Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 28. IGNORANCJA.


Namukoto wszedł do swojego pokoju i od razu poszedł pod prysznic. Lot go zmęczył, zwłaszcza że był długi oraz emocjonujący. Tyle się wydarzyło. Przyjście Angulisa, atak paniki Yaku no i Livid. Ponoć się ujawniła, a gdy ją o to spytał potwierdziła. Namukoto zastanawiał się, kiedy tego dokonała, bo nie dostrzegł Vivida. Yaku faktycznie był poddenerwowany, a panika mogła być skutkiem ubocznym zobaczenia smoka, tak czy inaczej był z Livid dumny. Oczywiście ciekawiło go co o tym wszystkim myślał Yaku, ale nie miał odwagi przyznawać się, że wie o Livid i pytać przyjaciela co o tym wszystkim sądzi.
Cały pobyt pod prysznicem nachodziły go takie myśli i pewnie nachodziłyby go dalej, gdyby nie niespodzianka, jaka czekała na niego za drzwiami. Namukoto wyszedł z kabiny i wytarł się ręcznikiem gapiąc na siebie w zaparowanym lustrze. Nie wziął ze sobą żadnych ciuchów, a że był sam w pokoju wyszedł z łazienki nago. To był błąd.
Gdy tylko otworzył drzwi stanął twarzą w twarz  Maru tryskającą iskrami w oczach, ale gdy spostrzegła, że widzi Koto i tylko Koto wrzasnęła i spłonęła w ogniu indygo. Namukoto nie zdążył się nawet zdziwić, a co dopiero zasłonić, gdy już zniknęła. Stał tak zszokowany w drzwiach łazienki i powoli docierało do niego co właśnie się stało. Zerknął w dół i aż poczuł dreszcz na plecach. Policzki zapłonęły mu z zażenowania. Przetarł twarz dłonią i w końcu ruszył się z miejsca. Czym prędzej znalazł gacie i ubrał się w resztę ciuchów.
— Maru? — spytał cicho, nie bardzo pewny, czy wołanie jej, gdy zniknęła z tego świata ma jakiś sens. Serce nadal mu waliło po kompromitującej scenie, ale starał się brać to na zdrowy rozum. Teoretycznie jemu to nie przeszkadzało, przecież byli parą. Co prawda do niczego prócz pocałunków nie doszło, ale Namukoto myślał, o Maru w ten konkretny sposób już od bardzo dawna. Tak naprawdę za nim jeszcze przyznał się jej co czuje. Ale przecież to było takie naturalne, takie proste, po co to wszystko tak komplikować?
Jednak Namukoto intuicyjnie wyczuwał, że gdyby posunął się za daleko bez jej aprobaty obcięłaby mu obie ręce i to bez zawahania.
— Nie możesz się spieszyć, głupku. — szepnął do siebie, a wtedy rozległo się pukanie. Ruszył do drzwi teraz już ochłonąwszy po przygodzie i otworzył drzwi.
— Kto normalny parodiuje bez gaci w hotelowym pokoju? — warknęła na niego, a jej policzki chyba jeszcze nigdy nie były tak czerwone. Namukoto założył ręce na piersiach i spojrzał na nią z góry.
— A kto bez pozwolenia przenika do prywatnego pokoju hotelowego? — odpowiedział pytaniem na pytanie. Maru prychnęła. Nadal jej rumieńce nie zniknęły.
— Fakt nie powinnam, ale... mogłeś mieć, chociaż ręcznik! — krzyknęła, a Namukoto ją uciszył syknięciem. Chwycił za rękę i wciągnął do pokoju by nikt ich nie zobaczył razem.
— Przecież to nic złego. Jesteśmy razem, tak? Nasze ciała nie powinny nas onieśmielać. Ja nie mam z tym problemu, że mnie widziałaś.
— Ale ja mam, więc się już zamknij. — warknęła nie patrząc na niego. Namukoto powstrzymał chichot i podszedł do niej krok. Poślinił kciuk i spróbował zetrzeć z jej policzka rumieniec tak jak kilka lat temu, gdy wyznał, że wie o jej uczuciach. Maru dostała piany chwyciła go za nadgarstek i wykręciła mu rękę na plecy dopychając do ściany. Namukoto krzyknął czując jak jego staw barkowy prawie wyskakuje ze swojego miejsca.
— Uspokój się!
— To przestań sprawiać, że czuję się niezręcznie.
— A czujesz się niezręcznie? — Namukoto uniósł brwi. Uśmiechnąłby się zadziornie, ale ściana mu to uniemożliwiała. Za jego wyskok, jeszcze mocniej docisnęła go do ściany, tak że ponownie jęknął, dopiero wtedy go puściła.
— Po co w ogóle przyszłaś? — spytał patrząc na nią i kręcąc ręką, by rozruszać staw. Maru wzruszyła ramionami i usiadła na łóżku zrezygnowana. Rzadko pokazywała mu taką siebie więc od razu spoważniał i usiadł obok.
— O co chodzi?
— Ja... ta blaszana puszka. Nie mogłam tam wytrzymać, miała wrażenie, że się duszę. Przepraszam za Angulisa, on... nie miałam siły go utrzymać.
— Bałaś się? — spytał, ale nie przytaknęła. Oczywiście, Maru nigdy nie przyzna, że się czegokolwiek boi, nawet jeśli widać to jak na dłoni. — Nie masz za co przepraszać, mała. To nic złego, że się bałaś.
Objął ją za szyję i gładził po ramieniu cały czas mówiąc do niej. Maru oparła dłonie o swój podołek i spuściła głowę, warkocze opadły jej smętnie na plecy jak dwa szczurze ogonki.
— Dałaś się zamknąć w maszynie, której nie rozumiesz, wiem, że dla ciebie nie ma prawa latać. Gdy Angulis przyszedł trochę się przestraszyłem, ale ostatecznie mi wszystko wytłumaczył. To było urocze, że szukałaś wsparcia u mnie. — uśmiechnął się i pocałował w czubek głowy.
— Nawet nie wiedziałam co się dzieje, uszy mi się tak dziwnie przytkały, miałam wrażenie, że wszystko ciągnie mnie w dół, że zaraz ten ptak spadnie i wszyscy zginiemy.
— Wiem, start nie jest przyjemny, ale powiem ci coś. Samoloty to najbezpieczniejszy środek transportu. Prędzej zginiesz na rowerze niż w samolocie.
— Na rowerze?
— Taki koń, z kołami zamiast nóg. — Namukoto machnął ręką. — ale zapewne dla ciebie znacznie niebezpieczniej jest na Motus, co?
— Tam wszystko może cię zabić. — mruknęła pociągając nosem.
— Gdzie w ogóle zamierzasz nocować? — spytał odgarniając jej pasmo włosów, które spadło jej na twarz. Maru wzruszyła ramionami.
— To wskakuj. — Namukoto skinął głową za siebie. — Mam szerokie łóżko, zmieścimy się.
Maru wolno, prawie jak w zwolnionym tempie podniosła głowę i spojrzała na niego sztywnym wzrokiem.
— Czyś ty postradał zmysły?
Namukoto westchnął i podrapał się w kark.
— W czym problem? Jesteśmy parą, mamy szerokie łóżko, oboje jesteśmy zmęczeni, czy nie można tego połączyć? — rozłożył ręce marząc by nie sprzeczała się z nim nadal.
— Wiesz, o co mi chodzi. — fuknęła marszcząc brwi.
— Jeśli będę chciał się z tobą kochać, to ci to powiem. — Walnął ją tym zdaniem w twarz, ale inaczej nie docierało. Maru natomiast wstała odwróciła się i już miała odejść bez słowa, gdy Namukoto złapał ją za nadgarstek i pociągnął z powrotem. Za nim zdążyła zaprotestować wziął jej twarz w dłonie i powiedział wolno i wyraźnie.
— To nic złego. Masz moje słowo, że dziś do niczego nie dojdzie. Przestań być taka elektryczna na każdą wzmiankę o seksie.
Maru zmarszczyła brwi i chciała coś powiedzieć, ale Namukoto pokręcił głową. Popieścił kciukami jej policzki i skinął głową jakby pieczętował ich umowę.
— Ja idę umyć zęby, a ty jak chcesz to się kładź.
Wstał i ruszył do łazienki nie oglądając się za nią. Musiał dać jej przestrzeń by nie czuła się przez niego stłamszona. Umył zęby i po pięciu minutach wrócił do pokoju, by zastać Maru w łóżku zakrytą po szyję. Namukoto kątem oka dostrzegł na fotelu jej skórzane spodnie oraz kaftan, więc zrozumiał, że pewnie jest tylko w długiej bawełnianej koszuli. Uśmiechnął się do niej czule i sam wskoczył pod kołdrę. Dziewczyna leżała na plecach cała sztywna, a gdy przysunął się do niej bliżej jeszcze bardziej się spięła.
— Chcę cię tylko przytulić. — szepnął i dłońmi poszukał jej talii. Zagarnął ją swoją silną ręką ta, że ostatecznie przytulił się do jej pleców. Maru podkurczyła nogi, ale gdy skóra jej ud musnęła jego rękę od razu obniżyła nogi.
— Możesz się rozluźnić, nic ci nie zrobię.
— Yhy... — mruknęła nerwowo.
— Ty mi nie ufasz, Maru. — szepnął trochę wyzywająco. Chciał ją tym sprowokować, by w końcu powiedziała, o co jej chodzi. Odwróciła się nagle i w ciemności dostrzegł zarys jej twarzy oraz lekko błyszczące oczy.
— Jesteś dobry Namukoto, to ja jestem ta zła. — powiedziała, spojrzała w dół, a Koto zobaczył jak oczy jarzą jej się coraz bardziej. — Ufam ci, znaczy powinnam ci ufać, ja... nie chcę teraz o tym mówić, ale... to mnie niszczy od środka.
Nadal nie mówiła do niego tylko do kołdry, pod którą zniknęła prawie cała. Pociągnęła nosem, a Namukoto dostrzegł łzy na jej policzkach. Wcale się im nie dziwił, dla wszystkich był to ciężki dzień. To ona sama przysunęła się do niego chcąc wtulić się, poczuć bezpiecznie. Wtuliła się ze słowami:
— Ufam ci Koto. Ufam.
Objął ją, gestami zapewniając o bezpieczeństwie, gładził po plecach, głaskał po warkoczach, a ona lekko drżała uspokajając emocje.
— Ja bym tak strasznie chciała wiedzieć, czy rodzicie mnie porzucili, bo mnie nie chcieli, czy po prostu zginęli, a mnie ktoś znalazł. — powiedziała w jego klatkę, a zrobiła to tak cicho, że musiał wstrzymać oddech, by ją usłyszeć. Poczuł wszech obezwładniającą ulgę. A więc o to chodziło. Brakowało jej tej najbardziej pierwotnej miłości. Brak rodziców spowodował, że musiała bardzo szybko dorosnąć, opieka nad młodszą siostrą, potem jej śmierć. Maru zdecydowanie nie miała łatwo w życiu. Namukoto miał przed sobą bardzo trudne zadanie, ale nie zamierzał się poddawać.
— Moja ty kruszyno. — szepnął przyciągając ją bliżej do siebie. Pocałował znów w głowę i gładził puki nie zasnęła. Sam długo nie mógł zasnąć analizując w każdy możliwy sposób to, czego się dowiedział. Nie obiecał, że odnajdzie jej rodziców, przecież nie wie nawet, czy żyją, poza tym, jeśli nawet żyją to zapewne nie pamiętają, że mieli córki. Livid już o to zadbała. Zasnął, dopiero gdy Maru przekręciła się przez sen na drugi bok. Objął ją wtedy w pasie i przytuliwszy do jej pleców sam odpłynął w sen.

Rano obudził się pierwszy i zastał Maru rozwaloną na plecach z rękami przy głowie śpiącą jak kamień. Uśmiechnął się przetarł oczy i wsparł głowę na ręce. Maru dalej leżała jak nieżywa, tylko jej pierś unosiła się i opadała w takt miarowych oddechów. Nie mógł się powstrzymać, sięgnął wolną ręką i odgarnął jej jeden z warkoczy. Teraz do niego dotarło, że nigdy nie widział jej w rozpuszczonych włosach, zawsze miała albo rogi, albo warkocze i gdy dłużej się nad tym zastanawiał, to nigdy nie widział jak je zaplatała. Wyglądała w nich uroczo, ale też wojowniczo, jednak w tym momencie Namukoto zapragnął zobaczyć ją w rozpuszczonych włosach.
Wierzch jego palca zawędrował niżej na policzek i gładził ją obserwując minimalne drgania jej twarzy, gdy ją łaskotał. Ugryzł się w wargę, by nie się nie zaśmiać i przeniósł dotyk na jej rękę. Jednym palcem, właściwie samym opuszkiem wyznaczał trajektorię wprost do jej przymkniętej dłoni założoną za głowę. Nie dotarł tam, wrócił wolno do łokcia racząc się dotykiem jej ciała, i ponownie rozpaczą wędrówkę do ręki. Palcem zagłębił się we wnętrze jej dłoni, a gdy połaskotał ją tam, Maru drgnęła i obudziła się.
— Dzień dobry. — szepnął. Dziewczyna stęknęła zaspana i sekundę zajęło jej zrozumienie, że Namukoto ją dotykał, gdy spała. Podciągnęła kołdrę pod brodę i warknęła:
— Co ty wyprawiasz?
— Byłem w trakcie budzenia ciebie. — odparł spokojnie.
— Dotykałeś mnie?
— Troszeczkę.
— Gdy ja spałam!
— Tak, zazwyczaj nie da się obudzić osoby, która nie śpi. Wolisz bym następnym razem po prostu zwalił cię z łóżka? W porządku, uznałem jednak, że ta metoda jest przyjemniejsza.
— Obiecałeś mi — szepnęła siadając nadal z kołdrą pod brodą. W jej oczach dostrzegł żal i teraz dotarło do niego, że Maru nie żartuje.
— Maru. — powiedział chcąc ją uspokoić, ale było już za późno. Maru szarpnęła kołdrą i wyszła z łóżka.
— Obiecałeś mi, że dalej się nie posuniesz! Miałeś nie sprawiać, że będę czuła się niezręcznie! Dałeś mi słowo, że nie doprowadzisz mnie do momentu, w którym poczuje w brzuchu coś więcej!
Wykrzykiwała mu te słowa w twarz wciągając na siebie spodnie. Namukoto milczał czując się trochę winny, a trochę zaskoczony, bo nie przypuszczał, że taki niewinny dotyk, dla Maru może być wszystkim. Był ignorantem, nie biorąc pod uwagę, że zwykłe muśnięcie, dla której dziewczyny nikt wcześniej nie dotykał z czułością może być jak zapalnik, który bez blokady skończyłby się wybuchem namiętności. Maru niestety blokadę miała więc właśnie teraz Namukoto dostawał za swoje.
— Przepraszam, nie wiedziałem, że aż tak to na ciebie zadziała. Nie miałem nic złego na myśli... ja...
— Może następnym razem włączysz swój mózg, o ile kopnie cię ten zaszczyt i będzie następny raz, ale na pewno nie ze mną! — krzyknęła odwróciła się i wyszła z pokoju bezceremonialnie trzaskając drzwiami tak mocno, że aż zdzwoniły szyby w oknach.
Namukoto padł na wznak na łóżku i zapatrzył na sufit.
— Jednak czasami Namukoto jesteś totalnym kretynem. — powiedział do siebie i zamknął oczy klnąc z bezsilności. 

_________

Zapraszam na moje social media:

Jeśli chcecie mnie wesprzeć, kupcie moje książki, linki w bio na Wattpadzie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro