Rozdział 3
Kiedy Błotnista Gwiazda wróciła do obozu następnego dnia, wszystkie koty na polanie spoglądały na nią dziwnie. Podszedł do niej Kasztanowy Zmierzch wraz z Ziębową Łapą, Dębową Łapą i Błękitną Łapą.
- Cały klan wie - odparł cicho Kasztanowy Zmierzch.
Ziębowa Łapa patrzyła na Błotnistą Gwiazdę jak zwykle wrogo, natomiast w oczach pozostałych uczniów pojawił się żal i smutek.
Do przywódczyni podbiegł Paprociowe Ucho. Popatrzył na nią spojrzeniem wypełnionym bólem.
Błotnista Gwiazda nie miała siły się tłumaczyć, więc weszła do swojego legowiska, zwinęła się w kulkę i położyła ogon na nosie.
Po chwili zerwała się na równe łapy, słysząc wołanie patrolu.
- Klan Burzy nas atakuje! - zawołała Niedźwiedzie Futro, wbiegając do obozu.
Błotnista Gwiazda wyszła z legowiska za Wysokim Głazem i dojrzała wojowników. Przywódczyni Klanu Słońca poturlała się po ziemi i zrzuciła z siebie napastnika.
Gdy kolejny kot ją zaatakował, zrobiła unik i skoczyła na innego wojownika.
Wydawało się, że walka trwa wieczność, gdy nagle w obozie nie został ani jeden kot z Klanu Burzy.
Błotnista Gwiazda widziała, że jej pobratymcy wciąż patrzą na nią wrogo. Wskoczyła na Wysoki Głaz i miauknęła głośno:
- Wiem, że na pewno nienawidzicie mnie za to, co zrobiłam, ale nie ma teraz czasu na kłótnie! Musimy być gotowi na kolejny atak ze strony innych klanów, więc musicie mi wybaczyć!
Zeskoczyła na ziemię, prawie się potykając.
- Błotnista Gwiazda ma rację - miauknęła Niedźwiedzie Futro. Przywodczyni poczuła ulgę, słysząc te słowa. Prztnajmniej jeden z pobratymców kest po jej stronie.
- Zgadzam się z tobą - odparł Kasztanowy Zmierzch. - Nie mam pojęcia, dlaczego nas zaatakowali, ale mogą planować następny atak. Nie możemy sobie pozwolić na to, aby nie współpracować w takiej chwili.
Wśród kotów rozległy sie pomruki aprobaty. Błotnista Gwiazda uspokoiła się i odetchnęła.
Dziękuję, Klanie Gwiazdy! - pomyślała i przeciągnęła spojrzenie po ppbratymcach. Na pewno sa gotowi na każdą walkę, nie zważając na to, że ich przywódczyni złamała kodeks wojownika.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro