Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział LIV

Szukaliśmy Narrana dosyć długo, jednak mimo to nie poddawaliśmy się. Rezygnacja byłaby niemal karygodna.
Ściskałam w ręku zieloną pelerynę i rozglądałam się. Miałam nadzieję ujrzeć Narrana, ale im dłużej szukaliśmy, tym bardziej wątpiłam, że go znajdziemy. Co prawda nie myślałam nawet, że miałoby mu się coś stać, ale różnorakie domysły nie dawały mi spokoju.
- Narran! - wołał co chwilę Feael chodząc między ciałami poległych.
Ja także dołączałam się do tego wołania, choć nie sądziłam, by mogło w czymś pomóc.
Elf był bardzo zaniepokojony. Już zdążyłam się zorientować, że młody mężczyzna jest kimś bardzo ważnym, choć nie znałam szczegółów. Czas mijał, a nasze poszukiwania nie odnosiły żadnych skutków. Patrzyłam na zwłoki i z żalem wzdychałam co chwilę. Okrutna bitwa...
Oddaliliśmy się od granicy lasu. Byłam już zmęczona, ale nie dopuszczałam do głosu myśli o zrezygnowaniu. Bez wytchnienia krążyłam po miejscach, w których dotknęła bitwa i patrzyłam na ciała.
Niektóre wzbudzały u mnie współczucie, a inne, należące do orków i wargów, obrzydzenie. Co jakiś czas odwracałam od nich wzrok i kierowałam go na Feaela, na którego twarzy malował się coraz większy strach.
Nagle, w chwili w której na niego patrzyłam, zatrzymał się raptownie i pobladł jeszcze bardziej. Uniosłam brwi nie wiedząc co jest powodem jego zachowania. On natomiast pobiegł w stronę ciała ogromnego warga. Udałam się za nim i zrozumiałam o co mu chodziło.
W moich oczach pojawiły się łzy. Feael odsunął na bok cielsko bestii i naszym oczom ukazał się nie kto inny, tylko Narran.
Leżał bezwładnie, oczy miał zamknięte. Długa rana przecinała czoło i policzek. Jego brązowe włosy były jeszcze bardziej potargane niż zazwyczaj i brudne od krwi. Widok ten sprawił, że moje serce zamarło na moment.
Jednak najgorsze było to, że z boku Narrana wystawała czarna strzała.
Elf przyklęknął przy mężczyźnie i otarł jego twarz z krwi.
- Chłopcze... - jęknął cicho i podniósł jego głowę.
Młody mężczyzna nie dawał żadnych oznak życia. Feael wyrwał mi z rąk pelerynę i delikatnie okrył nią Narrana. Widziałam jak w jego oczach błyszczą łzy.
Schylił głowę.
Właśnie wtedy zaczął padać deszcz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro