Rozdział 16
-Wiecie co? Mam Was dość. Ale wolę być tutaj, niż w Aogiri. Wiem, co możemy zrobić. Trzeba na nich nasłać "gołębie". Musimy nasłać na nich CCG. Po jakimś czasie znajdą ich. Aktualnie, boją się ich bardziej niż nas. Zaczną ich szukać, wysyłać co nowsze oddziały. Będą zdeterminowani, bo będą mieli wskazówki. Odszukają ich i powoli zaczną wyniszczać. Wiele zginie, a my będziemy mieli więcej swobody. Przekonamy ludzi, że my nie jesteśmy tacy źli. Tym samym więcej ghouli zacznie nam ufać, dołączął się. Możemy tak rozwiązać nasz problem.
-Jesteś tak samo naiwna, jak my. Ale jeżeli to poprowadzić dobrze, może się udać.
I tak zaczęliśmy rozmyślać o całym planie.
~~~~~Następnego dnia~~~~~
No i nic. Dałam im świetny plan, prawie gotowiec. A Ci się zaczęli denerwować, że może to źle wpłynąć na... No właśnie, na co? Dałam pomysł, żeby ludzi nieco postraszyć, trochę nad nimi zapanować. Przecież to lepsze, niż zabójstwa, nie?
Po części da się ich zrozumieć... A po części, to totalne tumany. Ale dobre tumany. Są mili. W wielu momentach pomogli mi. Coś za coś. Ale i tak będzie po mojemu. Nie wymyślą nic lepszego, co może ich zapownić o bezpieczeństwie. To egoistyczne myślenie, ale...
-Kurde!
Wydarłam się. Za dużo myślę. A może właśnie za mało?... Jeszcze nigdy nie musiałam wymyślać planu tak, żeby każdego zadowolić. Przeważnie pracowałam sama.
Odłożyłam na stół notes i cicho westchnęłam.
-Etoooo!
Spojrzałam na drzwi, w których po chwili stanęła Hinami. Taka mała osóbka, a tyle przeszła. Jako jedyna z tego całego towarzystwa mnie nie irytuje. A przynajmniej tak mi się wydaje.
-Hinami, mówiłam, żebyś pukała. Coś się stało?
-Pomożesz mi z tym?-wskazała na znaki w książce.
Niedawno pomagał jej w tym Kaneki. Upodobała sobie mnie, jako źródło pomocy z odczytywaniem znaków. Jest jeden problem... Nie potrafię ani uczyć, ani chociaż tłumaczyć. Po prostu nie umiem. Mogę jej odczytać to co chce, ale nie wytłumaczę dlaczego i kiedy się tego używa...
-Sama się naucz. Od czegoś są książki, nie?
Tylko, że ona właśnie nie może tego odczytać... No brawo, gratuluję pomysłu... Geniusz ze mnie...
Po paru namowach, zgodziłam się. Mam tylko nadzieję, że chociaż coś zrozumiała... Może... Dobra, jej problem, najwyżej ktoś inny jej to wytłumaczy.
Gdy dziewczynka już wychodziła, w drzwiach stanął Renji. Chwilę na nas popatrzył, po czym oznajmił:
-Niedługo omawiamy plan. Chodźmy już.
Hinami tylko stała, zapatrzona w nas, jak w... No po prostu nie ogarniała. Małej nic nie mówiliśmy i tak wystarczająco dużo ma z nami kłopotów.
-Dziecko, słuchaj. Za jakiś czas zostaniesz sama. Nie wiem, może kilka godzin, może kilka minut. W każdym razie, będziesz musiała o siebie zadbać. Wrócimy cali i zdrowi, obiecuję.
Razem z Renjim wyminęliśmy ją i skierowaliśmy się do pokoju kierownika. Wszyscy już tam czekali. Razem z kilkunastoma nieznanymi mi ghoulami. W końcu... To będzie jedna z większych akcji... Nie?
Po kilku minutach, ktoś zaczął omawiać plan. Zaraz, to nie ja miałam go opracować? Z resztą, oni w ogóle wiedzą co robimy?
Mimo wszystko, słuchałam ich słów. Chyba nawet lepiej oni to opracowali... Co nie zmienia faktu, że pewnie dalej bym siedziała myśląc nad planem. Cudownie, że ktoś mi o tym powiedział.
-Wszyscy zrozumieli? Jutro jedni z silniejszych z CCG wychodzą na najgroźniejsze dzielnice. Trzeba będzie się szybko z tym uwinąć. Wszyscy mają być tutaj o piątej rano. Możecie iść.
Chłopak, który wszystko przedstawiał wyszedł, a za nim cała reszta. Jak w tak dużej grupie nagle wyruszymy to nie będzie wcale dziwne. Nie, w ogóle nie zwrócimy na siebie niczyjej uwagi. Najlepiej przejdźmy główną ulicą, krzycząc "HEJ, TO MY, GHOULE! IDZIEMY DO CCG!"
Jeszcze wejdźmy od frontu...
Chłopak mógł się jednak bardziej postarać, na przykład rozpraszając nas po kilku dzielnicach, a z nich, każda grupa miałaby się kierować do celu. Jutro im najwyżej wszystko powiem... Nie będę za jakimś dzieciakiem pędzić tylko po to, żeby ponownie reszcie tłumaczyć. Co z tego, że prawdopodobnie zajęło by mi to może z pięć minut. Wielkimi ambicjami nie pałam do tego planu.
Niech se robią co chcą.
Gdy wyszłam z pokoju, korytarz był pogrążony w mroku. Księżyc jaśniejący za oknem, blado oświetlał ulicę. Świat wydaje się taki wielki. Jednak, wystarczy jedna osoba, aby cały zniszczyć. Aby całą pracę innych rozmyć w jeden dzień.
Uśmiechnęłam się lekko pod nosem i skierowałam do pokoju. Zastałam tam Hinami, już od dawna śpiącą na moim łóżku. Postanowiłam przenieść ją do jej pokoju.
Powoli wzięłam dziewczynkę na ręce i zrobiłam tak, jak postanowiłam.
Niosąc ją, przechodziłam obok rzędu okien. W jednym z nich zobaczyłam czerwoną poświatę. Gdy tylko chciałam się temu bliżej przyjżeć, światło zaczęło... Uciekać? Nie zwróciłam na to zbyt dużej uwagi. Może to był błąd... Ale już mam kilka innych spraw na głowie.
Po chwili znalazłam się już u Hinami, w kolejnym momencie zamykałam drzwi patrząc, na to małe dziecko. Za dużo przeszła, jak na swój wiek. Niby trzeba się przyzwyczaić, bo życie nikogo nie rozpieszcza, ale... To smutne. Widać, że czasami po prostu zamyka się w sobie, idzie gdzieś i daje upust emocjom. Później wraca ponownie radosna, dając nam powód do uśmiechu.
Wróciłam do siebie, opadając ciężko na łóżko. Myślałam, że uda mi się szybko usnąć. Jednak jak zwykle coś mi musi przeszkadzać.
"I co? Tak po prostu będziesz spać? Żadnego treningu, rozmyślań, czy złości? Nic?"
"Po co. I tak plan zawali. Jak zrobią wszystko tak, jak na początku było mówione, to i tak wszystko się sypnie"
"Tch. Połowy nawet nie słuchałaś. Świetnie. Umarłam na marne, siedzę w głowie dziewczynki, której nic się nie chce Weź się czasami posłuchaj. Nie masz celu w życiu? Planu? Pomysłu? Może chociaż marzenie?
" A co Ci się tak nagle wzięło na pouczanie mnie? Już mówiłam, czego chcę. A Twoja śmierć jakoś specjalnie mnie nie rusza. I tak zbyt często słyszę Twój głos."
Jeszcze coś gadała. Jak zwykle z resztą. Bez sensu jakkolwiek jej odpowiadać. W końcu wyjdzie na to, że wszystko co robię, było bez sensu, powinnam zginąć, najlepiej całemu życiu zrobić reset. Tak. Touka tak potrafi... Potrafiła. Zanim się obejrzałam, już odpływałam do krainy Morfeusza.
Następnego dnia, jak tylko się obudziłam, przyszykowałam wszystko, co mogłoby mi być potrzebne. Ghoule same w sobie już są bronią... Ale nie zasznodzi mieć kilka noży. Na ghoule nie podziała, ale ludzie w CCG nimi nie są. Zapakowałam jeszcze jakieś bandaże, wzięłam maskę i wybiegłam przed kawiarnię. Czekało tam już kilka osób.
Kilka minut później pojawili się już wszyscy... A przynajmniej tak mi się wydaje. Wszyscy nałożyli swoje maski, więc ciężko było kogokolwiek rozpoznać. Idąc w ich ślady, założyłam też swoją.
-Mam nadzieję, że wszyscy są. Podzielimy się na kilka grup. Wyruszymy w różnych odstępach czasu oraz każda grupa postara się iść omijając główne ulice. Zrozumiano?
-Tak jest! - odpowiedział mu chórem tłum.
O... Czyli po prostu nie słuchałam wczoraj... Ten dzieciak jednak dobrze planuje... Chyba. Żeby znowu nie było, że czegoś nie wiem.
-Dobra. Grupy będą trzy lub czteroosobowe. Najlepiej dobierzcie się sami. W razie, gdyby ktoś został, sam przydzielę do jednej z drużyn.
No to cudownie. Sami się mamy dobrać... Już widzę, jakie będzie zamieszanie.
//Em... Hej?
Przepraszam, długo mnie nie było. Trochę zaniedbałam tę książkę. W ramach przeprosin postanowiłam napisać dłuższy rozdział. Ma 1157 słów. Kolejne rozdziały postaram się pisać szybciej... Jeszcze raz przepraszam i mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Do następnego razu!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro