Rozdział 8. Szantaż.
/Dawid/
Szedłem do sali mojego "kochanego" pasierba. Miałem nadzieje, że jak gówniarz już będzie reagował to nikomu nie wygada co ja i Arek mu robiliśmy. Już dwa tygodnie na nic nie reaguje po przebudzeniu. Wszedłem do sali gówniarza i stanąłem obok niego. Pochyliłem się nad nim i delikatnie przytuliłem.
-Jeśli zaczniesz reagować, a powiesz komuś co ja i wujek ci robiliśmy twoja ukochana piosenkareczka zabawi się z ludźmi w burdelach do końca życia.- Wyszeptałem mu do ucha. Zauważyłem w jego oczach łzy.- Ojej czyżby ta głupia piosenkarka była jak ta córunia pana Banacha? Ona też się będzie zabawiać z klientami. Twoja mamusia też.- Spytałem szeptem do jego ucha śmiejąc się w duszy. Lecz nagle zostałem szarpnięty za włosy i powalony na ziemie. Ten gówniarz zszedł z łóżka i zaczął mnie bić.
/Gabriel/
Miałem tego dość. Oni nie mają prawa tknąć Maryny i Zosi! Biłem Dawida mocno jak umiałem ze łzami w oczach. Bronił się ale ja nie ustępowałem. Zacząłem go dusić.
-Fajnie co?! Fajnie być duszonym i bitym?!- Krzyknąłem dalej go dusząc.
-Nowak!- Usłyszałem głos Artura który odciągnął mnie od Dawida. Szarpałem się.
-Puszczaj!- Krzyknąłem kiedy podbiegł do mnie doktor Banach który przytulił mnie.
-Nowy spokojnie. Powiedz czemu to zrobiłeś?- Spytał się przerażony doktor.
-Ani mi się waż gówniarzu!!!- Wrzasną Dawid. Zamknąłem oczy czując, że już nie mogę tego wszystkiego ukrywać.
-Po to by on poczuł to co ja! Chciał mnie zabić z Arkiem! Zaszantażował mnie, że jak coś powiem to moja mama, Zosia i Maryna będą pracować w burdelu! Nie mam zamiaru już tego wszystkiego ukrywać!- Krzyknąłem wtulając się w doktora Banacha. Gdy policjanci zabrali z sali Dawida do sali wbiegła Maryna. Przytuliła mnie. Nadal się trząsłem po tym co mówił Dawid.
-Spokojnie Gabryś. Już jestem.- Powiedziała głaszcząc mnie po głowie. Uspokoiłem się.- Czemu mi nie powiedziałeś co dzieje się w twoim domu?- Spytała się Maryna głaszcząc mnie po policzku.
-B-Bałem się. Mówili, że jak powiem to zrobią coś mojej mamie, a potem Dawid powiedział, że...- Nie Maryna pocałowała mnie krótko w usta.
-Nie kończ Gabryś. Teraz ważniejsze jest byś wyzdrowiał i by ci dwaj mężczyźni trafili za kratki.- Powiedziała dając mi jakąś kopertę. Otworzyłem ją. W środku było zdjęcie USG. Będę tatą. Na samą myśl w oczach miałem łzy. Przytuliłem Marynę ze łzami w oczach. Teraz liczyło się bym wyzdrowiał i zajął się ukochaną i dzieckiem. Nawet jeśli miałbym brać kilka dyżurów bez przerwy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro