze mną odkąd pamiętam. Zawsze mi mówił „mamo", ale... — zacięła się.
— Nie uważasz się za jego matkę, prawda?
— Ja nigdy nie dotknęłam mężczyzny. Całe życie mieszkałam z babką, potem ona zmarła, a ja zamieszkałam z Ketu. Nie potrafię znaleźć momentu w swej pamięci, kiedy się obok mnie pojawił. Jakby dosłownie spadł z nieba.
— Ile byś dała za odkrycie prawdy?
— Panie... — jęknęła — prawdy poszukuję od lat. Tracę powoli nadzieję. Chyba porzuciłam myśl, że kiedyś dowiem się co tak naprawdę się stało.
— Ja też wielu rzeczy nie rozumiem. Żyję w ciągłym stresie, że najlepsi przyjaciele odkryją to, że moi rodzice są władcami na innej planecie. Bliskie mi osoby, zmieniają swoje zachowania o sto osiemdziesiąt stopni i nie wiem dlaczego. Przeczytałem coś, czego nie jestem w stanie zaakceptować, ale... — Alti przerwał, bo doleciał ich hałas od strony miasta. Na czele tłumu biegł Tayir krzycząc i wołając. Obejmował jednocześnie małego chłopca, który krzyczał chyba głośniej niż on.
— Osobliwości, Ketu! — krzyknęła Pinna i chciała się zerwać, by biec do niego, ale Alti złapał ją za łokieć.
— Mogę ci dać prawdę. Znam osobę, która może ci pomóc. — szepnął jej w twarz. Dziewczyna czuła się rozdarta. Widział, że chce biec do syna, ale też Alti kusił ją prawdą. Alti oczywiście kłamał, nie miał żadnych dowodów na to, że tę prawdę może jej dać. Teraz traktował Pinnę jako bilet to rozwiązania własnych problemów. Skoro Livid opisała ich razem w swojej książce, to może, gdy przyjdą oboje, to Livid uwierzy, że Alti naprawdę chce odzyskać to, co stracił. O ile stracił.
Tayir już zbiegał do doków. Ketu szarpał się tak, że chłopak z trudem mógł go utrzymać.
— PINNA! — krzyknął zatrzymując się przy pomoście. Ketu wykorzystał moment i wyrwał się Tayirowi. Biegł w kierunku matki jakby walczył o życie. Pinna też podleciała i czym prędzej wzięła płaczącego chłopca na ręce. Mimo że nie wierzyła, by był to jej syn, nadal czuła się za niego odpowiedzialna i Alti był pewny, że kochała go całym sercem.
— Chodź ze mną. — powiedział Alti.
— PINNA! NIC SIĘ NIE STAŁO! — darł się Tayir idąc szybko w ich kierunku. Pomost chwiał się lekko więc nadal mieli czas.
— Posłuchaj mnie. Ja też tego nie rozumiem. Dla mnie ten ostatni rok jest jednym wielkim żartem, ale ja naprawdę znam osobę, która może nam powiedzieć co tu się do cholery dzieje. Wiem, że tego chcesz Pinna. Jak Tayir tu dobiegnie stracisz swoją szansę.
— Jak chcesz się stąd wydostać? — spytała zapominając o grzecznościowych zwrotach. Alti bez słowa wypuścił Aquila, który usiadł na chwiejącym się pomoście. Pinna zamarła.
— Szybko, Tayir zaraz tu będzie.
Pinna z pomocą Altiego wdrapała się z Ketu na grzbiet Aquila, a Alti czym prędzej dosiadł Orła tuż za dziewczyną.
Aquil odbił się od desek i łapiąc wiatr dał się ponieść w górę. Doleciał ich wrzask Tayira: „ZAPŁACISZ MI ZA TO ALTI!", ale nic nie mógł zrobić. Cała czwórka była już wysoko w górze i leciała w kierunku gór. Alti miał jednak nadzieje, że uda mu się jakoś udobruchać brata, bo w tym momencie w oczach Tayir przekaz był jasny. Jego ukochany starszy brat uciekał z jego narzeczoną.
***
Gapiłam się na ich dwoje tak długo, aż oczy zaszły mi łzami. To była ostatnia rzecz, w jaką bym uwierzyła. Że dwoje niepamiętających osób przyjdą i sami zażądają wspomnień. Cóż, działo się to tuż przed moim nosem. Tak się zamyśliłam, że Alex siedząca na oparciu mojego fotela trąciła mnie łokciem w ramie. Drgnęłam i spojrzałam na nią.
— Co? A tak... — odchrząknęłam — wspomnienia.
— Czyli to wszystko prawda? — odezwała się nagle Pinna. — Alti mówił, że ty jesteś w stanie oddać nam wspomnienia. Więc to, co mówił był prawdą?
— Zależy co mówił.
— Niewiele. — uciął szybko Alti czerwieniąc się. Skubał skórki przy paznokciach i unikał naszego wzroku. Zgadłam, że chłopak nie powiedział Pinnie wszystkiego, co wyczytał w mojej książce.
— Rozumiem. — westchnęłam prostując się. — Dobrze więc, oddam wam wspomnienia.
Oboje, Alti i Pinna podnieśli głowy i gapili się na mnie jak ja na nich wcześniej. Uśmiechnęłam się do nich pocieszająco i ruszyłam do wyjścia. Alex została w komnacie by para nie zrobiła nic głupiego.
Nagle usłyszałam swoje imię i odwróciłam się. Alti dogonił mnie i zaczął:
— Czy te wspomnienia sprawią, że wszystko się zmieni?
— Zdecydowanie.
Alti westchnął i przestąpił z nogi na nogę.
— Poważnie to, co napisałaś w tej książce to prawda? Pinna jest moją żoną, a Ketu to mój syn? — zapytał teatralnym szeptem.
— Wolisz uwierzyć mi na słowo, czy sam się przekonać jak było naprawdę?
— Ale...
— Słuchaj, wiem, że z twojej perspektywy wygląda to, jak totalna abstrakcja, ale przyszedłeś do mnie. Jednak mi zaufałeś, a ja nie zamierzam nadszarpnąć tego zaufania, Alti. Wszystko się zmieni owszem, ale zobaczysz, że nie będziesz żałował.
— Pozostałym też to mówiłaś?
— Mniej więcej.
— Widzę co się z nimi dzieje, nie jestem ślepy. To, co robisz wygląda jak pranie mózgu.
— Wiesz, że przed zapomnieniem żadne z nas nie znało Motus? To Maru nam jej pokazała. Ty wierzysz, że od zawsze byłeś częścią tej planety, ale to nieprawda. Daj mi szansę, a zobaczysz jak to było naprawdę.
— Niech będzie... — westchnął Alti i pozwolił mi odejść.
Kolejne zdarzenia potoczyły się znanym mi rytmem. Poszłam do Wapiego (przy okazji modląc się, by nie był z Ofelią, ale całe szczęście był sam) poprosiłam o pomoc. Chłopak bez słowa skinął głową zgadzając się, wszedł do katedry wesoło pogwizdując ze słoikiem pełnym robaków. Pinna wrzasnęła widząc obślizgłe larwy, a gdy powiedziałam jak to będzie wyglądać długo musieliśmy ją przekonywać do włożenia sobie robaka do ucha. Alti obiecał, że będzie pierwszy, a Alex w tym czasie zabrała Ketu by chłopiec nie oglądał jak jego rodzice szamoczą się w bólu na posadzce.
Alti zdecydował się być pierwszy. Zgadywałam, że nie robi tego z żadnych innych pobudek niż dobre wychowanie. Pinna gapiła się drżąc na całym ciele widząc ja Alti zaciska powieki walcząc z dyskomfortem i bólem. Gdy było już po wszystkim chłopak otworzył oczy i rozejrzał się. Pinna od razu doskoczyła do niego.
— I co? Czujesz się inaczej? — spytała przerażona zapominając, że zwraca się do księcia.
— Tak, zdecydowanie. — uśmiechnął się do niej krótko i spuścił wzrok.
— Pamiętasz? Znasz prawdę?
— Znam. — powiedział nie patrząc na nią.
— No więc powiedz mi!
— Nie mogę. — rzekł wstając — nie uwierzyłabyś mi, jakby ci powiedział.
Alti usiadł na fotelu i przetarł spoconą twarz. Zerknął na mnie a ja uniosłam pytająco brwi. Alti niezauważalnie skinął głową. Pamiętał.
— Jak to mi nie powiesz?! Obiecałeś, że dowiem się wszystkiego, a teraz się wykręcasz? — krzyknęła niecierpliwiąc się.
— Zaufaj im. Zrób wszystko, co powie ci Livid i Wapi. Oddadzą ci prawdę.
— Oddadzą? — mruknęła pod nosem zdziwiona doborem słów, ale usiadła na wskazanym przez Wapiego fotelu. Ja usiadłam na oparciu obok Altiego i trąciłam go ramieniem. Nic nie powiedział obserwując Pinnę. Dopiero gdy dziewczyna otrzymała robaka, przez co jej świadomość została trochę otumaniona rzekł:
— Boże niech ona pamięta wszystko.
— Zadbałem o to. — powiedział Wapi zerkając przelotnie na Altiego, bo po chwili wrócić do Pinny, która zaczęła drżeć.
Nigdy nie potrafiłam znaleźć schematu, jeśli chodziło o czas, w jakim pojedyncze osoby odzyskiwały wspomnienia. Alti uwinął się dość szybko, za to Pinna siedziała nieprzytomna z ponad pół godziny. Nie tylko Alti siedział zdenerwowany przegryzając paznokcie, ale i ja patrzyłam na dziewczynę zaniepokojona. W końcu Wapi wyciągnął robaka w postaci cienkiej nitki i Pina otworzyła oczy. Spojrzała na mnie, a potem przeniosła wzrok na Altiego i puściły jej hamulce. Broda zadrżała i dziewczyna zalała się łzami. Alti zerwał się z fotela i czym prędzej wziął swoją żonę w ramiona.
— Jestem tu — szeptał — już dobrze, jestem.
— Jak ja mogłam cię zapomnieć? Jak? — wyła ściskając go mocno za szyję i trzęsąc się przez szloch. Patrzyłam na nich sama czując wzruszenie i czym prędzej by nikt nie zaważył wytarłam łzę z policzka.
— Widziałem to. — szepnął Wapi podchodząc do mnie. Cmoknęłam zirytowana nawet na niego nie patrząc.
— Chce cię zobaczyć. — powiedział Alti, po raz któryś próbując odsunąć od siebie zapłakaną dziewczynę. Pinna utkwiła twarz w jego szyi zaprzeczając. Chłopak jednak wziął co chciał. Przyjrzał się jej czerwonej twarzy i pocałował drżące usta. U Pinny wywołało to ponowny szloch.
— Ketu. — powiedziała nagle podnosząc i rozglądając się. — Osobliwości Alti, Ketu!
— Jest tutaj, wszystko z nim w porządku. — powiedziałam otwierając drzwi. Zawołałam Alex, która po minucie weszła do pokoju trzymając chłopca za rękę.
— Mama! — krzyknął wyrywając się Alex i skoczył matce na ręce. Pinna zachwiała się i usiadła z nim zwalona ciężarem syna.
— Czemu płaczesz mamo? — spytał Ketu dotykając jej policzka.
— To ze szczęścia, kochanie. Jestem szczęśliwa. — Pinna pociągnęła nosem i odgarnęła czarne jak u ojca włosy.
— Kiedy wrócimy do domu? — spytał chłopiec.
— Jesteśmy w domu kochanie. Właśnie wróciliśmy do naszego domu.
Rodzice uznali, że na ten moment nie będą męczyć Ketu robakiem. Chłopak i tak urodził się tuż przed wojną. Alti zgodził się, że jak na razie nie będzie chciał zdradzać chłopcu, iż to on jest jego ojcem. Uznał wraz z Pinną, że teraz najważniejsze jest by chłopak przyzwyczaił się do Altiego i zaczął mu ufać.
Pinna zdecydowała, że zostanie na Aurum. Ketu nie był zadowolony, gdy zrozumiał po tygodniu, że matka nie ma zamiaru wracać do przepełnionego chłodem Argenti. U mnie nie było magicznej biblioteki, więc chłopak wiecznie obrażony przesiadywał w domu i nie chciał się z nikim bawić. Alti przechodził na Aurum, gdy tylko miał chwilę wolnego za każdym razem dziękując mi za przywrócenie im wspomnień.
— Nie mogłam przecież postąpić inaczej. — powiedziałam któregoś pięknego dnia, gdy siedzieliśmy w mojej katedrze. Ketu marudził, że się nudzi i ciągał co chwilę matkę za skrzydło, ale Pinna znudzona jego humorkami ignorowała go.
— Muszę ci Livid zdradzić, że nie wyczyściłaś mi wszystkich wspomnień. — rzekł Alti.
— Jak to?
— Przez cały czas wiedziałem i żyłem podwójnym życiem w Argenti. Jakby ten wątek mojego życia nie został wymazany. Tayir też wraz z rodzicami mieszka w zamku. Nadal mają restauracje, ale to tylko hobby.
— Do tej pory nie potrafię wyjaśnić, czemu niektóre wspomnienia zostają. Podobnie było z Alex i ze mną. Moje zaklęcie wymazało fakt, że w waszym teledysku wystąpiłyśmy obie.
— Faktycznie dziwne, ale nie przejmowałbym się tym, aż tak. Teraz gdy masz sposób na przywrócenie nam wspomnień jesteś w domu. Kto jeszcze został?
— Zemi i Yaku.
— Nie odczarowałaś jeszcze Yaku? Przecież to twój chłopak. — zdziwił się Alti. Pinna też wytrzeszczyła oczy.
— Wapi nie potrafi znaleźć jego wspomnień. Tylko z nim ma taki problem.
— Ej, nie chcę przerywać gatki szmatki, ale powinniście to zobaczyć. — powiedział Wapi wkładając głowę do środka. Zmarszczyłam brwi i wraz z Altim, Ketu i Pinną wyszliśmy na zewnątrz.
Od razu mogłam zauważyć, na horyzoncie szary tłum ludzi. Dotarło do mnie, że nie są to zwykli ludzie, ale całe wojsko. Nie rozumiejąc co się dzieje, chciałam zapytać Altiego, ale to Pinna potrząsnęła ramieniem chłopaka z przerażeniem:
— Osobliwości, to Tayir! On nadal myśli, że mnie ukradłeś.
— Nie wierzę, że zgarnął całe wojsko tylko po to, by cię odzyskać. — mruknął Alti gapiąc się a poruszający się szybko tłum. Już można był dostrzec miarowy ruch koni, a po chwili wiatr przywiał szczęk zbroi.
— Zostań tu Pinna, ja mu wszystko wyjaśnię.
— Nie będzie chciał cię słuchać! Alti on nie pamięta! — krzyknęła chcąc za nim iść, ale Alti zaprotestował.
— Zostań z dzieckiem.
Zbiegłam wraz z Altim po schodach rozmawiając szybko z Wapim. Chłopak kiwnął głową i odbił w prawo znikając za budynkiem. Mając takie same przeczucia jak Pinna stanęłam za Altim czekając na przybycie jego brata.
— Alti, Pinna ma rację. On jest wściekły nie będzie chciał cię słuchać.
— Doceniam Livid twą troskę, ale to mój brat i znam go lepiej niż ty.
Nic nie powiedziałam i czekałam z nim. W kończy na teren miasta wjechał tłum uzbrojonych po zęby rycerzy, a na czele jechał Tayir na pięknym karym rumaku. Zobaczywszy nas zsiadł z konia rzucił wodze jakiemuś giermkowi i ruszył ku nam szybkim korkiem.
— Tayir daj mi wyjaśnić... — zaczął Alti ruszając ku niemu, ale w tym momencie Tayir wyszarpnął miecz z pochwy i wycelował w brata.
— Jak śmiałeś zabierać mi moją narzeczoną! — ryknął przytykając mu koniuszek miecza do gardła.
— Tayir, proszę! — Alti uniósł ręce w geście poddania zaskoczony najwyraźniej takim obrotem sprawy. Cóż mnie absolutnie to nie zdziwiło, ale było już za późno.
— Własnemu bratu?! — syknął Tayir tracąc resztki cierpliwości.
— Tayir!
— Walcz ze mną! — krzyknął rzucając mu miecz pod nogi i prostując się.
— Co?!
— Walcz powiedziałem! Wygram ją od ciebie. Jest moja!
— Nie będę z tobą walczył.
— WALCZ TCHÓRZU!
— Tayir nie!! — rozległ się krzyk Pinny. Dziewczyna zbiegła po schodach już bez Ketu i czym prędzej zasłoniła całym ciałem Altiego.
— Nie pozwolę wam na to. — warknęła świdrując Tayira wzrokiem. Chłopak, widząc co jego narzeczona zrobiła, opuścił miecz zrezygnowany i pokręcił z niedowierzaniem głową.
— Ty też? — spytał patrząc urażony na Pinnę. — od jak dawna to trwa? Od jak dawna pieprzcie się za moimi plecami?
— Tayir! — oburzyła się Pinna.
— Obiecałaś mi, że za mnie wyjdziesz.
— Sam dobrze wiedziałeś, że to się nie uda. Księżyc ci to jasno pokazał.
— Pieprzyć księżyc. Powiedziałaś, że mnie kochasz, a potem gdy sprawy się skomplikowały uciekłaś z nim? Z moim rodzonym bratem?!
— Alti dał mi prawdę. Pomógł zrozumieć, czemu księżyc mnie odrzucił.
— A ty! — Tayir nadal purpurowy na twarzy z furii wycelował ponownie miecz w Altiego. — Najpierw wyzywasz ją, uważasz za puszczalską, a potem uciekasz z nią tuż spod mojego nosa.
— Wiem, jak to wygląda Tayir, ale to jest trudniejsze niż wygląda.
— A czyli jestem na to za głupi? Dziękuję serdecznie braciszku. — prychnął Tayir.
— Pan wybaczy. — odezwał się nagle Wapi materializując się tuż za Tayir. Chłopak drgnął i ze zdziwieniem spojrzał na Wapiego.
— A ty to kto?
— E tam nikt ważny. — Wapi machnął ręką i gwałtownym ruchem wpakował mu robaka do ucha. Tayir wrzasnął i trzymając za ucho cofnął dwa kroki.
— COŚ TY MI ZROBIŁ?! STRAŻ BRAĆ GO!
— NIE! — krzyknął Alti wybiegając przez całe wojsko, jakie na sygnał Tayira dobyło miecze i ruszyło do ataku. Krzyk Altiego mało co wskórał, bo żaden z rycerzy nie zatrzymał się tylko dalej biegł po Wapiego.
— Na mocy nadanej mi przez własnego ojca, ja jako wasz książę rozkazuje wam puścić tego człowieka. — powiedział Alti donośnie i groźnym głosem. Na te słowa nawet najbardziej wierny Tayirowi żołnierz odszedł krok puszczając Wapiego. Wapi strzepnął teatralnie swój kaftan ciskając gromami z pretensją jak mogli pognieść mu tak wykwintny strój i założył ręce na piersiach.
— No kocham go. — szepnęła Pinna stojąc obok mnie. Jej szkliste oczy i czerwone policzki zdradzały jak wielkie Alti zrobił na niej wrażenie.
— Tayir — zagadnął Alti kucając przy szamoczącym się na ziemi bracie. Odebrał mu miecz by nie zrobił sobie krzywdy i czekał.
— Oddychaj Tayir, zaraz będzie po wszystkim. — szeptał Alti odgarniając bratu włosy z czoła. Gdy robal wyszedł Alti złapał go i odrzucił gdzieś w krzaki. Tayir zamrugał i wyciągnął rękę. Alti pomógł mu usiąść i zapytał jak się czuje.
— Przepraszam. — rzekł patrząc na nas wszystkich. — Nie miałem pojęcia.
— Nie martw się bracie. Już jest wszystko w porządku. — uśmiechnął się Alti pomagając mu wstać.
— Pinna, ja... — zaczął widząc dziewczynę stojącą za Altim.
— Daj spokój, Tayir. My wszyscy byliśmy w jednym wielkim chaosie. — rzekła i objęła go serdecznie. Alti też dołączył się do uścisku, ale szybko się puścili. Zorientowałam się też, że patrzą się na mnie.
— Chodź Livid, to wszystko dzięki tobie. — powiedziała Pinna i nie czekając na moją reakcje, zagarnęła mnie ramieniem i zostałam wciągnięta do bardzo niewygodnego, ale uroczego grupowego uścisku.
— Nie zmienia to faktu, że nadal uważam cię za piękną kobietę Pinna. — rzekł Tayir, gdy wyplątaliśmy się z własnych objęć. Pinna zarumieniła się, a Alti cmoknął zirytowany.
— Wyluzuj, zgrywam się. — parsknął Tayir. — nie, że żartowałem, naprawdę jesteś piękna, tylko...
— Już wystarczy Tayir. — uciął Alti. — powiedz mi lepiej jak udało ci się przekonać ojca by dał ci tyle wojska?
— Król nic nie wie. Ma na głowie inne sprawy. Po tym, jak księżyc okazał się krwisty, wyparł totalnie istnienie Pinny, a następnego dnia już miał inne zmartwienie.
— Co się stało?
— Jakaś pierdoła. Statek przywożący jakieś towary powiedział, że od strony wyspy Frigus, dochodzą dziwne dźwięki. Ojciec się tym strasznie przejął i nic do niego nie dociera.
— Może faktycznie jest to coś poważnego. — powiedziałam włączając się do rozmowy zaskoczona nagłym pojawieniem się wyspy Frigus. Nie było mnie tam od miesięcy, a nikogo tam wtedy nie widziałam.
— Pewnie pokłady hyacum się uaktywniły, dajcie spokój. — Tayir machnął ręką. — Chodźcie może coś zjeść, umieram z głodu. Livid, czy dałoby radę dać, choć po kawałeczku kurczaka moim ludziom? Są na nogach od przeszło dwóch dni.
— Tak, chodźcie pogadam z właścicielem gospody. — odparłam i poprowadziłam ich to tawerny, a wyspa Frigus odpłynęła z mej pamięci zastąpiona wesołą rozmową ze starymi przyjaciółmi.
______________
Zapraszam na moje social media:
Jeśli chesz mnie wesprzeć to kup moje książki, linki w bio na Wattpadzie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro