Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXV

- Wejdziesz? - zapytałam Styles'a, gdy zatrzymał się pod moim domem. Brunet uśmiechnął się i wyciągnął kluczyk ze stacyjki.

- Już myślałem, że nie zapytasz - odparł i wyszedł z pojazdu, a ja zrobiłam to samo, jednak zanim wygramoliłam się z samochodu Harry stał przede mną z wyciągnięta dłonią w moją stronę. Złapałam za nią i wstałam, po czym zabrałam kule z tylego siedzenia.

Miałam ten cholerny gips na nodze już od trzech tygodni. Coraz bardziej zaczął mi doskwierać brak treningów. Jedyne co robiłam w stajni to non stop siedziałam przy Finesse. Gdy Styles go siodłał, lonżował, czy na nim jeździł. Byłam w stajni w tych godzinach, w których był w niej Harry, ponieważ zobowiązał się, że będzie rano po mnie przyjeżdżał, a po południu odwoził. Nie sprzeczałam się z tym, bo chyba zanudziłabym się na śmierć siedząc w domu przez te tygodnie.-

- Jestem, Ed! - krzyknęłam, gdy Harry otworzył frontowe drzwi. Przez dłuższy czas nikt się nie odzywał. - Pewnie jest z Angelą - stwierdziłam i odebrałam od Harry'ego klucze, po czym odłożyłam kule obok szafki w przed pokoju. Używanie ich w domu było bardziej męczące, niż skakanie cały dzień na jednej nodze.

Pisnęłam w momencie, gdy poczułam dłonie Hazzy na mojej talii. Chwilę później podniósł mnie, tak jak wtedy, gdy zanosił mnie do szpitala kilka tygodni temu i złożył czuły pocałunek na moim policzku.

- Czyli mamy cały dom dla siebie - mruknął i położył mnie na kanapie w salonie i zawisł nade mną. Owinęłam dłonie wokół jego szyi i złączyłam nasze usta. Kochałam bawić się jego miękkimi lokami i wdychać zapach jego perfum. A myślałam, że w ich kwestii tylko Will ma dobry gust. Harry przeniósł ręce na moja talię i zaczął całować mnie zachłanniej. Mój żołądek zaczął robić kolejne fikołki, podczas gdy Styles przeniósł pocałunki na moją szyję. Miałam tylko nadzieję, że Ed nie zrobi mi takiej niespodzianki jak ostatnio. I tak nie skończyłoby się na tym, co wypominał mi przez następny tydzień.

- Film? - szepnął mi do ucha, przenosząc usta na jego płatek i przygryzając go delikatnie.

- Czytasz mi w myślach, kochanie - odparłam i sięgnąłem po pilot od telewizora.

Szperałam kilka chwil w bibliotece nagrań, na którą Ed non stop nagrywał jakiś nowy film, więc było ich tam pełno. Styles nie mógł się zdecydować i wahał się większość czasu między Władcą Pierścieni, a Ludźmi Honoru. W końcu za moją namowa stanęło na tym drugim.

Rozłożyłam się na kanapie, wykładając nogi na ławę, stopę z gipsem kładąc dodatkowo na poduszce. Harry zaś położył się wzdłuż wypoczynku, kładąc głowę na moich udach i otulając mnie rękoma. Korzystając z okazji zaczęłam gładzić jego włosy.

Harry chyba za bardzo nie przepadał za tego typu filmami, bo w połowie zorientowałam się, że po prostu zasnął. Będę z nim miała do pogadania na temat spania na tym filmie. Może sobie spać na Titanicu, ale nie na tym.

- O! Ludzie Honoru - usłyszałam głos Eda, wchodzącego do salonu. Szczerze nawet nie zorientowałam się, że wszedł do domu. Rzuciłam uśmiech w jego stronę, a ten podszedł bliżej, w celu przywitania się ze mną. - O! Pan Harold - dodał ze śmiechem, widząc beztrosko leżącego bruneta.

- Nie budź go - zaśmiałam się. - Byłeś u Angeli?

- Tak, skąd wiedziałaś? - zapytał i postawił torbę z zakupami na wyspie kuchennej.

- Intuicja - krzyknęłam, aby mnie usłyszał, tym samym obudziłam Harry'ego.

- Że co? - bąknął i zaspany wstał z moich nóg. - Oh, cześć Ed - dodał, widząc mojego brata, podchodzącego do nas. Hazza wstał z kanapy i uścisnął mu dłoń.

- Hej, Styles. Macie ochotę na sushi?

Harry

Poranne parkowanie samochodu przed domem Sam stawało się częścią mojej rutyny. Obawiałem się przez pewien czas, że Ed będzie miał mi za złe to, że przejąłem jego zadanie. Miałem dziś w planach przeprowadzić swoje treningi, a z racji tego, że poprosiłem Sam, aby wliczyła do grafiku także swoje jazdy wtedy będę zajmować się Finesse. Koń sam w sobie nie jest zły, ale nie byłem w stanie przyzwyczaić się do tego jak bardzo jest niewygodny. Nie dziwiłem się, że nieraz Sam miała problemy z kłusem ćwiczebnym. Czułem się jakbym siedział na jakiejś turbo pralce. Tyle z tego dobrego, że jego galop jest wygodny.

Wychodząc z samochodu zatrzymał mnie odgłos wiadomości.

Sam ♥: Nie wchodź, zaraz wychodzę

Dosłownie kilka sekund później Samantha zamykała drzwi domu i wsiadła do mojego samochodu, witając się ze mną krótkim pocałunkiem. Cała droga do stajni minęła nam w przyjemnej ciszy, którą Sam później zagłuszyła włączając radio i podśpiewując na niektórych piosenkach. Wyglądała naprawdę uroczo, gdy to robiła.

- Jak noga? - zapytałem, przyciszając muzykę i kładąc dłoń na jej kolanie.

- W porządku, mogliby mi to już zdjąć - bąknęła, wypuszczając powietrze z ust. Wiedziałem, że jej ciężko, szczególnie, że cały czas jeździła ze mną do stajni. Chciała tego, więc nie chciałem jej mówić, żeby od tego odpoczęła, lecz wydaje mi się, że widząc jak chociażby Nicole skacze i normalnie trenuje dobija ją to jeszcze bardziej.

- Jeszcze kilka tygodni - odparłem wesoło. - Jesteś bliżej końca, niż początku, skarbie.

- Nie pomagasz, Harold - zaśmiała się i złapała moją dłoń, trzymaną do tej pory na jej nodze i splotła nasze palce. - Odliczam do końca tych cholernych dziewiętnastu dni.

- Szybko minie, po prostu nie zwracaj na to tak dużej uwagi.

Kilkanaście minut później zaparkowałem samochód pod stajnią. Sam wyszła z niego i podreptała na jednej nodze, opierając się na kulach do stajni, wcześniej informując mnie, że będzie pod boksem Finesse. Zabrałem potrzebne mi dokumenty z pojazdu i odłożyłem je do gabinetu. Następnie skierowałem się na halę, gdzie powinien czekać na mnie Matthew - chłopak, którego od niedawna trenuję. Przed wejściem jednak natknąłem się na chłopaka, wyraźnie szukającego czegoś, lub kogoś.

- Mogę w czymś pomóc? - odezwałem się, podchodząc do niego.

- Szukam Samanthy Harvey, jest tutaj? - zapytał z uśmiechem.

- A z kim mam przyjemność?

- Emm, jestem jej kuzynem - odparł i podał mi dłoń, którą niepewnie uścisnąłem. - Josh. Jej brat ma za niedługo urodziny i chciałem z obgadać z Samanthą imprezę niespodziankę.

- Powinna być w tej stajni - odpowiedziałem i wskazałem na budynek z prywatnymi końmi. - Przekaż jej, żeby później przyszła do mojego gabinetu.

- Jasne - rzucił i skierował się truchtem do stajni, zaś ja wróciłem do treningu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro