Rozdział IX
Siedziałam w gospodzie, przy stoliku. Obok mnie siedział Felix. Stukał palcami o drewniany blat.
Przez okno wpadały promienie porannego słońca oświetlając stolik.
- Źle się z tym czuję - powiedziałam po raz setny tego dnia.
Felix nie odpowiedział.
- Nie widziałam go od wczoraj, odkąd rozmawiał z Richardem.
Mój przyjaciel podniósł na mnie swoje niebieskie oczy.
Spotkaliśmy się w gospodzie, by porozmawiać o Narranie. Czułam, że źle postąpiłam nie potwierdzając przy Richardzie jego słów.
To przeze mnie ma zakaz opuszczania miasta.
- Ja go widziałem - poinformował Felix.
Uniosłam pytająco brwi.
- Dzisiaj. Mijałem go na ulicy. Chciałem go przywitać, ale gdzieś zniknął - wyjaśnił.
- Porozmawiałabym z Richardem, ale wiesz dobrze, że on nie przyjmuje spóźnionych wyjaśnień. Uznaje je za niepotrzebne i niepewne - westchnęłam.
Felix milczał. W końcu wyprostował się i wyjrzał przez okno.
- Może byśmy go poszukali? - zaproponował.
- Kogo? - prychnęłam. - Richarda?
Mój przyjaciel pokręcił głową.
- Nie. Narrana. Może wcale nie jest taki wściekły jak ci się wydaje.
- Dlaczego miałby się na mnie nie złościć? - spytałam smutno. - Zawiodłam go.
- Chodź - poprosił Felix.
- Chcecie znaleźć przybysza w kapturze? - zapytał znienacka Gerard, który niespodziewanie pojawił się obok nas.
Popatrzyliśmy na siebie i przytaknęliśmy.
- To najlepiej poczekajcie tutaj - rzekł właściciel gospody. Widząc nasze zdumione miny wyjaśnił: - Wynajmuje u mnie pokój. Od wczoraj.
- Naprawdę? - Felix wstał.
- Oczywiście. Podobno nie może opuszczać miasta, a gdzie w Iaurel znalazłby porządniejszą kwaterę? Choć szczerze mówiąc to nie wiem, czy on czasem nie przyciągnie kłopotów. Płaci dobrze, to fakt, ale taki człowiek jak on to tylko nieszczęście.
Wstałam i zerknęłam na Felixa.
- My już pójdziemy - powiedziałam po chwili wahania. - Może jeszcze dzisiaj odwiedzimy gospodę.
Tym razem to mój przyjaciel spojrzał na mnie nic nie rozumiejąc.
- Idziemy - syknęłam cicho przechodząc obok niego.
Wyszliśmy z budynku.
- O co znowu chodzi Evelyn? - spytał Felix.
- O nic.
Pokręcił głową.
- Czasem cię nie rozumiem.
- Zrozumiesz - stwierdziłam.
Poszłam między budynkami, a Felix szedł za mną.
Już o nic nie pytał.
Po chwili znaleźliśmy się w starszej części miasta. Odnalazłam mur o który mi chodziło. Przeczucie mnie nie myliło.
Pod nim ujrzałam Narrana.
Nagle zatrzymałam się. Widok tego mężczyzny w zielonej pelerynie powodował, że paraliżował mnie strach. Nie wiem dokładnie czego się bałam. Jego gniewu? Obojętności? Smutku?
Odwróciłam się do Felixa.
- Nie potrafię z nim porozmawiać - powiedziałam spokojnie.
Minęłam mojego przyjaciela i udałam się za miasto.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro