PROLOG MISTRZ
– Jaką Emocję ma Livid?! Miałeś się tego dowiedzieć! – ryknął Mistrz na otyłego mężczyznę w białym fartuchu. Człowieczek wcisnął się jeszcze bardziej między metalowy stół do sekcji zwłok a dziwną aparaturę przypominającą połączenie akwarium z prodiżem. Nikt nie zwracał uwagi na białowłosą nagą dziewczynkę zanurzoną w mętnej wodzie w akwarium.
– Nie, Mistrzu, jeszcze tego nie ustaliłem.
– To na co czekasz, tłusty bęcwale?! Jazda na Ziemię!
– A... ale jest problem. Wydaje mi się, że oni wiedzą o mojej zdradzie. Odkąd zginęła ta dziewczynka, żadne z nich się do mnie nie odzywa.
– Czy ja zawsze muszę robić wszystko sam?!
Mistrz odwrócił się na pięcie i wyszedł, popychając szpitalne, dwustronne drzwi tak mocno, że odbiły się od ściany. Mężczyzna, który został w pomieszczeniu, zadrżał i wyprostował się. Popatrzył na dziewczynkę w akwarium. Białowłosa zaskrobała błagalnie paznokciami w szybę. Nic to jednak nie dało. Mężczyzna westchnął i ruszył do wyjścia. Nie bardzo wie- dział, co powinien zrobić. Czy rozkaz Mistrza nadal był aktualny, skoro dowiedział się, że Livid oraz jej przyjaciele mu nie ufają? Przez ułamek sekundy nawet przeszła mu przez głowę myśl, by ich ostrzec. Znali się tyle czasu, a Livid wydawała się taka miła. Jednak tak szybko, jak pomysł pojawił się w jego głowie, uleciał zastąpiony strachem o własne życie. Zdecydowanie bardziej obchodził go jego własny los niż Livid. Jej już był przesądzony. To była tylko kwestia czasu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro