XVII
- O szóstej rano przy recepcji, Nicole. Jasne? - rzucił Harry do blondynki, siedzącej na tylnym siedzeniu. Ta tylko lekko przytaknęła, nie odrywając wzroku z bocznej szyby. Dziwię się, że w ogóle coś usłyszała ze słuchawkami na uszach. - Spakowałaś cały sprzęt? - dodał w moją stronę.
- Tak - odpowiedziałam. - A jak z Mayą? - zapytałam, przypominając sobie o jego porannej rozmowie.
- Temperatura trochę spadła, zadzwoniłem do znajomego lekarza i załatwiłem jej wizytę na dzisiaj - rzekł z uśmiechem. - A tą co ugryzło?
- Nie mam pojęcia - odparłam, zwracając się do Nicole. - Od dekoracji dziwnie się zachowuje.
Na słowa przypominające Styles'owi o rozdaniu nagród, uśmiechnął się szeroko i spojrzał na mnie. Sama zrobiłam to samo.
- Powiem Ci, że jestem w niemałym szoku - zaśmiał się. - Gdybyś tylko słyszała jakie przekleństwa rzucali trenerzy z innych klubów w twoją stronę. Zdjęcia z zawodów będą nieziemskie! Dałaś czadu!
- Dziękuję, Harry.
- Czekam, aż powiesz, że bardzo się przyczyniłem do twojej wygranej - zaśmiał się.
- Ależ oczywiście. Bez twojej pomocy, panie Styles teraz siedziałabym zapłakana w jakimś kącie, bo nie załapałabym się na te zawody - odparłam żartem.
Gdy Harry zaparkował samochód pod hotelem, Nicole od razu wyszła z pojazdu, mocno trzaskając drzwiami. Spojrzałam w jej kierunku, lecz zobaczyłam tylko jak szybkim krokiem zmierza do głównego wejścia hotelu. Wysiadłam z samochodu, zastanawiając się co się stało. Harry po chwili złapał mnie za dłoń, splatając nasze palce i uśmiechnął się, a następnie weszliśmy do naszego pokoju, aby skończyć się pakować. Otworzyłam szafę i zaczęłam wrzucać pozostałe ubrania do walizki, cały czas myśląc o zachowaniu Nicole. Co ją ugryzło? Przecież mi kibicowała, więc raczej nie była o to zazdrosna. Pocałunku z Harrym też nie widziała, zresztą nawet jeśli, to jesteśmy dorosłe i chyba nie powinna być o to zła. Nie rozumiem jej. I jestem na nią wściekła, bo zepsuła mi humor w tak cudownym dniu. Ugh! Dlaczego dzisiaj musiała zachować się jak jakaś cholerna primadonna.
- Samantha! - z rozmyślań wyrwał mnie głos Harry'ego. Odwróciłam się w jego stronę zdezorientowana. - Mówię do ciebie od dwóch minut, ale chyba się wyłączyłaś. Stało się coś?
- Przepraszam. Po prostu zastanawiam się nad zachowaniem Nicole, nie rozumiem tego, bo rano było jeszcze dobrze, a teraz nawet się nie odezwała. Czy znowu zrobiłam coś nie tak? - siadłam na krawędzi łóżka, chowając twarz w dłoniach. Przez palce zauważyłam ruch i wiedziałam, że to Harry. Nie cierpię, gdy ktoś nawet nie powie mi, o co jest na mnie obrażony.
- Sam, posłuchaj. Nie zrobiłaś nic złego. Jak wrócimy to z nią porozmawiasz, wyjaśnicie sobie wszystko i będzie dobrze, tak? - skinęłam głową. Podniosłam wzrok na jego przystojną twarz i uśmiechnęłam się delikatnie. A przynajmniej próbowałam. - Jeśli do jutra sama się do ciebie nie odezwie, wtedy ty to zrób. Okay?
- Dobrze, ale to nie zmienia faktu, że jestem na nią wściekła, Harry. Dlaczego dzisiaj? Ten dzień zapowiadał się idealnie. Dawno już nie miałam takiego dobrego humoru, a teraz to wszystko poszło się jebać - z każdym wyrazem mówiłam coraz ciszej. Po moim policzku spłynęła łza, a nie chcąc, żeby Harold zobaczył moje szkliste oczy, odwróciłam wzrok.
- Sam. Spójrz na mnie - kiedy to zrobiłam, on lekko starł kciukiem łzę. - To nie twoja wina. Rozumiesz? Postaraj się, przynajmniej jeszcze przez kilka godzin, tym nie przejmować. To twój wielki dzień! Zostałaś mistrzynią! Świętuj, a martwić się będziesz jutro.
- Dziękuję - przytuliłam go. Harry miał rację, wygrałam zawody, całowałam się z nim i nie dam sobie już zepsuć tego dnia. Oderwałam się od jego klatki i posłałam mu szeroki uśmiech. - O czym zacząłeś wcześniej mówić? Wiesz, kiedy cię nie słuchałam.
- Zastanawiałem się czy zrobimy coś z tym... - podrapał się po karku, spuszczając wzrok. - Z tym co się stało, no wiesz, po twojej wygranej.
- Nie wierzę! Czy Harry Styles, właśnie zapomniał, że rzeczy nazywa się po imieniu? - zaśmiałam się.
- Przestań - dźgnął mnie żartobliwie w żebra. - Stresuje się, dobrze? Od tego zależy co będzie dalej z nami. Nie wiem na czym stoję i boję się, że jeśli to źle rozegram to mnie odrzucisz i nie będę mógł mówić, że jesteś moja i... - zaczął bełkotać w nerwach.
- Harry, uspokój się - ułożyłam dłonie na jego policzkach i zmusiłam go, żeby spojrzał na mnie. - Pocałowaliśmy się. Coś tam rozpoczęliśmy i od nas zależy czy to pociągniemy czy nie. Zrobimy z tym co chcemy, jasne?
Nic nie odpowiedział tylko trochę się podniósł i delikatnie musnął moje usta.
- Chciałbym, zabrać cię na rankę. Najlepiej zaraz po tym jak wrócimy. I chciałbym, żebyś założyła na nią tamtą sukienkę ze zdjęcia. Tego, które przez przypadek do mnie wysłałaś - mrugnął, a moja twarz chyba nigdy nie była bardziej czerwona niż teraz. Mężczyzna zaśmiał się z mojej reakcji, co wcale mi nie pomogło. - Byłem wtedy u siostry i tak bardzo się zdziwiłem na wiadomość od ciebie, że nawet sobie nie wyobrażasz. Zanim ją jeszcze otworzyłem, przyszło mi na myśl, że może chcesz odwołać trening. Po zobaczeniu zawartości sms-a, chyba przez dziesięć minut się na niego gapiłem. I zastanawiałem się jakim szczęściarzem musi być chłopak, który miał dostać tamto zdjęcie. Dlatego następnego dnia się tak na ciebie patrzyłem.
- Szczerze, bałam się spojrzeć ci w oczy, a kiedy Nicole do ciebie zadzwoniła, o tę podwózkę, miałam ochotę ją zabić.
- I tak chcę, żebyś założyła sukienkę na naszą randkę. I to konkretnie tamtą.
- Dlaczego? Sukienka jak sukienka.
- Może i tak, ale chce ją zobaczyć na tobie, na żywo, a nie tylko na zdjęciu - cmoknął mnie w skroń, następnie wstając. - Sądzę, że chyba musimy się iść umyć. Oboje dajemy koniem - na jego komentarz przewróciłam oczami.
- Zepsułeś taki piękny moment. Pomimo, że masz rację.
Już nic nie mówiąc, zgarnęłam szybko ręcznik i pierwsze lepsze ciuchy do spania. Szybko weszłam do łazienki, ale kiedy miałam je zamknąć czyjaś stopa mi przeszkodziła.
- Poczekaj - zaczął z podejrzliwym uśmiechem. - Do kogo było tamto zdjęcie?
- Tajemnica - zaśmiałam się, chcąc go spławić.
- Masz jakieś tajemnice przed swoim chłopakiem? Nieładnie, Sam - odparł.
- Całe mnóstwo - odpowiedziałam i musnęłam delikatnie ustami jego policzek. - Do Willa.
- Wysyłasz przyjacielowi takie zdjęcia? - zapytał zdziwiony.
- Akurat ta sukienka, to prezent od niego - wytłumaczyłam. - Chciał ode mnie zdjęcie w niej.
- W porządku. Nie siedź tam zbyt długo i nie zużyj całej ciepłej wody. No chyba, że już mam planować dla ciebie ostrzejszy trening - wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Tak cię tylko uświadamiam.
- A ja chce cię uświadomić, wracając przy okazji do twojej poprzedniej wypowiedzi, że jeśli ty masz zamiar nazywać mnie swoją, to ja będę na ciebie mówić mój. Czy ci się to podoba czy nie.
Harry po raz kolejny zaśmiał się, po czym mnie pocałował. Położyłam ręce na jego barkach, wcześniej upuszczając ubrania, które trzymałam, a on w tym czasie objął mnie w talii. Tym razem nasz pocałunek stał się namiętniejszy niż ten na zawodach. Nasze usta współgrały ze sobą idealnie. Moje dłonie zaczęły błądzić po torsie i ramionach Harolda.
- Już od dłuższego czasu mogłaś mówić, że jestem twój - powiedział Styles, opierając o siebie nasze czoła. Na moje usta wpłynął szeroki uśmiech, bo to co powiedział było mega słodkie i przez to ciepło rozlewające się w moim sercu, nie mogłam się powstrzymać, więc znowu złączyłam nasze usta. Harry przerwał pocałunek chwilę później. - Mówię to z wielkim żalem, ale serio musimy się umyć. Oczywiście możemy się wykąpać razem, jednocześnie kontynuując...
- Ale na to jeszcze przez jakiś czas poczekasz - weszłam mu w słowo. Nie czekając na odpowiedź, zamknęłam drzwi łazienki. Ciekawie z Tobą będzie, Harold.
Umyłam się najszybciej jak mogłam. Zresztą nie miałam ochoty na długie moczenie się w wodzie. Póki mogę, to do końca naszego pobytu tutaj, chcę nacieszyć się początkiem naszej nowej relacji z Harrym. I może zachowuję się trochę, jak zakochana nastolatka, ale zielonooki naprawdę mi się podoba. Nawet bardzo.
W drzwiach minęłam bruneta. Miałam nadzieję, że tak szybko jak tam wszedł tak szybko stamtąd wyjdzie.
Położyłam się na swoim materacu i przymknęłam powieki. Choć nie wiem czy trwało to więcej niż minutę, gdyż chwilę później materac się ugiął, a ja zostałam przyciągnięta przez ramiona Styles'a.
- Szybko ci poszło - zaśmiałam się.
- Jak jest dla kogo się śpieszyć, to warto - mruknął. Wtulił głowę w zagłębienie mojej szyi i dopiero minutę później dodał: - W tej chwili jestem tak szczęśliwy, że dali nam łóżko małżeńskie, że chyba kupię tej babie z recepcji czekoladę.
Zachichotałam cicho. Jeszcze kilka dni temu prawie jej wydrapał oczy, a teraz proszę.
- Harry... A dlaczego tak naprawdę mnie pocałowałeś? W sensie, czemu akurat wtedy? - zapytałam kiedy naciągał na nas kołdrę.
- Bo już jakiś czas temu chciałem to zrobić. Na przykład na basenie, albo na kilku ostatnich treningach, ale gdy zobaczyłem dzisiaj, jak ogarnia cię radość na dźwięk wyników, nie mogłem się powstrzymać. Twój uśmiech był najpiękniejszym co dzisiaj widziałem, poza całą tobą oczywiście - poczułam jak na moje policzki wkrada się rumieniec. Mówiłam, że zrobił się słodki? Dałam mu szybkiego całusa w usta, po czym ułożyłam głowę na jego torsie, napawając się tą chwilą.
- Czyli co teraz, panie Styles? - zapytałam, dając nacisk na ostatnie dwa słowa. Brunet szczelniej mnie objął, co uczyniłam też ja w stosunku do niego.
- Teraz, panno Harvey, została pani oficjalnie dziewczyną swojego trenera.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro