Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Mijają już dwa tygodnie, odkąd zobaczyłam Toukę jako 'zjawę'. Coraz bardziej wierzę, że to był tylko sen, lub wytwór mojej wyobraźni. Co prawda, widzę przestrzeń nieco szarawą, na której występują czarne kreski, jako kontury mebli, ale uznałam to jako wadę oka. Jakiś tydzień temu powiedziałam wszystkim o tej wątpliwie przyjemnej wadzie i, wbrew moim oczekiwaniom, przyjeli to bardzo dobrze. Pięć dni temu przyszedł do nas Uta, z wykonaną maską. Widziałam jej obrysy oraz wzory na niej, natomiast reszta opisała mi kolory. Była to półmaska z przepaską na jedno oko-to, któro mi nie czerwienieje. Całość była na czarno, oprócz czerwono - pomarańczowo - żółtego wzoru. 'Wzorem' nazywam płomienie na masce. Były cudownie wyszyte. Na samym przodzie, ogień był prosty i mocny, a nad nim, ulatniały się iskry. Im bliżej uszu sięgała maska, tym bardziej płomyki skręcały się. Całość wyglądała jak szeroki uśmiech. Przez środek maski, przebiegał zamek na usta. Podczas przymiarki, coś mi nie pasowało w zapięciu, przez co maska zwyczajnie mi spadała. Właśnie wracam do Anteiku z poprawionym elementem mocowania. Weszłam do kawiarni, po czym przywitałam się z przyjaciółmi i klientami. Szybko schowałam maskę do kieszeni i zabrałam się za pracę.

~~~~~6 godzin później~~~~~

Już miałam iść ma górę, kiedy Kaneki złapał mnie za rękaw białego swetra.

-Może...eee..-oblał się rumieńcem- chciałabyś pójść ze mną do parku?

-Okej. Dasz mi chwilkę? Muszę się przebrać

-Dobra

Po chwili już byłam na dole. Chłopak czekał już na mnie pod drzwiami. Uśmiechnełam się lekko, po czym razem wyszliśmy z Anteiku i skierowaliśmy się w stronę parku.

-Nataly.....Powiedz, czy ty serio nadal nic nie pamiętasz?

-Nie no... Pamiętam. Jakieś tam urywki, jednak......nadal mam pewne luki w pamięci.

-Może to i lepiej...-wymamrotał

-Co? Nie usłyszałam, możesz powtórzyć?

-E, już nieważne

Kiedy byliśmy w połowie drogi, między nami zastała niezręczna cisza. Nie bardzo było o czym rozmawiać. Ych, nienawidzę takich momentów. Kiedy już chcesz się o coś zapytać, nagle wydaje Ci się to głupie. Gdyby nie to, zadałabym mu już milion pytań. Jednak w końcu odważyłam się.

-Słuchaj, a jak to było z tobą? Wiem, że kiedyś byłeś w szeregach Drzewa Aogiri. Jak tam było?

-No...wiesz...Jeśli chodzi Ci o to, co tam robiłem, to było to tylko wyłapywanie czy uwalnianie kolejnych ludzi do armii. Jeśli chodzi Ci o atmosferę, jaka panowała między ghoulami to...Dowiesz się sama.

-Hm?!

Kaneki kopnął mnie z całej siły, a ja odleciałam dobre pare metrów, po czym przywaliłam w drzewo. Niewielka stróżka krwi popłynęła mi z ust.

-Guach!

Kolejne kopnięcie. Tym razem zatrzymałam się na jakiejś osobie. Spojrzałam w górę. Za mną stał Oomori...czyli ghoul, któremu pozwoliłam uciec, kiedy ratowaliśmy Kena. Ścisnął mnie mocno za szyję i uniósł na wysokość swojej twarzy. Uśmiechnął się ciężko, po czym przemówił, łamiącym się, głosem:

-No....Nareszcie się spotykamy Natalio Nightblue! Tyle czekałem na zemstę. Na szczęście Kaneki mi pomógł.

-Pfff to było łatwe. Ale wisisz mi dwie przysługi. Wiesz ile to trzeba pracy, żeby mnie nie odkryli?

-Haha, chyba śnisz. Wiszę Ci najwyżej jedną przysługę. Pamiętaj, kto Cię nie zabił w tych lochach.

Kiedy oni się kłócili, ja powoli próbowałam uwolnić się z uścisku Yakumo. Na darmo poszły moje wysiłki, bo po chwili jeszcze bardziej zwęził uścisk ręki.

-A gdzie ty się wybierasz?

-Ja...Nie....Ty ZDRAJCO!-zawołałam do Kanekiego

-Haha. Życie to nie bajka, mała. Lepiej to zapamiętaj.

"Dobrze by było"

Ten sam głos.....głos Touki. Czyli że to nie był sen?

-Białowłosy, pakuj ją do worka. Aha, tylko nie zapomnij o tym.

Tym? O co im chodzi?
Kaneki wyjął z kieszeni małą strzykawkę z płynem. Szybko doskoczył do mnie i wbił mi ją w oko. Zawyłam z bólu.

-To powinno uniemożliwić Ci na jakiś czas uwalnianie kagune.

Oomori złapał mnie za włosy i wsadził do wora. Po chwili, usłyszałam więcej głosów.

-Jak z nią? Jest ryzyko, że się uwolni?

-Coś ty, Ayato. Nic nie pamięta. Nic nie umie. Teraz to jest z niej jedno wielkie nic- odparł Ken.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro