Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXXVIII

- Milczysz - zauważył Narran.
Szliśmy kamiennym korytarzem. Był dosyć szeroki, a podłoże było zaskakująco gładkie.
- Coś cię trapi? - zapytał.
- Nie - odpowiedziałam pośpiesznie. - Skąd.
Młody mężczyzna uniósł podejrzliwie brwi. Milczał chwilę jakby oczekiwał wyjaśnień, lecz nadal ich nie otrzymał, więc rzekł:
- Przecież widzę.
Popatrzyłam na ścianę zmieszana. Narran zatrzymał się.
- Evelyn.
Przystanęłam. Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się w stronę mężczyzny. Patrzył na mnie pytająco.
- Tak? - spytałam niepewnie.
Nie mogąc wytrzymać widoku jego ciemnych oczu uciekłam wzrokiem w bok.
- O co chodzi? - drążył.
- O nic - stwierdziłam uparcie i znowu ruszyłam korytarzem. Chciałam jak najszybciej znaleźć Felixa. Jednak słysząc, że Narran nie idzie za mną zawahałam się i spojrzałam na niego. Nadal stał w tym samym miejscu i wciąż patrzył na mnie w taki sposób.
Zignorowałam to i nie zatrzymałam się. Po chwili usłyszałam kroki, a po kolejnej chwili ktoś chwycił mnie za ramię, delikatnie, aczkolwiek stanowczo zatrzymując w miejscu.
Odwróciłam się do Narrana wściekła, ale widząc jego oczy uspokoiłam się. Nie były zimne tak jak zazwyczaj, ale pełne ciepła i troski.
- Czy to o czym myślisz ma coś wspólnego ze mną? - zapytał.
- Tak - potwierdziłam niechętnie.
- W takim razie powinnaś mi o tym opowiedzieć... panienko.
- Nie.
- Dlaczego?
- To nie jest coś co powinieneś usłyszeć. Nie jest to przeznaczone dla ciebie.
- Powiedz mi o co chodzi - zażądał.
Doznałam niemiłego wrażenia, że on wcale się o mnie nie martwi, tylko myśli o sobie. Po prostu jest ciekawski.
- Nie - odparłam chyba trochę zbyt chłodno i powędrowałam dalej korytarzem zostawiają Narrana samego.
Szybko odnalazłam się w korytarzach i znalazłam drogę do sali, którą nam przeznaczono. Gdy tam dotarłam ujrzałam Felixa siedzącego pod ścianą i patrzącego pustym wzrokiem przed siebie. Zauważył mnie i uśmiechnął się lekko.
- Czekałem aż wrócisz - powiedział. - Nie miałem zamiaru zgubić się w tym labiryncie jaskiń.
Usiadłam obok niego. Milczeliśmy. Starałam się nie myśleć o niczym.
Po kilku chwilach do sali wszedł Narran. Naciągnął kaptur głęboko na twarz tak, że nie widziałam jego oczu. Usiadł w przeciwnym kącie. Jego ruchy były gwałtowne, zdradzały zdenerwowanie. Popatrzyłam na niego kątem oka.
Chyba nie miał zamiaru się odzywać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro