Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Napój "zagłuszenia obecności"⭐12⭐

Leciałam nad kwaterą, patrolując okolicę. Przez chwilę wydawało mi się, że krzaki się ruszają. Podleciałam sprawdzić co to mogło być, miałam nadzieję, że to jedynie zabłąkany chowaniec, ale czarna zbroja z czerwonymi dodatkami uświadomiły mnie o zagrożeniu. Wylądowałam tuż przed osobnikiem w smoczej zbroi, zmieniając się w człowieka.

- Ty... - Warknęłam, wyciągając pazury i ustawiając się do ataku.

- Więc to ten mały szczeniaczek, o którym tak głośno. - Rzuciłam się na niego, ale ten uniknął mojego ataku. Jest tu wrogiem, więc trzeba się go pozbyć. W miejscu gdzie stał wystrzeliły lodowe kolce, lecz on skoczył nim te zdążyły choćby go drasnąć.

- Nie zrób sobie tym krzywdy psinko. - Drwił ze mnie co jeszcze bardziej mnie rozjuszyło.

- Zabiję cię, a głowę przyniosę Miiko. - Odsłaniłam kły, poczym zaszarżowałam. Złapał mnie jedną ręką za nadgarstki i przyszpilował do drzewa, drugą zaś wziął mój kosmyk włosów. Szarpałam się starając choć o trochę swobody w ruchu. Na nic. Kolce znów wyszczeliły, ale jego zbroja mimo, że mogła się wydawać na mało wytrzymałą, zatrzymała mój atak, a nawet go rozkruszyła. Zaczęłam panikować i wyrywać się gdy zbliżył się do mojej twarzy.

- I co teraz powiesz? Twoje słabe ataki są niczym, ale wydajesz się być dobrą wojowniczką... Szkoda tylko, że Miiko cię zdradziła. Nigdy nie wyśle cię do "domu". - Uspokoiłam się na chwilę, próbując wypatrzeć kłamstwo, ale z przerażeniem nie mogłam nic znaleźć.

- O czym ty gadasz, ohydny kłamco! - On pokręcił głową ze zrezygnowaniem.

- To, że Miiko nie wypuści z swoich dłoni taką zdobycz jaką jesteś ty. Nie wyśle cię do twojej watahy, mimo pomocy jaką zaoferowałaś. Jesteś naiwna. - Dłonią, którą trzymał moj kosmyk złapał mnie za gardło, przez co syknęłam z bólu, a po chwili zaczęło mi się kręcić w głowie. - Ta cała straż to jedynie garstka oszustów, którzy będą chcieli cię jedynie wykorzystać. A teraz wybacz, ale mam robotę do zrobienia. - Puścił mnie przez co zsunęłam się na ziemię, łapiąc jak najwięcej powietrza.

- Nie... Pozwolę ci. - Widziałam jak zmierza w stronę wejścia do kwatery. Atakowałam go wszystkim co mogłam- ciernie owijające jego nogi, lodowe kolce skierowane w jego stronę, jak i ostre pociski lecące. Nic to nie dawało, ale zatrzymał się w pewnej chwili i spojrzał na mnie.

- Jesteś wyjątkowo uparta jak na kogoś, kto broni zdrajców. - Wrócił się i klęknął naprzeciwko mnie. - Powinnaś się poddać.

Wpatrywałam się w niego z wściekłością, jeszcze tylko chwila i znów będę mogła go zaatakować. Pomału regeneracja dobiegała końca, a ból szyji zniknął. Machnęłam pazurami, nie wiele brakowało by choć trochę zarysować jego maskę.

- Ta ludzka dziewczyna jest o wiele bardziej przyjazna niż ty. - Złapał moją rękę i powalił mnie na ziemie wykrzywiając ramię na plecy.

- Puść! - Brakowało mi oddechu jakby ściskał moje płuca, choć tylko lekko jego uścisk zelżał nie mogłam się ruszyć.

- Tak myślę co by tu z tobą zrobić, byś mi nie przeszkadzała... - W oddali było słychać głosy, prawdopodobnie strażników, którzy słysząc naszą bójkę zainteresowali się. - Masz szczęście, że ktoś tu idzie, ale następnym razem sobie inaczej pogadamy, śnieżynko. - Wypuścił mnie nim mogłam cokolwiek zrobić, uciekł przez mur dzielący kwaterę od lasu.

Usiadłam pomału z bólem i oparłam głowę o drzewo ciężko dysząc. Dwóch strażników zobaczyli mnie i zaczęli się pytać co się stało i co tu robię. Odpowiedziałam wszystko z prawdą pomijając to co mój przeciwnik do mnie mówił. Pogratulowali mi odwagi i tego, że odciągnełam nieznajomego od wejścia poczym zaproponowali zaprowadzenie mnie do Eweline. Odmówiłam grzecznie nie chcąc robić im większego problemu i sama lekko chwiejąc się ruszyłam do swojego pokoju z zamiarem pożądanego wyspania się.

★★★

Ziewnełam wchodząc do kryształowej sali.

- Wybacz Miiko za spóźnienie, ten nocny patrol mnie wymęczył. - Jeszcze z zamkniętymi oczami oparłam się o framugę drzwi, słuchając co kitsune ma do powiedzenia.

- Dobrze, że nic ci się nie stało, czytałam raport strażników byłaś naprawdę dzielna zatrzymując tego człowieka przed wejściem do kwatery. - Pokreciłam głową i ziewnełam poraz kolejny.

- To nic, ale teraz wiem, że muszę więcej trenować.

- W porządku, czy teraz już wszyscy są? - Widząc że nikogo już nie brakuje Miiko zaczęła spodkanie.

- Jak to wiecie, Valkyon wrócił z misji bardzo ważnej. - Czy mi się wydawało czy zmroziła Erice wzrokiem? - Misji, podczas której usłyszał rozmowę grupy najemników.

- W porządku, ale dlaczego nam o tym mówisz? - Erica zadała bardzo konkretne pytanie.

- Również się nad tym zastanawiam. - Przytaknełam, czekając na odpowiedź Miiko.

- Zmierzam do tego. Ci najemnicy są ludźmi tak jak Erica. Odkąd przybyłyście tutaj, wszyscy dużo mówili o was, i jednym sposobem lub innym wasza egzystencja dotarła do ich uszu. Więc zaczęli poszukiwania, żeby "uratować" was z szponów tych okropnych feary.

- To... To nie możliwe! - Zaczęłam drżeć na samo wspomnienie ludzi Red Lidera, huk, wybuchy, strzały z karabinów oraz pogoń. Zaczęłam szybko oddychać ale to było na nic, czułam jak wpadam w panikę.

- Star? Wszystko dobrze? - Erica przyciągnęła mnie do siebie i przytuliła, dopiero w tedy powróciłam do siebie, zoriętowałam się, że poraniłam swoje dłonie od wewnątrz, ale szybko się zagoiły.

Kitsune lekko odchrząknęła i z zmartwieniem mówiła dalej.

- Niestety, to nie jest pierwszy raz, kiedy słyszymy rozmowy o nich i ich eskapadach czy wybrykach. Faktem jest, że aktualnie nie jesteśmy zdolni powiedzieć z dokładnością ich prawdziwych motywacji i ich prawdziwego celu. Dlatego musimy zadać wam kilka pytań. - Nie byłam pewna co o tym wszystkim myśleć, bałam się, że znów trafię do laboratorium z kagańcem na pyszczku, a eksperymenty będą o wiele gorsze.

- Jaki rodzaj pytania?

- Co wiecie o Eldaryi?

- Nic więcej niż wszystko to, czego nauczyłam się od mojego przybycia. - Miiko tym razem spojrzała na mnie.

- Cóż, raczej tak samo, wydaje mi się, że jestem tu krócej niż Erica... - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- Jesteście pewne?

- Tak, czemu okłamywałabym cię? Przed przybyciem tutaj, nawet nie myślałam, że magia i świat czarów istnieją. Wampiry, elfy, syreny... wszystko to, to nie było niczym poza legendami dla mnie.

- A ty?

- Wiedziałam o tym wszystkim, lecz nie o Eldaryi. Zanim trafiłam na ludzkie ziemie mieszkałam w swoim świecie. To tam nauczyłam się podstaw magii. A tu trafiłam myśląc, że to mógłby być portal do mojego świata bo wyczułam silne stężenie magii. - Kitsune pokiwała głową w zrozumieniu.

- I nie ma kogoś z waszej rodziny, która szukała by którejś z was?

- Ja... To było by nie możliwe, mimo takiej magii jaką posiadamy nie potrafimy otwierać portali.

Ale był człowiek, który chciał złapać mnie za wszelką cenę. Słyszałam jak chciałby zrobić ze mnie broń, która pomoże podbić mu świat. Dodałam w myślach. Nie chciałabym robić nie potrzebnego chaosu i stresu.

- Erica?

- Jestem tu na chwilę, więc wyobrażam sobie, że moi rodzice musieli postawić ogłoszenia poszukiwań w moim mieście i że muszę na pewno być "uznana za zaginioną" w moim świecie.

- W porządku, rozumiem... Dziękuję w każdym razie za odpowiedzenie na nasze pytania. Możecie sobie iść.

Wyszłam z sali, było mi nie dobrze. Szybko uciekłam do pokoju ignorując zmartwione spojrzenie Erici.

Zaczęłam się martwić o swoją przyszłość tutaj, Jakie zagrożenie z strony ludzi mogą przeżywać inni. Widziałam bronie, bąby, czołgi, pojazdy, chelikoptery czy samoloty szturmowe. Eldaryańska technologia jest niczym w porównaniu z ludzkimi postępami militarnymi. Gdyby jakieś wojsko wjechało mogło by nie tylko zniszczyć całą cywilizacje ale i cały świat.

I to była by moja wina...

Jeśli ci ludzie przybyli po mnie, to znaczy, że mogę pożegnać się z tym światem. A może lepiej oddać się w ich ręce dobrowolnie by uratować tysiące jak nie miliony żyć?

Nie wiedząc już co myśleć opadłam na łóżko zamykając oczy.

Puk
Puk
Puk

To w mojej głowie? Czy ja zasnęłam?
Przeciągnełam się prostując zdrętwiałe kończyny i chwiejnie wstałam do drzwi wpuszając Ykhar do pokoju.

- Miiko cię wzywa do kryształowej sali.

- W porządku już idę.

Rudowłosa pobiegła gdzieś dalej, a ja skierowałam się do sali.

- Przepraszam, że ciągle was tu wołam ale przedyskutowaliśmy z chłopcami tę historię o najemnikach i mamy rozwiązanie do zaproponowania wam... Znaczy zaproponować wam... przyznaję, że nie pozostawiam tu tak naprawdę wyboru. - Ciekawie się zaczyna. - Istnieje napój, który... hm... jak to powiedzieć... pozwala zamaskować obecność na Eldaryi.

- Zamaskować? Ale ludzie nie potrafią odróżnić człowieka od ukrytego feary. Chyba, że osobnik wyjątkowo się wyróżnia. - Przekazałam swoją opinię.

- Dobre spostrzeżenie ale tutejsze informacje roznoszą się na skalę masową i ciężko byłoby ograniczyć, że w kwaterze jest jak i człowiek, jak i magiczny wilk, chociaż ciebie nadal uważają za hybrydę. Większość wie, jak wygląda Erica, a Star nie była jeszcze na misjach wyjazdowych, dlatego chcemy zapobiec, a zarazem zniwelować.

- I w jaki sposób by to działało? - Nie mogłam uwierzyć, że istnieje taki eliksir... Co do eliksirów to nie jestem przekonana po ostatnim razie.

- No cóż, to tak jakbyśmy zakryli twój zapach i twoją aurę w oczach innych. Gdy jesteś w postaci człowieka Nevra potrafi cię zlokalizować szybko po zapachu, tak samo jak i wilka. Gdybyś przyjęła taki napój nie moglibyśmy więcej rozpoznać cię ani jako wilka ani jako człowieka, to również tyczy się Erici.

- Praktyczne... - Zaczęłam się zastanawiać czy rzeczywiście mogło by się to udać. Sama nie potrafię maskować swojego zapachu więc to może być ciekawe rozwiązanie. Z resztą... I tak nie mamy wyboru.

- Na ogół, jest to jak zagłuszenie obecności? - Dziewczyna przypatrywała się kitsune z ciekawością.

- To jest to, to jest dokładnie to!

- Ok, w porządku.

- Też się zgadzam.

- Dziękuję wam dziewczęta. A i jeszcze jedno musicie go stworzyć same. Jako, że jest to zaklęcie, które jest bezpośrednio związane z tobą, ono potrzebuje twojej istoty i twojej energii, żeby działać.

- Nie jestem nikim poza nowicjuszką w alchemii, chcę powiedzieć, nigdy nie zrobiłam choćby jednego napoju całkiem sama. Mimo, że jestem w straży absyntu...

- Ja kompletnie nie znam się na tutejszej alchemii. Znam się na magii i jak walczyć, nie na ziołach i miksturach.

- Cóż cała trójka szefów zna ten przepis więc możecie poprosić jednego z nich. - Pochyliła się i zaczęła szeptać - Nawet jeśli jest okropny do zniesienia na co dzień, doradzam wam usilnie poprosić Ezarela. Nie ma tu lepszego alchemika niż on. Ty pewnie coś o tym wiesz Erica.

- Ja odpadam o proszenie go o cokolwiek... Szczerze... Nie przepadamy za sobą.

- Nie przejmuj się nim on taki jest. Po tym jak wypędziłaś go z pokoju ciągle biadolił, że jesteś demonicznym wytworem szatana. Ale mimo to w razie jakichkolwiek pomyłek będzie najlepszym doradcą.

- W takim razie chyba nie mam innego wyboru, co ty na to Erica?

- Nie mam nic przeciwko, gdy się go lepiej pozna jest zdecydowanie milszy. Na początku też mnie nie lubił ale teraz całkiem dobrze się dogadujemy.

- No dobrze zostawiam to wam, myślę, że sobie poradzicie.

Wyszłyśmy z Kryształowej Sali i poszłyśmy na poszukiwania niebieskowłosego elfa.

- Sala alchemiczna. - Obie powiedziałyśmy w tym samym momęcie sugestię gdzie iść najpierw. Zaśmiałyśmy się i powędrowałyśmy do wspomnianego pomieszczenia.

Mhm Ezarel tu jest. Obyśmy miały to już z głowy.

Zostałam za Ericą gdyby miał rzucać jakimiś eliksirami. Tak na wszelki wypadek.

- Hej, Ez', miałybyśmy przysługę do ciebie.

Elf wystawił głowę zza książki.

- Jaką?

- Muszę przygotować wraz z Star napój "zagłuszenia obecności".

- Napój czego? - Wygląda jakby miał zaraz strzelić jakiś głupi żart ale nic więcej nie powiedział.

- Wiesz, napój, który Miiko chce, żebyśmy wypiły, ten, który powinien zamaskować naszą obecność w Eldaryi

- Ah tak... ten. Jestem zobligowany wam pomóc?

Przytaknełyśmy

- W porządku, pomogę wam zrobić ten napój.

Coś za łatwo poszło. Może Miiko już wcześniej kazała im by przyjeli naszą proźbę.

- Dziękujemy!

- A ty piesku nic nie powiesz? - Zwrócił się do mnie. Przełknełam ślinę i wymamrotałam ciche dzięki. Poczym znów schowałam się za Ericą.

- Ah, ale nie mamy żadnego ze składników... Miiko nas w nie nie zaopatrzyła, patrząc że ty znasz przepis.

Westchnął unosząc oczy ku niebu.

- Będą mi potrzebne: woda lethe, kiść ziarna kawy, trochę galaretki królewskiej, alkohol... i dla smaku, pistacjowe truskawki. Ja zajmę się alkoholem, więc przynieście mi resztę, dziękuję.

- Ok. - Dał papier z dokładną ilością każdego elementu, który musimy znaleźć.
Szybko uciekłam z sali alchemicznej wraz z Ericą.

- Widzisz nie było tak źle, być może kiedyś się zaprzyjaźnicie

- Moooże ale na pewno nie teraz.

Całkiem szybko znalazłyśmy potrzebne nam składniki i wrociłyśmy do Ezarela.

- Cześć, mamy już wszystko z listy.

- Tu również wszystko jest gotowe. Możemy zacząć zajmować się przygotowaniami.

- W porządku, od czego zaczynamy? - wolałam trzymać się bardziej z boku i słuchać instrukcji jakie daje elf, więc rozmowę zostawiłam Erice.

- No dobrze, zaczniemy od galaretki królewskiej i kiści ziaren kawy. Trzeba, zgnieść ziarna kawy, żeby zrobić z nich proszek dosyć drobny. Przesiejemy go na sicie kilka razy. Podczas, gdy będziecie kruszyć, myślcie o wszystkim, co znacie i kogo znacie.

- Euh, dlaczegóż to?

- To pozwoli włóżyć w to energię twojego przygotowywania.

- Wybacz mi, ale co rozumiesz przez "energię", Miiko mi o tym mówiła i przyznaję, że myśląc o tym znowu, to wydaje mi się dość dziwne. Alchemia jest nauką, nie?

- Właśnie. Nauką, która przeplata się z ezoteryzmem, jeśli to jest to, do czego chcesz dojść. No dobrze kontynuujmy.
W razie, gdy skończcie wszystko rozgniatać, będziecie musiały roztrzepać galaretkę królewską, żeby zrobił się krem z dość delikatną teksturą. Jak dla ziaren kawy, myślcie o swoim świecie, o rodzinie, o wszystkim, co lubisz bądź kochasz tam. - Skupiłam się na tym co tłumaczył Ezarel, żeczywiście jest dobrym alchemikiem i świetnie wszystko przekazuje.

- Ok, a reszta?

- Truskawki, będzie trzeba pokroić całkiem zwyczajnie. Będą łatwiejsze do wymieszania z napojem później w ten sposób. Oczywiście są jedynie do smaku więc nie musicie nic specjalnego robić. Pomogę wam przygotować to wszystko. - Słuchałam każdego jego polecenia, a gdy którejś z nas coś nie szło pomagał i wytłumaczył dlaczego to zrobić w taki sposób aby było najlepiej.

Podczas przygotowania, myślałam o swojej watasze, o wspólnych polowaniach, treningach, walkach, nauce magii. Myślałam o mamie i tacie, który zmarł przez atak lisów. Ciekawe czy mnie jeszcze pamiętają, czy mają już wszystkie moce? Jak się ma ta zagubiona wilczyca, której obiecałam wspólne polowanie.

Potem zaczęłam myśleć o tym co się wydarzyło w ludzkim świecie, koleżankach z klasy do której chodziłam, mojej przewodniczce Ashley, nieszczęsnym Tordzie, ale również o Tomie i Eddzie pijący cole, a i jeszcze wietrznie zapatrzony w lusterko Matt, którzy podczas spalenia rodzinnego domku Ash przyjęli nas pod swój dach. Wspominałam również wycieczkę nad jezioro jak razem się tam udaliśmy. Wspólnych przeżyciach... Jak i mojej ostatniej pełni tam. Ucieczka przez las goniona przez żołnierzy Torda, moje porwanie, aż w końcu ponowną ucieczkę ale tym razem Tord dał mi uciec. Chyba...

- Dobrze, myślę, że skończyłyscie. Będziemy teraz na serio zaczynać przygotowywać to wszystko. - Wręczył nam papier i pióro. -
Napiszcie imię i nazwisko rodziców na tym kawałku papieru, który wam dałem.

Nie wiedziałam co mam zrobić bo... Nie mam nazwiska, a mój tata nie żyje.

- Czemu nie piszesz? - Zapytał zrezygnowany.

- Nie posiadam nazwiska... I... W sumie nie ważne.

- Wszystko jest istotne by dobrze wykonać wasz eliksir.

- W porządku, nie jestem pewna czy mam zapisywać kogoś kto nie żyje.

- Hmm rozumiem. Możesz zapisać, to raczej nie będzie miało wpływu, a wzamian na nazwisko zapisz nazwę swojej watahy. - Pokiwałam głową i zabrałam się do pisania.

Szybko napisałam wszystko co potrzeba, poczułam niezrozumiane ukucie w sercu.

Po tym, Ezarel położył papier na dnie małego kotła i wskazywał nam w którym momencie włożyć każdy z składników. Żeby skończyć, musiałam odciąć jedno z moich kosmyków i wsunąć go pod kocioł. Skrzywiłam się czując zapach palonych włosów, a na twarzy Ezarela zarysował się uśmiech.

- Teraz, powtarzajcie za mną.

enaząiwz ejcome i aineinmopsw

hcycąipreic zsud hcyt ucres w

ainezrowts od, hcin ald, ajzuli

ałaintsi ein ydgin ateibok at ybeż

Mnemosyne.

- Jeejku chyba nigdy tego nie powtórzę... - Zrezygnowana spoglądałam na elfa. Erica również nie była pewna tego jak ma powiedzieć.

Po kilku próbach w końcu udało nam się wyrecytować każde zdanie, które Ezarel nam podał.

- ...Mnemosyne - Mam dziwne przeczucie, że coś jest nie tak... Jakby instynkt podpowiadał, że to może być niebezpieczne.

- Wszystko w porządku? - Zapytał widząc moją minę. Coś rzeczywiście jest nie tak. Nie wiem jeszcze co... Ale czuję, że nie długo się dowiem.

- Tak, raczej tak...

- Dobrze, skończyliśmy. Będziemy musieli pozwolić temu się klarować przez kilka dni. Żeby napój funkcjonował, musiszcie go wypić w następną pełnię księżyca.

- To za dwa dni...

- Naprawdę? Uh ja w pełnię mogę być troszkę... Troszkę bardzo, nadpobudliwa. - Uśmiechnęłam się niewinnie. - W sumie to moja pierwsza pełnia w tym miejscu...

- Będziemy musieli zgłosić to Miiko. Potem pójdziemy do sali i zobaczymy co da się zrobić. Ale teraz powinnyście iść się ładnie uszykować i iść do stołówki.

- Odpadam, mam nocny patrol. Miiko chyba zobaczyła potencjał we mnie i moich skrzydłach. W każdym bądź razie już znikam pa! - Nim zdążyli coś odpowiedzieć zniknełam z sali alchemicznej i pojawiłam się w swoim pokoju.

Moja pierwsza pełnia tutaj... To zdecydowanie będzie ciekawe doświadczenie.

Wyszłam z pokoju i przywitałam się z strażnikami zmieniających wartę, życząc im dobrej nocy sama wyszłam przed wejście kwatery. W mgnieniu oka przemieniłam się w moją "połowiczną" postać, rozkładając skrzydła wyniosłam się nad chmurami.

Czując spokojną atmosferę byłam wyjątkowo zrelaksowana. Brak napięcia i jedynie szum wiatru uspokajał moje skołatane nerwy.

Szybowałam jeszcze przez jakiś czas. Nie widząc niczego podejrzanego zaczęłam pomału zniżać lot aż w końcu wylądowałam chowając skrzydła, uszy i ogon. Odetchnęłam spokojna, że nie stało się nic złego na mojej warcie. Ruszyłam do swojego pokoju, będę musiała jeszcze złożyć raport z tej nocy, ale to później zrobię to za dnia, a teraz powinnam porządnie wypocząć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro