Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

siedemnasta koszula

Zrobiło się niezręcznie, żałowała że w ogóle odważyła się by podejść i ewentualnie pomóc dziewczynie. Ludzie w mniejszych grupach powrócili do swoich wcześniejszych dyskusji, ale czuła, że biedna młoda kelnerka jest pod odstrzałem wielu osób. Chłopak stojący przed nimi odezwał się ponownie i Su omal nie wyzionęła ducha, gdy gestem również ją wyprosił na chwilę z sali.

- Ale... - zaczęła chcąc zaprotestować, że ktoś musi tu zostać i pozbyć się bałaganu na podłodze, lecz gość posłał jej tylko zdenerwowane spojrzenie, którego wcześniej nigdy nie spotkała. Niemal z drżącymi rękami i podkulonym ogonem ruszyła do wyjścia z sali. Wzrok utkwiony miała w ziemi bojąc się i rozważając z jakiego powodu również ona musi wyjść. Dlatego też nie zauważyła, gdy Park Jimin zatrzymał się wraz z koleżanką z pracy, i z impetem wpadła na jego plecy. Złapała się ramion chłopaka by nie upaść i razem zrobili kilka kroków w tył dla podtrzymania równowagi.

- Su – zaczął odwracając do niej twarz i patrząc na nią przez ramię. – Możesz chwilę poczekać? Tylko ją uspokoję i porozmawiamy. – Ponownie spojrzał na dziewczynę, która stała ze spuszczona głową i nerwowo bawiła się palcami. Jin również przez chwilę patrzyła na nią by potem spojrzeć na Jimina i upewnić się, że ma na myśli to co powiedział. Odchrząknął, a ona zdała sobie sprawę, iż nadal stoją w tej dziwnej pozycji, gdzie ona trzyma jego ramiona. Z wypiekami na twarzy odsunęła się kiwając głową, niemal, potykając się o swoje nogi i nie rozrywając, z całą pewnością, drogiej marynarki. Odeszła kilka kroków obserwując jak Park spokojnie rozmawia z załamaną kelnerką. W jej głowie kłębiło się wiele myśli, ale jedna widniała tak dokładnie przed jej oczami. Czy Jimin jest synem tego tego ważnego mężczyzny? Być może dlatego czuła się przy nim o wiele niższa niż była, ponieważ chłopak wywodził się z jakiejś dobrej rodziny. Starszy biznesmen na pewno był wysoko postawionym człowiekiem i Su Jin była zdziwiona teraz z jaką pewnością i zimną krwią młodszy zareagował. Nie sądziła, że zrobiłby to, gdyby był po prostu najzwyklejszym szarakiem, jak ona. Młoda kelnerka minęła ją szybko rzucając lekki uśmiech wdzięczności i zniknęła w damskiej toalecie, zapewne by doprowadzić się do porządku i następnie wrócić na salę.

Koreanka podniosła spojrzenie na Jimina. Musiała przyznać, że w ciemnym garniturze i wyróżniających się przy nim rudych włosach wyglądał jeszcze lepiej niż zwykle, o mało co nie odebrało jej oddechu, gdy uśmiechnął się w ten swój szelmowski, ale i przyjazny sposób. Nie sądziła, że takie połączenie jest możliwe, jednak z tym chłopakiem wszystko zdawało się być poza kontrolą, szczególnie teraz.

- Su Jin – zaczął, gdy podeszła bliżej niego, spojrzenie które słał błądziło po jej twarzy, jakby szukał odpowiedzi na niezadane pytanie. Nie chciał by dowiedziała się tego w taki sposób, lecz teraz nie mógł kłamać, gdy z zdziwionym i zmieszanym wyrazem twarzy stała dokładnie przed nim. Wiedział, że będzie na dzisiejszym bankiecie, ponieważ to on ją polecił, jednak pilnował się by na nią nie wpaść, chciał zrobić to w zupełnie inny sposób. Umówić się i porozmawiać po tym całym cyrku, za którym kompletnie nie przepadał, wyjaśnić wszystko na spokojnie. Jednak nie mógł pozwolić na tak okrutne zachowanie ojca przy tylu świadkach. Reputacja jego rodziny, niestety, w tym wypadku była ważniejsza niż zauroczenie dziewczyną, w końcu nie było to nic pewnego. Nie zastanawiał się na razie nad tym jak jego rodzina zareagowałaby na związek z pracownicą, nawet jeśli dawali mu wyjątkowo dużo swobody. W podejmowaniu decyzji, ta sprawa mogła być wyjątkowo wrażliwa. Jednak to nie był czas by o tym myśleć, ponieważ na razie Su Jin była dla niego delikatnym wyzwaniem, który wpadł w oko.

- Jimin – cicho wypowiedziała jego imię, gdy na dłuższą chwilą pogrążył się w myślach. Jej głos nie drżał, ale był wypełniony tak samo jak jej twarz zdziwieniem. Nawet jeśli czuła się znów onieśmielona w jego towarzystwie, chciała zachowywać się normalnie. Założyła ręce na piersiach dając tym znak, że czeka na wyjaśnienia. Przełknęła ślinę lustrując go.

- Wiem, że miałem kilka okazji by ci o tym powiedzieć, ale nie zrobiłem tego, bo... Bo nie chciałem byś uważała mnie za snoba. – Po części była to też prawda, większość osób, która znała jego rodzinę patrzyła na niego przez jej pryzmat, a on tego nie lubił, często unikał informacji skąd pochodzi dla własnego dobra i wiarygodności innych ludzi.

- Czyli to prawda, że mężczyzna z wcześniej jest twoim ojcem? – zapytała. Jimin przytaknął, niedbale i niegrzecznie wkładając ręce do kieszeni.

- Jest właścicielem hotelu – mówi spokojnie patrząc na nią uważnie, obawiając się jej reakcji. Su oderwała od niego spojrzenie marszcząc brwi. Uniosła dłoń z palcem wskazującym

- Tego hotelu? – Jimin uśmiechnął się trochę głupio znowu przytakując i wyciągając ręce z kieszeni, przypominając sobie, że to niegrzeczny nawyk. – I dowiedziałeś się że tu pracuje niedawno, czy może domyśliłeś się, gdy spotkaliśmy się wtedy na ulicy? – Zacisnęła wargi opuszczając ręce wzdłuż tułowia. Czuła się trochę oszukana próbując łączyć fakty. Wtedy dotarło do niej coś, co jeszcze bardziej popsuło jej humor.

Koreańczyk nie sądził, że tak szybko pójdzie jej rozszyfrowanie wszystkiego, gdyby tylko mógł śmiałby się że to jej dobra passa.

- A wiesz może skąd pani menager wiedziała o mojej wcześniejszej pracy aż tak dobrze? – ciągnęła dalej pytania, nawet jeśli Park nie odpowiedział na żadne z nich. Podrapał się nerwowo po tyle głowy rozczochrując swoje włosy i zmrużył oczy patrząc w te ciemne naprzeciwko niego. Wiadomo, że napisała to w swoim CV, jednak kobieta nie wyglądała na taką która miała czas szperać po tym i szukać kto to był.

- Powiedziałem jej o tym? – zasugerował delikatnie. Pierwszy raz zamienili się rolami, Jimin czuł się zduszony przez zacięte spojrzenie dziewczyny i przytłoczony jej całą osobą. Czuł bicie serca w piersi, nadal myśląc o tym jak to możliwe, że tak szybko wszystko połączyła. Su wciąż z zaciśniętymi wargami, przymknęła na chwilę oczy. Park pozbawił ją odpoczynku jednocześnie uwalniając od bagna w jakie początkowo się w pakowała, ale nie mogła zapomnieć, że przez to w bagnie topiły się inne osoby, których sprawa niekoniecznie dotyczyła.

Niby nie powinna czuć się też oszukana, że Jimin okazał się być synem właścicieli hotelu, ale tak właśnie się czuła. Nie powiedział, jej tego choć wiedział to już od dłuższego czasu. Słowa nic nie kosztują, dają jedynie podstawę do tworzenia czegoś większego i specjalnego. Skąd teraz mogła wiedzieć ile rzeczy w przyszłości mógłby tak zataić? To nie tak, że od razu myślała o czymś poważnym pomiędzy nimi, jednak nawet przyjaźń opiera się na zaufaniu.

- Obiecuje ci, że zrekompensuję tę wpadkę i zabiorę do przyjaciół – zrobił krok w jej stronę i odważnie po mimo stresu jaki pojawił się przy rozmowie, położył dłoń na jej ramieniu i ugiął kolana. Na policzkach Jin, gdy podniosła głowę pojawił się rumieniec, Jimin był bardzo blisko, jego oczy patrzyły prosto w jej, a usta znajdowały się niebezpiecznie na wysokości jej. Czuła jak oddech staje się płytszy i miesza się z oddechem chłopaka, wtedy za plecami rozbrzmiewa głos

- Jimin! – Ich głowy niemal stykają się czołami, a potem odskakują od siebie. W wejściu do sali stoi dostojna kobieta. Ubrana w długą bordową suknie. Na szyi ma naszyjnik, który odznacza się z daleka, a włosy są niby niedbale upięte u nasady. Wygląda fantastycznie.

- To moja matka – szepcze chłopak i spogląda znów na Su, gdy ona spuszcza głowę. Została przyłapana. – Czekaj na mnie tu, jest jeszcze jedna sprawa. – Rudowłosy odszedł na kilka chwil, obejmuje swoją mamę i całuje ją w policzek. Dziewczyna poczuła, że to tak intymny gest, iż jako pracownica powinna odwrócić się i dać im trochę prywatności; nie mówiąc już o tym, że powinna być na sali, a nie dyskutować z jej synem.

Nie chciała do końca wiedzieć dlaczego to dla niej robił, z drugiej strony to było coś co aktualnie wzbudzało w niej największą ciekawość świata. Chciała być pewna, co to wszystko znaczy i dlaczego posuwa się do takich czynów. Martwiła się, że propozycja zostania w ekipie kelnerów, też mogła być jego wpływem, a nie było to coś o czym marzyła, szczególnie, że nie zawsze wychodziło jej to na sto procent.

Rozmyślając nie słyszała, kiedy Jimin podszedł do niej i chwytając ją za nadgarstek odwrócił w swoją stronę lokując druga dłoń na dole pleców.

- Pozwoli mi pani na jeden taniec? – zapytał szarmancko, powoli zaczynając prowadzić. Z sali dolatywały delikatne dźwięki muzyki w rytm których chłopak prowadził swoje nogi.

- A twoja mama? – nieśmiało odezwała się zdziwiona tym, że to właśnie taniec był tą jedną sprawą. Powoli dostosowywała się do płynnych ruchów Parka, nie była zbyt dobrą tancerką, ale dobry partner był podstawą udanego tańca, a jej robił to wyjątkowo dobrze.

- O mamę nie muszę się aż tak martwić – stwierdził pochylając się do jej ucha i szepcząc dalej. – Przepraszam za mojego ojca, dobrze, że w porę udało mi się go powstrzymać. Musiałaś się wystraszyć. – To były tylko słowa odnoszące się do wcześniejszych wydarzeń, ale sposób w jaki je przekazał przyprawił Su o przyjemny dreszcz. Jego ciepły oddech na płatku ucha i dźwięczny ton głosu.

- Powinnam wracać. Jestem w pracy – powiedziała, gdy takty muzyki wciąż niosły ich na holu, a do jej nozdrzy dolatywał przyjemny zapach chłopaka.

Spacerujący ludzie przypatrywali się im zastanawiając, dlaczego syn właścicieli tańczy przed salą z kelnerką, ale nikt nie miał odwagi skomentować tego na głos. Jimin wiedział, że informacja trafi do jego ojca, ale jeśli miał być szczery, naprawdę mało go to obchodziło.

- Wiem – mówił niezadowolony po raz ostatni okręcając dziewczynę pod swoim ramieniem i kończąc ich wspólny taniec. – Ja muszę wrócić na urodziny siostry. – westchnął. – Nie będziesz miała problemu, dziewczyna z wcześniej obiecała cię kryć, a nawet jeśli to byłaś ze mną. – Mrugnął okiem zabierając swoją dłoń i zostawiając uczucie ciepła w miejscu gdzie się znajdowała. Su spojrzała na niego lekko się rumieniąc. Jimin uśmiechał się zadowolony powoli puszczając też małą dłoń Su, dodał jeszcze

- Czekaj na mnie po wszystkim, naprawdę cię do nich zawiozę i wtedy też porozmawiamy o tym, na co teraz nie chciałem tracić czasu. – I zniknął zanim Koreanka zdążyła zareagować. Otworzyła szerzej oczy, wcześniej nie zwróciła uwagi na jego słowa o podwózce, ale teraz... Jego propozycja zwiastowała tylko kłopoty.

~*~

Su Jin omal nie zwymiotowała kanapki, którą zjadła w biegu, gdy roześmiany Jimin ją pośpieszał. Również biegu odczytała smsa od Tae, który skrzyczał ją za brak jakiejkolwiek powagi i odpowiedzialności, nie mówiąc nic o zrywaniu ich umowy i wydaniu jej. Miała więc cichą nadzieję, że sprawy na miejscu mają się dobrze. Kazał tylko jej przyjechać jeśli będzie mogła, bo inaczej rozliczą się po powrocie. Być może dlatego uznała, że pojedzie z Jiminem, jednak niczego to nie ułatwiało. Odpisała chłopakowi, kiedy Park ruszał spod jej domu.

Od myślenia i kreowania wydarzeń cały czas czuła podchodzące do gardła jedzenie. W końcu Jimina też będzie trzeba wtajemniczyć i naprawdę obawiała się jak na to zareaguje. Nie była też pewna jak na jego obecność zareagują inni uczestnicy, w końcu nie może pozwolić mu na powrót, gdy będzie takie zmęczony. Była pochłonięta myślami o tym jak to wszystko rozwiązać i delikatnie wyjaśnić Jiminowi to, w co jest wpakowana z Tae, choć to początkowo to sam Park miał być w to wplątany. Dodatkowo wciąż czuła się skrępowana jadąc z synem swojego pracodawcy, przez to wszystko nie usłyszała pytania, które zawisło nad nimi niczym chmura zwiastująca deszcz. Bo mimo pozorów w aktualnym stanie rzeczy, było tego typu prognozą.

- Su – odezwał się głośniej prowadząc samochód – Su Jin – powtórzył, gdy nie zareagowała. Zastanawiał się czy w ogóle słyszała jego propozycję. Dopiero kiedy delikatnie dotknął jej ramienia, wzruszyła się i przeniosła spojrzenie na twarz.

- Pytałem, czy chciałabyś się w końcu wybrać na naszą drugą randkę? – Koreanka nie oderwała od niego wzroku nawet gdy on przeniósł swój na ulicę. Chciała się z nim umówić i to nawet bardzo, bo zdawałoby się, że wszystkie te dziwne uczucia ukazywały, że cos może być na rzeczy, jednak w sytuacji jakiej teraz się znaleźli nie była pewna, co jest dobrym wyjściem. Ona pracuje w hotelu jego rodziców, wiec jakby to wyglądało? Z resztą musieli by z mieć randkę w domu, skoro na razie udawała, że jej chłopakiem jest V. Zacisnęła zęby nie chcąc przeklinać. Wszystko byłoby proste, gdyby Jimin wtedy poszedł razem z nią, być może nie musieli by nawet udawać, jedynie lekko naciągać prawdę, że znają się trochę dłużej. Westchnęła, lepiej mu wyjawić to minimalnie zanim dodają na miejsce i dostanie szoku.

- Muszę ci coś wyjaśnić. – Jimin spojrzał na nią przelotnie i poprawił ręce na kierownicy.

- To nie brzmi jak odpowiedź na moje pytanie i nie zapowiada się dobrze.

Su zarzuciła włosy do tyłu patrząc na drogę przed nimi, wyjeżdżali nagle z miasta, gdy dziewczynę znów dziś olśniło.

- Skąd wiesz gdzie jechać?

- Później – zbył ją. – Najpierw ty mi wszystko wytłumaczysz.

- Ale...

- Jin zapytałem cię o randkę, a jest coś ewidentnie co nie daje ci spokoju, skoro nie dałaś mi jasnej odpowiedzi. To jest ważniejsze w tym momencie. – Potulnie pokiwała głową, zaczynając wyczuwać podstęp, ale nie mogła uciec od prawdy i wyjaśnień, bo coraz bardziej się do niej zbliżali jadąc na odpoczynek. Lepiej jeśli przyszły lekarz dowie się tu niż na miejscu.

- Jak dojedziemy na miejsce nie możesz się zdziwić – Jimin zmarszczył brwi, a Su westchnęła – Tak jakby jestem dziewczyną Taehyunga. – Zanim chłopak cokolwiek powiedział przeszła do wyjaśnień. – To jest tylko układ. Miałeś to być ty, ale nie mogłeś. Jedynie Tae spadł mi z nieba, mój brat widział was obu, wmawiając sobie i potem mojej rodzinie, że kogoś mam, to musiał być ktoś z waszej dwójki, ale Jimin to jest tylko układ, nic więcej. – Nerwowo gestykulując rękami mówiła zapominając o Bożym świecie bez ładu. Jimin zatrzymał auto na poboczu i dopiero wtedy zamknęła się i spojrzała na niego.

- Jungkook mówił, że mogę się zdziwić, ale nie sądziłem, że aż tak.

Na miejsce dojechali w ciszy. Su prawie pogryzła do krwi wargi, wolałaby gdyby coś powiedział lub skrzyczał, niż zabrał swoje przeklęte myśli do grobu. Wiedziała, że na miejscu czeka ją kompletne bagno, w którym Jimin jej raczej nie pomoże.

Już nie pytała skąd wie, gdzie się udać, zdanie o Jeonie wiele wyjaśniało. Przebrzydły małolat – pomyślała tylko. Kiedy wysiedli z samochodu ich oczom ukazał się jasno drewniany domek, za którym rozpoczynał się już las. Była czwarta rano, a mimo to ekipa siedziała na schodach. Dziewczyny lekko przysypiały, a Hoseok wybuchł niepohamowanym śmiechem tak głośno, że ptaki na drzewie niedaleko uniosły się w powietrze. Su Jin lekko się uśmiechnęła, nigdy nie przepadała za tym chłopakiem, ale musiała przyznać, że był kulą pozytywnej energii.

Jimin zatrzasnął bagażnik i głowy na schodach zwróciły się w ich kierunku. Wyraz twarzy Teahyunga oznaczał tylko jedno – nie przeczytał wiadomości, którą mu napisała i nie dowierzał, że dostosowała się do jego polecenia. Na jego ramię opadła głowa Myeong, na co Su zacisnęła nieświadomie rączkę walizki mocniej niż było to potrzebne, którą przyszły lekarz postawił obok jej nogi. Nie wiedziała czy jego znajomi wiedzieli coś czy nie. Myeong była paplą, ale jednocześnie dobrym strategiem, więc być może jeszcze nie poruszyła tematu. Obie dobrze wiedziały, że ta wycieczka nie była jej potrzebna do zaciśnięcia więzów, Su nawet zdarzało się pomyśleć, że V po prostu jej się podoba i próbuje tym wybadać teren, bo zwyczajnie w świecie coś jej nie gra.

Nie oczekiwała, że chłopak przybiegnie do niej w podskokach, udawali parę przed jej rodzicami, a tu przed Myeong, która teraz zdawała się być nieźle zalana. Wiedziała, że daje mu zbyt mało czasu na wyjaśnienia przed resztą ekipy, ale nie wzięła pod uwagę tego, że Tae może w ogóle nie przeczytać wiadomości i nie przygotować reszty. Jeszcze przez kilka sekund wszyscy patrzyli na siebie zdziwieni i trochę szczęśliwi, że ktoś jeszcze dołączy do ich paczki.

Myeong czknęła i leniwie podniosła głowę, wtedy V wstał szybko posyłając Kookiemu tajemnicze spojrzenie, które ten przekazał nad głową innej, do swojej dziewczyny; ta zdawała się rozumieć wszystko.

- Su Jin – powiedział tylko, Jimin stanął obok, ale nikt nie zwrócił na niego szczególnej uwagi. Myeong przetarła oczy chcąc lepiej rozumieć co się właśnie dzieje, ale dziewczyna najmłodszego, delikatnie klepnęła ją w ramię szepcząc żeby już się położyły. Po chwili, na szczęście, obie zniknęły w głębi domku letniskowego. Su poczuła ulgę, najgorszy potwór i zagrożenie właśnie odeszło. Wiedziała, że stanowczo przesadza, ale nie potrafiła pozbyć się tej myśli.

- Co ty tu robisz? – zmarszczył brwi chwytając ją lekko za ramię i spoglądając w stronę Jimina puścił jej rękę. – Nie, co wy tu robicie?

Wiedział, że sam kazał jej przyjechać, więc jej widok aż tak nie wywołał u niego zdziwienia, jednak osoba z którą przyjechała niekoniecznie wprawiała go w zadowolenie.

- To był mój pomysł. Nie chciałem by przegapiła wypad ze znajomymi – wtrącił się Jimin, ale spojrzenie V całkowicie go uciszyło.

- Gdybyś czytał wiadomości wiedziałbyś – zarzuciła mu dziewczyna – Z resztą sam kazałeś mi przyjechać. – Wywróciła oczami kładąc ręce po bokach. Tae przytaknął bo to była prawda, kiwnął w stronę Jimina unosząc brwi, a Su nie powiedziała nic.

- Bo wpakowałaś mnie w ten bałagan! – odpowiedział nie poruszając już tematu rudowłosego, do którego właśnie podchodził Jeon, a mógł wywołać większe zamieszanie. Su zacisnęła szczękę i odrywając od niego wzrok chwyciła rączkę walizki.

- Więc jestem. – V przytaknął znowu. Do tego momentu wszystko szło bez zarzutów. Nawet nie zdążył reszcie wytłumaczyć, ze dla Myeong jest chłopakiem Su, więc z całą pewnością śledzili teraz ich wymianę zdań siedząc na schodach. Będą musieli zrobić to wspólnie i najpewniej szykuje się z tym niezła zabawa.

Jeon, który chwilę wcześniej podszedł do Jimina uśmiechnął się pokrzepiająco i klepnął w ramię. Po jego grymaśniej minie domyślał się, że Jin musiała mu już co nie co wytłumaczyć. Nie wiedział czy powinien się cieszyć czy mu współczuć.

- Co tam stary? – rzucił, ale nie dostał zrozumiałej odpowiedzi i patrzył jak chłopak odchodzi w stronę domku ciągnąć za sobą bagaż. Wzruszył ramionami, bo w tej sprawie nie mógł mu pomóc.

- Jak dobrze cię widzieć Su – zawołał wesoło, przerywając cichą wojnę ubraniowej pary.

- Kookie – przeniosła spojrzenie na młodszego z delikatnie wymuszonym uśmiechem. – To był twój pomysł, a do tego wiedziałeś, że pracuję u rodziców Jimina? – przesunęła walizkę do przodu, by się na niej podeprzeć. W głowie widziała ten przedmiot jako idealna pomoc do zabicia małego wścibskiego dzieciaka.

- Nie o tym teraz. Musicie z V wytłumaczyć zanim Myeong jutro coś palnie przed wszystkimi.

Odwrócił się, odpychając od siebie pytania dziewczyny, rozłożył ręce i zawołał

- Zapraszam do mojego pokoju, jest sprawa. – Jin i Bora ze zdziwionymi, ale chyba najbardziej trzeźwymi wyrazami twarzy poszli pierwsi a za nim powoli udała się reszta. Su nawet nie miała siły rozmyślać nad tym, jak kolejna osoba nie odpowiada na pytanie, a dodatkowo jakimś cudem zna już ich sekret. Do chodzi do wniosku, iż Tae musiał wygadać się swojemu przyjacielowi. Sama targa swoją walizkę ciskając piorunami w plecy Kima, nie sądziła, że ten widok ją tak rozzłości. Wzdycha zirytowana, gdy ubrania przeważają ją na schodach i o mało co nie ląduje z twarzą na ziemi. Nie wzięła dużo wiec swoją nie udolność zawala na godzinę i zmęczenie. Gdy wchodzi do pokoju młodszego wszystkie miejsca są już zajęte, oczywiście oprócz tego koło Taehyunga, zapewne trzymane właśnie dla niej. Dopiero gdy siada zauważa urażonego wciąż Jimina stojącego w kącie, podpierającego ścianę z założonym rękami. Powoli zaczyna sądzić, że to tylko pogarsza sprawę ich przyszłej randki, ale z drugiej strony jego mina urażonej księżniczki sprawia, że dusi w sobie śmiech.

Że też wszystkie szalone rzeczy musiały wydarzyć się właśnie w jej życiu. Kookie daje znak, że mogą zaczynać, ale gdy wszystkie pary oczu są skierowane na nią i kiedy otwiera buzie by mówić, nie pada żadne słowo. W pokoju nadal panuje cisza i przerywa ją odgłos ręki Tae, która upada na jej kolano, wszyscy niemal podskakują w miejscu, a chłopak stwierdza

- Jesteśmy razem – brzmi jakby nie było to nic wielkiego, a jego ręka nadal znajduje się na nodze Su, która wciągnęła powietrze do środka i zrzucając ją jednym ruchem ręki warcząc

- Nie pozwalaj sobie. – Zgasiła tym klaskającego Hobiego z szerokim uśmiechem i resztę (nie wliczając Jimina), która była gotowa zawtórować chłopakowi. Serce wali jej niemiłosiernie, a ona próbuje trzymać dobrą twarz do złej gry.

- Jesteś moją dziewczyną to nic dziwnego – odparł sprawiając, że Su zaczynała się w środku gotować. Była jego udawaną dziewczyną i z całą pewnością, nie powinien sprawiać, że czuła się tak jak teraz.

- To tylko głupia gra – prawie krzyczy w porę uświadamiając sobie, że w tym samym budynku jest Myeong i mogłaby tym sobie zaszkodzić.

- Którą sama wymyśliłaś – oboje wstają patrząc sobie w oczy i złoszcząc się.

- Bo wkroczyłeś do mojego mieszkania i mój brat zaczął wymyślać.

- Jacy oni uroczy – parsknął Hobi opierając łokcie na nogach a głowę na rękach. Jin i Bora patrzyli chcąc zostawić podenerwowaną dwójkę samą, ale z drugiej strony chcąc wiedzieć o co w końcu tu chodzi. Kookie i Jimin uważnie obserwowali, aby zareagować gdyby para miała zamiar przejść do rękoczynów, do czego chyba małymi krokami się zbliżali.

- Bo jesteś głupią łamagą – podkreśla chłopak wywracając oczami, a Su cała się napina. Wtedy między nimi staje Kookie czując jaki to był zły pomysł, żeby o prawie piątej rano wyjaśniać sytuację. Niedawno zdawało się, że są w całkiem przyjacielskich stosunkach, ba tym bardziej, że się pocałowali.

- Okej, ja to zrobię, będzie szybko bo jest późno – Jimin wywrócił oczami, dla niego zdawało się być już za późno.

Po wyjaśnieniu wszystkiego V i Jimin dziwnym trafem zostali razem w pokoju. Tae widział jego naburmuszoną minę, która teraz pałała jeszcze nienawiścią specjalnie do niego. Przełknął ślinę, ale usiadł na łóżku z pewnością się stąd nie ruszy, był pierwszy. Wiedział też, że nie może tak tego zostawić i omal nie całuje stóp Hoseoka, który wpada i prosi Jimina by zajął z nim pokój.

A po chwili już domyślał się, kogo to był tak naprawdę pomysł. Ponieważ jego cudowna dziewczyna staje przed nim, a w głowie dźwięczą im słowa – Zamieszkacie razem by łatwiej oszukać Myeong, to tylko dwie noce. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro