Rozdział XXIV
Szliśmy pomału przez las. Narran i Gilfin szli obok Felixa, by podtrzymać go w razie czego. Ten drugi co chwilę dziękował młodzieńcowi za uratowanie życia.
Beleger zniknął mi z oczu, ale wiedziałam, że idzie kilkanaście metrów dalej, za gęstymi zaroślami.
Zapytałam Feaela dlaczego Beleger nie idzie z nami.
- Taki już jest - odparł zapytany. - Przeciwieństwo Gilfina, mimo że są kuzynami.
W ten sposób dowiedziałam się kolejnej ciekawej rzeczy.
Jednak nurtowałam mnie jeszcze jedna rzecz. Myśl o przepowiedni nie dawała mi spokoju.
Zerkałam na idącego obok mnie Feaela wahając się nad zadaniem pytania.
Elf chyba dostrzegł, że mam do niego jakąś sprawę, bo spytał w końcu:
- O co chodzi Evelyn?
Zagryzłam nerwowo wargi. Niepewnie spojrzałam na Narrana i zwolniłam kroku chcąc zostać trochę w tyle. Feael również zwolnił.
- O co chodzi z przepowiednią? - zapytałam cicho.
- Znowu wszystko widziałaś, co? - westchnął. - Przepowiednie to zdania, które krążą miedzy ludźmi i elfami. Prędzej czy później każda się spełnia.
- A ta o Narranie? - drążyłam.
- To nie jest przepowiednia o Narranie! - żachnął się elf. - Pech chce, że wszyscy sądzą inaczej.
- W takim razie kto ma rację?
Oczy Feaela zaszły mgłą. Ponownie westchnął.
- Większość... - powiedział cicho, ze smutkiem. - Ci dla których Narran coś znaczy nie przyjmują tego do wiadomości, zaprzeczają. Niestety prawda jest taka, że... imię nie kłamię. Jego opiekun musiał oszaleć, by nazwać go wędrującym ogniem. Przez wiele lat utrzymywaliśmy znaczenie jego imienia i przepowiednię w tajemnicy, ale dowiedział się wszystkiego...
- Jego opiekun? - podchwyciłam chcąc wreszcie się czegoś dowiedzieć.
Jednak Feael nie dał się podejść.
- Dowiesz się w swoim czasie młoda damo - powiedział.
Wyszliśmy z lasu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro