Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

- Michael! - krzyczy stanowczo mama. - Ile można leżeć w łóżku i użalać się nad sobą?

- Ja się nie użalam nad sobą... 

- Nie kłam!

- Mamo... - zaczynam, ale kobieta przerywa mi. 

- Wyłaź z łóżka i idź pod prysznic, a potem zejdź na śniadanie.

Mama ma pewnie rację, bo to nie jest normalne, żeby pełny życia chłopak leżał cały dzień w łóżku i płakał całą noc. To zdecydowanie nie jest normalne. 

Podnoszę się, żeby wstać, a następnie przecieram obolałe oczy. Podchodzę do szafy i wyciągam z niej zwykły czerwony T-shirt oraz czarne spodnie. Zabieram jeszcze bieliznę z komody, stojącej obok garderoby. Kieruję się w stronę łazienki, która jest obok sypialni rodziców. 

Ściągam brudną już bluzkę i krótkie spodenki, i wchodzę po prysznic. Powoli namydlam ciało, a następnie spłukuję wszystko. Nie wychodzę jeszcze, tylko stoję, a ciepła woda spływa po mnie. 

Postanawiam, że już wyjdę, bo jeśli będę tu jeszcze trochę to rodzice załamią się na widok rachunku za wodę. Wycieram się ręcznikiem, który zostawiłem tu kilka dni temu, a następnie zakładam bokserki, koszulkę oraz spodnie. 

- O, jesteś wreszcie! - rzuca do mnie tata, kiedy jestem już w kuchni. 

- Tak, cześć... - odpowiadam. 

Siadam przy stole z rodzicami i zaczynam sobie nakładać jedzenie. Do wyboru mam bułkę oraz kiełbasę, a jako dodatki do tego Vegemite, masło,  szynkę, ketchup i pomidory. Pieczywo smaruję masłem, żeby następnie położyć na nie szynkę z pokrojonym pomidorem.

- Co się stało, Mike? - pyta troskliwym, acz stanowczym tonem, nie znoszącym sprzeciwu, mama.

- Pokłóciłem się trochę z Calumem i ogólnie brakowało mi czegoś takiego przez całą trasę...

- To tyle? - Pyta zdziwiony tata. - No cóż... Niech będzie, ale dzisiaj musisz gdzieś wyjść. 

- Napiszę do kogoś - mówię i jem dalej, ucieszony, że atmosfera trochę się rozluźniła.

***

- Mike? - Odzywa się w słuchawce Luke.

- Tak, coś się stało? 

- Nie, po prostu trochę mi się nudzi, więc możemy się spotkać. 

- Okay, mogę być u ciebie za jakieś pól godziny?

- Pewnie, do zobaczenia!

Odpowiada tym samym i rozłączam się.  

Schodzę na dół, żeby poinformować mamę o moim wyjściu. Nie zastaję jej w salonie, więc idę do ogródka, gdzie widzę ją jak rozmawia z sąsiadem.

- Dzień dobry! - krzyczę do starszego mężczyzny.

- Och, witaj, Michael! Ale cię dawno nie widziałem!

Zaczynam się śmiać i z tym uśmiechem mówię mamie, że wychodzę i będę wieczorem najpóźniej. Kobieta mówi, że pójdą pewnie na rower z tatą, więc zabieram na wszelki wypadek klucze od domu.

Wychodzę z działki i kieruję się w stronę domu Luke'a, który jest zdecydowanie dalej, niż dom Caluma.

Dzisiaj jest trochę chłodniej niż przez ostatnie dni, więc mam na sobie bluzę oraz pełne buty za kostkę.

Idę dość szybkim tempem, żeby dotrzeć do przyjaciela na czas, co ma efekty.

Dzwonię dzwonkiem, który umieszczony jest obok furtki, a po chwili wita mnie Luke. Nie ma na sobie koszulki.

- Jezu, Luke, przez ostatnie pięć lat już widziałem twoją klatę wiele razy, ale ty nadal musisz mi ją pokazypokazywać, prawda? - wzdycham.

- To twoja wina, przyszedłeś minutę za wcześnie!

- Nie chcę wiedzieć, co by było, gdybym przyszedł pięć minut wcześniej...

Luke śmieje się i wpuszcza mnie do środka. Wiele się zmieniło od ostatniego razu, kiedy tu byłem; przedpokój jest złoty, a nie szary, a w salonie są białe meble, a wcześniej były zielone... Mógłbym wymieniać jeszcze, ale tak szczerze, kogo to obchodzi?

Idę za Luke'iem do jego pokoju, który znajduje się na końcu korytarza. Wchodzimy do środka i siadamy na łóżku. Patrzę na niebieskookiego, a ten odpowiada spojrzeniem i zaczyna się śmiać.

- Coś nie tak? - pytam, zaczynając również się śmiać. 

- Nie, po prostu... Nie wiem.

- Chodźmy na spacer - proponuję, a Luke patrzy na mnie tak, jakby chciał zemdleć. - Och, przestań, Lukeyey!

Luke leniwie podnosi się z łóżka i pochodzi do szafy, skąd wyciąga swoją szarą bluzę.

- Chodź... - mówi. - Jeszcze pożałujesz, że wyciągasz mnie z domu.

W podskokach docieram do niego i rzucam mu ręce na szyję. Obaj zaczynamy się śmiać, a następnie wychodzimy z pomieszczenia. Luke mówi mamie, że idziemy spacer i wychodzimy z domu.

- Prowadź, Mike.

- Dobrze, Luke.

Chłopak śmieje się i zaczyna iść obok mnie. Idąc dość szybkim tempem docieramy do parku, gdzie Hemmings  nalega, żeby usiąść. Niechętnie się zgadzam.

- Ej, Michael! Widzisz tamte dwie dziewczyny? - pyta wskazując idące obok siebie brunetki.

- Widzę, a co?

- Podejdziesz do nich i spróbujesz poderwać jedną na jakiś fajny tekst. Kto wie, może tak poznasz swoją przyszłą żonę...

Patrzę na niego wzrokiem mordercy, a następnie zaczynam się śmiać.

- Trzeba było mnie z domu nie wyciągać!

Śmieję się.

- Jeśli poleci to co? - pytam.

- To stawiam wam kolację.

- A jeśli nie?

- To zobaczysz, Mikey - patrzy na mnie z miną typowego podrywacza, a ja kiwam głową.

- Niech będzie.

Wstaję z ławeczki i zaczynam biec, żeby jak najszybciej znaleźć się koło dziewczyn.

- Witajcie! - patrzę na nie, a te spoglądają to na siebie, to na mnie.

Bardziej w moim typie jest średniego wzrostu brunetka o niebieskich jak morze oczach. Zupełnie jak oczy Hemmingsa. Chwytam ją za rękę i odzywam się, starając się miec jak najseksowniejszy głos.

- Och, aniele, robisz coś poza byciem seksi?

- Owszem, ćwiczę karate, żeby w każdej chwili móc przyłożyć takiemu zboczonemu idiocie, jak ty.

Ups.

Nagle na moim policzku z ogromną siłą londuje pięść.

- A teraz - do widzenia! - Mówi niebieskooka szorstkim głosem i szybkim krokiem odchodzi ze swoją koleżanką.

- Auć - mówię do siebie i nagle u mojego boku pojawia się roześmiany Luke.

- Mam nadzieję, że nie masz żadnych planów na ten wieczór, bo chcę, żebyś zapamiętał go na zawsze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro