Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10. Opowieść Sugi




Pierwsza myśl pojawiła się w mojej głowie przez ułamek sekundy: przecież, to takie oczywiste, że ryś. Czemu wcześniej tego nie odgadłam? Dawał mi tyle wskazówek. Jednak po chwili do głosu doszedł instynkt przetrwania. Spojrzałam na Sugę i widziałam w jego oczach, że się zorientował.  

- Livid, nie!
Krzyknął, ale nie miało to najmniejszego znaczenia. Biegłam już na złamanie karku w przeciwnym kierunku. Poczułam szarpnięcie, ból, a potem zwaliło mnie z nóg ogromne cielsko. Przetoczyłam się na plecy, a cały mój świat przesłoniła wielka paszcza z ostrymi jak igły kłami. Krzyczałam. Zasłoniłam twarz dłońmi, czekając na śmierć.

- Canis!

Ciężar zelżał, a nade mną pojawił się Suga. Stał z wyciągniętą ręką i czekał aż mu podam swoją. Zignorowałam ją i podniosłam się o własnych siłach, momentalnie tego żałując. Nogi nadal miałam jak z waty, zatoczyłam się, a przed oczami widziałam gwiazdy... tysiące gwiazd. Suga przytrzymał mnie za ramiona

- Pozwól mi wyjaśnić

- Ale jak to jest możliwe?! - Nie doczekałam się odpowiedzi, bo moje plecy przeszył ogromny ból! Złapałam się za łopatki, walcząc, by się nie rozpłakać. Wymacałam płytkie krwawiące rany.

- Ten kocur mnie zadrapał! - Byłam o milimetr od paniki.

- Zaraz się zagoi — Podziwiłam jego spokój.

- Bredzisz!

Ale miał racje, po chwili ból minął, a plecy były suche. Tylko koszulka była mokra od krwi i podarta.

- Masz mi to w tej sekundzie wyjaśnić albo stąd idę.

- To jest Canis - Suga wskazał na rysia,  jakby przedstawiał członka rodziny.
- Możesz do niego podejść, nic już nie zrobi.

- Ta, jasne! A co się stało minutę temu?!

- Chciałbym cię za to uniżenie przeprosić. - Patrzyłam na Sugę, słyszałam jego głos, ale chłopak nie poruszał ustami, właściwie nawet nie drgnął. Odwróciłam głowę bardzo powoli w prawo. Wielki kot wstał i ruszył w naszym kierunku. Cofnęłam się mimowolnie, wpadając na Sugę.

- Czasem trudno jest walczyć z instynktem, a ty tak szybko uciekałaś. Jestem skruszony! - Skłonił łeb nisko tak, że nie widziałam jego oczu. Ale nie to mnie obchodziło. Przemówił... ryś gadał, gadał głosem Sugi!
Wrzasnęłam i znów się cofnęłam, a gdy Suga ponownie mnie przytrzymał, wrzasnęłam jeszcze raz i uciekłam do samochodu. Podkurczyłam nogi, utkwiłam wzroki w Sudze i rysiu.
Chłopak popatrzył na zwierzę, które coś do niego powiedziało. Suga kiwną głową, pogłaskał go po głowię i ruszył do samochodu. Canis otrzepał się i pobiegł w las, znikając mi z oczu.
Otworzył drzwi i usiadł w aucie. Drzwi się zatrzasnęły i znów pogrążyliśmy się w mroku lekko tylko rozproszony przez pobliską latarnię. Suga milczał przez długi czas. Nie miałam zamiaru przerywać tej ciszy, o nie!

- Pamiętasz, co mi obiecałaś? - Spytał nagle. Nie poruszyłam się, nadal gapiąc się przez przednią szybę — To, że pozwolisz mi wyjaśnić i dopiero wtedy podejmiesz decyzję.

- No ciekawe, cholera, co mi za rewelacje opowiesz. - Warknęłam. Teraz gdy pierwszy szok powoli zaczął mnie odpuszczać, zagościł we mnie bunt i zaprzeczenie tego, co się działo wokół mnie działo. Ale Yoongi zdawał się tego nie zauważać. Odchrząknął i zaczął opowiadać. A cóż to była za opowieść...

- Zacznijmy od samego początku. Cały świat, ten, jaki znasz, jest poprzeszywany liniami, które tworzą tak zwaną Sieć Wyobraźni. W momencie, gdy dziecko się rodzi na przecięciu jednej z tych lini, to rodzi się niezwykłe dziecko. To znaczy, że jego emocje przybierają kształt zwierzęcia. W pierwszych latach dziecko nie wie, że jest inne, dopiero jakaś znacząca w życiu sytuacja, która ma pływ na dalszy rozwój jego światopoglądu, sprawia, że emocje przybierają właśnie postać zwierzęcia. Jego miejsce jest po prawej stronie klatki piersiowej, o tutaj — Złapał się za prawą pierś jak wcześniej dwukrotnie.

- To nie ma sensu, przecież widziałabym te wszystkie zwierzęta, jak wychodzą z ludzi.

- Po pierwsze, ja muszę ci dać pozwolenie na to, byś zobaczyła Canisa. To jak otwierania się przed kimś ważnym. Druga kwestia jest taka, że w momencie, gdy Canis wyszedł ze mnie, przenieśliśmy się do Świata Wyobraźni, gdzie nasz dar tworzenia ma nieskończone możliwości. Tu wyobraźnia działa na zwiększonych obrotach, jak wiesz, w naszej głowie ciągle coś tworzymy, a będąc w Świecie Wyobraźni, to co wymyślimy, może stać się rzeczywistością. Każdy człowiek z darem przenikania do Świata Wyobraźni ma swój własny osobny świat. Mogą dzielić ten świat z innymi, dlatego mogę cię teraz gościć w moim Świecie. Ty możesz też tworzyć elementy mojego Świata, ale ja muszę to zaakceptować. Właściwie robimy to w tej chwili, bo pewnie wiesz, że nasze nadświadomości są ze sobą połączone.

Kiwnęłam głową, wiedziałam o tym od dawna, często z mamą miałam na ten temat filozoficzne rozmowy.

- Cały czas nasze umysły tak jakby dyskutują co by tu pozmieniać. Gdy pierwszy raz przeniosłem się w tym miejscu do mojego Świata, zmieniłem tu prawie wszystko. Nic nie było takie, jak widzisz teraz. Później, każdy okres moich zmian wewnętrznych sprawiał, że to miejsce zmieniało się za każdym razem, ale czułem, że to nie to. Prawie zapominałem, jak wyglądało pierwotnie. W końcu doszedłem do wniosku, że najlepiej czułem się w tym wesołym miasteczku, które znalazłem po raz pierwszy. I tak od lat mój Świat jest właśnie opuszczonym wesołym miasteczkiem.

- To trochę przygnębiające...

- Właściwie jak się nad tym zastanowić, to wcale nie. Zobacz, ile uroku ma to miasteczko, ile wspomnień jest w nim zaklętych. Mnie nigdy nie napawało melancholią, ale tajemnicą i nieskończonością.

- A to złomowisko starych samochodów? Naprawdę też chciałeś je zatrzymać? - Od dłuższego czasu rozmawialiśmy, patrząc na siebie w mroku. Gniew już mi przeszedł, chodź, nadal trudno mi było się z tym pogodzić.

- O jakich samochodach mówisz? - Spytał, a na jego ustach pojawił się grymas uśmiechu. Rozejrzałam się. Samochody zniknęły! Wszystkie sterty starych aut po prostu wyparował!

- Przecież... dopiero co je widziałam!

- Tak! Zanim weszliśmy do Świata Wyobraźni jeszcze tam były. Nie podobały mi się, więc je usunąłem.
Uśmiechnął się.

- Nie mieści mi się to w głowie!

- Śmiesznie powiedzenie. - Zachichotał. Wydawało się, że i jemu odpuszcza stres związany z wyjawieniem tajemnicy. Teraz gdy w końcu pozbył się tego brzemienia, widać było na jego twarzy ulgę i spokój.

- Czemu?

- Jesteśmy w stanie wyobrazić sobie wszystko, ale nie to, że nasze fantazje mogą istnieć naprawdę. Sami blokujemy się przed stwarzaniem takich wspaniałych miejsc tylko dlatego, że coś wydaje się nam niemożliwe.

- Zawsze starałam się unikać tego słowa.

- Wiem, kiedyś mi o tym mówiłaś. Kiedy już zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, to zauważyłem, ile w tobie jest pokładów wyobraźni. Tobie przychodziło to tak naturalnie, w sekundę potrafiłaś stworzyć zupełnie nowy świat.

- Chodzi ci o pustynię z granatowym pisakiem?

- Tak! Na której stoi drzewo o pomarańczowych liściach — Zaśmiał się! - Dla mnie było to niesamowite, jak odmiennie widzisz świat. Jak barwny i kolorowy on jest.

Ja też parsknęłam śmiechem. Kiedy przyjechałam z Alex do Korei po raz trzeci, a była to nasza druga wizyta u chłopaków, był moment, w którym wszyscy chwalili się prywatnymi zdjęciami z wakacji. My pokazywałyśmy swoje, a oni swoje. W momencie, gdy pokazywali nam zdjęcia z Dubaju, do głowy przyszedł mi zwariowany pomysł. Patrzyłam tak na te ich zdjęcia na pustyni i zastanowiłam się jakby, to wyglądało, gdyby piasek na pustyni był granatowy. Powiedziałam to na głos, a reszta wyśmiała mój pomysł.

- Ej, nie śmiejcie się! Wyobraźcie sobie. Pustynia z granatowym piaskiem!

- HA! - Zaśmiał się Kookie - I co jeszcze? Mieszkałyby tam koniki na biegunach?

- Nie no co ty? - Prychnęłam — Na jej środku stałoby drzewo, wielkie drzewo o pomarańczowych liściach...

- Tylko ty z chłopaków się ze mnie nie nabijałeś.

- Dla mnie to było genialne. Sam chciałem coś takiego zobaczyć, ale nie udało mi się czegoś takiego stworzyć.

- Czemu byłeś dla mnie taki oschły przez te kilka dni?

- Przykro mi z tego powodu. To też trochę wina Canis, bo widzisz, w  momencie, gdy ktoś staje się dla mnie ważne, Canis chce zostać ujawniony. On nie lubi być trzymany w tajemnicy przed osobą, która jest dla mnie ważna.

- Więc jestem dla ciebie ważna?

- Oczywiście, że jesteś. Ale ja nie jestem z tych, którzy przychodzą i o tym mówią. Bałem się i nadal się trochę boję. Nie chcesz być z kimś, kto nie jest zbyt wylewny w okazywaniu uczuć. Pomyślałem, że ktoś inny będzie lepszy dla ciebie. Nie zasługują na kogoś takiego jak ty.  Prawdopodobnie, będziesz chciała być z kimś, kto weźmie cię za rękę na randce, przytuli w kinie, a nie chłopca, który boi się mówić i patrzeć w oczy.

- To dlatego, powiedziałeś, że nie możesz być ze mną. Tam w hotelu.

- Tak, bałem się, że jeśli dojdzie choćby do pocałunku, nie wytrzymam i Canis się ujawni. Chciałem cię pocałować jeszcze raz, ale po pierwsze stchórzyłem. Nie chciałem wywołać paniki u ciebie. Jeśli zobaczyłabyś Canis w pomieszczeniu, mogłoby to być szokiem ciebie szokiem.

- Rozmawiałam z Hobim, o nas — Zastanawiałam się, jak na to zareaguje i czy się nie pogniewa, że złamałam jego obietnicę.

- Wiem, potem on rozmawiał ze mną i to dzięki niemu teraz rozmawiamy. Trochę mi nazwymyślał.

- Nie gadaj?!

- Tak. Pomógł mi otworzyć oczy i w końcu coś zrobić.

- A co z tym szpitalem? Masz fobię rozumem, ale trochę byłeś lekkomyślny, gdy nie chciałeś jechać na ostry dyżur.

Suga wybuchnął śmiechem. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Chłopak podrapał się po głowie, nadal się śmiejąc. Był to śmiech czysty i radosny. Brzmiał, jak śwież oddech, zaczerpnięty po długim czasie przebywania w zadymionym pomieszczeniu.

- Nie mam fobii przed szpitalem. Przed ludźmi tak, ale nie przed szpitalem.

- Jak to? Hobi powiedział...

- Powiedział tak, by mnie chronić. Nie mogłem pojechać, bo lekarze zaczęliby mnie badać i mogliby usłyszeć moje drugie serce. Wtedy byłoby dużo niewygodnych pytań.
- Zaraz, chwileczkę. To ty masz dwa serca?! - Podniosłam się z oparcia samochu. Od dłuższego czasu leżałam na fotelu, patrząc na Sugę, ale teraz siedziałam prosta jak struna.

- Zobacz.
Chwycił delikatnie moją dłoń i przyłożył ją do swojej prawej piersi. Ja poczułam... kompletnie nic!

- Nic nie czuję! Czego się, żeś nawdychał.

- Nie możesz tego zaakceptować. Niektórym przychodzi to łatwiej, innym nie. Myślałem, że ty od razu poczujesz. Poczekaj.


Puścił moją dłoń i pochylił do przodu, zdejmując kurtkę z ramion.

- Przyłóż mi ucho do piersi — Polecił. Minę miał zawstydzoną, ale głos wydawał się pewny.


- W sensie... mam posłuchać twojego niby serca?

Kiwną głową i przysunął się do mnie na tyle, na ile pozwalała budowa samochodu. Przysunęłam się bliżej i musiałam oprzeć swoją rękę na jego udzie, by zachować stabilną pozycję. Przyłożyłam ucho do jego piersi. Sytuacja była lekko niezręczna. Już wiedziałam, co czuję do mnie, więc pewnie owa sytuacja mogła przyprawiać go o szybsze bicie serca... tego prawdziwego, bo tego drugiego nie słyszałam za żadne pieniądze.

- Zamknij oczy — Powiedział, uprzedzając moje pytanie. Zrobiłam to i trwałam tak w ciemności, czekając i nasłuchując. Raz pogłaskał mnie po włosach. Zastanowiłam się, czy było to specjalnie, czy po prostu nie wiedział co zrobić z ręką. A gdy tak skupiałam się na jego ręce, nagle stwierdziłam, że słyszę bicie, które wcale nie przypominało bicia biologicznego serca. Biło tak miękko i powoli. Jak zmęczony motyl w zamkniętej pięści. Fakt, że ów motyl zamknięty jest w twojej dłoni, pomaga ci wyobrazić sobie, że skrzydła obijając się o twoje palce. Poderwałam się, a ręka zsunęła mi się z jego uda i poleciałam do przodu. Wytrzeszczyłam oczy w momencie, gdy zorientowałam się, co jest przed moją twarzą. Co prawda było ciemno, ale moja wyobraźnia potrafiła w tym momencie tworzyć kosmate obrazy, a widok jego rozporka z tak bliska nie ułatwiał ich hamowania. Łapiąc się czegokolwiek, by uratować sytuację złapałam za środek kierownicy.
Wrzask klaksonu rozdarł ciszę nocy, sprawiając, że poderwałam się do góry i krzyknęłam. Złapałam się za swoje serce i starałam się uspokoić oddech.

- Dziś to moje serce wyskoczy z piersi, zobaczysz.
Suga wyglądał też na przestraszonego, ale mniej niż ja. Bardziej wydawał się być zawstydzony naszą interakcją, która — musiałam to przyznać — była jedną z najbardziej intymnych. Jakbyśmy się cofnęli w naszych uczuciach. Jakbyśmy zapomnieli o tym, co było między nami. Tamte momenty wydały się nierealne. Wtedy nie wiedziała o drugiej połowie osobowości Yoongiego i tego, co skrywa. Czy teraz mogliśmy stworzyć coś prawdziwego? Tylko czy ja nadal tego chciałam?

- Słyszałaś?

- Tak! Bardzo cicho, ale tak.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro