Rozdział XXXVIII
- Milczysz - zauważył Narran.
Szliśmy kamiennym korytarzem. Był dosyć szeroki, a podłoże było zaskakująco gładkie.
- Coś cię trapi? - zapytał.
- Nie - odpowiedziałam pośpiesznie. - Skąd.
Młody mężczyzna uniósł podejrzliwie brwi. Milczał chwilę jakby oczekiwał wyjaśnień, lecz nadal ich nie otrzymał, więc rzekł:
- Przecież widzę.
Popatrzyłam na ścianę zmieszana. Narran zatrzymał się.
- Evelyn.
Przystanęłam. Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się w stronę mężczyzny. Patrzył na mnie pytająco.
- Tak? - spytałam niepewnie.
Nie mogąc wytrzymać widoku jego ciemnych oczu uciekłam wzrokiem w bok.
- O co chodzi? - drążył.
- O nic - stwierdziłam uparcie i znowu ruszyłam korytarzem. Chciałam jak najszybciej znaleźć Felixa. Jednak słysząc, że Narran nie idzie za mną zawahałam się i spojrzałam na niego. Nadal stał w tym samym miejscu i wciąż patrzył na mnie w taki sposób.
Zignorowałam to i nie zatrzymałam się. Po chwili usłyszałam kroki, a po kolejnej chwili ktoś chwycił mnie za ramię, delikatnie, aczkolwiek stanowczo zatrzymując w miejscu.
Odwróciłam się do Narrana wściekła, ale widząc jego oczy uspokoiłam się. Nie były zimne tak jak zazwyczaj, ale pełne ciepła i troski.
- Czy to o czym myślisz ma coś wspólnego ze mną? - zapytał.
- Tak - potwierdziłam niechętnie.
- W takim razie powinnaś mi o tym opowiedzieć... panienko.
- Nie.
- Dlaczego?
- To nie jest coś co powinieneś usłyszeć. Nie jest to przeznaczone dla ciebie.
- Powiedz mi o co chodzi - zażądał.
Doznałam niemiłego wrażenia, że on wcale się o mnie nie martwi, tylko myśli o sobie. Po prostu jest ciekawski.
- Nie - odparłam chyba trochę zbyt chłodno i powędrowałam dalej korytarzem zostawiają Narrana samego.
Szybko odnalazłam się w korytarzach i znalazłam drogę do sali, którą nam przeznaczono. Gdy tam dotarłam ujrzałam Felixa siedzącego pod ścianą i patrzącego pustym wzrokiem przed siebie. Zauważył mnie i uśmiechnął się lekko.
- Czekałem aż wrócisz - powiedział. - Nie miałem zamiaru zgubić się w tym labiryncie jaskiń.
Usiadłam obok niego. Milczeliśmy. Starałam się nie myśleć o niczym.
Po kilku chwilach do sali wszedł Narran. Naciągnął kaptur głęboko na twarz tak, że nie widziałam jego oczu. Usiadł w przeciwnym kącie. Jego ruchy były gwałtowne, zdradzały zdenerwowanie. Popatrzyłam na niego kątem oka.
Chyba nie miał zamiaru się odzywać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro