Prolog
Chłód pory nagich drzew przeszywał futra dwójki kotów. Były to dwa koty innych klanów. Jasna, pręgowana kotka z Klanu Słońca i szary pręgowany kocur z Klanu Burzy.
- Miętowa Stopo, nie mogę się na nią napatrzeć - miauknęła kotka z Klanu Słońca, liżąc kociaka po głowie. Była to mała, biała kotka w czarne i szare plamy.
- Ja też, Piaskowa Wolo - mruknął Miętowa Stopa dotykając nosem małego noska kotki.
- Może nazwiemy ją Lawendka? - zapytała Piaskowa Wola. - Bardzo lubię lawendę.
- Piękne imię.
Nagle usłyszeli szelest. Zza krzewów wyszła kotka z Klanu Słońca, srebrna kocica z puszystym ogonem.
- Piaskowa Wolo?... - odezwała się przybyła.
- Srebrna Kito! - zawołała jasna kotka. - To nie tak, ja...
- Nie musisz się tłumaczyć - miauknęła Srebrna Kita, machając ogonem. - Rozumiem cię. Ja mam partnera w Klanie Nocy.
Piaskowa Wola patrzyła na nią z niedowierzaniem.
- Jaki piękny kociak! Jak się nazywa? - zapytała srebrna kotka.
- Lawendka - mruknął Miętowa Stopa.
- Nikomu nie powiesz? - Piaskowa Wola popatrzyła błagalnie na Srebrną Kitę. Ta pokręciła głową i polizała kociaka po głowie.
Jasna kotka westchnęła z ulgą.
- Dziękuję - wyszeptała, spoglądając na Lawendkę.
Cała trójka stała na zimnie, a kociak zaczął piszczeć.
- Lepiej wracajmy - powiedziała Srebrna Kita. - Zaczyna się robić coraz zimniej.
- Zobaczymy się na zgromadzeniu - miauknęła Piaskowa Wola do partnera i poprowadziła Lawendkę za srebrną wojowniczką.
Mam nadzieję, że nikt się nie dowie - pomyślała Piaskowa Wola, wchodząc do obozu Klanu Słońca.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro