Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział V

Następnego ranka obudził mnie gwar dochodzący z ulicy. Przetarłam oczy. Nadal chciało mi się spać. Wczoraj wieczorem, po pożegnaniu z Felixem wróciłam do domu, ale długo nie mogłam zasnąć. Myślałam o Narranie. Nie pamiętam kiedy zmorzył mnie sen, ale z pewnością była to godzina bardzo późna.
Usiadłam na łóżku i popatrzyłam na okno, zza którego wpadały promienie wschodzącego słońca.
Wstałam i wyjrzałam na ulicę. Zobaczyłam ludzi biegających w różne strony i rozmawiających głośno.
Coś się stało. To pewne.
Szybko ubrałam się w białą koszulę i szare spodnie. Włosy uczesałam w warkocz.
Moich rodziców nie było w domu. Jako jedni z nielicznych mieszkańców Iaurel utrzymywali kontakt z innymi miastami. Niedawno wyjechali, by spotkać się z przyjaciółmi i wiedziałam, że nieprędko wrócą. Nawet mi to pasowało.
Gdy już wyszłam z domu zostałam niemal przewrócona przez przebiegającego człowieka. Odzyskałam równowagę i pobiegłam za nim.
Mieszkałam na obrzeżach Iaurel, więc niedługo wybiegłam z miasta. Ujrzałam tłum ludzi.
Szybko przepchnęłam się przez zgromadzenie i zamarłam.
Moim oczom ukazał się przerażający widok.
Ziemia była zryta i można było na niej ujrzeć ślady ogromnych łap i pazurów. Trawa, która została była spalona. Kilka drzew było połamanych. Pnie i gałęzie leżały wszędzie.
W mojej głowie kłębiło się mnóstwo pytań.
Co mogło się stać?
Jakie stworzenie mogło uczynić takie szkody?
- To pewnie robota jakiegoś dzikiego, ogromnego zwierza - odezwał się ktoś z tłumu.
Nogi się pode mną ugięły, gdy zaczęłam podejrzewać co się stało. Starałam się nie dopuszczać tej myśli, ale i tak prędzej czy później ktoś pozbawiłby mnie złudzeń.
- Smoka - uzupełnił jakiś starzec.
Wybuchła wrzawa. Istoty takie jak smoki od wielu lat nie były widziane w pobliżu Iaurel. Wszyscy mieszkańcy mieli nadzieję, że tak pozostanie.
Niestety...
Poczułam, że robi mi się słabo.
Wróciłam do miasta zostawiając tłum, który nadal oglądał zniszczenia.
Chodziłam bez celu po mieście i zobaczyłam, że pod starym murem ktoś stoi. Ktoś w zielonej pelerynie.
Uśmiechnęłam się na ten widok i podeszłam do tego człowieka. Zakapturzony mężczyzna owijał swoją lewą rękę bandażem.
Gdy stanęłam przed nim znieruchomiał na moment, ale nie podniósł wzroku.
Po chwili wrócił do bandażowania.
- Dzień dobry panienko - usłyszałam.
- Co się panu stało? - zapytałam wskazując na opatrunek.
Narran szybko zawiązał bandaż i urwał zbędne końcówki. Spojrzał na mnie.
- Pamiątka po wczorajszej awanturze - wyjaśnił.
Przez chwilę milczeliśmy.
- Słyszał już pan? - spytałam niespodziewanie.
Narran uniósł pytająco brwi.
- Był tu smok - powiedziałam.
Mężczyzna nie wydawał się zdziwiony.
- I?
Pokręciłam głową zdumiona jego reakcją.
- Pana naprawdę to nie dziwi?
- To żadna sensacja, panienko. Smoki to dosyć często spotykane stworzenia.
- Nie w Iaurel - wyjaśniłam. - Od dawna tu nie widziano takich istot.
Mężczyzna zmarszczył brwi.
- Od jak dawna? - spytał.
Wzruszyłam ramionami.
- Od około stu lat.
- Nie sądziłem, że jest aż tak źle - mruknął Narran.
- Słucham? - spytałam, ale on mnie zignorował.
Zamyślił się. Patrzyłam na niego kilka chwil i postanowiłam zadać mu kolejne pytanie.
- Gdzie pan spędził noc?
- Nie jest to istotne - rzekł, ale widząc mój pytający wzrok wyjawił: - W obozowisku, w lesie.
- Kim pan właściwie jest? - Sama nie wierzę, że udało mi się o to zapytać.
- Mów mi po imieniu, albo wcale. To ,,panie" mi się nie podoba -powiedział wymijająco. Coś w jego głosie mówiło mi, żebym już więcej o to nie pytała.
Dałam za wygraną.
- Pójdzie pan ze mną do gospody? - spytałam.
Mężczyzna spojrzał na mnie ze zgrozą.
- Pójdziesz ze mną do gospody? - poprawiłam szybko.
Narran popatrzył na błękitne niebo.
- Nie. Idź sama.
Tak też zrobiłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro