VI
Zapakowana w moją sportową torbę z czarnym logiem mojego ulubionego sklepu wsiadłam do samochodu Eda. Była trzecia nad ranem. Jedyne czego chciałam w tym momencie to znaleźć się w swoim ciepłym łóżku, otoczona milionem poduszek.
Przede mną i Nicole, siedzącą obok mnie i dosłownie zasypiającą na siedzeniu czeka ponad 3-godzinna podróż. Przy dobrym ruchu. Na miejscu, czyli w Sequoia Hills Stables powinniśmy być przed dziewiątą rano, aby na spokojnie zakwaterować siebie oraz konie i zgłosić swój udział w zawodach. Znając Finesse będę musiała zacząć pakować go do przyczepy godzinę przed wyjazdem, żeby mieć pewność, że na pewno do niej wejdzie. Nie wierzę, że po tylu wyjazdach jeszcze się do tego nie przyzwyczaił.
- O! Daj głośniej! - obudziła nagle się moja przyjaciółka, słysząc w pierwsze takty jej ukochanej piosenki i prawie przeskoczyła nad moim bratem, chcąc dopchać się do radia.
- Ej! Ja prowadzę! - krzyknął rozbawiony Ed, odpychając ją od siebie, po czym sam przekręcił regulator głośności. Sekundę później samochód wypełniła piosenka Eda Sheerana - I See Fire, co z kolei spowodowało we mnie wzrost energii, gdyż jest to piosenka napisana do mojego ulubionego filmu. Mój brat z pewnością modlił się w duchu, aby jak najszybciej odstawić nas do stajni.
- Powodzenia, mała! - krzyknął gdy wychodziłyśmy z samochodu. - Pokaż im - dodał, na co uśmiechnęłam się szeroko i pomachałam mu na pożegnanie.
***
- Harvey! Dlaczego twoje rzeczy plątają się pod boksem Finesse!? - usłyszałam zdenerwowany głos Styles'a. Przewróciłam oczami, starając się dopiąć torbę, do której wpakowałam jeszcze buty robocze.
- Bo to są rzeczy mojego konia, więc chyba logiczne, że są pod jego boksem... - burknęłam pod nosem, a po chwili wyszłam do trenera i zaczęłam je zbierać.
- Przepraszam, panie Styles. Nie wiedziałam, że to zabronione - rzekłam i poczułam satysfakcję, gdy zobaczyłam jak się w nim gotuje. Bardzo mi przykro, ale nie jestem Nicole i nie liżę mu dupy przy każdej okazji, zachwycając się tym, jaki to on nie jest przystojny. Nie wiem czy jest przyzwyczajony do tego, że inne dziewczyny latały i latają za nim z językiem na wierzchu i dlatego lepiej je traktuje. Chociaż w sumie to by dużo wyjaśniało.
- Zamiast pyskować, lepiej módl się, żebyś zajęła dziś sensowne miejsce - odparł z wrogim wzrokiem wbitym we mnie.
- Sensowne czyli? - zapytałam, nie znając jego rangi.
- Podium - prychnął, jakby to było coś oczywistego. - Chyba, że konkurencja na rozgrzewce mnie nie zadowoli. Wtedy zmienię zdanie na oczywistą wygraną - uśmiechnął się złośliwie.
- Nie sądzę, aby konkurencja była słaba. To w końcu duże zawody - mruknęłam. - Będą tam jeźdźcy z całych Stanów...
- Nie mówię, że będzie słaba, mówię, że jeśli mnie nie zadowoli - wyjaśnił. Czyli mam przesrane, sądząc po jego wysokich oczekiwaniach wobec jazdy konnej. Świetnie.
- A jeśli nie zdobędę tego miejsca? Przecież jedzie jeszcze Nicole - przypomniałam.
- Nie chcesz się przekonać, co Cię wtedy czeka - mówił obojętnie, ale miałam wrażenie, że chce mnie tym nastraszyć. - A co do Nicole, nie wymagam od niej wygranej. Ma zmieścić się w pierwszej dziesiątce, ale nie będę płakał, gdy jej się nie uda.
On sobie chyba jaja robi!
***
Siedząc obok Nicole w samochodzie Styles'a, starałam się uspokoić przed startem i przestać się stresować. Nie dam Harry'emu satysfakcji, z tego, że potrafił mnie zdenerwować przed zawodami. Zobaczy, że jeszcze wygram. Mam nadzieję.
Co chwilę zerkałam na telefon, który był połączony z kamerą w przyczepie, gdzie stał Finesse i Kiwi. Tyle z tego dobrego, że mój koń był spokojny, chociaż mogłabym przysiąc, że również jego denerwuje obecność pana Harolda. Założyłam na uszy moje białe słuchawki i puściłam playlistę z piosenkami Hollywood Vampires. Miałam nadzieję, że przez resztę drogi nikt nie będzie ode mnie niczego wymagał. Chcę w spokoju rozsiąść się w skórzanym fotelu i ochłonąć. Zamknęłam oczy, chcąc całkowicie pozbawić mój rozum negatywnych myśli.
- Harvey, koniec spania - usłyszałam głos trenera. Szybko otworzyłam oczy i rozejrzałam się zdezorientowana. Byliśmy na parkingu stadniny. - Idź z Nicole potwierdzić waszą obecność. Zajmiemy się końmi.
Przeciągnęłam się jeszcze i wyszłam z samochodu, po czym udałam się z przyjaciółką do pokoju trenerów, gdzie skierował nas jeden z organizatorów zawodów. Po krótkiej wymianie zdań z blondynką, zajmującą się zapisami zabrałyśmy nasze numerki. Stwierdziłyśmy, że do samochodu wrócimy przez stajnię, ponieważ była otwarta z obydwu stron, a chciałyśmy zobaczyć, czy nie startuje ktoś kogo znamy. Musze przyznać, że stajnia zrobiła na mnie wrażenie. Była większa niż jedna z naszych, gdzie trzymane były konie prywatne. Korytarz był szeroki, a boksy przestronne z małymi oknami. Pomimo tego, że dawały dużo światła, na drewnianym suficie wisiały zapalone lampy z motywem w podkowy. Gdy byłyśmy przy końcu, do środka wszedł Styles i jeden z naszych stajennych, którego zawsze bierzemy ze sobą, aby pomagał nam przy wierzchowcach i wprowadzili je do wyznaczonych boksów obok siebie. Harry rzucił mi klucze do samochodu, gdzie od razu się udałyśmy i zabrałyśmy swoje rzeczy. Kilka chwil zajęło nam poukładanie sprzętu w skrzyni przy drzwiach. Sprawdziłam jeszcze dla pewności, czy przypisali Finesse odpowiednią ilość owsa i witamin.
- Przebierzcie się, idę na halę - rzucił do nas Styles i wyszedł, przed tym głaskając mojego konia po łbie i sprawdzając, czy jest czysty.
- Czyżbym zapomniała wywiesić kartki z napisem Nie dotykać? - mruknęłam pod nosem i wywróciłam oczami. - Chodź, Nicole - powiedziałam do przyjaciółki, biorąc ubrania ze skrzynki.
Idąc do szatni dla zawodników minęłyśmy kilka dziewczyn, które bacznie się nam przyglądały. Nicole niezręcznie się do nich uśmiechała, lecz ja szłam pewnie z uniesioną jedną brwią, co jakiś czas spoglądając na amazonki. Nie miałam pojęcia o co może im chodzić. Wlepiały w nas wymalowane gały, jakbyśmy co najmniej były jeźdźcami rangi światowej... Kilka dziewczyn szeptało coś między sobą, jednocześnie lustrując nas bardzo dokładnie wzrokiem.
- Patrz, Kendall - szepnęła jedna z zawodniczek, stojąca przy swoim karym wałachu do swojej bodajże koleżanki z drużyny. - To są te dziewczyny od Harry'ego Styles'a?
I wszystko się wyjaśniło... Może Styles naprawdę był dość znanym i docenianym trenerem, a z racji tego, że miałam najlepszego trenera pod słońce, po prostu nie interesowałam się innymi? Do czasu, gdy sam zagościł w progach mojego klubu.
Godzinę później kończyłam siodłać Finesse. Sprawdziłam, czy aby na pewno o wszystkim pamiętałam. Przyznam, że uroczo wyglądał w białych nausznikach. Zapięłam jeszcze ochraniacze na czterech nogach tego samego koloru i założyłam kask. Poprawiłam dodatkowo moją granatową marynarkę, opuściłam strzemiona i ruszyłam na halę rozgrzać siebie i moją krowę.
Wsiadłam na Finesse i wsunęłam drugą nogę w strzemię. Rozglądnęłam się wokół. Na hali było rozłożone kilka przeszkód różnej wielkości. Znałam mojego konia i wiedziałam doskonale, że już chciałby skoczyć najwyższą stacjonatę. Za szybą zauważyłam kilku trenerów, w tym Styles'a. Przeglądał jakieś papiery i co chwilę zamieniał słowo z mężczyzna obok niego. Ruszyłam stępem i zebrałam konia, uważając na innych jeźdźców. Kilkanaście minut później zaczęłam skakać przez niskie krzyżaki. Chwilę rozmawiałam z Nicole, która przyszła na halę kilka minut po mnie.
***
Nie byłam pewna tego skoku. Pierwsza część oksera pozostała nienaruszona, lecz drąg drugiej części wylądował na ziemi. Przeklęłam pod nosem i modliłam się, aby kolejne przeszkody nie sprawiły już żadnego problemu.
Cały parkur został zakończony z 9 punktami karnymi. Jakby jeszcze zrzutek było mało, to jeszcze norma czasu przekroczona.
- Było dobrze - powiedziałam, widząc zrezygnowanie na twarzy Nicole.
- Daj spokój, dałam ciała - odparła i odjechała kawałek dalej, po czym zsiadła z Kiwi. Zobaczyłam kątem oka jak podchodzi do niej Styles. Nie był zadowolony z jej przejazdu, to na pewno. Jednak myślałam, że potraktuje ją bardziej ulgowo. Byłam przerażona tym parkurem. Były tam co najmniej trzy bardzo ciasne zakręty. Nie dziwie się, że zdecydowana większość jeźdźców kończyła przejazd z punktami karnymi na koncie.
Teraz na parkurze znajdowała się dziewczyna z numerem 57, ja miałam 59. Wzięłam kilka głębszych wdechów i poklepałam Finesse po szyi. Nagle poczułam czyjąś dłoń na moim udzie. Styles.
- Wdech - powiedział spokojnie, a ja wykonałam polecenie. Odczekał jeszcze kilka sekund. - I wydech. Lepiej?
- Tak - odparłam, mając wzrok wlepiony w amazonkę, która z gracją pokonywała kolejne przeszkody.
- Nie patrz na nią - wyrwał mnie z rozmyślań.
- Co? - zapytałam i spojrzałam w jego zielone oczy.
- Gdy dobrze jej pójdzie, bardziej się zdenerwujesz, gdy zawali, poczujesz się zbyt pewna siebie. Wtedy ty zawalisz - wytłumaczył, na co przytaknęłam. Chwilę później do moich uszu dobiegł odgłos oklasków. Skończyła. Zgodnie z poleceniem Harry'ego nie zainteresowałam się tablicą, gdzie wyświetlane były rezultaty przejazdów.
Kolej następnej amazonki. Za chwilę miałam się tam zjawić ja.
- Pilnuj łydki przy zmianie nogi, pamiętaj - pouczył mnie i poklepał Finesse po łopatce.
- Pamiętam - odparłam i przycisnęłam nogi do jego boków, a on wszedł na halę. Chcąc nie chcąc, musiałam zwrócić uwagę na amazonkę, pokonującą parkur, aby nie przeszkodzić jej w przejeździe.
Starałam się nie myśleć o oczekiwaniach Styles'a i możliwych błędach. Odtworzyłam w głowie plan parkuru, a gdy skończyła przejazd podjechałam do sędziów, przełożyłam bat do lewej dłoni i ukłoniłam się. Gdy usłyszałam dzwonek, oznaczający odliczanie czasu - nic innego się dla mnie nie liczyło. Dałam Finesse znak do galopu i skierowałam go na pierwszą przeszkodę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro