Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 16. ROZPACZ


Padłam w ramiona mojego smoka wyjąc jak syrena przeciwmgielna. Echo mojego płaczu rozchodziło się między ścianami katedry tak donośnie, że zapewne było mnie słychać w połowie Aurum. Vivid nic nie mówił, leżał zwinięty w kłębek tuląc mnie do siebie swoim skrzydłem, a ja płakałam tak mocno, że nie miałam czasu zaczerpnąć powietrza. Nos mi się zatkał, a łzy ciekły po policzkach i skapywały na łuski Vivida. Chciałam się schować w siebie, zwinąć w tak ciasny kłębek, że zniknę na zawsze. To był ten moment, gdy po raz pierwszy w życiu na poważnie rozważyłam samobójstwo. Rzucić się z dachu nie mogłam, bo Vivid złapałby mnie od razu, był czymś w rodzaju instynktu samozachowawczego. Mogłam podciąć sobie żyły, ale potem poczułam skurcz strachu, i uznałam, że nie byłabym na tyle odważna, by to zrobić. Totalnie nie widziałam wyjścia z tej sytuacji, byłam wrakiem. Podjęłam kolejną próbę, która spoczęła na niczym. Rozumiałam podejście Zemiego, chciał chronić przyjaciół, ale tak strasznie bolał mnie fakt, że zostałam zwymyślana przez przyjaciela. Zemi przecież był członkiem misji ratunkowej, gdy mnie porwali, był mi bliski jak brat. Zresztą oni wszyscy byli jak bracia, z wyjątkiem Yaku. Myślałam, że nic gorszego od spotkania z Zemim mnie nie spotka, ale gdy zobaczyłam jak szedł ramię w ramię z Carą coś we mnie pękło. Chciałam być dzielna pokazać, że wszystko jest w porządku, a potem przypomniałam sobie, że straciłam jedyną drogę i okazję, by odzyskać tego, który stał przede mną i łzy siknęły mi z oczu. Zerwałam się z miejsca wyminęłam ich i gdy tylko zniknęłam za zakrętem spłonęłam w tym świecie, by pojawić na Aurum i tak teraz leżałam wyjąc i powoli tracąc siły.
— Livid? — rozległo się ciche pytanie, a Vivid momentalnie zawarczał. Rozpoznałam głos Maru i zakopałam się pod skrzydło Vivida nie chcąc nikogo widzieć. — Co się stało?
— Może zostaw ją w spokoju, co? Ten jej smok zaraz nas spopieli. — burknęła Alex. Cudownie po cholerę obie tu przylazły?
— Livid, proszę.
Nie odpowiedziałam.
— Vivid, czy zechcesz nam powiedzieć co się stało? — spytała grzecznie Maru. Naprawdę się zmieniła, wcześniej nie dbałaby o coś takiego jak uprzejmość.
— Zemi przeczytał książkę. — burknął smok. — wyparł się wszystkiego.
— Nieprawda Vivid. — mruknęłam wyłaniając się spod skrzydła. Dostrzegłam Maru ubraną jak zawsze i Alex, w jeansach z wysokim stanem i bluzce na ramiączkach. Dziewczyna, gdy tylko mnie zobaczyła skrzywiła się z odrazą. W sumie czego się dziwić musiałam wyglądać fatalnie.
— Nie przeczytał całej, książki. Nie wiem ile przeczytał, ale to, co wie uznał za brednie. Powiedział, że zatrzyma to dla siebie, ale bym i ja nic nie mówiła. — Znów poczułam szloch i nie miałam siły ani ochoty powstrzymywać go. — Uznał, że... że chcę ją wydać tylko dla... dla kasy. Że na tym mi za... zależy. — zachlipałam i ukryłam twarz w dłoniach. Maru nic nie powiedziała, ale za to odezwała się Alex:
— Czy dowiem się, o czym wy mówicie?
— Nieważne. — burknęła Maru i zrobiła krok ku mnie, ale Vivid ją uprzedził obnażając kły.
— Znajdziemy inny sposób, zobaczysz. Może potrzebujemy skupić się na kimś innym, nie na chłopakach. Myślę, że dobrze by było odczarować Yinę.
— Tobie zależy tylko by cię przeprosiła — warknęłam wyłażąc z plątaniny łap i ogona. — nie na odzyskaniu jej pamięci. Gryzie cię to, że przez nią jesteś na świeczniku i nie zrobiłaś takiego wrażenia jak chciałaś. Kierujesz się egoizmem, a nie pomocą.
— Wypraszam sobie Livid! — krzyknęła prostując się. — Ja i Koto robimy wszystko by ci pomóc. Nie dostrzegasz tego? To był nasz pomysł, by dać Zemiemu książkę.
— Jak widać nieskuteczny. Jeśli chcesz się bawić w odczarowywanie innych proszę bardzo droga wolna, ja nie chcę mieć z tym nic wspólnego.
— A czyli uważasz, że najlepiej jest uciec, tak? Zostawić to wszystko w cholerę.
— Uczę się od ciebie.
— Co to miało niby znaczyć?— Maru już sięgała po swój miecz, ale Vivid ryknął na nią potężnie. Czułam w sobie jego moc, bezsilną wściekłość, że nadal stoję w miejscu.
— Jako jedyna masz tego, którego lubisz, a zamiast się cieszyć, to unikasz go jak ognia. Wściekasz się na niego tylko dlatego, że chce z tobą pobyć. Nie doceniasz tego, co masz Maru. Ja straciłam wszystko, co miałam, jestem sama i miotam się od tylu miesięcy bez rezultatu. Każdy pomysł, jakiego się chwycę tonie wraz ze mną coraz głębiej, a ja dusze się z natłoku tłumu, który wytyka mnie palcami i uważa za dzikuskę. Nie wiem jak to nazwiesz Maru, ale pomocy twojej w tym żadnej. — odwróciłam się i weszłam na Vivida. Musiałam stąd uciec, zostawić to wszystko w cholerę, bo czułam, że jeszcze sekunda w miejscu, gdzie wszystko przypominało mi o starym życiu sprawi, że stracę zmysły. Zaległa cisza, Maru wcięło. Jedynie kto okazywał funkcje życiowe była Alex, która szurała butem o posadzkę ewidentnie czując się zmieszana całą sytuacją.
—Ej, dobra, nie kłócić się. — Chyba chciała zabrzmieć zdecydowanie, ale głos jej brzmiał troszkę za wysoko co zepsuło efekt. Obie na nią spojrzałyśmy, Alex spłonęła lekko rumieńcem nie wiedząc jak się zachować. Przepchnęłam się Vividem między nimi i rzuciłam przez ramię:
— Nie czekajcie na mnie. Nie wiem, kiedy wrócę.
Wyszłam z katedry i pozwoliłam Vividowi ponieść się ponad chmury.

***

— Mam rację sądząc, że Livid nie do końca jest zdrowa na umyśle? — spytała Alex, gdy wyszły na zewnątrz katedry. Livid dawno już zniknęła wraz ze swym smokiem, chmury dalej przepływały leniwie niczym niewzruszone.
— Livid przechodzi teraz ciężki okres. — odparła Maru nadal przyglądając się niebu.
— Nie wiem co ci zrobiła, ale od jakiegoś czasu w ogóle się ze mną nie spotykasz. — fuknęła Alex zakładając ręce na piersi. — ja rozumiem, że laska ma smoka i wydaje się taka niesamowita, ale to ja jestem twoją przyjaciółką, nie ona.
Maru ugryzła się w język, by nie odszczeknąć jej nic zgryźliwego i westchnęła ciężko.
— Macie jakieś tajemnice przede mną widzę to. Tylko czemu tak nagle, jeszcze miesiąc temu było normalnie.
— Pamiętasz jak się poznałyśmy? — wypaliła nagle Maru odwracając się do niej.
— A co to ma do rzeczy? — Alex zrobiła zdziwioną minę.
— Odpowiedz mi. Pamiętasz moment, gdy pierwszy raz mnie spotkałaś?
Alex zamyśliła się marszcząc czoło, Maru już wiedziała, jaka będzie odpowiedź.
— Ja... znaczy my. — zaczęła Alex nadal myśląc gorączkowo. — to było jakoś...
— No właśnie, nie pamiętasz, dlatego nie mówię ci wszystkiego. Jak sobie przypomnisz dzień, gdy pierwszy raz się poznałyśmy wyjaśnię ci wszystko, a teraz Alex wracaj do domu, ja muszę porozmawiać z Namukoto.
Alex naburmuszona zerknęła na portal, jaki Maru otworzyła.
— Odkąd masz faceta stałaś się jeszcze bardziej zarozumiała. — mruknęła Alex i przeszła przez płomienie.
— Podobno tak. — powiedziała do siebie Maru, gdy Alex zniknęła. — ale teraz zamierzam to zmienić.
Ponownie otworzyła portal i pojawiła na Ziemi, by odnaleźć Koto. Miała kolejny pomysł i ten wydawał się wręcz genialny. 

_________________________

Zapraszam na moje social media:

Jeśli zechcecie mnie wesprzeć, kupcie moje książki, linki w bio na Wattpadzie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro