Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXIX

Harry

Jeszcze długo nie mogło do mnie dojść to, co wyznała mi właśnie Samantha. Nie wierzę, że w człowieku może być tyle brutalności i złości. To wszystko ją przerosło. Za dużo problemów pojawiło się naraz. Jakim prawem ten gnój wykorzystał jej naiwność i moment, gdy nie myślała racjonalnie!? Kim trzeba być, aby posunąć się do takich czynów! Chyba nie chcę znać odpowiedzi. Będę spać spokojniej, wiedząc jak najmniej o nienawiści, kłębiącej się w osobach takich jak Taylor, czy Zack. Wiem jednak, że teraz Sam potrzebuje więcej wsparcia, niż kiedykolwiek. Powróciły do niej stare wspomnienia dobite kolejnymi problemami, które na pewno zostawia spory ślad w jej psychice. Było mi jej strasznie szkoda. W ogólna na to nie zasłużyła. 

- Sam, nie możesz się czuć winna - szepnąłem. - A tym bardziej nie powinno być Ci wstyd, kochanie. Potraktuj całą ta sytuacje z Taylorem jak lekcję. 

- Ale to ja wtedy popełniłam błędy, Harry - mruknęła. - Ja się na to zgodziłam.

- Jesteśmy tylko ludźmi, Sam - odparłem. - Popełniłaś błąd, ale on nie miał prawa tego wykorzystać. Proszę Cię, zapamiętaj, że gdyby Cię kochał to by zaczekał. To Ty powinnaś być dla niego najważniejsza, a nie jego cholerne potrzeby, skarbie. 

Dziewczyna podniosła się  i lekko uniosła kąciki ust ku górze. Chwilę później złączyła nasze usta, a ja przeniosłem dłoń z jej pleców na policzek.

- Dziękuję, Hazz - szepnęła, na chwilę odrywając się od moich ust. - I przepraszam, że nie powiedziałam Ci wcześniej - dodała, a tym razem to ja ją pocałowałem. 

- Nie myśl o tym - odparłem. 

Ponownie podczas naszej rozmowy przytuliłem do siebie brunetkę. Naprawdę, cholernie na to nie zasłużyła. 

- Dziękuję - rzuciłem do kelnera, gdy postawił przed nami nasze zamówienie. Podałem Sam sztućce z małego koszyczka, które również podał mężczyzna.

- Straciłam apetyt - bąknęła i uwolniła się z mojego uścisku. 

- Domyślam się, mała. Ale nie jadłaś nic od kilku godzin - mruknąłem. Dziewczyna w końcu zabrała ode mnie widelec z nożem i zabraliśmy się do jedzenia.  

Nie zdążyłem dokończyć jeść, a do bufetu wszedł lekarz z kilkoma kartami w ręku. 

- Pani Harvey? - odezwał się, wodząc wzrokiem po klientach. Nie było tu dużo osób, więc chwilę później Sam stanęła przed mężczyzną i podała mu dłoń. Wyglądał bardzo młodo jak na lekarza. - Dzień dobry, nazywam się doktor Payne i zajmuje się Pani bratem - powiedział i zerknął w swoje papiery. - Edward Harvey, zgadza się?

- Tak, tak - odpowiedziała szybko. - Co z nim?

- Zapraszam - rzucił i wskazał dłonią wyjście z bufetu, odsuwając się lekko, aby umożliwić Sam wyjście. Dziewczyna spojrzała na mnie niepewnie, a ja zapewniłem ja, że zaczekam na korytarzu pod salą. Gdy wyszli zapłaciłem za zamówienie i udałem się w wyznaczone miejsce. 

Samantha siedziała w sali, w której leży Ed już od ponad godziny. Miałem nadzieję, że tyle to trwa, bo wszystko jest w porządku i właśnie z nim rozmawia, a nie płacze, bo coś jest nie tak jak być powinno. Poczułem wibrowanie w kieszeni moich spodni, a korytarz, w który siedziałem wypełnił się cichą muzyką, wydobywającą się z mojego telefonu.

- Cześć, Caroline - odparłem, starając się brzmieć radośnie. - Co słychać?

- To chyba ja powinnam Cie o ty spytać, Harry - zaśmiała się. - Nie odzywałeś się od ponad trzech tygodni - zauważyła.

- Tak... Wybacz - westchnąłem. - Miałem trochę spraw na głowie.

- Rozumiem, jak w pracy? - zapytała.

- W porządku - mruknąłem. - A jak u Ciebie? Z małą już wszystko dobrze, tak?

- Tak, w porządku. Tęskni za Tobą, cały czas się pyta kiedy przyjdzie wujek Harry. Kiedy przyjedziesz?

- Postaram się jeszcze w tym tygodniu - odparłem. - Mogę wpaść z kimś jeszcze?

- Tak, jasne. Z kim?

- Z Samanthą. Mówiłem Ci o niej, pamiętasz? - zapytałem.

- Samantha... Oh, tak! Świetnie, będę miała okazję pogratulować jej na żywo - zaśmiała się. - Coś Was łączy, że chcesz przyjść z nią? - zapytała podejrzliwym tonem. Nie sądziłem, że będę ją o tym informować w ten sposób. W momencie, gdy miałem potwierdzić mój związek Sam wyszła z sali.

- Zadzwonię później, cześć - rzuciłem szybko do telefonu i chowając go do kieszeni podszedłem do dziewczyny.

***

Samantha

- Mówiłem Ci, że wszystko się ułoży, kochanie - odezwał się Harry, na chwilę odrywając wzrok od drogi i łapiąc mnie za dłoń.

- Nie wszystko się ułożyło, pamiętaj - zaśmiałam się cicho, lecz wcale nie miałam nastroju do żartów.

Lekarz powiedział mi, że Ed z tego wyjdzie. Jego stan jest stabilny, ale jest coś dlaczego siedziałam przy nim tyle czasu. Siedziałam przy nim, choć nie mogłam z nim porozmawiać, ani zobaczyć jego uśmiechu. Jest w śpiączce. Jeśli wierzyć lekarzom, obudzi się jeszcze w tym miesiącu, ale i tak później będzie musiał pozostać w szpitalu przez parę tygodni. Zadzwoniłam do rodziców Angeli, aby dowiedzieć się co z nią. Okazało się, że nic poważnego jej nie dotknęło. Jest cała i zdrowa, pojutrze będzie mogła wrócić do swojego domu.

Mam nadzieję, że już niedługo moje wszystkie problemy zniknął i zapomnę, że w ogóle miały miejsce. Jutro wieczorem policja ma zgarnąć Taylora. Denerwuję się, bo mam być przy tym obecna. Tak jak mi napisał. Mam stawić się u niego o dwudziestej, a dopiero za mną ma wejść policja. Harry obiecał, że pojedzie ze mną i zaczeka na mnie przy samochodzie. Do tego czasu nie mam najmniejszego zamiaru ruszać się sama z domu.

- Hej - mruknął. Chyba przez dłuższy czas się nie odzywałam, zamyśliłam się. - Głowa do góry. Już jutro nie będziesz się musiała martwić o tych idiotów. Nie ma opcji, żeby ich nie zamknęli, nie wywinął się z tego. Za kilka tygodni zdejmą Ci z nogi tego białego buta, wrócisz do treningów i znów będziesz wygrywać wszystkie zawody i patrzeć jak inne zawodniczki krzywią się na twój widok.

Zaśmiałam się na jego słowa. Przypomniały mi się wszystkie spojrzenia rzucane w moja stronę po konkursach i nękanie dziewczyn w stadninie w Londynie. Przyznam, że pod wpływem czasu i doświadczeń to całkiem miłe wspomnienia.

- Od kiedy jesteś taki zabawny, Harold? - zapytałam z uśmiechem, a brunet tylko krótko na mnie spojrzał i udał, że go to uraziło.

- Wydaje mi się, że od momentu, gdy poznałem dziewczynę, przy której nie da się nudzić - odparł, a ja momentalnie spaliłam buraka. - Mówiłem już, że lubię jak się rumienisz? - zaśmiał się.

- Nie przypominam sobie - odpowiedziałam, a samochód Styles'a wjechał na podjazd pod moim domem. Niezdarnie wysiadłam z pojazdu i weszłam z Harry'm do środka. Po przekroczeniu progu drzwi zrobiłam to co stało się częścią mojej rutyny. Rzuciłam kule obok szafki i skierowałam się do kuchni.

- Co chcesz do picia, Hazz? - zapytałam, gdy podchodził do mnie. - Kawa, herbata?

- Poproszę kawę - odparł, na co przytaknęłam i nastawiłam wodę w czajniku elektrycznym, po czym wskoczyłam na wyspę kuchenną. Harry stanął przede mną, wciskając się pomiędzy moje nogi i kładąc dłonie po obydwu stronach mojego ciała. Zatopiłam spojrzenie w jego zielonych oczach, które uśmiechały się razem z jego ustami.

- Dziękuję za dzisiaj. Jestem Ci bardzo wdzięczna -szepnęłam, na co Harry delikatnie musnął moje usta.

- Jestem tu dla Ciebie, mała - odparł. - Zawsze możesz na mnie liczyć, nieważne co się dzieje.

Uśmiechnęłam się szeroko i przeniosłam jedna dłoń na gładki policzek bruneta, a drugą na jego ramię. Tez zaś złapał mnie w talii, przez co zostałam wciśnięta w jego ciało. Blat nie był szczególnie wysoki, więc nasze twarze znajdowały się na mniej więcej tej samej wysokości.

- Kocham Cię, Harry - wyznałam. I było to szczere. To co budowało się między nami przez te tygodnie spowodowało, że moje serce wariowało, gdy Hazza był przy mnie.

- Ja Ciebie też - powiedział z lekkim uśmiechem i pocałował czubek mojego nosa, po czym mocno mnie do siebie przytulił. Objęłam jego kark i wtuliłam głowę w zagłębienie jego szyi, wdychając zapach jego perfum.

Oboje trwaliśmy we wspólnym uścisku, ciesząc się chwilą tylko dla siebie.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro