Prolog
Na szybko wpakowałam kilka rzeczy do plecaka, założyłam buty oraz bluzę i popędziłam pod Dom Kultury. Był on miejscem spotkania na wycieczkę do Krakowa. Ale jak to ja, oczywiście się spóźniam. Taaaak.....już słyszę ten skrzekliwy głos...
"Rito Nightblue, znowu się spóźniłaś! To nie wypada damie!"
Ta, nie pomyliłam się. Powiedziała dokładnie słowo w słowo. Już nawet tego nie słucham. Z automatu bąknęłam "przepraszam" i weszłam do autokaru.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, dostałam zawrotów głowy. No pewnie, czy może być jeszcze gorzej? Może. Wierzcie mi. Rozpadało aię na dobre, a ja mam tylko bluzę. No super. Prawo Murphy'iego znowu działa
"Jeśli coś może pójść źle, na pewno pójdzie"
Czy jakoś tak. No trudno. W przemoczonym też da się chodzić, nie? W trampkach mi chlupotało, a ze spodni dało się wycisnąć z litr wody. Ach nareszcie autokar i powrót do domu. Meh, byle wytrwać.
W czasie drogi powrotnej znowu dostałam zawrotów głowy. Po chwili pojazd zaczął powoli staczać się na pobocze. Postój? Nie. Nagle wszystko się przechyliło a my wpadliśmy do rowu, robiąc parę 'fikołków' w powietrzu. Chyba zemdlałam, bo po chwili obudziłam się, a wszystko było spowite ogniem. Dookoła mnie leżeli wszyscy z klasy, a mi udało się jedynie dostrzec przybliżającął się postać. Był to białowłosy chłopak, z czerwonym okiem i maską, wykrzywioną w dziwnym uśmiechu, która zasłaniała pół twarzy i jedno oko. Gdy na mnie spojrzał, w jego oku można było dostrzec szczęście i wzruszenie. Jednak znowu zemdlałam.
//Jest to moja pierwsza książka, jak i fanfiction. Mam nadzieję, że ten krótki prolog się spodoba xd . Będę pisać rozdziały tak na około 500-750 słów. Uwagi również mile widziane :)
To do następnego rozdziału! :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro