Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XL

Gdy ciasto leżało już w piekarniku, Harry posprzątał salon z mąki, a ja pozbyłam się jej pod prysznicem wybiła dwunasta. Mieliśmy jeszcze sporo czasu zanim będziemy musieli jechać po moich rodziców. Zjadłam więc śniadanie, które zrobił mi Hazz i usiadłam z nim na kanapie z talerzem na kolanach. Brunet objął mnie ramieniem i sączył kawę, która zdążyła już całkowicie wystygnąć, więc dodał do niej tylko kostki lodu. Włączył jakiś film, lecz większość naszej atencji poświęciliśmy sobie.

- Skarbie, będę się musiał zbierać - mruknął, gdy składałam pocałunki na jego policzku.

- Dlaczego?

- Nicole ma trening za godzinę - wytłumaczył.

- Oh... No tak.

Jakoś bardzo uderzyło mnie to, że odstawiłam jazdę na ten czas. Wiem, że są rzeczy ważne i ważniejsze, jednak nie ukrywam, że bardzo mnie to męczy. Wiem, że na pewno z tego nie zrezygnuję, ale nie wiem jeszcze kiedy wrócę na grzbiet mojej krowy. Ciężko mi się teraz skupić, a co dopiero na tyle, aby przeżyć trening z Harry'm, aby nic się nie stało mi, ani Finesse. Ed tak bardzo w tym pomagał, że nawet nie mam serca z tego zrezygnować.

- Chcesz jechać ze mną? - zaproponował.

Po krótkim zastanowieniu się przytaknęłam i udałam się do mojej sypialni, aby zmienić pidżamę, na coś w czym mogę wyjść z domu. Zdecydowałam się na jasne jeansy i czarny podkoszulek na ramiączkach. Gdy schodziłam na dól zauważyłam jak Harry wyciąga jabłecznik z piekarnika i kładzie blachę na wyspie kuchennej. Przykrył ciasto ściereczką i widząc, że jestem gotowa wyłączył telewizor. Zabrał klucze od samochodu, a ja od domu i wyszliśmy.

Brunet nie pozwolił mi na jazdę w ciszy, choć kilka razy starałam się ściszyć radio. Nie miałam jakoś nastroju do śpiewała na cały głos, jak to miałam w zwyczaju. Mimo wszystko tę małą tradycję podtrzymywał Harry i zaczął śpiewać piosenkę, której takty wypełniały cały samochód. Kilka razy szturchnął mnie z uśmiechem, żebym mu zawtórowała. Dałam mu tylko znak, że na prawdę nie mam na to humoru i spuściłam wzrok. Wiem, że chciał mi tym wszystkim poprawić nastrój i odciągnąć mnie do negatywnych myśli, ale chyba nie byłam na to do końca gotowa. Brunet wyłączył radio i złapał mnie za dłoń. Resztę drogi odbyliśmy w zupełnej ciszy.

Nicole: Przyjedziesz z Harry'm na mój trening?

Ja: Tak, zaraz będziemy

Nicole: To super, musisz się wyrwać z domu, chociaż na chwilę ♥ Na pewno stęskniłaś się za Finesse

Ja: :)

Wysiedliśmy z samochodu, który Hazz zatrzymał na parkingu trenerów i skierowaliśmy się do stajni. Ruszyłam od razu pod boks Kiwi i rzuciłam krótkie cześć do przyjaciółki. Przytuliła mnie mocno, gdy mnie zobaczyła i wypytywała jak się czuję. Zapewniłam ją, że jest w porządku, ale tylko dlatego, że nie chciałam o tym mówić.

- Kiedy przylatują twoi rodzice? - zapytała, przerywając ciszę, która narodziła się, gdy dziewczyna zaczęła siodłać konia.

- Za trzy godziny - odparłem, wcześniej zerkając na telefon w celu sprawdzenie godziny.

- Pozdrów ich ode mnie.

- Moja mama będzie Ci kazała przyjechać  na kawę. Nie przegapi takiej okazji.

- I super, uwielbiam z nią gadać - zaśmiała się. - Podasz mi ochraniacze?

- Masz jeszcze dwadzieścia minut. - zauważyłam, patrząc, jak bierze w dłonie siodło.

- Serio? Więc może chce Ci się zapleść jej grzywę? Skoczę tylko na moment do szatni.

- Eh, niech Ci będzie.

- Masz tutaj gumeczki - powiedziała z uśmiechem, podając mi plastikowy woreczek i pocałowała mnie w policzek.

Harry

- Stary, rozum Ci odebrało!? - odezwał się Niall, ciągnąc mnie do mojego gabinetu, wcześniej upewniając się, czy nikogo nie ma w pobliżu. Na szczęście po korytarzu szła tylko Nicole.

- O co Ci chodzi?

- Przyjechałeś z Samanthą, prawda?

- Tak - odparłem, jakby to było coś oczywistego.

- Twoim samochodem, prawda?

- No tak. Przejdź do sedna, Horan.

- Myślę, że dyrektor was widział.

- Przecież to nie zbrodnia, że Sam przywiózł jej trener. Mogę mu powiedzieć, że nie miała jak się tutaj dostać, przecież kilka miesięcy temu przywiozłem tutaj dziewczyny.

- Ale nie całowałeś się z nimi po wyjściu z samochodu, do cholery! Styles! Mówiłem Ci, że macie się pilnować, to nie! Bo Harry nie umie trzymać uczuć na wodzy! Hamuj się, stary. Wiem, że jesteś zakochany w Sam, ale serio nie chcę, żeby Cię stąd wywalili.

- Jak nie przestaniesz krzyczeć, to na pewno mnie wywalą. Uspokój się, okej, może faktycznie ostatnio się nie pilnowałem. Dobra, obiecuję, że...

- Nie obiecuj, tylko rób - bąknął tylko i odwrócił się ode mnie, szukając szukać czegoś w szafkach. Po chwili podał mi dwie teczki i kazał je przejrzeć. Odebrałem je od blondyna, położyłem na swoim biurku i usiadłem na krześle. Horan wyszedł z mojego gabinetu.

Otwierając pierwszą teczkę znalazłem to czego się spodziewałem. Nowa zawodniczka do naszego klubu. Trzeba przyznać, że Sam nieźle zajęła się promowaniem go na ostatnich mistrzostwach. Przejrzałem jej papiery. Bez wahania wiedziałem, że znajdzie tutaj swoje miejsce, gdy zobaczyłem dołączone informacje o zawodach, na jakie jeździła. Druga teczka należała do chłopaka. Również nie miałam zarzutów. Chciałbym jeszcze zobaczyć ich w akcji. Do naszego klubu nie było dużo wolnych miejsc, dlatego dyrektor już wcześniej uprzedził mnie, abym przyjmował tylko bardzo dobrych jeźdźców, z którymi powtórzymy sukces Samanthy, a nawet pójdziemy jeszcze dalej. I tak będę musiał się jeszcze z nim na ten temat skonsultować.

Wybrałem numer dziewczyny w celu umówienia sprawdzającego treningu. Wyciągnąłem z szuflady mój kalendarz i grafik, aby w razie trudności się do niej dostosować.

- Halo?

- Dzień dobry, z tej strony Harry Styles. Czy rozmawiam z... - Sprawdziłem szybko dane dziewczyny - Carlą Holloway?

- Tak, to ja.

- Przejrzałem właśnie twoje papiery. Chciałbym się umówić z Tobą na próbną jazdę, żeby ocenić Cię na żywo.

- Oh, tak, nie ma problemu.

- Świetnie. Odpowiada Ci piątek, osiemnastego? - zapytałem, patrząc w mój grafik.

- Hmm, momencik - odparła i przez chwilę się nie odzywała. - Tylko na siedemnastą.

- W porządku. Jestemy umówieni. Ah, jeszcze jedno, bo widzę że mieszkasz kawałek stąd. Nie martw się transportem konia. Bedziesz jeździć na moim.

- Świetnie, bardzo dziękuję, panie Styles. Do zobaczenia.

- Do zobaczenia.

Odłożyłem komórkę na biurko i otworzyłem teczkę chłopaka, jednak przerwał mi głos Sam.

- Nicole jest gotowa, skarbie - odezwała się. Dałem jej znak dłonią, aby weszła do środka. Tak też zrobiła i zatrzymała się przy moim biurku.

- Niall powiedział mi, że chyba widział nas rano dyrektor klubu. Musimy się bardziej hamować z uczuciami. Może w stajni wrócimy do kontaktów trener-uczeń, żeby przypadkiem mu nie podpaść, zgoda?

- T-tak, jasne. Trzeba mu tylko powiedzieć, że zajmujesz się moim transportem do stajni przez najbliższy czas.

- Najbliższy czas?

- Przecież nie będziesz mnie woził do końca świata. Ed miał samochód, wystarczy go dać do mechanika. A zrobienie prawa jazdy nie zajmie mi dużo czasu.

- Nie ma mowy. Nie pozwolę Ci jeździć tym samochodem.

- Harry, nie mam pieniędzy na nowy samochód.

- Więc do tego momentu będę Cię woził.

- Trochę minie zanim znajdę pracę i dorobię się takich oszczędności.

- Spokojnie, nigdzie się od Ciebie nie wybieram - mruknęłam i przytuliłem do siebie brunetkę, całując ją w skroń. - Nie wiedziałem, że tak ciężko będzie mi trzymać uczucia na wodzy.

- Wytrzymałeś całe dwadzieścia minut. - zaśmiała się. - Nicole czeka, pamiętasz?

Odsunąłem się od Sam jak poparzony, słysząc ciche pukanie do drzwi gabinetu. Sekundę później do środka zawitał dyrektor klubu.

- Dzień dobry, panie Styles, Samantha - odezwał się bez krztyny radości, lecz u niego ciężko było o takową. Był dość poważnym człowiekiem.

Odpowiedzieliśmy razem na jego przywitanie. Zaczęły mnie otaczać obawy, że jednak widział to co zaszło po naszym przyjeździe.

- Dobrze, że Pan jest - odezwał się. - Muszę z panem porozmawiać.

- Mam za moment trening z Nicole Carter.

- Przekazałem, aby szła się stępować. Zapraszam do mojego gabinetu, panie Styles.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro