Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kocham Todorokiego

Jestem Etsuyo Kirishima. Mam 17 lat. Moim quirk jest zmiana stanu rzeczy, której dotchnę jak i samej siebie. Na przykład wazon mogę zamienić w ciecz, a siebie w gaz. Niestety mam ograniczenia w używaniu mocy. Na początku mogłam tylko kawałek siebie zamienić, albo małą rzecz. Nauki w UA polepszyły panowanie i teraz mogę całą siebie przemienić i przedmioty wielkościowo podobne do mnie. Kiedy zminię siebie nie mogę oddychać. Trenowałam by wydłużyć czas, ale i tak krótko mogę być przemieniona. Niezbyt widowiskowe quirk, ale zawsze coś. Włosy mam czarne z licznymi czerwonymi pasemkami. Wzrostem nie grzesze. Mam jedyne 155 cm. Oczy mam zielone, choć jedno w połowie jest czarne. Ejiro jest moim kuzynem. Od zawsze byliśmy blisko siebie, ponieważ niedaleko mieszkaliśmy i często nasze mamy się spotykały.  Świetnie się ze sobą dogadujemy, pomimo różnic. On jest bardzo pozytywną i otwartą osobą, a ja wręcz przeciwnie. Bałam się iść do liceum. Nie chodzi o samą szkołę, ale o fakt poznania nowych ludzi. Eijiro nie miał problemu z poznawaniem nowych osób i zaprzyjaźnieniem się ze wszystkimi. Gdybyśmy nie byli razem w klasie, nie zapoznałabym się z nikim. Zmieniłam się trochę przez rok. Stałam się bardziej otwarta i towarzyska. Poza czerwonookim, najbardziej dogaduje się z Todorokim. On także się trochę zmienił przez pierwszą klasę. Stał się moim przyjacielem, mimo, że czułam do niego coś więcej cieszyłam się, że uważa mnie za przyjaciółkę. Wszystko sobie mówiliśmy, często też rozumieliśmy się bez słów. Znałam sytuację rodzinną Shoto. Gdy mi o tym powiedział, zrobiło mi się głupio. Uważałam Endeavoura za najlepszego super bohatera. Podziwiałam go, ale po poznaniu prawdy na jego temat, zmieniłam o nim swoje zdanie. Byłam raz u Shoto, zazwyczaj przychodziliśmy do mnie z wiadomych powodów, przez przypadek znalazłam papiery rozwodowe. Nie wiedziałam, że Enji Todoroki jest aż takim chamem. Nie powiedziałam heterochromikowi (heterochromia- choroba objawiająca się dwubarwnymi tęczówkiami.) o tym. Sama nie wiem czemu, tak jakoś wyszło. Też mam dziwną sytuację rodzinną. Moja mama niedawno zmarła, a tata jest za granicą i nie interesuje się mną. Ciocia i wujek Kirishima traktują mnie jak swoją córkę.

*******

- Etsuyo...

Czeronowłosy krzyknął już jakiś siódmy raz.

- Już idę Ei, daj mi jeszcze chwilkę i wychodzę.

- Jak za minutę nie będziesz gotowa to się spóźnimy.

- No przecież jestem już gotowa...

Wybiegłam z dorminatorium. Czerwonooki i dwukolorowy czekali na mnie już od piętnastu minut. Tak jak zwykle. Już trzeci tydzień roku szkolnego. Jak szybko czas leci. Pamiętam jak niedawno zdawałam egzamin do tej szkoły, a od tego czasu minął już ponad rok.

- Cześć Et.. - przywitał się Todoroki.

- O hej Shoto. - odpowiedziałam i przytuliłam się do niego.

- Hej Etsuyo, w końcu. Myślałem, że zmieniłaś się w wodę i spuściłaś się w toalecie. - zażartował czerwonowłosy.

- Witam Pana kamyczka - zaśmiałam się, Eijiro poczochrał mi włosy.

- Ej.. Coś się stało mój płomyczku? - spytałam żartobliwie, widząc niezbyt ucieszonego Shoto.

- Mój tata dziś przyjdzie prowadzić bohaterstwo.

- Endeavour? Serio? - zapytałam zaskoczona.

- Tak..

- To nie dziwie się czemu nie jesteś w humorze.

- Jakoś to przeboleje.

W drodze do szkoły rozmawialiśmy na wiele głupich tematów. Na pierwszej lekcji mieliśmy język angielski z Present Micem. Po wejściu do klasy usiadłam się w ławce. Z mojej lewej siedział Shoto, a z prawej Eijiro. Po chwili zadzwonił dzwonek. Do klasy wszedł, jak zawsze energiczny i pozytywny Yamada.

- Hello everybody!

- Good morning.

Wszyscy odpowiedzieliśmy. Lubiłam angielski, choć nie zawsze. Dzięki Present Micowi wydał mi się ciekawy. Pochłaniałam z jego lekcji wszytsko jak gąbka. Zaś moi przyjaciele już nie za bardzo przepadali za tym językiem, przez co często tłumaczyłam im wszystko. Pierwsza lekcja minęła dość szybko. Następna lekcja to wychowawcza z Aizawą. Na przerwie rozmawiałam z Shoto, ponieważ Ei gdzieś musiał iść.

- Shoto, a z jakiej to okazji twój tata będzie na lekcjach bohaterstwa?

- Sam bym chciał wiedzieć

- No już nie bądź taki pochmurny. Przecież nie może być strasznie?

- Zdziwiłabyś się.

Zapomniałam jak Shoto opowiadał, jak za małego był trenowany przez swojego ojca.

- Przeżyjemy to.

Uśmiechnęłam się. Od znajomości z herterochromikiem, zaczęłam być bardziej pozytywna.

- Z tobą dam radę.

Odwzajemnił. Zadzwonił dzwonek, ogłaszając koniec przerwy. Na lekcji wychowawca ogłosił nam tylko, że bohaterstwo mamy z bohaterem numer jeden, ale to już wiedziałam. Po poinformowaniu nas poszedł spać, a ja rozmyślałam jakim jeszcze cudem Endeavour jest bohaterem numer jeden. Rozumiem jest silny, ale wcale nie przypomina All mighta. Po między nimi była wielka przepaść, ale co zrobić skoro przeszedł na bohaterską emeryturę. Zawsze gdy się zastanawiam piszę i rysuje w zeszycie. Nie uszło to uwadze Todorokiemu. Podszedł i zauważył co aktualnie bazgrałam, czyli jego ojca. Sama nie wiem czemu. Tak jakoś miałam. O czym myślę to rysuje.

- Nad czym tak rozmyślasz?

- Aa.. Co? Coś mówiłeś?

Odpowiedziałam w panice zakrywając kartki.

- O czym tak się zastanawiasz?

- Ee.. O niczym.

Podrapałam się po karku, a on przeszył mnie wzrokiem.

- Niech ci będzie. Udajmy, że ci wierzę.

- Przecież nie ściemniam.

Oburzyłam się jak mała dziewczynka.

- Jasne, jasne.

Konwersowaliśmy do momentu, aż dzwonek nam nie przerwał. Teraz mieliśmy 4 godziny z ojcem Shoto. Mam nadzieję, że po tych lekcjach, jeśli przeżyje, będę wstanie chodzić. Rozdzieliliśmy się do szatni, by przebrać się w swoje bohaterskie stroje. Niestety ze względu na swoją moc materiał mojego stroju jest bardzo przylegający. W nim czuję się goła, ale inaczej ciężej by było używać quirk.

- Jak myślicie dziewczyny, co będziemy robić z Endeavourem? - spytała Uraraka

- Pewnie zrobi nam taki trening, że ledwie będziemy chodzić. - powiedziała Ashido.

- Myślę, że jeśli przeżyjemy to będzie dobrze - odpowiedziałam.

Na co dziewczyny westchnęły. Gdy wszystkie wyszłyśmy na boisko wszyscy chłopacy już byli. Naprzeciwko nas stał cały w płomieniach bohater numer jeden oraz All might w swojej prawdziwej formie. Czyli jest jakaś nadzieja, że przeżyjemy ten trening. Na pierwszej godzinie bohaterstwa było źle, ale jeszcze żyje, jestem wstanie chodzić, więc na razie jest wręcz cudownie. Od drugiej godziny z starszym Todorokim mieliśmy jechać na miasto. Mieliśmy w końcu licencje, więc mogliśmy pomagać, jak pełnoprawni bohaterowie. Przybyło do nas kilku bohaterów. Na mieście podzieliliśmy się na grupy i do każdej z nich był przypisany jeden bohater. Oczywiście z moim szczęściem trafiłam na Endeavoura. W mojej grupie był jeszcze Shoto, Kyoka i Katsuki. Na początku nic ciekawego się nie działo, ale czułam obawę. Podzieliłam się tą informacją z moim przyjacielem, ale odpowiedział mi tylko, że jestem przewrażliwiona. Na ulicach byli tylko drobni zbrodniarze, których jednym ruchem można pokonać. Mój niepokój rósł z minuty na minutę. Minęła mi tak druga i trzecia lekcja. W połowie czwartej godziny mieliśmy spotkać się na środku miasta i wrócić do szkoły. Nasza grupa była pierwsza w wyznaczonym miejscu. Nagle pojawiła się dziwna chmura. Rozpoznałam ją odrazu. Jeden z Ligii Złoczyńców robił taką gdy teleportował współpracowników. Endeavour kazał nam się cofnąć, lecz Bakugou i Todoroki nie posłuchali. Przestępcy wychodzili z mgły. Część kojarzyłam z wcześniejszych konfrontacji. Liga powiększyła się i to bardzo. Nigdy nie widziałam tyle złoczyńców w jednym miejscu. Ja z Jiro szybko poinformowałyśmy resztę klasy z bohaterami o zaistniałej sytuacji, a w tym czasie Shoto, Katsuki i pro hero walczyli z wymagającym przeciwnikiem. Po chwili pojawiło się dosyć sporo stworów zwanych Nomu. Mieliśmy kłopoty. Wraz z Kyoką starałyśmy się ewakuować w bezpieczniejsze miejsce przechodniów. W tym czasie przybyła reszta klasy i wiele bohaterów. Rozpoczęła się wielka bitwa. Walczyłyśmy chroniąc niewinnych ludzi. W pewnym momencie zauważyłam, że znikają znajomi z klasy. Znów uczniowie byli celem przestępców? Nie mogłam tego tak zostawić. Próbowałam namierzyć przyczynę tego. Okazało się, że kilku unieruchomiało licealistów i wrzucało do tej dziwnej mgły. W pewnym momencie Dabi zaczaił się na Shoto. Podbiegłam mu pomóc, przez co to ja zostałam złapana. Próbowałam zmienić się w ciecz lub gaz, ale coś mi to uniemożliwiało. Próbując wyrwać się, krzyczałam by ktoś mi pomógł. Usłyszał mnie Endeavour.

- Cóż za spotkanie. - rzekł bezemocji Dabi.

- Puść tą dziewczynę. - krzyknął Enji.

- Nie ma takiej potrzeby, a i bym zapomniał. Nie miałem jeszcze okazji Ci pogratulować. Po tylu latach, w końcu zdobyłeś tytuł bohatera numer jeden. Gratuluję TATO.

Po tych słowach moje oczy wyszły poza orbitę. Czy mi się przesłyszało? To nie możliwe. Endeavour stał jak wryty. Dabi użył swoich niebieskich płomieni przeciwko bohaterowi. Związał mnie i wrzucił  w chmurę. W pomieszczeniu poza mną jest już sporo uczniów. Są tu ze mną Denki, Koji, Mina, Minoru, Toru, Hanta, Yuga, Mashirao, Ochaco i Tsuyu. Po chwili sam przeszedł przez nią i był ze mną oraz innymi porwanymi uczniami w nieznanym mi miejscu.

- Pojebało cię?

- Mógłbym zapytać o to samo. - odpowiedział czarnowłosy.

Licealiści patrzyli na nas ze zdziwieniem.

- Ty to tak na poważnie mówiłeś? Czy ci odjebało do reszty?

- Chodzi ci o to przed wrzuceniem cię tutaj?

- Nie kurwa...

- To o co?

- Ty jesteś głupi czy głupi?

- Oj nie denerwuj się bo zmarszczek się dorobisz, a szkoda tak pięknej buźki Et.

Wypowiedział to zdanie z perfidnym uśmieszkiem. Miałam takiego wkurwa, że chciałam użyć na nim quirk. Dopiero w tym momencie uświadomiłam sobie, że ja, ani żaden uczeń nie może używać mocy.

- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie! Rozwiąż mnie to tylko trochę obiję ci tą twarzyczkę. I nazywaj mnie tak! Tylko przyjaciele mogą się do mnie w ten sposób zwracać!

Kucnął koło mnie i wyszeptał do ucha:

- To co mówiłem do Endeavoura to prawda. On jest moim ojcem. Z chęcią bym cię rozwiązał, ale na razie nie mogę. Nie chcę też być twoim przyjacielem.

Oddalił się, a ja nadal byłam w szoku.
Jeden z syn starego Todorokiego chce być bohaterem, a drugi jest już złoczyńcom. Nieźle. Rozmyślałam też co miał na myśli, że z chęcią by mnie rozwiązał. Nie mówił tego poważnie prawda? Choć nie przeszkadzało by mi to, ale on chyba nie jest aż tak głupi. Po chwili podszedł z założoną maską przeciw gazową. Drugą trzymał w ręce.

- Nie ruszaj się i słuchaj się mnie to będziesz miała trochę lepsze traktowanie.

Zdziwiłam się na jego słowa. Założył mi maskę i dokładnie kilka sekund później do pomieszczenia, w którym się znajdowaliśmy zaczął wlatywać dziwny, różowawy gaz. Wszyscy po wdychaniu tego zasnęli.

- Czym zawdzięczam to?

- Tym, że podobasz mi się.

Znów byłam w szoku. Powiedział takie coś prosto z mostu. Podobał mi się Todoroki, ale nie ten. Choć przez te wyznanie lekko się zarumieniłam.

- Em...

- No co? Odpowiedziałem na twoje pytanie.

- Nic...

- Choć za mną.

- Gdzie? I po co?

- Nie pytaj się głupio. Tylko zrób to co mówię. Chyba, że chcesz leżeć wraz ze swoimi znajomymi tutaj.

Głupio mi jest ich zostawiać, ale dzięki temu może uda mi się coś wymyślić. Wstałam i poszłam za nim. Po wyjściu zdjął maskę sobie i mi, ponieważ nadal miałam związane ręce. Szliśmy korytarzami oraz schodami. W końcu przez jakimiś drzwiami zatrzymał się.

- Mogę cię teraz rozwiązać, ale nic nie kombinuj. Mocy nie możesz używać, choć to pewnie już zauważyłaś. Jeden z nowych ma quirk dzięki któremu będzie to jeszcze długo działać.

- Ee.. Dzięki? I tak... Zauważyłam.

Rozwiązał mnie i zaprosił do pomieszczenia.

- To twój pokój?

- Tak.

- Mam kilka pytań.

- Postaram się odpowiedzieć na wszystkie.

- Jaki jest cel tego ataku?

- Mój czy Ligi?

- To i to.

- Ligi zamiarów było kilka, których nie mogę Ci zdradzić, ale mogę swój powód.

- Słucham.

- Chciałem ciebie.

Znów to zrobił. Powiedział coś takie tak odniechcenia. Czuję, że się czerwienię.

- Yyy.. Okej.

- Jeszcze jakieś pytania?

- Tak. Ile jeszcze będzie trwać walka?

Spojrzał na zegar.

- Jeśli planowo to pewnie jeszcze z godzinkę.

- Po co wam uczniowie?

- Na to też nie mogę odpowiedzieć.

- Ech... A tak w ogóle jak masz na imię?

- Touya.

- Touya Todoroki... - wymamrotałam.

Podszedł do mnie i się chytrze uśmiechnął. Nie wiem jak zareagować.

- Masz piękne oczy.

Znów zarumieniłam się. Jak on to robi?

- Ee.. Dziękuję?

Zbliżył się jeszcze bardziej. Przycisnął mnie do ściany i zaczął całować. Nie robił tego zachłannie, a wręcz przeciwnie. Jego pocałunki są miłe, delikatne i przyjemne, mimo szorstkiej blizny na twarzy. Nawet nie wiem, kiedy zaczęłam je oddawać, co spodobało się mu. Po czasie odsunął się, a ja wnet spaliłabym się że wstydu. Całowałam się z wrogiem. Jak tak mogłam. Skarciłam się w myślach.
Podszedł do szafy i wyciągnął z niej bluzkę i dresy.

- Choć.

- Gdzie tym razem?

- Do łazienki.

- Po co? - zapytałam z niepokojem.

- W łazience mamy apteczke. Trzeba cię trochę opatrzyć.

Dopiero teraz spojrzałam na siebie. Prawdą jest, że w niektórych miejscach nadal sączyła się krew, a w wielu już zaschła.

- No dobra.

Kierowałam się za nim.

- To tu. Wpierw weź prysznic. Ręcznik weź sobie jakiś, a tu masz moje dresy i bluzkę. Powinny być trochę duże, ale wolę nie wchodzić do pokoju Togi po damskie ciuchy, bo jeszcze mnie zadźga.

Weszłam i szybko się opłukałam. Zmyłam z siebie całą krew, a trochę jej było. Osuszyłam się ręcznikiem i ubrałam ubrania chłopaka. Byłam w końcu sama. Chwilę rozmyślałam nad innymi zamiarami Ligi, ale nie mogłam nic wymyślić. Sprawdziłam też czy moja moc działa, lecz niestety. Nic nie mogłam zrobić by pomóc moim znajomym. Otworzyłam drzwi od łazienki informując tym, że zakończyłam prysznic. Dabi odrazu wszedł do środka i z szafki wyjął apteczke. Powoli obmywał wodą utlenioną większe rany i opatrywał. Po kilku minutach zakończył tą czynność.

- Gotowe.

- Dziękuję.

- Wyglądasz uroczo w moich ubraniach.

Po raz kolejny się zarumieniłam, przez niego.

- Chcesz coś zjeść?

- Nie, dzięki.

- A pić?

- Może wodę?

- Dobra. Możesz iść do mnie do pokoju, a ja zaraz przyjdę.

Zrobiłam jak powiedział. Trochę zajęło mi to, bo całkiem sporawe to miejsce. Chwilę czekałam aż przyjdzie, ale to nie nastąpiło. Nudziłam się, więc zaczęłam przylądać się jego rzeczom, których miał wyjątkowo mało. Na jednej szafce leżała obrócona ramka. Spojrzałam na nią. Na zdjęciu była rodzina Todoroki. Wykonane musiało być kilkanaście lat temu. Poszukiwałam na fotografii Touye. Zdziwiłam się bo miał czerwone włosy, a nie czarne. Farbuje się? Na dodatek nie miał tylu blizn. Tak samo jak heterochronik nie miał swojej. Twarz Endeavoura była wydrapana. Trochę smutno zrobiło mi się gdy przypomniałam sobie co Shoto mi mówił o jego rodzinie. Gdy tak rozmyślałam nawet nie zauważyłam gdy Dabi przyszedł.

- Pewnie zastanawiasz się czemu najlepszy super bohater jest wydrapany.

Przestraszona prawie upuściłam ramkę.

- Ee.. Nie dokońca..

Zaskoczyłam go tą wypowiedzią.

- Jak to by powiedzieć... Trochę wiem o waszej sytuacji rodzinnej, więc nie dziwie się, że masz uraz do swojego ojca.

Trochę źle zareagował na te określenie Endeavoura.

- Czyli nie muszę Ci się tłumaczyć. - odetchnął z ulgą.

- Czemu się farbujesz?

- Za bardzo go przypominałem, a przynajmniej zanim miałem te wszystkie blizny.

- Właśnie.. Skąd ich masz tyle?

- Może kiedyś się dowiesz..

Podszedł i poczochrał mi włosy. Czuję się jakbyśmy się długo znali. Jakby wcale nie był przestępcą. Tylko normalnym człowiekiem z problemami, a ja wcale nie byłam przyszłą bohaterką tylko jego bliską znajomą. Podał mi szklankę z wodą.

- Dzięki.

Usiadłam na kanapie, a on zaraz obok mnie.

- Chesz obejrzeć jakiś film?

- Nie powinieneś przypadkiem pilnować innych, a nie tylko mnie?

- Sprawdziłem niedawno czy gaz zadziałał. Podziałał i będzie działać kilka następnych godzin, więc nie muszę się martwić.

- Rozumiem.

- To co z tym filmem księżniczko?

- Eto...

Czemu zaczął tak na mnie działać? Co chwilę rumieniłam się przez niego.

- Chcesz horror, komedie czy jakiś romansik?

Podkreślił ostatnie słowo.

- Skoro tak nalegasz, niech będzie ostatnia opcja.

To był mój błąd, że to wybrałam. Nienawidzę romansów. Nudziłam się na tym filmie. Touya nie oglądał go, tylko cały czas patrzył na mnie. Myślał że nie widzę tego, ale mylił się.

- Nie rozbieraj mnie wzrokiem. - powiedziałam żartobliwie.

- Skoro nie mogę w ten sposób, to znajdę inny.

Zbliżał się do mnie, a ja oddalałam się. W końcu skończyła mi się droga ucieczki. Przyszpilił mnie. Próbuję się wyrwać, ale na próżno. Zaczął mnie całować. W tym czasie też zdjął ze mnie swoją bluzkę. Pocałunkami zszedł niżej. Swoje ręce skierował w miejsce, w którym niepowinny być.

- Proszę... Przestań...

Pierwsze łzy spłynęły po moich policzkach. Byłam roztrzęsiona. Koszmar każdej dziewczyny trwał jeszcze chwilę. Przerwała go blondynka.

- Dabi! Wróciliśmy! Akcja powiodła się!

Dopiero po chwili ogarnęła co tu się dzieję. Widziała mnie całą zapłakaną. Zrobiła naburmuszoną minę i wyciągnęła noże.

- Jeśli zaraz jej debilu nie puścisz to cię zadźgam!

- Schowaj to i wynocha! Wiesz co to prywatność?

Nawet przez chwilę nie odsunął się ode mnie, ale na moment zaprzestał wcześniejsze czynności.

- Nie prowokuj mnie idioto!

Podeszła bliżej i zaczęła wymachiwać nożami przed jego twarzą.

- Popierdoliło cię do reszty? Wyjdź!

Po wypowiedzeniu tego zdania na policzku Touyi pojawiła się rana. Krew powoli zaczęła sączyć się z niej.

- Kurwa odsuń się od niej!

Chłopak widząc, że dziewczyna na prawdę zaraz coś mu zrobi, puścił mnie.

- Jeszcze skończymy co zaczęliśmy kochaniutka Et.

Po tych słowach wyszedł z pokoju.

- Dlaczego mi pomogłaś? Choć jestem wdzięczna za to, ale nie rozumiem tego.

Nadal byłam przerażona, ale próbowałam nie pokazywać tego.

- Dziewczyny powinny się trzymać razem. Nie ważne, że jesteś bohaterką.

- Dziękuję.

Ubrałam się spowrotem.

- Czyli walka już się skończyła?

- Tak.

- Rozumiem.

- Oj nie smutaj mi tu. To, że zrealizowaliśmy większość naszych zamiarów to nie znaczy, że chce widzieć mojej przyjaciółki smutnej.

Nic już nie odpowiedziałam.

- Choć do mnie. Dostaniesz jakieś moje ubrania, a nie tego pacana.

- Dzięki.

Szłam za nią przez korytarze, gdy nagle usłyszałam głos dorosłego mężczyzny.

- To Endeavour? - krzyknęłam.

- Tak. Był jednym z celów.

- Skoro zakończyła się akcja to powiesz mi jakie mieliście zamysł?

- Mieliśmy zaatakować grupkę w której jest bohater numer jeden. On był głównym celem tej misji. Nie wiem po co on, ale nie dopytywałam. Kolejnym priorytetem było porwanie jak największej ilości uczniów. Potrzebne jest wasze DNA do czegoś, tego też do końca nie wiem. Przy okazji paru innych bohaterów napatoczyło się, więc ich także zgarnęliśmy.

Próbowałam wymyślić po co im Endeavour i DNA uczniów.

- O tu już jest mój pokój. Choć.

Ma bardzo przytulny pokoik. Jest połączeniem słodyczy z mordem. Podoba mi się. Jest taki w moim stylu.
Wyjęła z szafy swetr i gerty.

- Masz powinny być dobre. Jesteśmy w podobnym wzroście, więc raczej będą.

- Dzięki.

- Spokojnie się tu przebierz. Ja muszę na chwilę gdzieś iść, ale zaraz wrócę.

Przebrałam się w cichy Togi. Nie rozumiem ich zachowania. No dobra, nie mogłam nic im zrobić, ale i tak oni są przestępcami, nie powinni mnie lekceważyć. Przez dziesięć minut dziewczyna nie wracała. Postanowiłam poszwędać się po tym miejscu. Znów usłyszałam czyjś głos. Tym razem nie był on bohatera numer jeden. Poszłam w stronę dźwięku. Otworzyłam lekko drzwi. Przez szparę spojrzałam czy żadnego złoczyńcy nie ma tu. Na moje szczęście nie było. W pomieszczeniu był tylko Aizawa? Podbiegłam do niego. Był zakuty i miał opaskę na oczach, którą zdjęłam.

- Jezu... Sensei...

- Etsuyo? Co ty tu robisz?

Ledwie co to powiedział. Zmierzyłam go wzrokiem. Nie wyglądał za dobrze.

- Tak to ja. Niech pan oszczędza siły. Mi nic nie jest. Jeden przestępca tak jakby upodobał sobie mnie, więc tak trochę mam mniejsze zagrożenie z ich strony niż inni. Jak tu trafiłam to uczniowie byli cali, więc nie musi się pan obawiać. Co prawda są uśpieni, ale na razie nic im nie jest.

Nic nie odpowiedział. Patrzył na mnie nie wiedząc jak zareagować. Po chwili przyswoił do siebie wszystkie informacje.

- Rozumiem.

- Chciałabym jakoś pomóc, ale nadal moje quirk nie działa. Nie chcę też sensei'a opuszać, ale muszę zobaczyć co jest z resztą.

- Dobrze. Tylko uważaj.

Już miałam zamiar wyjść, ale przypomniałam sobie ważną rzecz.

- Zapomniałabym. Dowiedziałam się co było celem tego ataku. Endeavour i uczniowie. Po co im bohater numer jeden nie wiem, ale od nas chcą DNA.

Zanim ruszyłam gdziekolwiek, nasłuchiwałam czy nikogo przypadkiem nie ma w pobliżu. Znów szczęście się do mnie uśmiechnęło. Czyli jednak moje imię coś daje (Etsuyo - „generacja szczęścia“). Wchodziłam z pokoju do pokoju. Nikogo nie było w najbliższych. Dopiero po kilku minutach znalazłam kogoś. Był to Endeavour. Także był zakuty. Zupełnie inaczej wyglądał bez tych swoich płomieni na całym ciele. Weszłam ostrożnie do pomieszczenia. Odrazu mnie zauważył.

- To ty.. Jesteś koleżanką Shoto. Jak Ci tam było... Kirishima. Co tu robisz? Jest zbyt niebezpiecznie by się samemu szlajać po kryjówce przestępców.

Był w strasznym stanie, ale wypowiedział te zdania z tą samą grozą co zwykle.

- Widzę, że pan się dobrze czuję, to ja sprawdzę, jak u reszty.

Już chciałam wyjść, ale zawołał mnie.

- Etsuyo, czekaj.

Po imieniu? Nigdy bym się po nim tego nie spodziewała.

- Tak?

- Wiesz co tu się dzieje i czy wszyscy żyją. Wiesz co z Shoto?

- Sama chcę wiedzieć co się działo. Bo moja wiedza na ten temat jest znikoma. Z tego co słyszałam to żyją, ale muszę sprawdzić. Na razie wiem tyle, że głównym celem ataku byłeś TY. A teraz już pójdę zobaczyć i do informować się.

Chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył. Wyszłam i powędrowałam dalej. Błądziłam korytarzami. Usłyszałam głos blondynki. Weszłam do jakiejś sali. Było w niej kilku uczniów, ale nie ci z którymi byłam na samym początku. Tu są Midoriya, Bakugou i  Todoroki. Chyba są nieprzytomni. Podeszłam bliżej.

- Shoto... Słyszysz mnie? - wyszeptałam.

Odpowiedziała mi cisza. Zaczęłam szturchać chłopaka z nadzieją, że to coś da. Po chwili otworzył oczy. Chciał już krzyknąć, ale zasnłoniłam jego usta.

- Ciii...

Przyłozyłam palec do swoich ust, pokazując, że ma siedzieć cicho.

- Co ty tu robisz?

- Ciszej.

Słychać było kroki kilku osób. Gdy ucichły dopiero zaczęłam mówić.

- Sprawdzam czy żyjecie.

- A ty jesteś cała? I w co ty jesteś ubrana? Gdzie twój bohaterki strój?

- Długo by opowiadać o tym.. Cieszę się, że żyjesz.

Sprawdzałam czy Izuku i Katsuki żyją. Oddychają więc jest dobrze.

- Dasz radę zmienić kajdanki w gaz?

- Nie mogę używać mocy. Tak jak każdy tutaj. Nie wiem ile ten efekt będzie się jeszcze trzymał, ale mam nadzieję, że nie długo.

- Eh...

- Spokojnie na razie te osoby co znalazłam to wszyscy są cali. Raczej też nie zabiją nas odrazu. Chcą nas przytrzymać przy życiu, a przynajmniej uczniów..

- Kogoś jeszcze porwali?

- Tak kilku bohaterów, w tym twojego ojca.

- Co? Po co?

- Dowiedziałam się, że był głównym celem.

- Co?

- Potem dopiero uczniowie. Nie orientuję się po co im Endeavour, ale wiem, że od nas chcą naszego DNA. Na tym koniec informacji, które posiadam.

Dałam mu chwilę na zrozumienie mojej wypowiedzi.

- Nasze DNA? Ale w jakim celu?

- Właśnie nie wiem. Jak się dowiem to poinformuję cię.

- Ok.

- Jak Deku i Bakugou się zbudzą to streść im by wiedzieli. Ja teraz idę dalej.

- Dobrze, uważaj na siebie.

- Spokojnie, dam radę. Niedługo wrócę.

Chciałam wyjść, ale usłyszałam wołanie Togi. Powstrzymałam się. Dopiero gdy dziewczyna oddaliła się, w spokoju wyszłam. Szłam kawałek korytarzem, gdy nagle ktoś się na mnie rzucił. Była to właśnie blondynka.

- Szukałam cię.

- Przepraszam chciałam iść do toalety.

Wymyślona na szybko wymówka, ale zawsze coś.

- Choć pokaże ci gdzie jest.

Po chwili błąkania się doszłyśmy do celu.

- Tutaj jest łazienka.

- Dzięki.

Korzystając z chwili, w której byłam pewna, że nikt mnie nie widzi spróbowałam użyć mocy. Mogłam użyć, ale nie tak sprawnie. Jeszcze musiałam jakiś plan wymyślić. Wyszłam z toalety.

- Następnym razem nie chodź sama, bo jeszcze jakiś członek Ligi może źle zareagować na twoją obecność.

- Dobrze.

- Zaprowadzę cię do mojego pokoju i tam najlepiej siedź. Ja pójdę zrobić nam coś do jedzenia. Ok?

- Tak.

Po drodze blondynka wszczęła rozmowę.

- Czemu chcesz zostać bohaterką, a nie na przykład złoczyńcą?

- Co to za pytanie?

- Normalne. Pytam tylko czemu akurat taki zawód sobie wybrałaś.

- Powody osobiste.

Po chwili dotarłyśmy. Znów byłam w jej sypialni. Rozejrzałam się po niej. Była ładnie urządzona. Z nudów poszperałam trochę w poszukiwaniu kartek i ołówków. Po kilkunastu minutach w końcu znalazłam. Rozmyślałam o wszystkim jednocześnie szkicując. Straciłam rachubę czasu. Chyba z godzinę rysowałam. Po czym zasnęłam na biurku. Spałam dosyć sporo, bo byłam zmęczona. Po jakimś czasie do pokoju wszedł Dabi i zbudził mnie.

- Masz talent, ale czemu Endeavour?

Przestraszyłam się i zgniotłam kartkę z rysunkiem.

- Racja, lepszym był bym modelem.

Bałam się go. Nie wiedziałam co zrobi. Zachowywał się jakby wcale wcześniej nic mi nie próbował zrobić.

- Twoja przerażona twarzyczka jest taka pociągająca.

Odszedł ode mnie i zakluczył drzwi. Wtedy wiedziałam, że mam przejebane.

- Proszę... Ja nie chcę..

Zaczęły napływać mi łzy.

- Oj kochaniutka... Ty nie masz tu nic do gadania. A i Toga nam już nie przeszkodzi.

Próbowałam użyć quirk, ale tylko ręka zmieniła się w powietrze.

- Nie ładnie tak..

Przybliżył się. Nie mogłam się ruszyć.

- Jeśli krzykniesz to spalę.

Płakałam, a on całował mnie. Najpierw zaczął od ust, ale stopniowo schodził w dół. Zdjął ze mnie sweterek Togi. Zostawił kilka malinek na biuście. Po czym ściągnął ze mnie stanik, a getry trochę rozdarł. Chciałam krzyknąć, ale gdy zobaczyłam w jego dłoni niebieski płomień zaprzestałam o tym w ogóle myśleć. Jedną ręką zszedł niżej, a drugą bawił się moim sutkiem. Zaprzestał mnie całować. Skierował się do wolnej piersi. Lizał i ssał ją. Doprowadzało mnie to do szaleństwa, ale ja tego nie chciałam. Co chwilę próbowałam odepchnąć go lub zmienić się w gaz i uciec stąd. Niestety nie udało mi się. Po chwili pozbył mnie ostatniego odzienia. Próbował rozchylić moje uda, ale uniemożliwiałam mu to, choć w końcu udało mu się. Wszedł we mnie odrazu. Bolało jak diabli. Znów łzy spływały mi po policzkach, a on uśmiechnął się tylko. Poruszał się we mnie bardzo szybko. Przez co ból się nasilił. Chciałam tylko by to się zakończyło. Po kilku minutach już  nie bolało fizycznie, ale psychicznie tak. Cieleśnie coraz bardziej sprawiało mi to przyjemność. Próbowałam powstrzymać się od cichych pojękiwań. Nie wyszło mi to. Gdy Touya usłyszał to, przyspieszył uradowany. Mój koszmar zakończył się pół godziny później, gdy poraz kolejny kruczowłosy osiągnął szczyt. Po czym ubrał się i zostawił mnie taką. Potraktował mnie jak zabawkę. Nie, jak śmieć. Długo jeszcze leżałam na podłodze i łkałam. Wszystko mnie bolało. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Usłyszałam odgłosy dochodzące z korytarza. Pomimo zmęczenia nasłuchiwałam rozmowę przestępców.

- Czemu tylko my musimy wstrzykiwać bohaterom to coś co chwilę. Rozumiem, że to powstrzymuje działanie ich mocy, ale są też inni. Endeavour jest przerażający nawet bez swoich płomieni.

- Nie marudź. Bo jeszcze Shigaraki potraktuje cię rozkładem.

- Ech...

- Chodźmy załatwić kolejnych.

Szybko ubrałam się i wybiegłam z pokoju, choć na początku miałam problem z wstaniem i poruszaniem się z wiadomego powodu. Wyglądałam strasznie. Znów błąkałam się po korytarzach. Po jakimś czasie zauważyłam cień. Strach mnie sparaliżował, lecz gdy tylko usłyszałam głos tej postaci wiedziałam, że muszę się ukryć, więc szybko weszłam do pierwszego lepszego pomieszczenia. Po chwili zobaczyłam, kto oprócz mnie znajduje się w pokoju. Był to bohater numer jeden i przeszywał mnie wzrokiem. Gdy tylko spojrzałam mu w twarz rozpłakałam się. On zaś nie wiedział o co chodzi i próbował mnie uspokoić. Nawet miał milszy ton, niż zwykle.

- Spokojnie Etsuyo. Uspokój się i opowiedz co ci się stało.

- Ja nie chcę o tym rozmawiać. Chcę zapomnieć.

Powoli zaczęłam znikać, zmieniając się w gaz.

- To twój dar? I działa? Nie faszerują cię tym czymś?

- Ach... Tak... To znaczy nie.. Czeka pan.

Nadal cała w łzach i z bólem podeszłam do bohatera. Ogarnęłam się troszkę. Odpędziłam od siebie okropne myśli. Dotchnęłam wszystkich rzeczy, które uniemożliwiały mu ruch, zmieniając je w ciecz. Nie miałam już wystarczająco siły by zmienić je w opar. W końcu mógł się swobodnie ruszać, a ja padłam na podłogę zmęczona.

- Dziękuję.

Zdziwiłam się, od kiedy Endeavour takie słowa wypowiada?

- To nic takiego. Byli tu już złoczyńcy?

- Tak.

- Czyli nie może Pan używać mocy.

Rozmyślałam co mam począć.

- Niech pan tu zaczeka, ja spróbuję kogoś tu sprowadzić.

- Po pierwsze nie powinnaś iść sama, a po drugie nie jestem ślepy, widzę przecież, że lewnie trzymasz się na nogach.

Nadal mówił spokojnym i przyjaznym tonem głosu.

- Ja przynajmniej nie mam prawie 2 metrów i nie będę rzucać się tak w oczy, a jak będzie ciężej to zmienię się w powietrze. Pan zaś nie może używać mocy, więc...

- Mam siedzieć bezczynnie, jak ty będziesz się młoda narażać?

- Tak, będziesz tu siedział i nie, nie będę się narażać.

- Daj sobie powiedzieć, że..

- Boże... Nie wkurzaj mnie i ty! Już wiem po kim irytujący jest Touya! Zostań tu, niedługo wrócę. Nie myśl też by coś odwalić!

Ulżyło mi gdy wyrzuciłam choć część z siebie. Za to Endeavour siedział w osłupiniu. Nikt, nigdy tak się do niego nie zwracał. Na twarzy miał grymas, ale w głębi duszy podziwiał, że ktoś potrafi się tak do niego odezwać. Sama dziwię się, że podniosłam na niego głos. Chyba za głośno było bo gdy już chciałam wychodzić z wielkim hukiem otworzył drzwi Dabi.

- A więc jednak. Wiedziałem, że coś knujesz szmato. Następnym razem nie będzie tak dobrze.

Był wściekły. Bohater po chwili zrozumiał, że o mnie chodzi.

- Co zrobiłeś Kirishimie?

- Niech cię to nie interesuje.

Chwycił mnie i odpalił niebieski płomień.

- Nie zbliżaj się bohaterze, bo stanie jej się krzywda.

Endeavour nie posłuchał i ruszył na swego syna. Przez co przysmażył mi biodro. Syknęłam z bólu. Gdy to zobaczył stanął w miejscu.

- Uparty jak zwykle.. Lepiej już się nie ruszaj, bo bardziej ją zaboli.

Przestępca puścił mnie i podszedł do ojca.

- Pamiętaj ty nic nie robisz, bo kochaniutka Et oberwie.

Zakuł bohatera, a ja w tym czasie, pomimo bólu i zmęczenia zmieniłam się w powietrze. Dabi zauważył to.

- Będziesz się tak bawić w kotka i myszkę kochaniutka?

Gdy nie wychodziłam znów zajął się swoim ojcem. Nie mogłam pozwolić na to. Czarnowłosy miał przewagę nad bohaterem. Kilka razy próbowałam go zaatakować, ale za każdym razem to on mnie unieruchamiał. Endeavour był już przykuty, a ja nadal usiłowałam coś wskórać. Słychać było wszędzie hałas. Nie wiedziałam co się dzieje, ale nie miałam czasu się nad tym zastanawiać, miałam coś innego na głowie. Zaraz będzie mój limit. Po chwili straciłam wszystkie siły i padłam. Dabi to wykorzystał. Leżał na mnie i trzymał bym nie mogła wykonać żadnego ruchu.

- To co druga rundka? Tym razem, ale będziemy mieć widza.

Endeavour zrobił wielkie oczy słysząc słowa złoczyńcy, ja zaś patrzyłam na niego z przerażeniem w oczach. Nie miałam energii, by cokolwiek zrobić. Byłam jak szmaciana lalka. Dabi rozpoczął powtórkę z rozrywki, tylko o wiele bardziej bolesną. Za każdym razem gdy usłyszał, że bohater próbuje coś zrobić groził, że mnie spali, a ja w tym czasie płakałam. Tylko na tyle mnie stać. To było upokarzające.

- T-touya.. - wyjęczałam.

On tylko się uśmiechnął, zaś bohater był z lekka speszony. Po dłuższej chwili Endeavour zapłonął w swych płomieniach. Uwolnił się i rzucił się mi z pomocą. Dabi puścił mnie i zaatakował swojego ojca, ja zaś leżałam półprzytomna. Po jakimś czasie ktoś mnie wziął na ręce. Nie miałam siły by cokolwiek zrobić. Widziałam tylko zarysy postaci i płomienie.

- Endeavour? - wymamrotałam.

- Cicho... Lepiej odpoczywaj.

Tyle usłyszałam, po czym zemdlałam. Gdy się obudziłam byłam w szpitalu. Wszystko mnie bolało. Rozejrzałam się i zauważyłam śpiących Shoto na fotelu i Eijiro obok. Todoroki trzymał mnie za rękę. Chęciałam coś powiedzieć, ale z mojego gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Poruszyłam więc trochę ręką. Zbudził się.

- Et... W końcu się obudziłaś. Jak się cieszę, martwiłem się..

Na jego twarzy pojawił się uśmiech i łzy. Wskazałam, że nie mogę mówić. Podał mi szybko wodę. Wypiłam dosyć sporo.

- Spokojnie. Tak szybko mnie się nie pozbędziesz. Kto ci będzie dokuczał?

Uśmiechnął się jeszcze bardziej.

- Ile byłam nieprzytomna? I co się stało? Liga złoczyńców pokonana?

- Nieprzytomna byłaś ponad tydzień, a co do Ligi.. Większość została aresztowana. Kilku udało się uciec.

- Dabi zwiał czy złapali go?

- Dabi.. Hm.. Został aresztowany, jako jeden z pierwszych.

- Cieszę się. - po tych słowach pociekły mi łzy. Przykre wspomnienia powróciły.

- Et... Nie płacz.. Coś ci wtedy zrobił?

Nagle do sali wszedł bohater numer jeden.

- Choć już Shoto, pewnie... - nie dokończył tylko spojrzał na mnie.

Zaczerwieniłam się.

- Witaj Etsuyo. Jak się czujesz?

- J-już l-lepiej - wyjąkałam.

- To dobrze. Shoto musimy już iść pożegnaj się i ruszamy.

Po tych słowach opuścił pomieszczenie, zaś heterochromik przytulił się do mnie na pożegnanie. Gdy chłopak wyszedł z sali, obudziłam kuzyna. Rozmawialiśmy dosyć długo. W międzyczasie odwiedzili mnie ciocia wraz z wujkiem i koledzy z klasy, którzy byli wstanie. Część jeszcze nie była wstanie przyjść po ostatnich wydarzeniach. Pod wieczór pozostałam sama. Nudziło mi się niemiłosiernie. Lekarz na obchodzie poinformował mnie, że mój stan się bardzo poprawił i za dwa dni mogę opuścić szpital. Ucieszyłam się na tą wiadomość. Zawiadomiłam o tym Shoto i Eijiro.

***Time skip***

Minęły dwa tygodnie odkąd wyszłam ze szpitala. Niktomu nie mówiłam co działo się ze mną gdy byliśmy porwani, za bardzo się wstydziłam tego. Co chwilę nawiedzały mnie złe wspomnienia, więc postanowiłam zająć się czymś by nie myśleć zbyt dużo. Wyszło tak, że ostatnio cały czas przychodziłam do Shoto by wraz z nim trenować u niego w domowej siłowni. Nie chcieliśmy chodzić gdzieś indziej. "Szczęśliwie" zawsze gdy przychodziłam był tam również bohater numer jeden. Nadal wstydziłam się i rumieniłam, a wręcz robiłam się cała czerwona gdy byłam przy mężczyźnie. Dziś także szłam do heterochromika. Gdy ćwiczyliśmy, czułam przeszywający wzrok Endeavoura na nas, a raczej na mojej osobie. Próbowałam to zignorować, poraz kolejny. Nagle się źle poczułam. Powiedziałam Shoto, że chce przerwę. Przystał na to. Usiadłam na podłodze, lecz wkrótce potem wstałam i wybiegłam do łazienki. Zwymiotowałam. Od kilku dni mam mdłości, ale nie chciałam opuszczać lekcji, jak i treningów. Wmawiałam sobie, że mi przejdzie. Nie wiem ile byłam w łazience, ale chyba dość długo by ktoś zaniepokoił się. Tym kimś był bohater.

- Etsuyo wszystko w porządku?

- Tak, tak. Zaraz wychodzę.

Szybko się ogarnęłam i wyszłam.

- Wyglądasz jakbyś miała zaraz mi tu zemdleć.

- N-nie.. Jest dobrze. C-czuję się ś-świetnie.

- Nie jestem tego taki pewien.

- Ale ja jestem..

Szłam do Shoto, ale po chwili zaliczyłam bliskie spotkanie z podłożem. Obudziłam się w wielkim łóżku. Nie pamiętałam jak się tu znalazłam. Gdy wstałam zakręciło mi się w głowie. Dotknęłam twarzy i poczułam plaster na policzku. Nie przejęłam się tym i wyszłam z pokoju. Nadal byłam u Todorokiego. Znów dostałam mdłości, więc pobiegłam do łazienki. Po drodze wpadłam na Endeavoura, ale szybko podniosłam się i ruszyłam dalej. Ledwie co weszłam do łazienki i poraz kolejny wymiotowałam. Gdy tylko wyszłam z toalety zauważyłam zdziwionego bohatera.

- Nadal twierdzisz, że wręcz świetnie się czujesz?

- N-nie...

- Powinnaś się położyć, ale wpierw muszę z tobą porozmawiać.

Zszokowana odważyłam się w końcu spojrzeć mu w oczy. Nie biła od nich złość tak jak zwykle. Dziwne uczucie mnie opętało i patrzyłam na niego przez dłuższą chwilę. Niespodziewanie dla mnie, wziął mnie na ręce i niósł spowrotem do łóżka.

- C-co p-pan robi?

- Nie chcę być znów mi padła, a w ogóle możesz mi mówić po imieniu.

Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.

- Że t-tak p-p-po prostu Enji?

- Tak.

Wszedł do pokoju i delikatnie położył mnie na łóżku.

- Wiem, że byś chciała o tym zapomnieć, ale czy ty przypadkiem nie jesteś w ciąży?

Z jeszcze większym szokiem na twarzy zamarłam. Bohater jeszcze coś mówił, ale słowa nie docierały do mnie. Wszystkie straszne wspomnienia znów mnie nawiedziły. Zaczęłam się czerwienić i zamieniać się w gaz.

- Aaa.. Nie, nie, nie, nie, nie, nie...

W końcu dotarły do mnie jego słowa.

- J-ja nie mogę być w ciąży.. Chodzę do szkoły, mam zostać bohaterką...

- Uspokój się.

- J-jak mam b-być spokojna?!

- Nie jesteś jeszcze pewna. Kazałem Fuyumi iść po test po pracy. Sprawdzimy moje przypuszczenia. Shoto da ci notatki z dzisiejszej lekcji, więc na razie się nie martw.

Mam nadzieję, że test wykaże wynik negatywny. Nie jestem jeszcze gotowa na dziecko. Trochę się uspokoiłam i wszystkie części ciała przemienione w powietrze powróciły do stanu pierwotnego. Rozmyślałam o wielu sprawach. Endeavour bardzo zmienił swoje zachowanie w stosunku do mnie po tej całej nieprzyjemnej akcji. Nie był gburowaty tylko troskliwy, co trochę mnie na początku dziwiło.

- Chesz coś do jedzenia?

- N-nie, nie j-jestem głodna.

- Powinnaś coś zjeść, bo znowu zemdlejesz.

- N-na prawdę nie t-trzeba.

- I tak zjesz obiad, który zaraz będzie.

Po tych słowach wyszedł z pokoju. W końcu mogłam ochłonąć. Czerwone wypieki długo nie opuszczały mojej twarzy. Wymyślałam najróżniejsze scenariusze gdybym była w ciąży. Po chwili trafił mi do głowy straszny fakt. Jeśli na prawdę jestem w ciąży to dziecko jest Dabiego. Zamarłam. Siedziałam na łóżku w bezruchu wgapiając się w jakże interesujący sufit. Po kilkunastu minutach przyszedł z posiłkiem Enji. Zlękłam się przez co zmieniłam się prawie cała, ale tym razem w ciecz. Jedynym nie przemienionym fragmentem został brzuch.

- Przyniosłem obiad.

Powróciłam do siebie, tak jakby. Nie mogłam zmienić rąk i stóp.

- D-dziękuję Enji. Tylko mam m-mały problemik. - mówiąc to pokazałaś ręce i stopy, a raczej ich brak.

- N-nie mogę ich p-przywrócić.

- Eh...

Przysiadł obok mnie i zaczął podawać mi jedzenie.

- Ee?

- Skoro nie możesz sama zjeść to ci pomogę. Nie mam zamiaru po raz kolejny zbierać cię z podłogi.

Posłusznie jadłam posiłek przygotowany przez Endeavoura.

- D-d-dziękuję. T-to było pyszne.

- Bo ja to robiłem.

Uśmiechnęłam się mimowolnie, co także odwzajemnił.

- Moje stopy powróciły do mnie. - zaśmiałam się mówiąc to.

- Na razie i tak ci nie są potrzebne. Masz tu leżeć.

- D-dobrze. E-Enji włączyłbyś mi t-telewizor?

- Jasne.

Włączył jakiś serial, po czym wyszedł. Oglądałam jak się okazało "Kości" (serial kryminalny). Był ciekawy, ale zmęczenie wzięło górę i przysnęłam. Gdy się obudziłam, nieprzytomnie rozejrzałam się po sypialni. Na fotelu siedział ognisty bohater i czytał książkę. Nie zauważył, że wstałam. Zerknęłam czy moje ręce nie są już gazem. Na szczęście nie. Wstałam po cichu i podeszłam do mężczyzny.

- Długo spałam?

Zdziwił się lekko moim nagłym pojawieniem się koło jego osoby.

- Jakąś godzinę.

- Uff... M-myślałam, że dłużej.

- Czujesz się już lepiej?

- Tak.

- Widzę, że dłonie już na swoim miejscu.

- Ahh.. Tak. - uśmiechnęłam się nerwowo.

- Moja córka już wróciła i przyniosła test. - rzekł wskazując na opakowanie na stoliku.

- Aaa tak jasne, już idę robić.

Wzięłam je i w pośpiechu ruszyłam do toalety. Przeczytawszy instrukcje wykonałam test. Podczas czekania na wynik zemdliło mnie i zwymiotowałam. Gdy się ogarnęłam spojrzałam na test. Wynik pozytywny. Usiadłam na podłogę próbując się uspokoić. Ktoś zapukał do łazienki.

- Etsuyo? Wszystko w porządku?

- Ee.. T-tak jasne. Już wychodzę.

Wyszłam i odrazu zauważyłam zmartwionego mężczyznę.

- Więc?

Nie zauważyliśmy gdy do domu weszli Shoto i Eijiro. Pokazałam mu wynik bo nie miałam odwagi powiedzieć.

- Wynik pozytywny. - rzekł bohater.

- Et?! Ty jesteś w ciąży? - krzyknęła dwójka moich przyjaciół.

Spojrzałam z przerażeniem na nich. Nie mieli się w taki sposób dowiedzieć. Shoto spojrzał wkurzony na ojca. Pewnie wymyślił sobie jakieś dziwne wytłumaczenie tej sytuacji. Przyznam źle to wyglądało.

- J-ja wam zaraz wytłumaczę.. - zaczęłam przerażona.

- Kto jest ojcem? - spytał Eijiro, zaś Shoto przyglądał się niepewnie swojemu tacie.

- Todoroki Touya.

- Kto? - spytał czerwonooki.

- Brat Shoto. - odpowiedział Endeavour.

Po wytłumaczeniu z Enjim tej dwójce sytuacji. Przytulili mnie i nie chcieli puścić. Następnego dnia poszłam już do szkoły. Obydwoje traktowali mnie jak księżniczkę. Czułam się z tym dziwnie, więc mówiłam im, że sobie poradzę. Chodziłam do szkoły tak długo jak mogłam.

***Time skip(4 lata)***

Wybrałam w pośpiechu numer i zadzwoniłam. Po jednym sygnale odebrał.

- Cześć Etsuyu.

- Witaj Enji, mam do ciebie prośbę. Odbierzesz Hideyoshiego z przedszkola?

- Znów muszę odbierać twojego syna?

- I tak nie masz co robić, pobawisz się ze swoim wnukiem. Ja się spieszę, na mieście zaatakował jakiś groźniejszy złoczyńca i jestem potrzebna. Muszę kończyć pa.

- Pa.

Walka trwała około godzinki. Zmęczona po niej szłam do domu Endeavoura. Mieszkał sam wszystkie jego dzieci wprowadziły się, ale często odwiedzały. Przez ten długi czas poprawił z nimi relacje. Często bywałam u niego, więc weszłam bez pukania. To co zastałam zdziwiło mnie w pozytywny sposób. Mężczyzna spał ze swoim wnukiem. Wyglądało to bardzo uroczo. Wyjęłam  telefon i zrobiłam zdjęcie. Zapomniałam wyłączyć flesz. Przez co zbudził się Enji, wyraźnie miał lekki sen.

- Etsuyo?

- Już przyszłam po Hide'a.

- Daj mu spać, zmęczony jest.

- No dobra. Idę pod prysznic wtedy.

- Dobra.

Wzięłam zimny prysznic. Zapomniałam wziąć ubrania, więc wyszłam w ręczniku. Miałam zostawione kilka par ciuchów u Todorokiego, ponieważ regularnie nocowałam u niego. Niestety zabrakło mi koszulki. Podeszłam do mężczyzny.

- Enji...

- Tak?

Spojrzał na mnie i przeszył mnie wzrokiem.

- Mogę jakąś twoją koszulkę? I przestań mnie rozbierać wzrokiem.

- Ta bierz.. I chciałabyś.

Mimowolnie uśmiechnął się.

- Dzięki.

Wróciłam do niego już przebrana w jego bluzkę i krótkie spodenki. Oglądał telewizję. Zwrócił na mnie uwagę dopiero gdy usiadłam obok niego. Zlustrował całą mnie. Zignorowałam to.

- Leci coś ciekawego?

- Nie.

- Meh.. Masz coś do jedzenia?

- Tak. Idź do kuchni i sobie odgrzej obiad.

- Dzięki.

Jadłam pyszny posiłek, gdy do kuchni wszedł Todoroki.

- Etsuyo... Musimy porozmawiać.

- Coś się stało?

- Tak.. To znaczy nie..

Przez chwilę trwaliśmy w ciszy.

- Wydusisz to w końcu z siebie?

Zamiast uzyskać odpowiedź, podszedł do mnie i pocałował. Zdziwił mnie takim ruchem, ale po chwili oddałam pocałunek. Trwał on jeszcze moment. Niespodziewanie odsunął się ode mnie. Zakrył twarz ręką.

- Przepraszam. Zapomnij o tym.

Opuścił kuchnie, a mnie zostawił w szoku. Nie rozumiałam jego zachowania. Próbowałam coś wymyślić, ale jestem zbyt głupia. Może zrobił to specjalnie bo zauważył, że coś do niego czuję?
Nie to nie w jego stylu. Sprzątnęłam po sobie i zaczęłam szukać mężczyzny. Po upływie kilku minut znalazłam go.

- Enji? Coś nie tak?

- Co? Nie. Wszystko w porządku.

Nie uwierzyłam mu i podeszłam do niego. Chwyciłam dłońmi jego twarz, by spojrzał mi w oczy.

- Dobra. Teraz mów prawdę.

- Przecież mówię.

- Niestety nie wierzę ci.

- Ehh..

- Więc?

Przez ten cały czas patrzyliśmy sobie w oczy. Wziął głęboki wdech i odpowiedział.

- Kocham cię.

Zamrugałam kilka razy niedowierzając. Po chwili złączyłam nasze wargi.

- Ja ciebie też płomyczku.

Długo się całowaliśmy. Przerwałam gdy usłyszałam płacz Hide'a. Poszłam do pokoju obok by ululać go spowrotem. Po kilkunastu minutach udało mi się, więc wróciłam do Enjiego. Rzuciłam się na niego i powróciliśmy do przerwanej nam czynności. Po pewnym czasie pocałunki przerodziły się w coś innego. Todoroki był bardzo delikatny w tych sprawach, przez co było przyjemnie.

***Time skip(2 lata)***

Siedzieliśmy w ogródku. Ja trzymałam na rękach mojego drugiego syna o imieniu Eiji. Miał niespełna roczek. Hideyoshi zaś bawił się, lecz po chwili podbiegł do nas.

- Mamo, tato mogę coś pokazać braciszkowi?

- Oczywiście. - odpowiedziałam.

Zbliżył do nas swoją dłoń, a jego palce zmieniły się w małe płomyczki.

- Gratulacje Hide. W końcu ukazało ci się quirk i to bardzo silne. - rzekł mężczyzna.

Na co uśmiechnął się i poszedł bawić się dalej. Enji przytulił się do mnie i czule pocałował. W tym momencie byłam bardzo szczęśliwa.

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

6876 słów

Coś to trochu długie wyszło, ale cóż. Nagłe zainteresowanie Endeavourem i napływ weny przyczyniły się do powstania tego czegoś.

Zjebałam drzewo genealogiczne. Enji jest jednocześnie dziadkiem jak i ojcem dzieci jednej kobiety XD Jak byłby ktoś na tyle miły i by to rozrysował oraz wysłał mi to bym się ucieszyła. Próbowałam ogarnąć co tu wymyśliłam, ale sama tego nie pojmuje XD Muszę odstawić myślenie XD

Dla tych co przetrwali wstawiam obrazek Endeavoura jako kobiety. Bo mogę XD


Dobra koniec mojego pierdzielenia.

Życzę Ci miłego dnia/dobrej nocy i snu/ udanego samobójstwa. Wybierz co chcesz dla każdego coś innego XD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro