Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4. Komplikacje




Byłam taka naiwna, sądząc, że dowiem się czegoś rano. Czułam taki skurcz w brzuchu na myśl, że będę musiała się z nim zobaczyć, że ledwo wstałam z łóżka. Dzielnie wyszłam z pokoju ubrana w legginsy i bluzkę z długim rękawem. Pogoda na dziś była wietrzna a niebo zasnute chmurami.
Spotkałam go na korytarzu, jak wychodził z łazienki. Spojrzał na mnie, uśmiechnął się jednym kącikiem, który nie objął jego oczu i wyminął mnie, kierując się do kuchni. Przystanęłam na chwilę, obserwując jego plecy znikające za drzwiami i skierowałam się do łazienki z jeszcze większym ściskiem żołądka niż wcześniej.
I tak wyglądały nasze spotkania przez trzy kolejne dni. Przez trzy dni nie odezwał się do mnie ani słowem, ani jednym pieprzonym słowem. Czułam się jak kryminalistka którą zabiła jego rodzinę. Przez trzy dni nie było żadnej zmiany, aż czwartego dnia wieczorem koło północy nastąpił przełom, dość brutalnym można powiedzieć...

Yoongi wszedł do domu, zamykając drzwi i odkładając klucze na miejsce. Siedziałam wraz z Alex i V na kanapie oglądając, jak oboje grają w PS4. Widziałam, gdy przemknął przez korytarz, nawet na nas nie patrząc i zniknął mi z pola widzenia. Od razu poczułam ścisk w żołądku. Starałam się tego nie okazywać, zachowywać się tak jakby mnie to nie ruszało, ale było zupełnie odwrotnie. Wróciłam myślami do ekranu telewizora, starając się zmusić mój umysł, by nie błądził w zakazane rejony.
Nagle było słychać trzask, a potem wrzask bólu. Cała trójka zerwała się z fotela. Wbiegliśmy do korytarza w momencie, gdy reszta wyszła z kuchni ze znakami zapytania na twarzach.

- Co to było?

- To z łazienki, chyba — powiedział Jungkook.

W łazience paliło się światło i było widać zarys czyjejś głowy. Po chwili drzwi się gwałtownie otworzył i pojawił się Yoongi, trzymając lewą rękę przy ciele. Na twarzy miał wyraz bólu i przerażenia. Reszta rzuciła się do niego. Ja stałam, analizując sytuacje. Po chwili dotarło do mnie, co widzę. Przez palce powoli było widać jak, cieknie krew, mocząc rękaw bluzki.

- Jezu Chryste! - krzyknęłam, zapominając angielskiego. Podleciałam do niego i sięgnęłam do jego ręki, ale odskoczył ode mnie.

- Zostawcie... mnie — Starał się grać twardego i niezależnego, ale widziałam, że był na granicy paniki, z resztą nie tylko on.

- Oszalałeś? Musisz jechać na ostry dyżur! - Wrzasnęłam.

- NIE! - Krzyknęli wszyscy. Wszyscy?!

- Jak to nie? Z kilometra widać, że rana nadaje się do szycia. Coś ty w ogóle zrobił?

- Nie mogę jechać na ostry dyżur.

- Ty chory jesteś?

- Livid on naprawdę nie może jechać. - Powiedział Namjoon — Nikt nie może się dowiedzieć o tym, co się stało. Nawet nasz manager!

- Co z wami do cholery? Mam dosyć waszych tajemnic. Jego musi zobaczyć lekarz! - Popatrzyłam po nich wszystkich, ale nikt nie zdawał się przekonany. Jedyna nadzieja w Alex.

- Ona ma racje, powinien cię zobaczyć lekarz.

- Przecież mamy lekarza! - Krzyknął Tae. Popatrzyli na niego wszyscy. Ja nie spuszczałam wzroku z Yoongiego, który był tak blady, że prawie nie można go było odróżnić od pobliskiej ściany. Chwyciłam go za ramie i poprowadziłam do kuchni, jednocześnie słuchając absurdalnej rady V.

- No przecież ty jesteś lekarzem.

- Tak, od zwierząt! Jeśli nagle Yoongi zmieni się w kota lub psa, mogę go opatrzyć.- Warknęłam. Posadziłam go na krześle i kucnęłam, wyciągając ręce do jego zranionej dłoni.

- Livid posłuchaj mnie. - Jin chwycił mnie za ramiona i podniósł. - Wiem, że wymagamy od ciebie bardzo dużo, ale proszę cię, jeśli umiesz go opatrzyć tak by, był bezpieczny, proszę, zrób to. Będziemy ci dłużni do końca życia, ale naprawdę nikt nie może się dowiedzieć o tej ranie. Absolutnie nikt.
Patrzyłam się na niego, zastanawiając się i szukając w jego oczach czy on tak na serio, ale po raz pierwszy widziałam pełną powagę w jego oczach. Nagle zorientowałam, że każdy na mnie patrzy, każdy z wyjątkiem Yoongiego, który powoli zaczynał odpływać. Liczyła się każda sekunda, a ja i oni marnowali ją na durne sprzeczki. Nie rozumiałam kompletnie, o co chodzi, ale postanowiłam, że jeśli będę wstanie go uratować, zrobię to, ale potem mają mi to wyjaśnić. Absolutnie wszytko. Chciałam im to powiedzieć, ale zobaczyłam twarz Alex.

- Taehyung! - Wrzasnęłam, wskazując na dziewczynę. Chłopak obrócił się i w ostatniej chwili złapał ją za nim zemdlała.

- Jezu...
- Ona nie lubi widoku krwi. Połóż ją gdzieś i przynieś mokry zimny ręcznik. - Chłopak wziął ją na ręce i wyszedł z kuchni.

- Dobra! W kuchni zostają maks trzy osoby. Kto się nie boi krwi?

- Ja! - Powiedział Hobi.

- Dobra, reszta macie mi przynieść wszystkie lekarstwa jakie macie w domu plus bandaże plastry i opatrunki. W trzy sekundy!
Umyłam ręce i usiadłam przed Yoongim, który teraz dopiero to zauważyłam, był zielony na twarzy.

- Pokaż. - Poprosiłam.

- Nie zrobiłem tego specjalnie. Ja tylko... - Próbował się tłumaczyć, ale widać było, że był w szoku — Nie dobrze mi...

Hobi zerwał się z krzesła i w sekundę wrócił z miską. Yoongi nachylił się nad nią, ale nic nie zwymiotował. W międzyczasie udało mi się w końcu zobaczyć jego dłoń. Nie wyglądało to tak tragicznie, jak myślałam. Oczywiście rana nadawała się do szycia, ale nie zagrażała jego życiu, tak jak myślałam. Wewnętrzna strona lewej dłoni była cała we krwi, a tam, gdzie krew była ciemniejsza, widniała rozległa rana.

- Hobi, przynieś mi wodę, tylko niegorącą. W temperaturze ciała.
Hobi wyszedł, a reszta wróciła z lekami i przyborami. Było tego sporo, ale jak się potem okazało nic konkretnego. Na szczęście były rękawiczki...

- Yoongi, nie zasypiaj! - Poklepałam go lekko po policzku. Chłopak drgnął i otworzył oczy.

- Powiedz mi, co się stało.

- To było niechcący... naprawdę. Proszę, uwierzcie mi. - Popatrzył się po pozostałych błagalnym wzrokiem.

- To nie twoja wina, tylko powiedz, co się stało.

- Ta szyba pękła. Nie wiedziałem, że ona jest taka krucha.

- Szyba?

- Widzieliśmy w łazience. - Powiedział Jimin — Zbił tę półkę szklaną nad umywalką. Musiał się o nią oprzeć całym ciałem. Wszytko, wylądowało w umywalce. Wszytko, jest we krwi...

- Muszę w takim razie sprawdzić, czy nie zostały kawałki szkła w ranie.
Zamoczyłam dłoń w wodze, by trochę zmyć krew i przeszukałam szybko zawartość apteczki w poszukiwaniu pęsety. Ręce tak mi się trzęsły, że połowa rzeczy pospadała na podłogę. W końcu znalazłam je, wzięłam głęboki oddech i zabrałam się do pracy. Chłopaki przynieśli lampkę, bym miała lepsze światło. Pozostali stali przy wejściu do kuchni obserwując moje poczynania. Nie czułam się lepiej, będąc obserwowana przez nich wszystkich. Wyrzuciłam ich z głowy. Skupiłam się w pełni na czekającym mnie zadaniu. Pochyliłam się nad raną i zaczęłam wyciągać kawałki szkła. Było ich sporo, a krew cały czas płynęła, nie mogłam nic zrobić, dopóki nie usunę wszystkich odłamków. Suga starał się być dzielny i nie okazywać bólu, ale widziałam, że przychodzi mu to z trudem.

- Mówicie coś do niego.
Zaczęli z nim rozmawiać i już poszło łatwiej. Gdy nie skupiał się na tym, co robię z jego ręką, nie spinał się za każdym razem. Po dwudziestu minutach w końcu usunęłam ostatni kawałek szkła.

- Nie mam czym tego zszyć, więc będziesz musiał być z tą ręką bardzo ostrzony.
Naładowałam mnóstwo gazy na ranę i związałam bandażem dzianym dość mocno, by opatrunek się nie rozleciał, potem założyłam bandaż elastyczny i ręka jako tako była opatrzona.

- Masz, jeszcze to. - Powiedziałam, zakładając mu na szyję prowizoryczny temblak. Włożyłam do niego rękę i ułożyłam tak by, jak najmniej go bolała. Spojrzałam na niego. Ledwo widział na oczy, pomimo że cały czas był przytomny, oczy mu się zamykały, a na twarzy nadal był blady.


- Masz gorączkę - Powiedziałam, przykładając mu dłoń do czoła. Odsunął się niezdarnie. Wyglądało to tak, jakby wstyd go tak opanował, że nie był w stanie znieść mojej troski.

- Nie będę mu dawać nic na zbicie gorączki, to pomoże mu szybkiej zagoić ranę. - Wstałam od stołu i przetarłam twarz dłońmi.

- Tylko tyle mogę zrobić. Jak dla mnie powinien go opatrzyć normalny lekarz. Jeśli coś mu się stanie, to będzie wasza wina. Mam nadzieje, że jest szczepiony na tężec?

- Wszyscy jesteśmy.
Kiwnęłam głową i już chciałam wyjść z kuchni, gdy nagle Yoongi chwycił za miskę i zwymiotował.

- Wcale mnie to nie dziwi. - Mruknęłam bezwiednie, głaszcząc go po głowie. Na to chłopak w stał, odsunął się ode mnie i zatoczył się na lodówkę. Chłopaki chwycili go pod ramię i zaprowadzili do łóżka. Moja rola się skończyła. Teraz powinien iść spać. Usiadłam na kanapie, opierając sobie nogi Alex na swoich kolanach. Dziewczyna nadal była nieprzytomna.

- Co ja mam robić, ona nadal się nie budzi. - V był bliski paniki... Spojrzałam na nią. Chciałam się uśmiechnąć, ale nie miałam siły. Nachyliłam się nad nią i wrzasnęłam jej do ucha jej imię. Poderwała się jak rażona piorunem.

- I po kłopocie. - Oparłam głowę o kanapę i zamknęłam oczy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro