Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IX

Po pierwszym wykładzie, na którym bardzo starałam się nie zasnąć udałam się do restauracji, a bardziej bufetu na mojej uczelni. Nałożyłam sobie lazanię i zajęłam miejsce przy jednym z pustych stolików. Tak, jak myślałam długo sama nie posiedziałam.

- Hej, Sam! - rzuciła o mnie Kate, gdy usiadła obok mnie. Położyła na okrągłym blacie swój obiad, na który składał się hamburger i cola, po czym pocałowała mnie w policzek.

- Hej, co u ciebie słychać? - zapytałam z uśmiechem.

Dawno się z nią nie widziałam, co było dziwne, bo tej dziewczyny wszędzie jest pełno. Z pewnością zdecydowana większość studentów na uczelni ją zna lub kojarzy. Jest bardzo miła i sympatyczna. Nie wiem, jak ona to robi, ale dogaduje się dosłownie z każdym. Była szczupła i dość wysoka. Często chodziła ubrana cała na czarno. Przyznam, że zazdrościłam jej niektórych ciuchów. Jej piękne rude, kręcone włosy opadały jej na plecy i sięgały do ich połowy. Miała pełne usta i zielone oczy. Takie jak Styles...

Moment, co?

- Wszystko w porządku, a u Ciebie? Słyszałam, że wygrałaś zawody! Gratulacje, dziewczyno! - odparła podekscytowana.

- Tak, dziękuję - uśmiechnęłam się i wzięłam kawałek lazanii do ust.

- To kiedy mistrzostwa?

- Za dwa tygodnie - odpowiedziałam. - Trochę się denerwuję.

- Coś ty! Nie ma czym! Jesteś świetna, podziwiam Cię! - mówiła ze szczerym uśmiechem na ustach.  - Chyba nigdy bym się nie odważyła wejść na takie duże zwierze, a co dopiero tak skakać. To... Teraz pewnie masz dzień zawalony treningami, prawda?

- Tak, trener nie daje mi wytchnienia - zaśmiałam się, lecz chwilę później uśmiech zszedł z mojej twarzy. Trening! Styles mnie zabije! Za dwadzieścia minut muszę siedzieć na koniu! - O rany! Przepraszam, Kate! Mam zaraz trening, muszę lecieć! - rzuciłam i w pośpiechu zabrałam tackę z jedzeniem.

- Nie ma problemu, Sam. Trzymaj się!

Wybiegłam z uczelni jak piorun i zaczęłam szukać wzrokiem samochodu Eda na parkingu.

- Samantha! - krzyknął, gdy biegłam już w jego kierunku. - Po cholerę Ci telefon, jak go nie odbierasz!?

Otworzyłam drzwi auta i zapięłam pas, po czym zerknęłam na wyświetlacz telefonu. Kurwa!

14 nieodebranych połączeń od: Ed

6 nowych wiadomości od: Ed

12:25

Ed: Ruchy, mała. Czekam po prawej stronie od wejścia.

12:34

Ed: Samantha! Rusz się!

12:39

Ed: Nie będę Cię pocieszał, jak Styles znowu na Ciebie nawrzeszczy!

- Przepraszam, Ed. Zupełnie zapomniałam o tym treningu - tłumaczyłam się, lecz wzrok mojego brata był wbity w przednią szybę. Całe szczęście, że z mojej uczelni jedzie się do stajni znacznie krócej, niż z naszego domu.

- O bryczesach też zapomniałaś - burknął. - Tylne siedzenie.

- O rany, dziękuję - odparłam i zabrałam moją własność z tyłu samochodu. Wybrałam numer do Nicole i błagałam w duchu, aby była teraz w stajni.

- Halo?

- Nicole! Proszę, powiedz, że jesteś u Kiwi!

- Tak jestem, ale zastanawiam się gdzie Ty jesteś! 

- Zapomniałam! Będę tam za 15 minut. Mam do Ciebie ogromną prośbę! - jeśli jeszcze ktoś mi to wypomni tonie ręczę za siebie.

- Wyczyściłam go, będziesz go miała osiodłanego.

- Kocham Cię, dziewczyno!

- Pospiesz się, bo nie obiecuję, że Harry będzie zadowolony z twojego spóźnienia.

- Jasne, dzięki.

Kilka minut później wpadła do stajni z jeszcze większą szybkością, niż wyleciałam z uczelni. Zabrałam w mgnieniu oka oficerki, kask i rękawiczki z szafki i poszłam się przebrać do szatni. Nicole czekała przy moim boksie z osiodłanym Finesse.

- Jestem! - krzyknęłam i zabrałam od niej konia, po czym podziękowałam jej szybkim uściskiem. - Gdzie jest Styles?

- Czeka na Ciebie na hali, powodzenia - rzuciła i weszła do boksu Kiwi, a ja szybko przeszłam do hali, gdzie rzeczywiście stał Harry i przeglądał coś w swoim zeszycie. Zauważył mnie, gdy poprawiałam strzemiona. Mogę śmiało stwierdzić, że nie był zadowolony z mojego spóźnienia.

- Przepraszam, panie Styles. To się nie powtórzy - wydukałam i podeszłam do niego.

- Nie będę tego tolerował, Harvey! Mam nadzieję, że to był ostatni raz - pouczył mnie i odłożył notatnik. - Wsiadaj.

Wykonałam jego polecenie. Jak i każde następne przez półtorej godziny. Ostatnie o czym myślałam po zakończeniu treningu to powrót na uczelnię. Dogryzki Kylie i, odpukać, spotkanie tego matoła - Taylora. Zamieniłam z Edem tylko kilka zdań, gdy zawoził mnie do domu, żeby wziąć szybki prysznic, a potem na ostatni wykład tego dnia. Jeśli tak mają wyglądać moje następne dwa tygodnie, to ja dziękuję.

Po powrocie do domu szybko poszłam do swojej łazienki, nalałam kokosowego płynu do wanny i puściłam gorącą wodę, następnie rzuciłam na kosz obok umywalki moją pidżamę i zeszłam do dół do Eda, który w tym momencie rozmawiał przez telefon. Nie chcąc mu za bardzo przeszkadzać, zabrałam moją i jego herbatę z kuchennego blatu i położyłam na stoliku w salonie. Zaczęłam szukać w telewizji czegoś wartego oglądnięcia. Miałam cichą nadzieję, że trafie na któryś z moich ulubionych filmów, lecz jak na moje szczęście leciały same durne seriale, albo wiadomości. Zdecydowałam się na program muzyczny, aby coś leciało w tle, kiedy będę przeglądać telefon. Rozłożyłam się wygodnie na wielkich puchatych poduszkach i oparłam stopy o podłokietnik. Chwilę później przyszedł Ed, zwalił moje nogi z drugiej części sofy i usiadł w ich miejscu.

- Wiesz jak mi było wygodnie? Co z Ciebie za brat? - powiedziałam żartobliwym tonem, na co Ed prychnął wesoło.

- Wybacz, Samantho! Jak mogłem zrobić coś tak podłego mojej ukochanej, najwspanialszej siostrzyczce? Nadaję się tylko na stos! - krzyknął zrozpaczony i padł przede mną na kolana. Dawno nie miałam takiego napadu śmiechu. Widok Eda z miną zbitego psa i ze złożonymi dłońmi działał na mnie lepiej, niż tanie kreskówki.

- Dobra, dość - powiedziałam przez śmiech.

- Oh, nie! Nie wybaczę sobie tego! Proszę, powiedz mi cóż mam uczynić, aby wynagrodzić Ci tą okropną zgubę!? - jego błagalny ton zmienił się w aż za bardzo teatralny, co rozbawiło mnie jeszcze bardziej.

- Więc... Mogę Ci wybaczyć pod jednym warunkiem - podjęłam jego ton. - Jeśli za dwie minuty na moich kolanach znajdą się lody czekoladowe z dużą ilością bitej śmietany i... - nie dokończyłam, ponieważ Ed wstał z ziemi i usiadł z powrotem na kanapę, jak gdyby nigdy nic.

- Już wolę być okropnym bratem - odparł i puścił mi oczko.

- Co? - podniosłam się i uderzyłam w ramię.

- Skończył się dzień dziecka, mała. Za dwa tygodnie mistrzostwa - przypomniał. - Mogę Ci zaproponować sałatkę.

Opadłam zrezygnowała na kanapę i głośno jęknęłam, słysząc jego słowa. Fajny Ed nie pobył ze mną zbyt długo. Zastąpił go nudny i upierdliwy...

Zupełnie jak z trenerem.

- Wyłącz to, Sam - zaśmiał się, gdy z telewizora zaczęła płynąć ostatnio popularna piosenka. - Angelika namawia mnie non stop do słuchania tego.

Zgodnie z prośbą przełączyłam kanał i trochę zmniejszyłam głośność, po czym zwróciłam się o brata, chcąc się dowiedzieć więcej o jego dziewczynie.

- Długo jesteście razem? - zapytałam.

- Trzech, czterech miesięcy - odparł. - Polubiła Cię.

- Wydaje się miła - rzuciłam z małym uśmiechem. - Może wyszlibyście kiedyś gdzieś w trójkę? Poznałabym ją lepiej? - zaproponowałam, a oczy Eda się zaświeciły.

- Pewnie - odpowiedział radośnie. - Angela z pewnością nie będzie miała nic przeciwko. Ale dopiero po mistrzostwach.

- Proszę... - Popatrzyłam na niego tak, jak zawsze kiedy czegoś chciałam. Jego psychika nie miała szans z moim wzrokiem. Za bardzo kochał swoją małą siostrzyczkę.

- Nie.

Że co, kurwa?

- Dlaczego? Przyda mi się mała odskocznia od treningów.

- Sam, dobrze wiesz, że nie możesz teraz odpuścić. Pracowałaś na te zawody od lat. W końcu się udało. Teraz ja Cię proszę. Przez te dwa tygodnie daj z siebie wszystko. Zaciśnij zęby i pokaż wszystkim wokoło, że jesteś najlepsza. Że Samantha Harvey może osiągnąć wszystko. A zacznie od mistrzostwa kraju. Zgoda? - zapytał z wyciągnął do mnie dłoń.

Uśmiechnęłam się do niego, złapałam za nią i pociągnęłam go do siebie, po czym mocno go uściskałam. Miał rację. Nie mogę teraz zajmować się pierdołami.

- Dziękuję - szepnęłam, a Ed pocałował mnie w czoło, gdy się od niego odsunęłam.

- Leć, bo Ci się zaraz woda przeleje - zaśmiał się, a ja razem z nim.

Zrzuciłam z siebie w łazience ubrania i weszłam do pełnej po brzegi wanny. Włączyłam ulubioną playlistę i pozwoliłam, aby gorąca woda zmyła ze mnie stres i problemy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro