Prolog
Była chłodna noc. Księżyc oświetlał drogę szaremu kotu, którego sierść lśniła w jego świetle.
Kocur spojrzał przed siebie, gdzie stały ogromne, szpiczaste góry, których szczyty sprawiały, że wyglądały jak ostre zęby.
Kot zaczął drżeć na myśl o tym, co go zaraz spotka. Syknął do siebie:
- Spokojnie, Chlupocząca Skóro, nie bój się!
Gdy dotarł do stóp gór, stał przed niewielkim wejściem do tunelu. Ruszył pomału przed siebie.
Szedł przez tunel, wsłuchując się w kapanie wody. Stawiał miękko łapy na kamienistym podłożu, zbliżając się do jaskini.
Dotarwszy do miejsca, do którego zmierzał, dojrzał kamień stojący na środku jaskini. Gdy księżyc wznosił się wyżej na niebo, kamień zaczął świecić. Chlupocząca Skóra położył się na ziemi, przykładając nos do lśniącej skały. Po zamknięciu oczu nadal widział światło, jednach po chwili zniknęło.
- Witaj - usłyszał.
Otworzył oczy i dojrzał brązową kotkę o nietypowych ciemnopomarańczowych oczach.
- Płomienne Oko? - wydusił z siebie, gdyż nagle odebrało mu dech.
- Tak, to ja - miauknęła rozbawiona. - Przyszłam, żeby podarować ci życie.
Szary kocur rozejrzał się dookoła.
- A gdzie reszta? - zapytał. - Czemu tu jest tak ciemno? Cętkowana Gwiazda nie podaruje mi jednego z żywotów?
Płomienne Oko uciszyła go machnięciem ogona.
- Niestety. Gdy podaruję ci życie, wyjaśnię ci to.
Podeszła do Chlupoczącej Skóry i miauknęła:
- Z tym życiem daję ci wytrwałość. Używaj jej mądrze, aby pomóc klanowi w każdej bitwie.
Chlupocząca Skóra skulił się i jęknął, gdy wpływało w niego życie. Wiedział, że zbyt wiele się nie zmieniło; nadal miał tylko jedno życie.
- A teraz - odparła brązowa kotka. - usiądź, a ja ci wszystko wyjaśnię...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro