XVIII
Wczorajszego wieczoru, aby uczcić moją wygraną Harry przyniósł do pokoju dwa kieliszki i butelkę truskawkowego szampana. Wszystkie emocje zmieszane z alkoholem sprawiły, że poszłam spać jeszcze przed dziesiątą, więc wstanie na piątą nie sprawiło mi większego problemu. Szybko się zebrałam i zeszliśmy do recepcji, aby się wymeldować i poczekać na Nicole. W międzyczasie do Styles'a kilka razy dzwonili nasi stajenni, a do mnie Ed z zapytaniem o której w końcu wyjeżdżamy.
- Może najpierw odwieziemy Nicole? - zapytał Harry, gdy byliśmy już w samochodzie i zbliżaliśmy się miejsca mojego zamieszkania.
- Mieszka u mnie, dopóki jej rodzice nie wrócą - poinformowałam.
- Dobra, Backer Street 27? - dopytał.
- Tak jest, panie Styles.
Zanim dojechaliśmy pod mój dom minęło dobre kilkanaście minut, ponieważ miasto roiło się od samochodów. Odpinając pasy Harry poinformował mnie, że przyniesie nasze bagaże. Nicole wyszła z samochodu w takim sam sposób, w jaki zrobiła to wczoraj.
- Sam! - usłyszałam radosny głos Willa, gdy wyczołgałam się z Mercedesa i skierowałam swój wzrok w stronę nadchodzącego dźwięku. Chłopak stał przed drzwiami wejściowymi mojego domu z ogromnym uśmiechem na ustach i bukietem czerwonych róż w rękach. - Chodź tutaj, lamusie!
Zaśmiałam się i pobiegałam do niego, rzucając mu się na szyję i mocno przytulając. Will przyciągnął mnie do siebie i lekko uniósł.
- Moja mała Sam jest najlepsza w Stanach! - krzyknął wesoło i pocałował mnie w policzek. - Pokazałaś im!
Wtuliłam się w chłopaka jeszcze bardziej, lecz miłą chwilę przerwało mi odkaszlnięcie. Obróciłam się od Willa i zobaczyłam na mną Harry'ego, uśmiechającego się sztucznie.
- My chyba nie mięliśmy okazji się poznać - warknął Styles. A tego co ugryzło? - Harry.
- Will - uścisnęli sobie dłonie. Następnie Styles objął mnie ramieniem w talii i ucałował w skroń, cały czas nie spuszczając wzroku z mojego przyjaciela. Czyżby ktoś tu był zazdrosny? Zaśmiałam się pod nosem z Harry'ego i jego zachowania. Will westchnął, po czym spojrzał jeszcze raz na rękę, która mnie obejmowała, dodając - Czyli na randkę już nie mam co liczyć?
- Wybacz, słoneczko. Już za późno - odparłam i momentalnie poczułam jak chłopak mocniej mnie do siebie przyciągnął. Gdybyś tylko wiedział. - Zostaniesz na kawę?
- Nie, muszę lecieć, i tak już jestem spóźniony na wykłady - zaśmiał się i pocałował mnie w policzek na pożegnanie.
- Szkoda, do zobaczenia, Will - odparłam i pożegnałam go uśmiechem.
- Tak, wielka szkoda - dodał Styles.
- A Ciebie co ugryzło? - zapytałam, udając poirytowanie, choć myślę, że tego nie zauważył.
- Czyli na randkę już nie mam co liczyć? - odpowiedział, udając głos Willa, na co wybuchnęłam śmiechem. - Przyjaciel, tak? Sam, co do chuja, łączy cię z tym facetem? I przestań się śmiać, bo to nie jest śmieszne.
- Twoja zazdrość jest śmieszna - wspięłam się na palce i cmoknęłam go w usta. - Chodź do środka.
Nie zwlekając, ruszyłam do wnętrza budynku. Słyszałam za sobą kroki, czyli brunet podążył za mną. Kiedy tylko znalazłam się za drzwiami, od razu skierowałam się do kuchni, żeby nastawić wodę na herbatę. Chwilę później poczułam, jak Harry przytula mnie od tyłu i wtula głowę w zagłębieniu szyi.
- Samantha, proszę. Co was łączy? - szepnął, wciąż mocno mnie obejmując.
- Nic. Naprawdę, Harry. To tylko mój przyjaciel - odpowiedziałam spokojnie.
- Przyjaciele nie umawiają się na randki, Sam. I nie wysyłają sobie takich zdjęć i nie kupują sobie takich drogich rzeczy...
- To naprawdę nie tak jak myślisz - westchnęłam. - To bardziej skomplikowane, niż Ci się wydaje.
- Więc mi to wytłumacz.
- Nie mogę, Harry. Przepraszam - wymamrotałam. Było mi przykro, że muszę to przed nim ukrywać. Znam Willa i wiem, że nie lubi obnosić się ze swoją orientacją. Sama dowiedziałam się o tym dosyć późno, jak na to jak bardzo się zżyliśmy. Nie życzyłby sobie z pewnością, abym powiedziała o tym Styles'owi, szczególnie bez jego wiedzy.
- Jasne - rzucił poddenerwowany i zabrał dłonie z mojej talii.
- Zrozum, Hazz - odezwałam się łagodnie, aby zmienić jego nastawienie, bo widziałam, że powoli zaczyna się w nim gotować. - Will jest moim najlepszym przyjacielem. Zanim poznałam Nicole to mogłam polegać tylko na nim i Edzie. Jest dla mnie jak brat i...
- Sam, nie rób ze mnie idioty! Kurwa, jak brat!? Wysłałabyś do Eda takie zdjęcie z takim podpisem!? Nie jestem głupi! Tylko przyjaciele tak się nie traktują! - krzyknął.
Super, pora na naszą pierwszą kłótnię...
- Nie możesz mi po prostu zaufać? - odparłam, lecz tym zdaniem chyba wbiłam sobie gwoździe do trumny.
- Mam dosyć tej rozmowy! Albo mi powiesz o co chodzi, albo...
- Do cholery, Styles! Naprawdę nie mogę!
- Co się dzieje? - odezwała się Nicole, schodząc do kuchni z pierwszego piętra. - Słychać was na całym osiedlu.
- Nic - odparł sucho i usiadł na krześle, przy wyspie kuchennej i oparł czoło o swoją dłoń. - Kompletnie.
Westchnęłam i przeniosłam spojrzenie na przyjaciółkę, która z kolei wodziła wzrokiem ode mnie do Styles'a.
- Chcesz coś do picia? - zapytałam.
- Nie, dziękuję - odparła i wróciła z powrotem na górę.
Harry posiedział jeszcze u mnie około dwadzieścia minut. Chwilę później przyjechał Ed, ponieważ odwoził jeszcze Angelę do domu i od razu rzucił mi się w ramiona i po raz kolejny pogratulował mi wygranej. Z tego co widziałam Nicole nadal nie miała zamiaru ze mną rozmawiać, więc postanowiłam spędzić resztę dnia w salonie z bratem, oglądając jakieś durne seriale.
- Myślisz, że... - zaczęłam, lecz urwałam w momencie, w którym zdałam sobie sprawę, że Ed nie ma pojęcia co zaszło pomiędzy mną, a Harry'm.
- Że? - zapytał, gdy przez długi czas milczałam.
- Że teraz powinnam częściej trenować?
- Na pewno nie tyle, ile przez ostatnie tygodnie - zaśmiał się. - Sama musisz sobie na to odpowiedzieć. A właśnie! - Zerwał się z kanapy i pobiegł do kuchni. - Styles mnie zabije, ale należy Ci się - dodał i podał mi duże pudełko lodów waniliowo-czekoladowych z wielką łyżką.
- O tak, zabije Cię - odparłam z uśmiechem i cmoknęłam go w policzek.
Kładąc się spać zobaczyłam wiadomości na moim telefonie. Widząc nazwę kontaktu ucieszyłam się, że będę mogła pociągnąć rozmowę dalej.
Will: Kurwa, Sam!
Will: Następnym razem jak będziesz udawać, że nic nie czujesz do jakiegoś faceta, a potem on będzie odwalać sceny zazdrości to automatycznie nasza przyjaźń się kończy!
Will: Kocham Cię
Will: Ale mogłaś się pofatygować i mnie o tym poinformować, Samantho...
Zaśmiałam się pod nosem na treść wiadomości, co wzbudziło uwagę Nicole, przewracającej się z jednego na drugi bok.
- Możesz nieco ciszej? Staram się zasnąć - rzuciła i obróciła się plecami do mnie.
- Wybacz - odparłam.
Ja: Po pierwsze: nasza przyjaźń nigdy się nie skończy, idioto...
Ja: Po drugie: ta moja "relacja" z Harry'm zaczęła się dopiero po mistrzostwach
Ja: Po trzecie: jestem dziewczyną, nie będę Ci mówiła o wszystkim 🖤
Will: Ale ja akurat jestem dobrą osobą do słuchania wszystkiego
Ja: Po czwarte: Mam do... Zepsułeś taką piękna konwersację...
Ja: A już chciałam robić ss...
Will: Hahaha, sierota
Ja: Nieważne...
Ja: Mam do ciebie sprawę, właśnie o tą scenę zazdrości Harry'ego
Will: Słucham
Ja: Bo Styles myśli, że chcesz się umówić ze mną, wiesz, wtedy gdy powiedziałeś, że już nie masz co liczyć na randkę
Will: !? Nie mogę z gościa :')
Will: Wygląda na mądrzejszego
Ja: Ej, obrażasz mojego faceta
Ja: On nie wie, że jesteś gejem, Will
Ja: I teraz jest na mnie wściekły, bo myśli, że nas coś łączy...
Will: Więc powiedz mu, że nie chodziło o Ciebie, nie rozumiem dlaczego nie powiedziałaś mu tego od razu...
Ja: Bo wiem, że nie lubisz tego każdemu rozpowiadać.
Will: Mała, tutaj chodzi o coś ważniejszego. Dzwoń do niego
Ja: Nie wiem czy to dobry pomysł...
Will: Nie bój się, nie ukradnę faceta mojej Sam
Ja: Hahaha, kocham cię, matole
Will: Wiem, wiem. Wszyscy mi to mówią B)
Will: Dzwoń!
Ja: Spokojnie, ogierze
Will: A tak btw
Will: Zajebiście razem wyglądacie 🖤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro