Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kryzys

      Po pięciogodzinnej libacji alkoholowej chłopacy postanowili wrócić do domu. Domu Toma oczywiście, u Torda jak zawsze był syf i wstyd mu było kogoś tam zapraszać. Gdy jakimś cudem doszli na miejsce bez wywracania się, zasiedli na kanapie na której leżała bluza w której Tom dnia wczorajszego udawał dziewczynkę przed lustrem.

    Rudowłosy nie proszony włączył telewizor na popularną stację z charakterystycznym słoneczkiem w logo. Leciał akurat horror, a jako, że byli najebani strasznie się go bali. (A ponoć alkohol czyni ludzi odważniejszymi.) W pewnym momencie brunet tak się wystraszył, że wtulił się w swojego kolegę. Tamten zrobił to samo i już po chwili przytulali się jak ibff przy pierwszym spotkaniu. Gdy w najmniej spodziewanym momencie na ekranie wyskoczyła straszna postać Tord omyłkowo przejechał Tomowi ręką po plecach na co jego ciało zaaregowało drżeniem. Postanowił to wykorzystać i ciągle mu tak robił gdy w końcu tamten nie wytrzymał i zdominował rudowłosego powalając go na plecy i przyciakając jego ręce do kanapy.
-A więc chcesz się pobawić? - Zapytał zaczepnym tonem.
-Raczej zabawić. - Odpowiedział najebany w 3 dupy Tord.
-Jak sobie życzysz. - Szepnął mu do ucha Tom przyciskając go bardziej do kanapy. Wtem czerwony chłopiec uniósł lekko głowę sprawiając, że jego usta i jego 'kolegi' złączyły się w delikatnym pocałunku.

     W tym momencie Tears przewrócił się upadając na komunistę i tym samym pogłębiając pocałunek. Szybko jednak się od niego odkleił i położył obok przytulając go. Przez następne dwie godziny rozmawiali o psach, poczym zasnęli.

    Rano około dziesiątej obudzili się na wielkim kacu. Byli w wielkim szoku gdy zobaczyli, że przez całą noc się przytulali, niestety tylko jeden z nich był zaskoczony pozytywnie.
-Więc to nie był sen? - Spytał Bryr Seg-Ikke.
-Niestety nie. - Odpowiedział Tom
-Słuchaj, najlepiej by było gdybyśmy o tym zapomnieli. - Oznajmił Tord i wstał by wrócić na swoje śmieci.
Zanim wyszedł zdążył tylko usłyszeć ciche "Ta, masz rację".

    Jednak Tom nie chciał o tym zapomnieć. Wstyd mu było przyznać się nawet przed sobą, ale chyba zakochał się w swoim "przyjacielu".

*******
     Od tamtego czasu nie rozmawiali już jak kiedyś. Ciągle były jakieś wymówki żeby tylko się unikać. A to jeden musiał posprzątać, drugi musiał odrobić nadgodziny w pracy i tak w kółko. Pewnego dnia Tom postanowił w końcu wymusić na nim spotkanie, nie chciał stracić przyjaciela. Nie znał jego adresu, ale domyślał się w jakich miejscach mógłby być, jak to opowiadał, "znany".

    Najpierw odwiedził więzienie, jednak go tam nie zastał. Później strzelnicę, mięsny, placówkę z rzeczami dla komunistów, z bronią, przytułek dla meneli w wąskiej uliczce między budynkami, a nawet sklep zoologiczny ale, jak się pewnie domyślacie, nigdzie go nie było. Zrezygnowany zaczął iść do domu, postanowił iść drogą przez plac zabaw, ponieważ tędy było bliżej. Ku jego zaskoczeniu na jednej z huśtawek zastał Torda. Podszedł i usiadł na drugiej zaczynając rozmowę.
-Hej, ostatnio coraz mniej rozmawiamy i w ogóle.. - Powiedział.
-Tsa. - Usłyszał w odpowiedzi.
-Więc może pora to zmienić?? - Spytał pretensjonalnym tonem.
-Tylko po co? - Również zapytał Tord.
-Co to za przyjaźń w której ludzie ze sobą nie rozmawiają? - Zapytał Tom. - A tak w ogóle, to jest miejsce w którym jesteś "rozpoznawalny"?
-Jeśli ludzie już ze sobą nie rozmawiają to znaczy, że albo nigdy się nie przyjaźnili albo już się nie przyjaźnią. - Oznajmił rudowłosy. - Tak, to to miejsce i nic ci do tego.
-No okej. - Odpowiedział brunet i wyszedł z placu kierując się ponownie do mieszkania. Gdy tylko wszedł do środka położył się na podłodze i nie wstawał do wieczora. Wtedy postanowił się na napić.

   Od tamtego czasu przestał chodzić do pracy i pił prawie codziennie nie wychodząc z domu. Na jego szczęście miał w piwnicy mnóstwo alkoholu.

    Któregoś dnia Torda ruszyło sumienie i chciał przedyskutować z nim wszystko jeszcze raz i uratować strzępki ich "przyjaźni", o ile takowa jeszcze istniała.

      Kierował się w stronę jego domu jednak po drodze został zaczepiony przez jednego z jego kolegów, który zaraz zwołał swoją bandę. Jak możecie się domyślić, wszyscy byli pijani. Zaczepiali Torda i lekko popychali pytając co tu robi. Można by ich porównać do Seby który rządzi się na swojej dzielni.

     W tym samym czasie Tom wyszedł z domu z pewnym zamiarem. Odziwo tego dnia postanowił nie pić alkoholu. Szedł pogrążony w myślach ze spuszczoną głową przez budynki które przypominały mu dzieciństwo. Właśnie minął szkołę w której przyjaźnił się z Mattem i Eddem. Było mu szkoda, że Edd zmarł w tak młodym wieku, jednak choroba nie wybiera.

     Tord dostał w pysk od wszystkich i w końcu go puścili. Posiniaczony i zdeterminowany szedł dalej.

     Tears minął już zburzony budynek w którego gruzach bawił się kiedyś ze starymi przyjaciółmi.

    Bryr Seg-Ikke doszedł właśnie do mieszkania bruneta, zapukał w drzwi jednak nie dostał odpowiedzi.

     Tom właśnie przechodził obok akademii w której się uczył swojego zawodu. Strasznie żałował odejścia z pracy.

    Rudowłosy jakby przeczuwając co ma się zaraz stać wyważył kopniakiem drzwi do jego domu, wszedł do środka i zaczął go szukać. Oczywiście z marnym skutkiem.

     Brunetowi został już ostatni przystanek - plac zabaw i park w którym poznał Torda. Gdyby tylko mógł wolałby olać tą sprawę i nigdy go nie spotkać.

    Wtedy norweg znalazł kartkę pozostawioną na stole. Był to list. List pożegnalny. Tom wypisał w nim wszystkie żale i co zamierza zrobić. Przyjaciel niedoszłego samobójcy wybiegł kierując się na główne skrzyżowanie.

     Tom postawił pierwszy krok na ruchliwej ulicy i zatrzymał się. Cofnął się odrobinę, wziął rozbieg i już po chwili wbiegł na ulicę prosto pod koła nadjeżdżającej ciężarówki. Przed uderzeniem zdążył tylko usłyszeć głośny krzyk.

-TOM!!

******

Następnego dnia rano dźwięk telefonu wyrwał Torda z koszmaru. Leniwie podniósł słuchawkę i wsłuchiwał się w słowa rozmówcy. Wtedy usłyszał coś czego wolałby nigdy nie usłyszeć. Były to słowa pielęgniarki mówiącej cicho:

"Straciliśmy go."

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro