XLIX
Harry
Po słowach jakie usłyszałem od Samanthy, przestałem kontrolować jakie słowa wydobywają się z moich ust. Dlatego powiedziałem, to co powiedziałem. Nie czułem się z tym w żadnym stopniu dobrze, jednak nie żal mi było brunetki. Zasłużyła na to, po tym, jak wypomniała mi śmierć Mii. Wie, że ten wypadek to nie była w żadnym stopniu moja wina, a pozew rozwodowy według mnie jest bezsensowny. Chcę tylko mieć za sobą ten cały proces, który ostatnio nie daje mi spać. I zapomnieć o Grace, żebym już nigdy nie musiał jej oglądać. Myślałem, że to wszystko zakończy się jeszcze dzisiaj, ale popsuł to ten cholerny telefon. Nie dość, że mam na głowie nieodpowiedzialność Samanthy to muszę się martwić dodatkowo o te dowody, które mają mi zaszkodzić. Nic, co wskazuje na moją winę nie przychodzi mi na myśl. Przez cały okres trwania tego fałszywego małżeństwa nie byłem w stanie pokochać Grace, choć starałem się. Chciałem stworzyć swego rodzaju prawdziwą rodzinę. Dla Mii. Za chęci przecież nie mogą mnie ukarać. Jednak to wszystko szlag trafił. Jak zdecydowaną większość tego, za co się wezmę.
- Jedziemy, Nicole - odezwała się brunetka ze łzami w oczach, jednak odwróciła się ode mnie na tyle szybko że ledwo byłem w stanie to zauważyć. Obydwie szybko skierowały się w stronę parkingu.
- Nie, Samantha!
- Do widzenia, panie Dupku! - krzyknęła i zanim zdążyłem coś powiedzieć zamknęła drzwi samochodu, nie spoglądając nawet na moment w moją stronę.
Ja: Chcę Cię widzieć za 30 minut w moim mieszkaniu, Sam.
- Panie Styles? - usłyszałem za sobą męski głos. - W gabinecie czeka Carla Holloway - dodał dyrektor.
Przytaknąłem tylko i w sekundzie przypomniałem sobie, że miałem dziś sprawdzić, jak dziewczyna sobie radzi. Przypuszczam, że i tak będzie to tylko czysta formalność, gdyż wydaje się ogarnięta w fachu.
Wszedłem do gabinetu, gdzie powitała mnie wysoka blondynka z uśmiechem na ustach, siedząca naprzeciw mojego biurka. Od razu odwróciła się do mnie i wstała.
- Dzień dobry, panie Styles - odezwała się.
- Carla Holloway, zgadza się?
- Tak, to ja.
- Świetnie, chodź za mną - rzuciłem i wyszedłem z pomieszczania, dając dziewczynie znać, aby również się ruszyła. Przeszliśmy do prywatnej siodlarni, gdzie otworzyłem moją szafkę i poinformowałem, że ma osiodłać mojego konia. - Magic, boks numer 7. I widzimy się za 15 minut na hali, to ten duży budynek zaraz obok, po prawej. - Uśmiechnąłem się lekko i wróciłem do mojego gabinetu. Chcąc jeszcze raz przekonać Sam do zrezygnowania z zakupów dzwoniąc do niej, zobaczyłem wiadomość od Angeli. Jest chyba teraz ostatnią osobą, która teraz powinna ze mną pisać. Mimo to chciałem się w końcu dowiedzieć co zaszło tamtej nocy.
Angela: Zadzwoń jak będziesz miał czas
Ja: Czas dla Ciebie?
Angela: Nie wiem dlaczego zachowujesz się w ten sposób, Hazz. Całe zajście wyszło z twojej inicjatywy, to ja teraz powinnam być na ciebie obrażona po tym jak mnie potraktowałeś. Doceń to, że jestem po twojej stronie.
Westchnąłem tylko i zerknąłem na zegarek. Miałem jeszcze kilka minut do treningu Holloway.
- Ciężko było nacisnąć zieloną słuchawkę obok mojego imienia?
- Skończ te gierki, Angela! Powiedz mi co naprawdę wydarzyło się tamtej nocy. Obydwoje dobrze wiemy, że nie zdradziłbym Samanthy!
- Zerwaliście?
- To nie twoja sprawa.
- Właśnie, że moja. Proste pytanie, zerwaliście, czy nie?
- Ehh, tak, zerwaliśmy.
- Przykro mi.
- Nie słychać tego po twoim tonie.
- To już zależy od twojego nastawienia, kochany.
- Wróćmy do tematu. Co się stało?
- Po tym, czy przed tym, jak zaciągnąłeś mnie do łóżka?
- Angela!
- Dobra, już. Nie zemdlej z tych emocji. Wiesz dobrze, że nie pasujecie do siebie z Samanthą, więc jak zadzwoniłeś to stwierdziłam, że wykorzystam okazję. Nie oszukujmy się, Harry, nie jestem Ci obojętna, widzę jak na mnie patrzysz, skarbie. Jak jesteś przybity dużo łatwiej Cię upić. Zabrałam Ci wtedy telefon i odpisywałam Harvey w twoim imieniu. Jak już widziałam, że ledwo się trzymasz zamówiłam taksówkę i zabrałam Cie do siebie. Tam już za dużo nie było trzeba.
- Nie wierzę, że jesteś tak fałszywa! Po co było Ci to wszystko!?
- Wyświadczyłam Ci przysługę. Samantha to nie dziewczyna dla Ciebie.
- Czy Ty w ogóle słyszysz co mówisz!? Rozwaliłaś mój związek z Sam!
- Potraktuję to jak komplement - zaśmiała się bezczelnie. Szczęście w nieszczęściu, że dochodziła godzina rozpoczęcia treningu i musiałem zakończyć tę rozmowę. Rozłączyłem się, wcześniej jeszcze rzucając do telefonu, że nie zakończyliśmy tematu.
Zabrałem telefon ze sobą, finalnie pisząc do Samanthy wiadomość, aby odpuściła sobie zakupy i, że zawiozę ją do sklepu jutro. Jednak żadnej odpowiedzi z jej strony niej otrzymałem. Włożyłem więc komórkę do kieszeni spodni i w momencie, gdy wchodziłem na halę, dziewczyna stała już na środku, poprawiając strzemiona do odpowiedniej długości, gdyż była nieco niższa ode mnie.
- Jak będziesz gotowa możesz wsiadać - poleciłem i otworzyłem mój notatnik na pustej stronie, po czym zanotowałem tam nazwisko dziewczyny.
Dyrektor polecił mi, abym notował jej umiejętności i to, co trzeba będzie poprawić. Wstępne informacje miałem przekazać jemu, aby zdecydował czy nadaje się do klubu. Holloway chwilę później wsiadła na moją klacz i zaczęła kierować ją po całym placu. Dziwnie się patrzyło na nią pod innym jeźdźcem. W czasie, gdy się rozgrzewała przeniosłem kilka stojaków i porozstawiałem je tak, jak wtedy, gdy sprawdzałem umiejętności Sam i Nicole mojego pierwszego dnia. Postawiłem przy dwóch przeszkodach dodatkowe drągi i poleciłem Holloway zebrać Magic.
- Zacznij kłusować - powiedziałem i uważnie obserwowałem co zrobi. Magic jest bardzo czuła na łydkę, a z tego co zauważyłem już wcześniej dziewczyna założyła ostrogi. Jednak dawała jej sygnały bardzo ostrożnie, a klacz płynnie przeszła do kłusa, na chwilę nie tracąc zebrania. Przez kilka minut całkiem miło się na nich patrzyło. Momentami nawet zapominałem o ostatnich wydarzeniach. - Zatrzymanie w C - odezwałem się, a dziewczyna niemal idealnie wykonała polecenie. Cieszyło mnie to, że jej podstawy nie wymagają korekty. Przynajmniej na razie. - Zakłusowanie i najazd na drągi.
Następną godzinę spędziłem na podnoszeniu poprzeczek i oglądaniu naprawę dobrej jazdy Holloway. Z pewnością znajdzie swoje miejsce w tym klubie.
- Kończymy, możesz ją rozkłusować i występować - powiedziałem i podszedłem do pary, klepiąc klacz po łopatce. - Było bardzo dobrze, drobne błędy będziemy korygować na następnych treningach.
- Czyli jestem przyjęta? - zapytała z uśmiechem.
- Wstępnie, z mojej opinii - odparłem. - Idę zaraz porozmawiać o Tobie z dyrektorem.
Dałem jej znak do kłusa i czekałem na trybunach, aż Magic ochłonie. Poleciłem Holloway zaprowadzić ją do boksu, a sprzęt zostawić na stojakach obok.
Wychodząc sprawdziłem, czy Sam zdecydowała się mi odpisać. Ulżyło mi nieco, widząc jej imię na wyświetlaczu.
Samantha: Zostaję na noc u Nicole, mam twoje klucze do mieszkania. Wiesz gdzie mieszka?
Ja: Tak. Pojechałaś na te zakupy?
Samantha: Nie.
Ja: Dziękuję, będę za 40 minut.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro